Ile przeczytałyśmy?
Queen Dee przeczytała 23 książki
Czyli 5147 stron, co daje około 172 stron dziennie
Small Metal Fan przeczytała 5 książek
Czyli 1116 stron, co daje około 37 stron dziennie
Co upolowałyśmy?
Queen Dee zdobyła:
-"Czarownica Winnie" (egz. rec. od wyd. Papilon) <recenzja>
-"Uwolnij swój język. Jak zacząć konwersację i zdobyć przyjaciół" (egz. rec. od wyd. Sensus)
-"Dotyk Julii" (egz. rec. od wyd. Otwarte)
-"Mofongo" (egz. rec. od wyd. Bukowy Las)
-"Riko i my" (egz. rec. od wyd. Pierwsze)
-"Berlin-Warszawa Express" (egz. rec. od wyd. Publicat)
-"Mysza i Niedźwiedź mają dziecko (egz. rec. od wyd. Nowy Świat) <recenzja>
-"Single" (egz. rec. od wyd. M)
-"Heartland 1 i 2" (egz. rec. od wyd. Publicat)
-"Heartland 3 i 4" (egz. rec. od wyd. Publicat)
-"Cukier dzieci nie krzepi" (egz. rec. od wyd. Muza)
-"Mądrości Shire" (egz. rec. od wyd. Sine Qua Non)
-"Wizje" (egz. rec. od wyd. Dreams) <recenzja>
-"Sobowtóry" (outlet książkowy, 9 zł)
-"Wyklęta" (outlet książkowy, 9 zł)
-"Osobiste demony" (outlet książkowy, 9 zł)
-"Nocny wędrowiec część 1" (outlet książkowy, 9 zł)
-"Piękni i martwi" (outlet książkowy, 9 zł)
-"Wilk" (empik, promocja, 20 zł)
-"Wilczyca" (empik, promocja, 20 zł)
-"Złoty most" (empik, przedpremierowo, 35zł)
-"Michael Vey. Więzień celi 25" (pożyczone od znajomego)
-"Przewodnik po zjawiskach nadnaturalnych" (wygrana w konkursie)
-"Szklany Tron" (empik, promocja 27 zł) <recenzja>
-"Zniknięcie słonia" (prezent bez okazji)
-"Ja, diablica" (empik, promocja, 20 zł)
-"Jak upolować faceta" (dodatek do Glamour, 11 zł)
- "Nastolatka szyje sama" (biblioteka)
- "Chuda" (biblioteka)
- "Zamrożeni w czasie" (biblioteka)
- "Złe dziewczyny" (biblioteka)
- "Koniec wszystkiego" (biblioteka)
- "Jabłko Apolejki" (biblioteka)
- "Kira Kira" (biblioteka)
Wypożyczone: 7
Kupione: 11
Egzemplarze recenzenckie: 12
Łącznie: 30
Small Metal Fan zdobyła:
-"Cień wiatru" (księgarnia, 13zł)
-"Zapomnij patrząc na słońce" (egz. rec. od wyd. Oficynka)
-"Jak upolować faceta" (dodatek do Glamour, 11zł)
-"Ciotki" (egz. rec. od wyd. M) <recenzja>
-"Toskania i Umbria. Przewodnik subiektywny" (egz. rec. od wyd. Zysk i S-ka)
-"Winnie w kosmosie" (egz. rec. od wyd. Papilon) <recenzja>
Wypożyczone: 0
Kupione: 2
Egzemplarze recenzenckie: 4
Łącznie: 6
Co z blogiem?
Nawiązałyśmy współpracę z Wydawnictwem Dreams, Wydawnictwem Zysk i S-ka oraz Wydawnictwem Pierwszym. Stałyśmy się także zaufanymi recenzentami portalu Klub Recenzenta. To oznacza, że od tej pory dostajemy książki w wersji papierowej. Dziękujemy za powierzone nam zaufanie.
Odbył się Konkurs z okazji Dnia Dziecka. Niestety, z powodu małej liczby zgłoszeń nie został rozstrzygnięty.
Odbyła się Kwiatowa Rozdawajka. <wyniki>
Odbyła się Rozdawajka z okazji 100. obserwatorów <wyniki>
Pobiłyśmy chyba rekord w ilości konkursów w tym miesiącu :D
Wprowadziłyśmy pojedynki okładek <link>Na dodatek odwiedziliście nas ponad 7 tysięcy razy, za co jesteśmy Wam wdzięczne - w końcu to czytelnicy są głównym składnikiem przepisu na bloga, prawda? :)
Czego możecie spodziewać się w lipcu?
Recenzji, ale nie niestety z powodu wakacji nie tak wielu jak ostatnio. Nie wiemy, czy zawsze będziemy miały dostęp do internetu.. Na naszym profilu na Facebooku <link> możecie wypatrywać zdjęć z naszych podróży. Będziemy starały się wrzucać je na bieżąco ;) Być może powstanie także galeria blogowych zdjęć, (oczywiście na blogu) ale nie jesteśmy co do tego pewne. Może wykombinujemy dla was jeszcze jakiś wakacyjny konkursik? Co wy na to?
Świat pełen płaczących narkomanek spod biedronki, krasnoludów rzucających kamieniami w dziewczynki wchodzące po tęczy, skrzydełek których nie refunduje NFZ, korków na autostradach i przede wszystkim recenzji mnóstwa książek.
niedziela, 30 czerwca 2013
Pojedynek okładek #4
Sesja pokonana - zaczęły się wakacje! ^^ Jak pewnie zauważyliście w zeszłą niedzielę nie było pojedynku okładek. Było to spowodowane tym, że Queen Dee nie miała dostępu do internetu. W takim razie dzisiaj będzie podwójny pojedynek, jednak zeszły tydzień pokażemy skrótowo.
"Psy z piekła rodem" <recenzja>
"Zasady wywierania wpływu na ludzi" <recenzja>
Okładka polska Okładka oryginalna
Książki z serii o Czarownicy Winnie <recenzja>
"Zazdrość" <recenzja>
"Spryciarz z Londynu" <recenzja>
To były okładki z poprzedniego tygodnia. Przyznajcie, że nie wypadły tak źle ;)
Podium Queen Dee:
1. "Psy z piekła rodem"
2. "Spryciarz z Londynu"
3. "Zazdrość"
1. "Psy z piekła rodem"
2. "Spryciarz z Londynu"
3. "Zazdrość"
Podium Small Metal Fan:
1. "Zazdrość"
2. "Psy z piekła rodem"
3. "Czarownica Winnie"
1. "Zazdrość"
2. "Psy z piekła rodem"
3. "Czarownica Winnie"
Teraz czas na okładki z kończącego się tygodnia ^^
"Mysza i Niedźwiedź mają dziecko" <recenzja>
"Zaklinacz lwów" <recenzja>
"Ciotki" <recenzja>
"Szklany tron" <recenzja>
Opinia Queen Dee: Jak zawsze okładki książek bardzo się od siebie różniły. Oceniamy tutaj jednak to, jak bardzo przyciągają wzrok, ich oryginalność i estetyczność. Najlepsze okładki ma jednak według mnie "Szklany Tron", od którego grafiki w polskiej wersji nie mogłam oderwać wzroku! Oceniłam na drugiej pozycji na podium oryginalną wersję tej książki. Według mnie nie ma ona nic wspólnego z treścią i jak zwykle jest na niej
Opinia Small Metal Fan: Rzadko to się zdarza, ale w tym tygodniu jesteśmy z Queen Dee wyjątkowo zgodne. Większość okładek z tego tygodnia jest zwyczajnych, nie przyciągają wzroku. Jedna za blada, inna z dziwną kolorystyką, czy dużym paskiem z nazwą wydawnictwa. Obie okładki "Szklanego tronu" są dobre, estetyczne i spośród tych najbardziej się wyróżniają.
Podium Queen Dee:
1."Szklany tron" okładka polska
2."Szklany tron" okładka oryginalna
3."Zaklinacz lwów" okładka polska
Podium Small Metal Fan:
1. "Szklany tron" okładka oryginalna <3
2. "Szklany tron" okładka polska
3. "Zaklinacz lwów" okładka polska
"Mysza i Niedźwiedź mają dziecko" <recenzja>
"Zaklinacz lwów" <recenzja>
Okładka polska Okładka oryginalna
"Ciotki" <recenzja>
"Szklany tron" <recenzja>
Okładka polska Okładka oryginalna
Opinia Queen Dee: Jak zawsze okładki książek bardzo się od siebie różniły. Oceniamy tutaj jednak to, jak bardzo przyciągają wzrok, ich oryginalność i estetyczność. Najlepsze okładki ma jednak według mnie "Szklany Tron", od którego grafiki w polskiej wersji nie mogłam oderwać wzroku! Oceniłam na drugiej pozycji na podium oryginalną wersję tej książki. Według mnie nie ma ona nic wspólnego z treścią i jak zwykle jest na niej
Opinia Small Metal Fan: Rzadko to się zdarza, ale w tym tygodniu jesteśmy z Queen Dee wyjątkowo zgodne. Większość okładek z tego tygodnia jest zwyczajnych, nie przyciągają wzroku. Jedna za blada, inna z dziwną kolorystyką, czy dużym paskiem z nazwą wydawnictwa. Obie okładki "Szklanego tronu" są dobre, estetyczne i spośród tych najbardziej się wyróżniają.
Podium Queen Dee:
1."Szklany tron" okładka polska
2."Szklany tron" okładka oryginalna
3."Zaklinacz lwów" okładka polska
Podium Small Metal Fan:
1. "Szklany tron" okładka oryginalna <3
2. "Szklany tron" okładka polska
3. "Zaklinacz lwów" okładka polska
Wyniki Rozdawajki z okazji 100. obserwatorów
Ogłaszamy wyniki
Zadaniem konkursowym było dokończenie zdania zawartego w tytule książki, czyli "Powiedziałabym ci, że cię kocham ale..." Dużo odpowiedzi było podobnych i na początku miałyśmy zrobić losowanie, jednak niektórych odpowiedzi nie dało się nie nagrodzić :D Miałyście po prostu takie pomysły, że uznałyśmy, że nagrodzimy dwie z Was ;)
Naszą pierwszą faworytką była Agnes Recenzentka zgłosiła się do nas z odpowiedzią "Powiedziałabym ci, że cię kocham, ale właśnie kanapka spadła mi na książkę, a to ty kupiłaś ten dżem." Książkowo, zabawnie i abstrakcyjnie. Takie odpowiedzi lubimy :)
Miałyśmy nagrodzić tylko ją, jednak wczoraj - ostatniego dnia Rozdawajki - zgłosiła się Anna Kozak, obserwująca jako Lilith. Jej zdanie też bardzo nam przypadło do gustu i również jest związane z jedzeniem :D "Powiedziałabym, że Cię kocham, ale boje się, że czekolada mogłaby poczuć się zazdrosna"
Obie zwyciężczynie prosimy o wysłanie maila z adresem w ciągu 2 dni. Do obu powędrują książki "Powiedziałabym ci, że cię kocham, ale..."
sobota, 29 czerwca 2013
Recenzja książki "Szklany Tron" - Sarah J. Maas
Tytuł: "Szklany tron"
Tytuł oryginalny: "Throne of glass"
Tytuł oryginalny: "Throne of glass"
Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 518
Okładka: miękka
Opis wydawcy: Siedemnastoletnia Celaena jest wyszkoloną zabójczynią, jedną z najlepszych, popełniła jednak fatalny błąd. Została złapana i skazana na dożywotnią niewolniczą pracę w kopalni soli Endovier, lecz otrzymuje ofertę od księcia Doriana.
Celaena musi walczyć na śmierć i życie w turnieju o tytuł królewskiego zabójcy. Jeśli wygra – będzie wolna, jeśli przegra – jej wybawieniem będzie śmierć. Uczestnicy turnieju giną w tajemniczych okolicznościach. Czy Celaena zdoła zdemaskować zabójcę, zanim sama stanie się ofiarą?
Celaena musi walczyć na śmierć i życie w turnieju o tytuł królewskiego zabójcy. Jeśli wygra – będzie wolna, jeśli przegra – jej wybawieniem będzie śmierć. Uczestnicy turnieju giną w tajemniczych okolicznościach. Czy Celaena zdoła zdemaskować zabójcę, zanim sama stanie się ofiarą?
Nasza opinia: Książka była dla mnie po prostu trafem w dziesiątkę, a może nawet w jedenastkę - wykroczyła poza skalę. Ostatnio zaczytywałam się w książkach z gatunku Paranormal Romance, a tam jak wiadomo bohaterki potrzebują obrońcy i są słabe. Celaena była taka, jak przedstawiono ją już na okładce. Piękna i niebezpieczna - czyli taka jak według mnie wszystkie bohaterki dobrych książek powinny być. W pewnym sensie odciągnęła mnie ona od tych romansów i właśnie tego mi było trzeba.
Co zachęciło mnie do przeczytania książki? Z pewnością zniewalająca grafika, jaka prezentuje się z przodu i tyłu okładki. Dała ona mojej wyobraźni niewidzialnego kopa, który zmusił mój móżdżek do pracy i chęci wysłania odpowiednich impulsów, bym sięgnęła po książkę i przeczytała opis, który jeszcze bardziej utwierdził mnie w dokonywanym wyborze kupienia książki, która była dla mnie takim zakazanym owocem. W tym miesiącu kupiłam bowiem sporo książek i budżet jest na wyczerpaniu - no ale przecież są wakacje, to pozwólmy sobie na dodatkowe bonusy. Postanowiłam więc, że zakupie dodatkowo jedną książkę do zbioru, a wybierałam między dwiema: "Szklanym Tronem" oraz pozycją, na którą czekałam już w oryginalnej wersji i była zazwyczaj dobrze oceniana w oczach bloggerów. Przeczytałam dwa rozdziały tej książki (zawsze czytam coś przed zakupem aby sprawdzić czy książka mi się po prostu spodoba) i uznałam, że muszę poznać dalsze losy zabójczyni. Przyznam jednak, że grafika mocno przyczyniła się do mojej decyzji i bardzo mi się podoba.
Bohaterowie także byli niczego sobie, choć wyczuwałam tutaj ten lekki zarys typowego romansu. Bohaterka miała do wyboru dwóch mężczyzn, w których oczywiście nie można się było nie zakochać. Czasem przeklinam rzeczywistość i to, czemu tak rzadko to się dzieje w realnym świecie, ale książki są często wytworem tego, czego pragniemy w naszym świecie i na co musimy zapracować. Mimo tego, nie ma tam w żadnym razie typowego schematu "O matko, właśnie go ujrzałam i się w nim zakochałam. Wychodzę za niego za mąż. Teraz. W tej chwili!". Oczywiście nie bierzcie tego mojego 'przykładu' jako tego co działo się w książce. Miałam także mylne wrażenie co do Chaol'a. Mimo, że wiemy że ma on około dwudziestu dwóch lat miałam wrażenie jakby był już osobą po czterdziestce. Sama nie wiem skąd ten pomysł w mojej wyobraźni... Może jego zachowanie tak go ukazywało w moich oczach? Dziwne uczucie.
Sama bohaterka była po prostu czymś niezwykłym. Nie była zwyczajna. Była nieujarzmiona, dzika, a rządził nią niepohamowany gniew. Jej uroda przyciągała wzrok większości mężczyzn z jakimi miała kontakt. Większość z nich się jednak jej bała. Nie chciała się do niej zbliżać i wolała damy dworu bez charakteru. Przyznam, że bohaterka i jej zachowanie przypadło mi do gustu, choć byłam trochę rozczarowana tym, że się poddawała w niektórych sytuacjach i mogła to rozegrać inaczej. Może jednak w niektórych sytuacjach miała rację? W końcu czasem lepiej jest się poddać niż walczyć nie mając szans na wygraną z przeciwnikiem.
Książka wciągała. Bardzo. Nie mogłam się od niej wprost oderwać. Z żalem przyznam, że nie czytam zbyt dużo fantastyki w ostatnim czasie i wcale mi się to nie podoba. Może nastąpi przełom i w końcu do niej wrócę? Mam taką nadzieję, bo przeczytałam ostatnimi czasy kilka pozycji i mnie nie zawiodły! "Szklany tron" nie był pozycją, którą połknęłam w godzinę - choć mogłabym to zrobić. Moja podświadomość wolała chyba się nią delektować i nie czytać jej szybko. Mimo tego, historia mnie wciągnęła i nie potrafiłam się skupić na niczym innym. Nie miałam więc wyjścia i musiałam dotrzeć aż do końca, który mnie także nie rozczarował i był zaskakujący. Z tego co słyszałam, autorka ma w planach także kolejne części tej serii - być może w nich dowiemy się jeszcze bardziej szczegółowo o przeszłości głównej bohaterki. Mam nadzieję, że uda mi się je przeczytać, a autorka napisze je jeszcze lepiej niż pierwszą część. Z zaskoczeniem także powiem, że nie wyłapałam żadnych błędów, z czego jestem bardzo zadowolona.
Jak mogę podsumować moją opinię na temat tej książki? Osoba, która śledzi blogowy profil na facebook'u zapewne już to wie, bo podobnie brzmiał post na naszej tablicy. Przyznam, że nie powinnam wczoraj kupować książki "Szklany Tron" mając tyle pozycji do przeczytania, ale nie mogłam się powstrzymać. Mimo, że książka jest 'gruba' - już dawno leży przeczytana, a ja zła że się skończyła...
No i stało się... Książka ląduje na półce 'ulubione'. Dosłownie i w przenośni.
Co zachęciło mnie do przeczytania książki? Z pewnością zniewalająca grafika, jaka prezentuje się z przodu i tyłu okładki. Dała ona mojej wyobraźni niewidzialnego kopa, który zmusił mój móżdżek do pracy i chęci wysłania odpowiednich impulsów, bym sięgnęła po książkę i przeczytała opis, który jeszcze bardziej utwierdził mnie w dokonywanym wyborze kupienia książki, która była dla mnie takim zakazanym owocem. W tym miesiącu kupiłam bowiem sporo książek i budżet jest na wyczerpaniu - no ale przecież są wakacje, to pozwólmy sobie na dodatkowe bonusy. Postanowiłam więc, że zakupie dodatkowo jedną książkę do zbioru, a wybierałam między dwiema: "Szklanym Tronem" oraz pozycją, na którą czekałam już w oryginalnej wersji i była zazwyczaj dobrze oceniana w oczach bloggerów. Przeczytałam dwa rozdziały tej książki (zawsze czytam coś przed zakupem aby sprawdzić czy książka mi się po prostu spodoba) i uznałam, że muszę poznać dalsze losy zabójczyni. Przyznam jednak, że grafika mocno przyczyniła się do mojej decyzji i bardzo mi się podoba.
Bohaterowie także byli niczego sobie, choć wyczuwałam tutaj ten lekki zarys typowego romansu. Bohaterka miała do wyboru dwóch mężczyzn, w których oczywiście nie można się było nie zakochać. Czasem przeklinam rzeczywistość i to, czemu tak rzadko to się dzieje w realnym świecie, ale książki są często wytworem tego, czego pragniemy w naszym świecie i na co musimy zapracować. Mimo tego, nie ma tam w żadnym razie typowego schematu "O matko, właśnie go ujrzałam i się w nim zakochałam. Wychodzę za niego za mąż. Teraz. W tej chwili!". Oczywiście nie bierzcie tego mojego 'przykładu' jako tego co działo się w książce. Miałam także mylne wrażenie co do Chaol'a. Mimo, że wiemy że ma on około dwudziestu dwóch lat miałam wrażenie jakby był już osobą po czterdziestce. Sama nie wiem skąd ten pomysł w mojej wyobraźni... Może jego zachowanie tak go ukazywało w moich oczach? Dziwne uczucie.
Sama bohaterka była po prostu czymś niezwykłym. Nie była zwyczajna. Była nieujarzmiona, dzika, a rządził nią niepohamowany gniew. Jej uroda przyciągała wzrok większości mężczyzn z jakimi miała kontakt. Większość z nich się jednak jej bała. Nie chciała się do niej zbliżać i wolała damy dworu bez charakteru. Przyznam, że bohaterka i jej zachowanie przypadło mi do gustu, choć byłam trochę rozczarowana tym, że się poddawała w niektórych sytuacjach i mogła to rozegrać inaczej. Może jednak w niektórych sytuacjach miała rację? W końcu czasem lepiej jest się poddać niż walczyć nie mając szans na wygraną z przeciwnikiem.
Książka wciągała. Bardzo. Nie mogłam się od niej wprost oderwać. Z żalem przyznam, że nie czytam zbyt dużo fantastyki w ostatnim czasie i wcale mi się to nie podoba. Może nastąpi przełom i w końcu do niej wrócę? Mam taką nadzieję, bo przeczytałam ostatnimi czasy kilka pozycji i mnie nie zawiodły! "Szklany tron" nie był pozycją, którą połknęłam w godzinę - choć mogłabym to zrobić. Moja podświadomość wolała chyba się nią delektować i nie czytać jej szybko. Mimo tego, historia mnie wciągnęła i nie potrafiłam się skupić na niczym innym. Nie miałam więc wyjścia i musiałam dotrzeć aż do końca, który mnie także nie rozczarował i był zaskakujący. Z tego co słyszałam, autorka ma w planach także kolejne części tej serii - być może w nich dowiemy się jeszcze bardziej szczegółowo o przeszłości głównej bohaterki. Mam nadzieję, że uda mi się je przeczytać, a autorka napisze je jeszcze lepiej niż pierwszą część. Z zaskoczeniem także powiem, że nie wyłapałam żadnych błędów, z czego jestem bardzo zadowolona.
Jak mogę podsumować moją opinię na temat tej książki? Osoba, która śledzi blogowy profil na facebook'u zapewne już to wie, bo podobnie brzmiał post na naszej tablicy. Przyznam, że nie powinnam wczoraj kupować książki "Szklany Tron" mając tyle pozycji do przeczytania, ale nie mogłam się powstrzymać. Mimo, że książka jest 'gruba' - już dawno leży przeczytana, a ja zła że się skończyła...
No i stało się... Książka ląduje na półce 'ulubione'. Dosłownie i w przenośni.
Ocena ogólna: Queen Dee 10+/10 Small Metal Fan --/--
Prezentuje Wam także trailer powieści.
Prezentuje Wam także trailer powieści.
piątek, 28 czerwca 2013
Recenzja książki "Ciotki" - Anny Drzewieckiej
Tytuł: "Ciotki"
Autor: Anna Drzewiecka
Wydawnictwo: M
Ilość stron: 152
Okładka: miękka
Opis wydawcy: Pisane piękną frazą portrety wyjątkowych kobiet układają się w ciepłą, nostalgiczną opowieść o świecie, którego już nie ma: pełnego zapachów, smaków i słów zapamiętanych z dzieciństwa. Każdy, kto był dzieckiem, z całą pewnością musi wiedzieć, że wakacje były czasem szczególnym, kiedy świat zaczynał wyglądać inaczej, a wiele rzeczy niemożliwych stawało się możliwymi. Czytelnik, który potrzebuje dziś ukojenia i chwili wytchnienia w zabieganych życiu z przyjemnością zanurzy się w tej rodzinnej historii, dowcipnej i pełnej ciepła.
Nasza opinia: Opis w tym przypadku nie wymaga uzupełnienia, gdybym miała opisać "Ciotki", zrobiłabym to bardzo podobnie do wydawcy. Książka jest naprawdę pięknie napisana, czyta się ją z dużą przyjemnością i daje moment na wytchnienie. Jest to pozycja wręcz idealna na wakacyjne popołudnie w parku. Jest jednak jedno "ale". "Ciotki" są zbiorem wspomnień z dzieciństwa Anny Drzewieckiej. Nie jest to żadna celebrytka, książka nie opisuje dramatycznych zdarzeń. Są w niej zapachy, smaki i obrazy tego co działo się w dzieciństwie autorki. Wszystko napisane jest z wielkim spokojem i rozwagą. Rozdziały mają tytuły i każdy opowiada o innym członku rodziny, zwierzętach, czy historii familii. Niestety mimo tego piękna czytelnik zaczyna się w pewnym momencie nudzić. No bo ile można czytać o zupełnie nieznanej osobie? To jest chyba największa wada "Ciotek". Nigdy nie rozumiałam idei pisania takich książek. Rozumiem wspomnienia znanych osób - to interesuje ludzi. Rozumiem wspomnienia z czasów wojny - to daje nam wiedzę historyczną. Rozumiem również wspomnienia osób, które przeszły przez bardzo trudne chwile (narkomania, przemoc itp.). Wiem, że musi być jakiś kontrast i zwykłe wspomnienia z dzieciństwa też by się przydały. Zastanawia mnie tylko, do jakich odbiorców ma to dotrzeć? Autorka również porusza temat pomysłu wspomnień 'zwykłych' ludzi: "Zastanawia mnie nie od dziś fenomen pisania wspomnień.". Nie będę się w to zbytnio zagłębiać w tym momencie. Ja pozostaję na swoim stanowisku, że są przyjemne, ale po pewnym czasie nudzą.
Książka jest pełna opowieści o ośmiu ciotkach autorki, o babci, dziadku, wakacjach, zwierzętach, ogólnie o dzieciństwie. O wszystkim co z niego zapamiętała. Jak nudno było u cioci, która miała w swoim domu pełno kryształów, jak dziadek robił nalewki i jakimi zapachami wypełniała się kuchnia podczas Świąt. Natomiast nie było w niej prawie nic o rodzicach Anny Drzewieckiej, co mnie zdziwiło.
Wydanie jest przeciętne. Miękka, nietrwała okładka. Jej projekt nawet mi się podoba, ale przeszkadza mi spory biały pasek z nazwą wydawnictwa i w sumie niezbyt wyróżnia się spośród innych. Czcionka jest wystarczająco duża i wyraźna, a strony mają miły dla oka beżowy kolor. Rozdziały mają tytuły i książka posiada spis treści, co bardzo cenię.
Nie jest to jakaś wybitna pozycja. Na pewno nie jest to książkowe "must have". Przyjemnie się czyta i na wakacyjne popołudnie jest dobra, lecz jest tyle lepszych pozycji, że według mnie można sobie odpuścić "Ciotki". Istnieje jeden główny powód: czytanie wspomnień zupełnie obcej osoby - bez znaczenia jest to jak dobrze są one napisane - jest męczące.
"Bo dom to nie są tylko ściany i dach - to przede wszystkim ludzie i uczucia, jakie ze sobą wiążą."
Książka jest pełna opowieści o ośmiu ciotkach autorki, o babci, dziadku, wakacjach, zwierzętach, ogólnie o dzieciństwie. O wszystkim co z niego zapamiętała. Jak nudno było u cioci, która miała w swoim domu pełno kryształów, jak dziadek robił nalewki i jakimi zapachami wypełniała się kuchnia podczas Świąt. Natomiast nie było w niej prawie nic o rodzicach Anny Drzewieckiej, co mnie zdziwiło.
Wydanie jest przeciętne. Miękka, nietrwała okładka. Jej projekt nawet mi się podoba, ale przeszkadza mi spory biały pasek z nazwą wydawnictwa i w sumie niezbyt wyróżnia się spośród innych. Czcionka jest wystarczająco duża i wyraźna, a strony mają miły dla oka beżowy kolor. Rozdziały mają tytuły i książka posiada spis treści, co bardzo cenię.
"Nikt nie zna wszystkich odmian ludzkiego szczęścia"
Nie jest to jakaś wybitna pozycja. Na pewno nie jest to książkowe "must have". Przyjemnie się czyta i na wakacyjne popołudnie jest dobra, lecz jest tyle lepszych pozycji, że według mnie można sobie odpuścić "Ciotki". Istnieje jeden główny powód: czytanie wspomnień zupełnie obcej osoby - bez znaczenia jest to jak dobrze są one napisane - jest męczące.
Ocena ogólna: Small Metal Fan 7/10 Queen Dee --/--
czwartek, 27 czerwca 2013
Zapowiedź książki "Milion słońc" - Beth Revis
Czy ktoś z Was czytał książkę "W otchłani"? Ja na nią przypadkowo kiedyś trafiłam w empiku i tak trafiła do moich rąk. Choć będąc wtedy w księgarni miałam w ręku kilka innych książek, ta bardzo mnie urzekła i to właśnie ją kupiłam, co zrobiłem pod wpływem impulsu. Przeczytałam ją zaskakująco szybko i bardzo mi się spodobał. W jej fabule było coś ciekawego i oryginalnego, a od chwili przeczytania ostatniej strony powieści "W Otchłani" mam ochotę na kolejny tom, który już niebawem się ukazuje! Dziś więc przedstawiam Wam książkę, na którą czekam już jakiś czas. A wy? Czytaliście już coś z tej serii autorstwa Beth Revis?
Po obaleniu dyktatury dotąd kierujących misją na pokładzie “Błogosławionego” znów panuje radość i spokój. Wkrótce Starszy dowiaduje się jednak, że załoga statku skrywała przed nim tajemnicę, która może przesądzić o ich przyszłości. Tymczasem Amy, dusząc się coraz bardziej wśród stalowych ścian, rusza tropem wskazówek pozostawionych dla niej przez tajemniczego Oriona, a nowa fala morderstw niespodziewanie staje się zalążkiem buntu… Rozpoczyna się walka o przetrwanie, w której stawką jest życie wszystkich pasażerów.. Czy kiedykolwiek dotrą do obiecanej im nowej Ziemi?
Po obaleniu dyktatury dotąd kierujących misją na pokładzie “Błogosławionego” znów panuje radość i spokój. Wkrótce Starszy dowiaduje się jednak, że załoga statku skrywała przed nim tajemnicę, która może przesądzić o ich przyszłości. Tymczasem Amy, dusząc się coraz bardziej wśród stalowych ścian, rusza tropem wskazówek pozostawionych dla niej przez tajemniczego Oriona, a nowa fala morderstw niespodziewanie staje się zalążkiem buntu… Rozpoczyna się walka o przetrwanie, w której stawką jest życie wszystkich pasażerów.. Czy kiedykolwiek dotrą do obiecanej im nowej Ziemi?
Premiera 23 września (choć nie jest to ostateczna data i może się przesunąć)
środa, 26 czerwca 2013
Recenzja Książki "Zaklinacz lwów" - Kevin Richardson & Tony Park
Tytuł: "Zaklinacz lwów"
Tytuł oryginalny: "Part of the pride: My life among the big cats of Africa"
Autor: Kevin Richardson & Tony Park
Wydawnictwo: Galaktyka
Ilość stron: 214
Opis wydawcy: Kilka lat temu w serwisie YouTube pojawił się film przedstawiający niezwykłego człowieka, Kevina Richardsona – opiekuna zwierząt w jednym z południowoafrykańskich rezerwatów. Film ujawniał kulisy pracy Richardsona. Choć to jedne z najniebezpieczniejszych zwierząt na świecie, Kevin jakby nic sobie z tego nie robił: patrzył im prosto w oczy, chodził wśród nich na czworakach i bawił się z nimi, a niektóre całował w czubek nosa. Film szybko zdobył sobie niebywałą popularność, a Richardson stał się fenomenem na międzynarodową skalę.
Na kartach książki Richardson usuwa się w cień i pozwala zaistnieć przede wszystkim swoim przyjaciołom. Czytając książkę, poznacie Napoleona i Tau, dwa lwy nazywane przez Kevina jego braćmi, niesamowitą Meg – lwicę, która nauczyła się pływać, i walecznego Tsavo, który ciągle ma z autorem na pieńku.
Opis wydawcy: Kilka lat temu w serwisie YouTube pojawił się film przedstawiający niezwykłego człowieka, Kevina Richardsona – opiekuna zwierząt w jednym z południowoafrykańskich rezerwatów. Film ujawniał kulisy pracy Richardsona. Choć to jedne z najniebezpieczniejszych zwierząt na świecie, Kevin jakby nic sobie z tego nie robił: patrzył im prosto w oczy, chodził wśród nich na czworakach i bawił się z nimi, a niektóre całował w czubek nosa. Film szybko zdobył sobie niebywałą popularność, a Richardson stał się fenomenem na międzynarodową skalę.
Na kartach książki Richardson usuwa się w cień i pozwala zaistnieć przede wszystkim swoim przyjaciołom. Czytając książkę, poznacie Napoleona i Tau, dwa lwy nazywane przez Kevina jego braćmi, niesamowitą Meg – lwicę, która nauczyła się pływać, i walecznego Tsavo, który ciągle ma z autorem na pieńku.
Nasza opinia: Koty to moje ulubione zwierzęta. Niezależnie czy są rysiami, lwami, gepardami, pumami, czy udomowionymi kotami. Przyznam, że choć o serialu słyszałam, to jakoś nie mogłam się za niego jakoś mocniej zabrać i zacząć go oglądać. Tak jak kiedyś stale oglądałam Policje dla zwierząt, tak jakoś za ten serial wziąć się nie mogę - sama nie wiem czemu, bo w trakcie czytania książki obejrzałam odcinek i był ciekawy. Mam więc nadzieję, że w wakacje uda mi się go obejrzeć, a także film "Biały Lew" o którym jest trochę wspomniane w książce.
Przyznam, że nie lubię biografii, czy autobiografii. Wydają mi się po prostu nudne i na razie zdania nie zmieniam, jednak po tę pozycję chciałam sięgnąć. Ciekawi mnie taka praca z drapieżnikami i przyznam, że zaintrygowało mnie to, w jaki sposób Kevin Richardson tak bawi się z lwami i nie boi się przy nich nawet stać! Przecież to wielkie i dzikie zwierzęta, prawda? Jak się jednak okazuje, wcale nie jest to prawdą. Owszem, są one niebezpieczne - ale jeśli zyska się ich szacunek i sympatię nie ma się czego bać. Ta książka nie jest tylko biografią, nie jest też zbiorem informacji jak zachowywać się przy lwach. Jest to historia człowieka, który od dzieciństwa chciał się zajmować zwierzętami i spełnił swój cel. W książce poznajemy jego dzieciństwo, historię jak trafił do rezerwatu i jak wyglądała tam jego praca, przy czym poznajemy sposób w jakim myśli o jego relacji z lwami i poznajemy lepiej te zwierzęta.
Sposób w jakim jest napisana książka jest naprawdę bardzo dobry. Nie sądziłam, że biografia może być napisana tak lekko i tym razem czułam się po prostu jak Kevin. Styl pisania był naprawdę lekki, a przez książkę się 'frunęło'. Nie znajdziemy tu wartkiej akcji, ale nie znajdziemy też żadnego specjalistycznego języka. Kevin Richardson i Tony Park napisali tę książkę tak, że zrozumie ją każdy bez wyjątku. Nie trzeba być miłośnikiem kotów, nie trzeba lubić biografii, nie trzeba się tym interesować. Trzeba być po prostu ciekawym i to wystarczy, by być zadowolonym z tej książki, z której ja jestem po prostu zachwycona.
Przyznam, że książkę bardzo dobrze czytało mi się także z dodatkowych powodów. Uwielbiam zwierzęta, moimi ulubionymi są właśnie koty, a na dodatek mam podobne poglądy jak Kevin. No bo jak można lubić cyrki ze zwierzętami? Są one tam bite, a do wykonywania sztuczek są zmuszane. Lwy, którymi zajmuje się autor książki także startują w reklamach i robią sztuczki bądź ryczą wtedy, gdy jest to potrzebne. Jednak robią to z własnej woli i nie są do tego zmuszane, ani bite. Gdy zaprzyjaźnimy się z lwem, a u hien ustalimy swoje miejsce w hierarchii - wszystko powinno być dobrze, a nasze stosunki ze zwierzętami będą pozytywne! Zgadzam się także z tym, co Pan Richardson mówi o ogrodach zoologicznych i samych rezerwatach - przytoczę więc fragment tekstu z książki "Zaklinacz lwów".
"Według niektórych, zwierząt w żadnym razie nie powinno się trzymać w zamknięciu. [...] To szlachetna koncepcja, lecz nierealna. [...] Czy lew trzymany na wybiegu tęskni za wolnym życiem w Serengeti albo w Parku Narodowym Krugera? To ludzki punkt widzenia - moim zdaniem niesłuszny. Świadomość lwa jest ograniczona. Owszem, jeśli dotychczas miał do dyspozycji 50 hektarów, a ty zamkniesz go w małej klatce, to jest pewna szansa, że zaadaptuje się w nowej sytuacji, jednak bez wątpienia negatywnie odbije się to na jego psychice. Tak jak na psychice człowieka zamknięcie w więzieniu. Lwy trzyma się w sztucznych warunkach z wielu powodów. Przede wszystkich ze względów dydaktycznych.[...] Nie jestem zwolennikiem odławiania lwów i zamykaniu ich w klatkach, ale uważam, że powinno się rozmnażać hodowlane lwy, by nie pozwolić na ich wyginięcie."
Samo wydanie książki jest naprawdę dobre. Lekko beżowy strony, szeroka interlinia i czytelny tekst sprawia, że z przyjemnością czytałam tę pozycję. Przyznam jednak, że książka jest w dość dużym formacie - prawie A4, więc jest nieco nieporęczna i było mi dość niewygodnie, gdy musiałam specjalnie brać większą torbę, by zmieścić w nią książkę. :D
Pozycja jest naprawdę ciekawa i dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy zarówno o samym Kevinie Richardsonie jak i o lwach, hienach, czy pumach. Mimo, że się tym trochę interesuję, dowiedziałam się wielu rzeczy o których nie miałam pojęcia! Było to więc swego rodzaju nowym doświadczeniem i kto wie - może kiedyś odwiedzę ten rezerwat? :)
Ocena ogólna: Queen Dee - 10/10 Small Metal Fan - --/--
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
wydawnictwu Galaktyka
Przyznam, że nie lubię biografii, czy autobiografii. Wydają mi się po prostu nudne i na razie zdania nie zmieniam, jednak po tę pozycję chciałam sięgnąć. Ciekawi mnie taka praca z drapieżnikami i przyznam, że zaintrygowało mnie to, w jaki sposób Kevin Richardson tak bawi się z lwami i nie boi się przy nich nawet stać! Przecież to wielkie i dzikie zwierzęta, prawda? Jak się jednak okazuje, wcale nie jest to prawdą. Owszem, są one niebezpieczne - ale jeśli zyska się ich szacunek i sympatię nie ma się czego bać. Ta książka nie jest tylko biografią, nie jest też zbiorem informacji jak zachowywać się przy lwach. Jest to historia człowieka, który od dzieciństwa chciał się zajmować zwierzętami i spełnił swój cel. W książce poznajemy jego dzieciństwo, historię jak trafił do rezerwatu i jak wyglądała tam jego praca, przy czym poznajemy sposób w jakim myśli o jego relacji z lwami i poznajemy lepiej te zwierzęta.
Sposób w jakim jest napisana książka jest naprawdę bardzo dobry. Nie sądziłam, że biografia może być napisana tak lekko i tym razem czułam się po prostu jak Kevin. Styl pisania był naprawdę lekki, a przez książkę się 'frunęło'. Nie znajdziemy tu wartkiej akcji, ale nie znajdziemy też żadnego specjalistycznego języka. Kevin Richardson i Tony Park napisali tę książkę tak, że zrozumie ją każdy bez wyjątku. Nie trzeba być miłośnikiem kotów, nie trzeba lubić biografii, nie trzeba się tym interesować. Trzeba być po prostu ciekawym i to wystarczy, by być zadowolonym z tej książki, z której ja jestem po prostu zachwycona.
Przyznam, że książkę bardzo dobrze czytało mi się także z dodatkowych powodów. Uwielbiam zwierzęta, moimi ulubionymi są właśnie koty, a na dodatek mam podobne poglądy jak Kevin. No bo jak można lubić cyrki ze zwierzętami? Są one tam bite, a do wykonywania sztuczek są zmuszane. Lwy, którymi zajmuje się autor książki także startują w reklamach i robią sztuczki bądź ryczą wtedy, gdy jest to potrzebne. Jednak robią to z własnej woli i nie są do tego zmuszane, ani bite. Gdy zaprzyjaźnimy się z lwem, a u hien ustalimy swoje miejsce w hierarchii - wszystko powinno być dobrze, a nasze stosunki ze zwierzętami będą pozytywne! Zgadzam się także z tym, co Pan Richardson mówi o ogrodach zoologicznych i samych rezerwatach - przytoczę więc fragment tekstu z książki "Zaklinacz lwów".
"Według niektórych, zwierząt w żadnym razie nie powinno się trzymać w zamknięciu. [...] To szlachetna koncepcja, lecz nierealna. [...] Czy lew trzymany na wybiegu tęskni za wolnym życiem w Serengeti albo w Parku Narodowym Krugera? To ludzki punkt widzenia - moim zdaniem niesłuszny. Świadomość lwa jest ograniczona. Owszem, jeśli dotychczas miał do dyspozycji 50 hektarów, a ty zamkniesz go w małej klatce, to jest pewna szansa, że zaadaptuje się w nowej sytuacji, jednak bez wątpienia negatywnie odbije się to na jego psychice. Tak jak na psychice człowieka zamknięcie w więzieniu. Lwy trzyma się w sztucznych warunkach z wielu powodów. Przede wszystkich ze względów dydaktycznych.[...] Nie jestem zwolennikiem odławiania lwów i zamykaniu ich w klatkach, ale uważam, że powinno się rozmnażać hodowlane lwy, by nie pozwolić na ich wyginięcie."
Samo wydanie książki jest naprawdę dobre. Lekko beżowy strony, szeroka interlinia i czytelny tekst sprawia, że z przyjemnością czytałam tę pozycję. Przyznam jednak, że książka jest w dość dużym formacie - prawie A4, więc jest nieco nieporęczna i było mi dość niewygodnie, gdy musiałam specjalnie brać większą torbę, by zmieścić w nią książkę. :D
Pozycja jest naprawdę ciekawa i dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy zarówno o samym Kevinie Richardsonie jak i o lwach, hienach, czy pumach. Mimo, że się tym trochę interesuję, dowiedziałam się wielu rzeczy o których nie miałam pojęcia! Było to więc swego rodzaju nowym doświadczeniem i kto wie - może kiedyś odwiedzę ten rezerwat? :)
Ocena ogólna: Queen Dee - 10/10 Small Metal Fan - --/--
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
wydawnictwu Galaktyka
Zapowiedź książki - nie mówcie że Was dodatkowo nie przekonuje, bo mnie po przeczytaniu książki zrobiło się po prostu cudownie gdy mogłam to zobaczyć, a nie po prostu wyobrażać! :)
wtorek, 25 czerwca 2013
Zapowiedź książki "Wiatr. Jaskółczy lot" - Miriam Dubini
Zapewne część z was spotkała się z książką "Wiatr" autorstwa Miriam Dubini, jako z pozycją przeznaczoną dla nieco tych młodszych czytelników. Przyznam, że opis jest bardzo interesujący i seria wydaje się być ciekawa także dla tych starszych osób, nawet nie koniecznie jeszcze w nastoletnim wieku. A według Was?
Greta ma wyścigówkę i dom, który zbyt często bywa pusty. Nie lubi mieć z górki, nie znosi
szkoły, za to uwielbia pędzić z wiatrem i kocha Anselma. Jest nieuchwytna i zachwycająca jak
obłoki na niebie.
Emma jest Holenderką i jeździ na holenderce, sama jest piękna, jej rower już mniej. Mieszka
we wspaniałej willi w centrum Rzymu. Ma czwórki z włoskiego, matkę dbającą o pozory i kilka
krzywd do wybaczenia.
Lucia ma wielką rodzinę i dziecinny rower w kropki i kwiatki. To Sciagalle go tak dla niej
wymalował, piętnastoletni artysta, najbardziej osobliwy z nich wszystkich.
Trzy przyjaciółki razem w jednej klasie i razem w warsztacie Anselma. Odnawiają swoje
rowery snując marzenia o tym, co je jeszcze czeka. Anselmo potrafi odczytać przyszłość pisaną
światłem na wietrze. Niestety, kiedy jego wzrok napotyka oczy Grety, wszystko rozpływa się w
największej tajemnicy świata. To miłość.
Premiera 25 czerwca (dzisiaj)
poniedziałek, 24 czerwca 2013
Recenzja książki "Mysza i niedźwiedź mają dziecko"
Tytuł: "Mysza i niedźwiedź mają dziecko"
Autor: Tomek Matkowski
Wydawnictwo: Nowy Świat
Ilość stron: 120
Okładka: miękka
Opis wydawcy: Mysza i Niedźwiedź mają dziecko jest trzecią częścią przygód sympatycznej pary. Mysza i Niedźwiedź adoptują dziecko, małego kotka, co wiąże się z szeregiem prześmiesznych sytuacji. Okazuje się, że niełatwo jest być rodzicem. W rodzinie zachodzą ogromne zmiany, ponieważ maleństwo”, jak to zwykle bywa, wpływa na zachowanie i nawyki swoich rodziców. Czy Mysza i Niedźwiedź potrafią się zmienić? Czy my, dorośli, zdajemy sobie sprawę, jak bardzo wychowują nas nasze dzieci?
Nasza opinia: Książka zachęciła mnie już samym tytułem. No bo jak mogą być razem gryzoń z niedźwiedziem? Przecież to jest wbrew naturze i wszystkiemu! Nawet różnica rozmiarów jest bardzo duża... Ale jak widać mogą być razem i Pan Tomek Matkowski to udowadnia!
Bohaterami książki jest małżeństwo, w którego skład wchodzi Mysza i Niedźwiedź. Ona - typowa, stereotypowa kobieta, lubiąca ład i porządek oraz spędzanie wolnego czasu w kuchni, na co oczywiście na boku narzeka. On - typowy, dość leniwy mężczyzna, który generalnie najchętniej tylko by spał i odpoczywał. Jedzeniem także nie pogardzi, oczywiście jeśli zostanie mu dobrze podane, a on sam nic nie będzie musiał przy nim robić. Choć istnieje przysłowie, że przeciwieństwa się przyciągają - wiadome jest, że na tej podstawie się związku nie da zbudować. Mimo tego On i Ona bardzo dobrze się dogadują, choć są zupełnymi przeciwieństwami, z czego wynika wiele prześmiesznych sytuacji.
Mysz z niedźwiedziem cały czas się droczą, a czytelnik czytając te ich docinki śmieje się do rozpuku i przyznam, że naprawdę chyba jeszcze nie czytałam powieści z taką ilością humoru! Autor pisze zabawnie i po przeczytaniu tej książki uważam, że Pan Tomek musi mieć go co niemiara, bo w książce jest on przelany w każdym słowie. :)
Wracając do związku Myszy z Niedźwiedziem chyba każdy wie, że czegoś w nim brakuje - dziecka! Więc gdy pewnego dnia znajdują pod drzwiami malutkiego kociaka, z lekkim wahaniem biorą go pod swój dach i właśnie tak zostają rodzicami! Zastępczymi, bo zastępczymi (przecież dziecko kocie powinno mieć kocich rodziców, czyż nie?) ale rodzicami i są z tego powodu szczęśliwi.
Autor w książce opisuje zachowania, które pojawiają się razem z dzieckiem. Jest takie znane powiedzenie, że to nie tylko nauczyciel uczy ucznia, ale także uczeń nauczyciela. W takiej życiowej sytuacji jest podobnie! Rodzic stara się wychować dziecko, ale także dziecko wychowuje rodzica! Każdy uczy się naprawdę dużej ilości rzeczy i tak już jest - korzyści wynoszą obie strony. W książce poznajemy więc szczęście, obowiązki i troski rodziców, widzimy jak zmienia się życie zarówno tych 'starszych', jak i 'młodszego' osobnika i przyznam, że Pan Tomek Matkowski zrobił to bardzo dobrze.
Choć ostatnio w moje ręce wpadają książki z humorem, to dawno nie uśmiałam się tak jak czytając tę książkę (przepraszam za te wybuchy śmiechu wszystkich pasażerów metra, tramwaju, autobusu...). Lekki styl pisania i wygodnie spora czcionka usprawniają czytanie i choć nie jest to pozycja pełna wartkiej akcji - wciągnęła mnie historia małżeństwa adoptującego kota. Polecam ją każdemu, kto lubi się pośmiać przy pozytywnej książce!
Ocena ogólna: Queen Dee 9/10 Small Metal Fan --/--
Bohaterami książki jest małżeństwo, w którego skład wchodzi Mysza i Niedźwiedź. Ona - typowa, stereotypowa kobieta, lubiąca ład i porządek oraz spędzanie wolnego czasu w kuchni, na co oczywiście na boku narzeka. On - typowy, dość leniwy mężczyzna, który generalnie najchętniej tylko by spał i odpoczywał. Jedzeniem także nie pogardzi, oczywiście jeśli zostanie mu dobrze podane, a on sam nic nie będzie musiał przy nim robić. Choć istnieje przysłowie, że przeciwieństwa się przyciągają - wiadome jest, że na tej podstawie się związku nie da zbudować. Mimo tego On i Ona bardzo dobrze się dogadują, choć są zupełnymi przeciwieństwami, z czego wynika wiele prześmiesznych sytuacji.
"- Rozleniwiliśmy Cię tym smoczkiem. Nie możesz całe życie być niemowlakiem - tłumaczył jej [małej kocicy, którą Mysz i Niedźwiedź zaadoptowali] Niedźwiedź, a Mysz dodała:
- Chyba, że wzorujesz się na tatusiu."
- Chyba, że wzorujesz się na tatusiu."
Mysz z niedźwiedziem cały czas się droczą, a czytelnik czytając te ich docinki śmieje się do rozpuku i przyznam, że naprawdę chyba jeszcze nie czytałam powieści z taką ilością humoru! Autor pisze zabawnie i po przeczytaniu tej książki uważam, że Pan Tomek musi mieć go co niemiara, bo w książce jest on przelany w każdym słowie. :)
" - Ciekawe po kim odziedziczyła urodę - niby to zastanawiał się na głos, Niedźwiedź, a jednocześnie dumnie wypiął klatkę piersiową i zrobił minę mówiącą:
- No to chyba oczywiste...
- Dobrze, że nie rozum - mruknęła Mysza w odpowiedzi"
"Muszka [tak nazywa się mała kotka, którą zaadoptowali Mysza i Niedźwiedź] przypięła się do butelki [...] i ssała uroczo i efektywnie, tak, że po chwili buteleczka była pusta. I trzeba była znów rozrobić mleka z puszeczki.
- Drogiej puszeczki - dodała Mysza.
- Widzisz, Mamusia Ci wymawia - mruknął Niedźwiedź."
Choć ostatnio w moje ręce wpadają książki z humorem, to dawno nie uśmiałam się tak jak czytając tę książkę (przepraszam za te wybuchy śmiechu wszystkich pasażerów metra, tramwaju, autobusu...). Lekki styl pisania i wygodnie spora czcionka usprawniają czytanie i choć nie jest to pozycja pełna wartkiej akcji - wciągnęła mnie historia małżeństwa adoptującego kota. Polecam ją każdemu, kto lubi się pośmiać przy pozytywnej książce!
Ocena ogólna: Queen Dee 9/10 Small Metal Fan --/--
Za możliwość przeczytania dziękuję
niedziela, 23 czerwca 2013
Recenzja Książki "Spryciarz z Londynu" - Terry Pratchett
Tytuł: "Spryciarz z Londynu"
Tytuł oryginalny: "Dodger"
Autor: Terry Pratchett
Wydawnictwo: Rebis
Ilość stron: 412
Okładka: Twarda
Opis wydawcy: Najnowsza powieść Terry'ego Pratchetta spoza Świata Dysku. Dodger zawsze wychodzi z twarzą...
Dodger żyje z tego, co znajdzie w kanałach dziewiętnastowiecznego Londynu. To gość: kocha całą swoją dzielnicę, większość swoich ziomków i bardzo niewielu policjantów. A w zasadzie – żadnego policjanta. Prawdziwy z niego Pan „nic nie wiem, nic nie słyszałem, w ogóle mnie tu nie było”.
Chłopaka zna każdy, kto jest nikim, a nie zna nikt, kto jest kimś. W zasadzie tak powinno być i jest... do chwili, gdy pewnej deszczowej nocy ratuje z rąk oprawców samotną dziewczynę. Tyle że ta samotna ma męża, jednego z tych, którzy są kimś. Odtąd świat nieznacznie przyspiesza, a Dodgera pragnie bliżej poznać wielu ciekawych ludzi: milionerzy, politycy, policjanci, książęta i zawodowi zabójcy.
Dodger żyje z tego, co znajdzie w kanałach dziewiętnastowiecznego Londynu. To gość: kocha całą swoją dzielnicę, większość swoich ziomków i bardzo niewielu policjantów. A w zasadzie – żadnego policjanta. Prawdziwy z niego Pan „nic nie wiem, nic nie słyszałem, w ogóle mnie tu nie było”.
Chłopaka zna każdy, kto jest nikim, a nie zna nikt, kto jest kimś. W zasadzie tak powinno być i jest... do chwili, gdy pewnej deszczowej nocy ratuje z rąk oprawców samotną dziewczynę. Tyle że ta samotna ma męża, jednego z tych, którzy są kimś. Odtąd świat nieznacznie przyspiesza, a Dodgera pragnie bliżej poznać wielu ciekawych ludzi: milionerzy, politycy, policjanci, książęta i zawodowi zabójcy.
Nasza opinia: Często moją opinię na temat książki zaczynam od wstępu i porównania działań bohaterów do tych rzeczywistych bądź mniej rzeczywistych. Także do pragnień przeciętnego człowieka. A teraz mam z tym problem i sama nie wiem co napisać. Czy ktoś z Was chciałby zbierać różne droższe przedmioty bądź monety w kanałach ze szczurami, zdechłymi psami? Teraz pewnie sądząc po slangu nazwali by się taką osobę 'szambonurkiem' i choć zgodnie z powiedzeniem, że żadna praca nie hańbi, to obecnie z pewnością akurat ta by się do wstydliwych zaliczała.
Zacznę od bohaterów, którzy byli bardzo dobrze wykreowani. Główny bohater w trakcie trwania książki bardzo się zmieniał i bardzo dobrze się wpasował we wszystkie role między innymi zbieracza i dżentelmena Jako zbieracz sporo zarabia. Czym się zajmuje? Chodzi po kanałach i szuka pieniędzy bądź wartościowych przedmiotów, które wpadną przez studzienki. Choć szkolił się na kominiarza, sadza była trująca i teraz dziękuje za to, że zrezygnował z tej pracy, gdyż większość jego znajomych po fachu już przeszło na tamten świat. Jednak aby przeżyć, musiał zarobić i zbiegiem okoliczności stał się zbieraczem i zarabia tyle samo, a nawet czasem więcej niż kominiarz. Jest też dżentelmenem, co oznacza nie tylko drogi strój, ale także maniery. Nawiązując do wcześniejszego akapitu śmiało mogę zadać pytanie, czy w obecnych czasach łatwiej być takim zbieraczem, czy może dżentelmenem?
"Spryciarz z Londynu" ma sporą czcionkę, szeroką interlinię i beżowe kartki, przez co książkę czyta się naprawdę bardzo szybko. Przyznam jednak, że akcja nie była jakaś bardzo wartka i choć sporo ciekawych rzeczy się działo czasem byłam po prostu znudzona i miałam wrażenie, że autor napisał bardzo dobrą książkę, jednak nie dał fabule 'kopa'. Nie było w niej po prostu dynamiki, wszystko działo się stosunkowo wolno i choć chciałam się dowiedzieć jak potoczą się losy bohaterów, to pragnienie tej wiedzy spowodowało, że bez odpoczynku od tej książki dotarłam do jej końca.
Sama historia dziewczyny była dość skomplikowana, lecz ciekawa. Podam imię, którym była przedstawiana przez większość książki - Symplicja, co oznacza prosta, uczciwa. Nie będę zdradzać jej historii - nie chce przecież zepsuć przyjemności czytania tym, którzy po książkę dopiero sięgną, jednak brakowało mi informacji jak skończył się problem, do którego rozwiązania dążono przez całą książkę. Owszem, mogę się domyślać jak to się skończyło, jednak wolałabym wiedzieć, jakie było założenie autora.
Do samego sięgnięcia po książkę zachęciło mnie pare elementów. Zwróciłam uwagę na okładkę, która jest właśnie taka, jak powinna. Ukazuje sam Londyn, studzienkę i głównego bohatera z psem - wszystko jest właśnie takie jak sobie to wyobrażałam, choć przyznam że w mojej wyobraźni jest przystojniejszy. Myślę jednak, że mimo oddania do treści książki okładka nie przyciąga wzroku np. w księgarni, gdzie leżałaby wśród tysięcy innych pozycji. Także sam opis przyciąga czytelnika i nie zdradza treści, przez co nie zabiera przyjemności czytania, co jest przecież bardzo ważnym elementem! Także autor był postacią, dzięki czemu zyskałam trochę większą pewność, że książka nie będzie klapą.
Przyznam, że bardzo chciałam przeczytać tę książkę i dużo elementów mnie do tego zachęciło, jak już wspomniałam. Gdy czekałam na tę książkę czułam się wręcz nękana. Na empiku jest w bestsellerach, z resztą w kilku księgarniach, nie tylko w empiku. Wracając pewnego dnia do domu, zauważyłam grupkę ludzi dyskutujących nad książką, której egzemplarz trzymał każdy z nich. Oczywiście podchodząc bliżej zauważyłam tytuł i cóż... Jeszcze bardziej nie mogłam się doczekać momentu, w którym będę mogła w spokoju zacząć czytać "Spryciarza z Londynu". W kolejnych dniach widziałam w rożnych miejscach pojedyncze osoby z tą książką. Logiczne jest więc to, że gdy w końcu do mnie dotarła sięgnęłabym po nią od razu, jednak tak się nie stało. Uznałam, że poczekam i przeczytam ją na spokojnie, gdy będę miała więcej czasu wolnego, a także skończą się wszelkie egzaminy. Kiedy nadszedł w końcu ten czas, zabrałam się za czytanie i przeczytałam książkę dość szybko. Przyznam jednak, że po autorze, który ma przecież bardzo dużo dobrych książek na swoim koncie, spodziewałam się czegoś więcej dzięki czemu mogłabym zapamiętać tę książkę na długo, a akcja byłaby bardziej dynamiczna.
Zacznę od bohaterów, którzy byli bardzo dobrze wykreowani. Główny bohater w trakcie trwania książki bardzo się zmieniał i bardzo dobrze się wpasował we wszystkie role między innymi zbieracza i dżentelmena Jako zbieracz sporo zarabia. Czym się zajmuje? Chodzi po kanałach i szuka pieniędzy bądź wartościowych przedmiotów, które wpadną przez studzienki. Choć szkolił się na kominiarza, sadza była trująca i teraz dziękuje za to, że zrezygnował z tej pracy, gdyż większość jego znajomych po fachu już przeszło na tamten świat. Jednak aby przeżyć, musiał zarobić i zbiegiem okoliczności stał się zbieraczem i zarabia tyle samo, a nawet czasem więcej niż kominiarz. Jest też dżentelmenem, co oznacza nie tylko drogi strój, ale także maniery. Nawiązując do wcześniejszego akapitu śmiało mogę zadać pytanie, czy w obecnych czasach łatwiej być takim zbieraczem, czy może dżentelmenem?
"Spryciarz z Londynu" ma sporą czcionkę, szeroką interlinię i beżowe kartki, przez co książkę czyta się naprawdę bardzo szybko. Przyznam jednak, że akcja nie była jakaś bardzo wartka i choć sporo ciekawych rzeczy się działo czasem byłam po prostu znudzona i miałam wrażenie, że autor napisał bardzo dobrą książkę, jednak nie dał fabule 'kopa'. Nie było w niej po prostu dynamiki, wszystko działo się stosunkowo wolno i choć chciałam się dowiedzieć jak potoczą się losy bohaterów, to pragnienie tej wiedzy spowodowało, że bez odpoczynku od tej książki dotarłam do jej końca.
Sama historia dziewczyny była dość skomplikowana, lecz ciekawa. Podam imię, którym była przedstawiana przez większość książki - Symplicja, co oznacza prosta, uczciwa. Nie będę zdradzać jej historii - nie chce przecież zepsuć przyjemności czytania tym, którzy po książkę dopiero sięgną, jednak brakowało mi informacji jak skończył się problem, do którego rozwiązania dążono przez całą książkę. Owszem, mogę się domyślać jak to się skończyło, jednak wolałabym wiedzieć, jakie było założenie autora.
Do samego sięgnięcia po książkę zachęciło mnie pare elementów. Zwróciłam uwagę na okładkę, która jest właśnie taka, jak powinna. Ukazuje sam Londyn, studzienkę i głównego bohatera z psem - wszystko jest właśnie takie jak sobie to wyobrażałam, choć przyznam że w mojej wyobraźni jest przystojniejszy. Myślę jednak, że mimo oddania do treści książki okładka nie przyciąga wzroku np. w księgarni, gdzie leżałaby wśród tysięcy innych pozycji. Także sam opis przyciąga czytelnika i nie zdradza treści, przez co nie zabiera przyjemności czytania, co jest przecież bardzo ważnym elementem! Także autor był postacią, dzięki czemu zyskałam trochę większą pewność, że książka nie będzie klapą.
Przyznam, że bardzo chciałam przeczytać tę książkę i dużo elementów mnie do tego zachęciło, jak już wspomniałam. Gdy czekałam na tę książkę czułam się wręcz nękana. Na empiku jest w bestsellerach, z resztą w kilku księgarniach, nie tylko w empiku. Wracając pewnego dnia do domu, zauważyłam grupkę ludzi dyskutujących nad książką, której egzemplarz trzymał każdy z nich. Oczywiście podchodząc bliżej zauważyłam tytuł i cóż... Jeszcze bardziej nie mogłam się doczekać momentu, w którym będę mogła w spokoju zacząć czytać "Spryciarza z Londynu". W kolejnych dniach widziałam w rożnych miejscach pojedyncze osoby z tą książką. Logiczne jest więc to, że gdy w końcu do mnie dotarła sięgnęłabym po nią od razu, jednak tak się nie stało. Uznałam, że poczekam i przeczytam ją na spokojnie, gdy będę miała więcej czasu wolnego, a także skończą się wszelkie egzaminy. Kiedy nadszedł w końcu ten czas, zabrałam się za czytanie i przeczytałam książkę dość szybko. Przyznam jednak, że po autorze, który ma przecież bardzo dużo dobrych książek na swoim koncie, spodziewałam się czegoś więcej dzięki czemu mogłabym zapamiętać tę książkę na długo, a akcja byłaby bardziej dynamiczna.
Ocena ogólna: Queen Dee - 8/10 Small Metal Fan - --/--
sobota, 22 czerwca 2013
Recenzja książki "Zazdrość" - Gregg Olsen
Tytuł: "Zazdrość"
Tytuł oryginalny: "Envy"
Tytuł oryginalny: "Envy"
Autor: Gregg Olsen
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron: 328
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Opis wydawcy: Ta noc, kiedy zmarła Katelyn, zmieniła wiele. Bardzo wiele. Zmieniła wszystko. Zło ma wiele różnych smaków. Czasami bywa gorzkie, niekiedy zaś zwodniczo słodkie. To właśnie odkrywa Katelyn w dniu swojej śmierci. W jednej chwili jest przygnębioną nastolatką, której nie najlepiej układa się w życiu, a w następnej jest zupełnie martwa. Czy popełniła samobójstwo? A może doszło do morderstwa? Kto jest winny? Niezadowolone z oficjalnych ustaleń, piętnastoletnie bliźniaczki Hayley i Taylor postanawiają na własną rękę znaleźć winnego śmierci koleżanki z klasy. W trakcie swego samozwańczego śledztwa odkrywają prawdę, która jest znacznie bardziej niepokojąca, niż mogły sobie wyobrażać. Poznają też inny sekret - dotycząca ich tajemnicę z przeszłości o której nie miały pojęcia.
Nasza opinia: W Boże Narodzenie Sandra Berkley znajduje swoją córkę nieżywą w wannie. Całe Port Gamble jest przerażone śmiercią piętnastolatki. Jednak to nie może być zwykły wypadek. Ktoś musiał mieć z tym związek, bo niby w jaki sposób ekspres do kawy znalazł się w wannie? Bliźniaczki Taylor i Hayley uznają, że same się dowiedzą kto za tym stoi. Pomoże im w tym ich wyjątkowa intuicja.
"Zgromadzeni ludzie zaczęli się rozchodzić, całkowicie nieświadomi tego, że ktoś ich obserwuje. Wszystkich. Ktoś czerpał satysfakcję z tej tragedii, która spadła na Port Gamble i jego mieszkańców drżących w podmuchach lodowatego wiatru znad zatoki. Ktoś delektował się tą smutną chwilą."
"Zazdrość" zapowiadała się dobrze. Moją uwagę zwróciła okładka, opis był ciekawy, więc książka znalazła się na mojej półce. Początek był niezły, umiera nastolatka, lecz w dziwny sposób, miasteczko jest zrozpaczone, a autor buduje napięcie poprzez zdania, że osoba winna śmierci Katelyn jest wśród nich. Niestety rozwinięcie całkowicie mnie zawiodło. Jest w nim mało akcji, przez co nie wciąga. Bardzo długo i wolno czytałam, musiałam się wręcz zmuszać do ponownego otworzenia książki. Gregg Olsen opisał nam bardzo dużo mieszkańców miasteczka. Dobrze, to ważne w kryminałach, ale razem z tym przybyło tyle różnych faktów niezwiązanych z główną akcją książki, że się męczyłam i gubiłam. Autor mieszał teraźniejszość, przeszłość, wizje bliźniaczek, rozmowy na czacie... Na domiar złego "Zazdrość" jest przewidywalna. Już przed połową można ustalić, kto stoi za śmiercią Katelyn. Potem Gregg Olsen miesza czytelnikowi w głowie, lecz na koniec pierwsza myśl okazuje się tą słuszną.
Zaletą jest duża, wyraźna czcionka, spore marginesy oraz kolor stron nie męczący oczu. Rozdziały są krótkie, średnio po 6-7 stron. Okładka nie jest solidna, dość podatna na zniszczenia. Natomiast bardzo podoba mi się grafika na niej. Bardzo mnie zachęciła do sięgnięcia po "Zazdrość".
Na każdym kroku widać, że jest to literatura młodzieżowa. Myślę, że spodoba się nastolatkom pragnącym rozpocząć swoją przygodę z kryminałami. Bardziej obeznani z gatunkiem czytelnicy będą znudzeni. Może to kwestia tłumaczenia, choć raczej wątpię. Dobry pomysł, średnie wykonanie. Mam nadzieje, że z innymi książkami Gregga Olsena jest inaczej.
"Zgromadzeni ludzie zaczęli się rozchodzić, całkowicie nieświadomi tego, że ktoś ich obserwuje. Wszystkich. Ktoś czerpał satysfakcję z tej tragedii, która spadła na Port Gamble i jego mieszkańców drżących w podmuchach lodowatego wiatru znad zatoki. Ktoś delektował się tą smutną chwilą."
"Zazdrość" zapowiadała się dobrze. Moją uwagę zwróciła okładka, opis był ciekawy, więc książka znalazła się na mojej półce. Początek był niezły, umiera nastolatka, lecz w dziwny sposób, miasteczko jest zrozpaczone, a autor buduje napięcie poprzez zdania, że osoba winna śmierci Katelyn jest wśród nich. Niestety rozwinięcie całkowicie mnie zawiodło. Jest w nim mało akcji, przez co nie wciąga. Bardzo długo i wolno czytałam, musiałam się wręcz zmuszać do ponownego otworzenia książki. Gregg Olsen opisał nam bardzo dużo mieszkańców miasteczka. Dobrze, to ważne w kryminałach, ale razem z tym przybyło tyle różnych faktów niezwiązanych z główną akcją książki, że się męczyłam i gubiłam. Autor mieszał teraźniejszość, przeszłość, wizje bliźniaczek, rozmowy na czacie... Na domiar złego "Zazdrość" jest przewidywalna. Już przed połową można ustalić, kto stoi za śmiercią Katelyn. Potem Gregg Olsen miesza czytelnikowi w głowie, lecz na koniec pierwsza myśl okazuje się tą słuszną.
"Ten, kto zrobił to Katelyn, kto wepchnął nastolatkę do trumny w kolorkach rodem z cukierni, był tutaj... Wśród nich."
Zaletą jest duża, wyraźna czcionka, spore marginesy oraz kolor stron nie męczący oczu. Rozdziały są krótkie, średnio po 6-7 stron. Okładka nie jest solidna, dość podatna na zniszczenia. Natomiast bardzo podoba mi się grafika na niej. Bardzo mnie zachęciła do sięgnięcia po "Zazdrość".
"Ludzie składają obietnice... a potem je łamią. Wszystko się zmienia. Wszyscy cię zawodzą, nawet najbliżsi. Rzadko kto stara się dotrzymać słowa"
Na każdym kroku widać, że jest to literatura młodzieżowa. Myślę, że spodoba się nastolatkom pragnącym rozpocząć swoją przygodę z kryminałami. Bardziej obeznani z gatunkiem czytelnicy będą znudzeni. Może to kwestia tłumaczenia, choć raczej wątpię. Dobry pomysł, średnie wykonanie. Mam nadzieje, że z innymi książkami Gregga Olsena jest inaczej.
Ocena ogólna: Small Metal Fan 4/10 Queen Dee --/--
piątek, 21 czerwca 2013
Rozdawajka z okazji 100. obserwatorów
W tym miesiącu chyba bijemy rekordy jeśli chodzi o ilość konkursów na blogu :D Właśnie stuknęło nam 100 obserwatorów, za co baaardzo dziękujemy :) Specjalnie dla Was - naszych obserwatorów - organizujemy rozdawajkę. Tym razem Królewna przywiozła ze sobą książkę
"Powiedziałabym ci, że cię kocham ale..."
"Powiedziałabym ci, że cię kocham ale..."
<żeby skopiować należy zaznaczyć obrazek, po czym używając skrótu ctrl+c skopiować grafikę>
1. Konkurs trwa od 21.06.2013 do 29.06.2013 godz. 23.59
2. Organizatorem konkursu są założycielki bloga MyBooks - Nasze recenzje.
3. Wyniki konkursu zostaną opublikowane na blogu do 30.06.2013 godz. 22
4. Zwycięzca nie będzie informowany o wygranej mailowo. Od publikacji wyników na blogu ma 2 dni na skontaktowanie się z nami. W przypadku braku kontaktu zostanie wybrany inny zwycięzca, lub nagroda nie zostanie przyznana.
5. Nagrodą jest książka "Powiedziałabym ci, że cię kocham ale...".
6. Nie odpowiadamy na zgubienie przesyłki przez Pocztę Polską.
7. Nagroda zostanie wysłana w ciągu 5 dni roboczych od podania adresu przez zwycięzcę.
8. Zgłoszenie do konkursu należy pozostawić w komentarzu pod tym postem.
9. W rozdawajce jedna osoba może się zgłosić tylko jeden raz.
10. Konkurs odbędzie się przy zgłoszeniu co najmniej 10 osób.
Osoby anonimowe prosimy o podanie nicka/imienia i adresu e-mail.
Przykład zgłoszenia:
Obserwuję.
Powiedziałabym ci, że cię kocham, ale <tu wstawcie swoje wytłumaczenie>
Im bardziej kreatywnie tym lepiej. :) Oczywiście dobrze by było gdyby to zdanie miało jakiś sens. ;)
Zapowiedź książki "Sekret Julii" - Tahereh Mafi
Chyba każdy lubiący książki w typie Paranormal Romance, Science Fiction czy Dystopii czytał książkę "Dotyk Julii", od której nie można się oderwać. Ja czytałam i wypadła na moich oczach niesamowicie! Jej klimat jest genialny. Autorka ma specyficzny, ale tak niesamowicie cudowny styl pisania, że nie da się oderwać. Przekleństwo Julii przez które została wyrzucona ze szkoły, przez które wszyscy się od niej odwrócili, nawet rodzina. Uznali ją za wariatkę, za niebezpieczną, chorą psychicznie. Bardzo dobry antyutopijny klimat, wspaniały pomysł, jeszcze lepsza realizacja. Po prostu brak mi już słów, żeby to opisać! Nie mogę się więc doczekać drugiego tomu tej serii i mam nadzieję, że będzie choć w połowie dobry jak pierwszy - a wtedy na pewno będzie cudowny! :)
Julia uciekła do Punktu Omega. Miejsca dla takich ludzi jak ona – ludzi z nadprzyrodzonymi zdolnościami – siedziby rebeliantów. Tym samym, uwolniła się od Komitetu Odnowy i ich planu wykorzystania jej jako broni. Teraz może kochać Adama, lecz on nigdy nie będzie wolny od jej śmiertelnego dotyku. Albo od Warnera, który chce od Julii więcej niż kiedykolwiek sądziłeś. W kontynuacji “Dotyku Julii’, Julia musi podjąć decyzje, które zmienią jej życie czy tego chce czy nie. Decyzje, które wiążą się z wyborami jej serca i życiem Adama. [opis nieoficjalny - tłum. PB] źródło: paranormalbooks.pl
Premiera w lipcu 2013 (wygląda na to, że portfele moli książkowych w przyszłym miesiącu będą cierpiały :D)
Julia uciekła do Punktu Omega. Miejsca dla takich ludzi jak ona – ludzi z nadprzyrodzonymi zdolnościami – siedziby rebeliantów. Tym samym, uwolniła się od Komitetu Odnowy i ich planu wykorzystania jej jako broni. Teraz może kochać Adama, lecz on nigdy nie będzie wolny od jej śmiertelnego dotyku. Albo od Warnera, który chce od Julii więcej niż kiedykolwiek sądziłeś. W kontynuacji “Dotyku Julii’, Julia musi podjąć decyzje, które zmienią jej życie czy tego chce czy nie. Decyzje, które wiążą się z wyborami jej serca i życiem Adama. [opis nieoficjalny - tłum. PB] źródło: paranormalbooks.pl
Premiera w lipcu 2013 (wygląda na to, że portfele moli książkowych w przyszłym miesiącu będą cierpiały :D)
czwartek, 20 czerwca 2013
Recenzja książek z serii o Czarownicy Winnie - Valerie Thomas i Korky Paul
Tytuł: "Czarownica Winnie"
Tytuł oryginalny: "Winnie the Witch"
Tytuł: "Winnie w kosmosie"
Tytuł oryginalny: "Winnie in Space"
Tytuł oryginalny: "Winnie the Witch"
Autor: Valerie Thomas i Korky Paul
Wydawnictwo: Papilon
Ilość stron: 32
Okładka: twarda
Opis wydawcy: Czarownica Winie mieszka w czarnym domu. Ma czarne krzesła, czarne schody, czarne podłogi i czarne drzwi. Problem polega na tym, że kot Winnie, Wilbur, także jest czarny. Bez pomocy magii Winnie nigdy nie będzie w stanie zauważyć swego kota.
Nasza opinia: Przyznam, że z powodu kruczoczarnych włosów w dzieciństwie byłam przezywana czarownicą. Posiadając takiego koloru włosy i szarego kota, prawie pasowałam do 100% czarownicy... Choć nosa nie mam tak długiego, nie przesadzajmy :D Jednak znam odwieczny problem Czarownicy Winnie - gdy wszystko w domu jest czarne, włącznie z kotem to nie można go dostrzec! Sama (z przykrością przyznam), że raz w nocy potknęłam się o mojego kocura... Ten przestraszony podskoczył (nic mu się nie stało), za to ja runęłam jak długa i skręciłam kostkę... Taki już nas, czarownic los :D
Przyznam, że ilustracje mnie po prostu zachwyciły! Były duże i bardzo śmiesznie odzwierciedlały tekst - śmiałam się przez cały czas czytania, choć trwało to zaledwie krótką chwilkę - czego można się przecież spodziewać po tak krótkiej książeczce dla dzieci? Była jednak taka pozytywna, a na dodatek teraz już dzieci wiedzą, że nie wszystkie czarownice są złe! Część z nich jest radosna, wesoła i dobra - pomagają innym i chcą by oni byli szczęśliwi. Takie ukryte przesłania są bardzo ważne w książeczkach dla dzieci. Mimo, że dziecko ich obecnie nie rozumie, zapisuje się to w ich podświadomości i potem z tego korzystają.
Sama czasem wracam do różnych bajek, które są niby dla dzieci, ale dopiero teraz dotarł do mnie cały ich sens! Weźmy na przykład "Anastazję" czy "Pocahontas"! Są to bajki dla dzieci, jednak wtedy nie rozumie się ich przesłania, dopiero gdy stajemy się dojrzalsi rozumiemy ich całkowite przesłanie i nie dziwię się temu. Nie wstydzę się także oglądania bajek. Niby co w tym złego czy wstydliwego? Nic. A przesłanie do mnie dociera i otwiera oczy. Także można podziwiać piosenki i ich znaczenie. Na samym dole mojej opinii wstawiłam kilka piosenek - jeśli chcecie posłuchajcie i sami oceńcie :)
Przyznam że nawet dla mnie, a przecież nie jestem już dzieckiem, książka niosła przesłanie. Czarownica zamiast próbować zmieniać problem, zmieniła otoczenie i jej się to udało. Każdy był szczęśliwy! Choć wiadomo, że ten pomysł nie zawsze jest dobry i trzeba go dostosować do sytuacji. Uważam, że jest to ciekawa pozycja, którą mogę polecić rodzicom.
Przyznam, że ilustracje mnie po prostu zachwyciły! Były duże i bardzo śmiesznie odzwierciedlały tekst - śmiałam się przez cały czas czytania, choć trwało to zaledwie krótką chwilkę - czego można się przecież spodziewać po tak krótkiej książeczce dla dzieci? Była jednak taka pozytywna, a na dodatek teraz już dzieci wiedzą, że nie wszystkie czarownice są złe! Część z nich jest radosna, wesoła i dobra - pomagają innym i chcą by oni byli szczęśliwi. Takie ukryte przesłania są bardzo ważne w książeczkach dla dzieci. Mimo, że dziecko ich obecnie nie rozumie, zapisuje się to w ich podświadomości i potem z tego korzystają.
Sama czasem wracam do różnych bajek, które są niby dla dzieci, ale dopiero teraz dotarł do mnie cały ich sens! Weźmy na przykład "Anastazję" czy "Pocahontas"! Są to bajki dla dzieci, jednak wtedy nie rozumie się ich przesłania, dopiero gdy stajemy się dojrzalsi rozumiemy ich całkowite przesłanie i nie dziwię się temu. Nie wstydzę się także oglądania bajek. Niby co w tym złego czy wstydliwego? Nic. A przesłanie do mnie dociera i otwiera oczy. Także można podziwiać piosenki i ich znaczenie. Na samym dole mojej opinii wstawiłam kilka piosenek - jeśli chcecie posłuchajcie i sami oceńcie :)
Przyznam że nawet dla mnie, a przecież nie jestem już dzieckiem, książka niosła przesłanie. Czarownica zamiast próbować zmieniać problem, zmieniła otoczenie i jej się to udało. Każdy był szczęśliwy! Choć wiadomo, że ten pomysł nie zawsze jest dobry i trzeba go dostosować do sytuacji. Uważam, że jest to ciekawa pozycja, którą mogę polecić rodzicom.
Ocena ogólna: Queen Dee 8/10 Small Metal Fan --/--
Tytuł oryginalny: "Winnie in Space"
Autor: Valerie Thomas i Korky Paul
Wydawnictwo: Papilon
Ilość stron: 32
Okładka: twarda
Opis wydawcy: Trzy, dwa, jeden... start! Winnie i Wilbur lecą w kosmos! Unikając zderzenia z satelitami i latającymi spodkami, Winnie ląduje na małej, uroczej planecie, gdzie planuje urządzić piknik. Ale kiedy na przyjęcie przybędą dziwne kosmiczne stworzenia, Winnie będzie musiała użyć magii, by przygoda zakończyła się szczęśliwie.
Nasza opinia: Czarownica Winnie uwielbia patrzeć w niebo przez teleskop. Pewnego dnia postanawia zabrać swojego kota Wilbura i urządzić piknik na jakiejś małej planecie. Niestety kosmiczne króliki psują im ucztę i zjadają rakietę. Jednak Winnie potrafi znaleźć wyjście z każdej sytuacji.
Początkowo, gdy zobaczyłam tę książkę podchodziłam do niej dość sceptycznie, jednak po przeczytaniu jej dzieciakom zrozumiałam czemu jest to światowy bestseller. Jeżeli chodzi o fabułę, to nic nowego w niej nie ma. Jednak jeśli chodzi o kosmiczne króliki, to muszę przyznać, że autorzy mnie zaskoczyli tym pomysłem.
Historia jest prosta, ale ciekawa dla dziecka i zabawna. Pokazuje, że nie wszystkie czarownice muszą być złe. Niektóre są takie jak my i są miłe. Co z tego, że mają haczykowaty nos i rozczochrane włosy? QD pisała o głębszym przekazie. W tej części akurat go nie ma zbyt wiele, ale dołączam się do stwierdzenia, że nikt nie jest za stary na bajki.
Ilustracje są bardzo ładne i zawierają wiele szczegółów. Wszystko jest w nich dopracowane i za każdym razem można zauważyć coś nowego. Są bardzo duże i kolorowe, małe dzieci nie mogą oderwać od nich wzroku. Podobało mi się też to, że na każdej stronie była jakaś planeta z Układu słonecznego z nazwą i symbolem. Dzięki temu starszaki też znajdą coś dla siebie. Czcionka jest duża i czytelna. Tekstu tak naprawdę jest niewiele, ale moim zdaniem obrazki to wynagradzają. Podobało mi się, że kierunek trzymania książki nie zawsze jest taki sam. W momencie startowania i lądowania rakiety, trzeba przekręcić książeczkę. Myślę, że dla dzieciaków to też jest dobra odmiana.
Okładka jest solidna, co według mnie jest ważne, zwłaszcza przy literaturze dziecięcej. Strony są gładkie, a papier dość gruby, jednak dający się rozerwać. Na szczęście jeszcze się to nie wydarzyło, ale jak maluchy dostaną ją już na stałe to nigdy nic nie wiadomo :D
Dzieciaki (zwłaszcza 3 latek) były zachwycone "Winnie w kosmosie" i niemalże znam ją już na pamięć, więc z czystym sercem polecam rodzicom niewiedzącym co można kupić szkrabowi na wakacyjny wyjazd.
Początkowo, gdy zobaczyłam tę książkę podchodziłam do niej dość sceptycznie, jednak po przeczytaniu jej dzieciakom zrozumiałam czemu jest to światowy bestseller. Jeżeli chodzi o fabułę, to nic nowego w niej nie ma. Jednak jeśli chodzi o kosmiczne króliki, to muszę przyznać, że autorzy mnie zaskoczyli tym pomysłem.
"Kosmiczny królik przykicał, by skosztować śmietanki. Fuj!"
Historia jest prosta, ale ciekawa dla dziecka i zabawna. Pokazuje, że nie wszystkie czarownice muszą być złe. Niektóre są takie jak my i są miłe. Co z tego, że mają haczykowaty nos i rozczochrane włosy? QD pisała o głębszym przekazie. W tej części akurat go nie ma zbyt wiele, ale dołączam się do stwierdzenia, że nikt nie jest za stary na bajki.
Ilustracje są bardzo ładne i zawierają wiele szczegółów. Wszystko jest w nich dopracowane i za każdym razem można zauważyć coś nowego. Są bardzo duże i kolorowe, małe dzieci nie mogą oderwać od nich wzroku. Podobało mi się też to, że na każdej stronie była jakaś planeta z Układu słonecznego z nazwą i symbolem. Dzięki temu starszaki też znajdą coś dla siebie. Czcionka jest duża i czytelna. Tekstu tak naprawdę jest niewiele, ale moim zdaniem obrazki to wynagradzają. Podobało mi się, że kierunek trzymania książki nie zawsze jest taki sam. W momencie startowania i lądowania rakiety, trzeba przekręcić książeczkę. Myślę, że dla dzieciaków to też jest dobra odmiana.
Okładka jest solidna, co według mnie jest ważne, zwłaszcza przy literaturze dziecięcej. Strony są gładkie, a papier dość gruby, jednak dający się rozerwać. Na szczęście jeszcze się to nie wydarzyło, ale jak maluchy dostaną ją już na stałe to nigdy nic nie wiadomo :D
Dzieciaki (zwłaszcza 3 latek) były zachwycone "Winnie w kosmosie" i niemalże znam ją już na pamięć, więc z czystym sercem polecam rodzicom niewiedzącym co można kupić szkrabowi na wakacyjny wyjazd.
Ocena ogólna: Small Metal Fan 8/10 Queen Dee --/--
Za możliwość przeczytania dziękujemy
Wydawnictwu Papilon
Wydawnictwu Papilon
Konkurs na blogu Magiczny świat książek
Na blogu Magiczny świat książek trwa książkowe rozdanie. Według mnie nagroda jest baaardzo atrakcyjna <3 Od dawna poluję na tę książkę.
środa, 19 czerwca 2013
Zapowiedź książki "52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca"
Zbliża się najszczęśliwszy moment w życiu Lex. W dniu swoich osiemnastych urodzin ma otrzymać od „kochającego tatusia” czek na 25 milionów dolarów. To jej upragniona swoboda i wolność, która należy się „z urodzenia” każdemu członkowi rodziny. Tymczasem ojciec odracza środki z funduszu powierniczego o 52 tygodnie. Młoda celebrytka znana dotychczas z pierwszych stron gazet, kanałów informacyjnych oraz imprez dla vipów, musi poznać smak pracy.
Nie mówcie mi, że Was ten opis nie zachęcił - bo mnie bardzo! Książka zapowiada się naprawdę ciekawie, szczególnie że zawsze byłam ciekawa tematu, jak te wszystkie celebrytki poradziłyby sobie w normalnej pracy, szczególnie że większość z nich nie ma dobrego wykształcenia. A teraz mogę poznać odpowiedź na to pytanie, na które odpowie mi Jessica Brody - już nie mogę się doczekać! :)
Premiera w lipcu 2013! (coś dużo tych gorących lipcowych premier)
Link do zapowiedzi (nie udało mi się wstawić filmu :c):
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=GS2JAC0Qcyo
Nie mówcie mi, że Was ten opis nie zachęcił - bo mnie bardzo! Książka zapowiada się naprawdę ciekawie, szczególnie że zawsze byłam ciekawa tematu, jak te wszystkie celebrytki poradziłyby sobie w normalnej pracy, szczególnie że większość z nich nie ma dobrego wykształcenia. A teraz mogę poznać odpowiedź na to pytanie, na które odpowie mi Jessica Brody - już nie mogę się doczekać! :)
Premiera w lipcu 2013! (coś dużo tych gorących lipcowych premier)
Link do zapowiedzi (nie udało mi się wstawić filmu :c):
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=GS2JAC0Qcyo
wtorek, 18 czerwca 2013
Wyniki Kwiatowej Rozdawajki
Do naszej Kwiatowej Rozdawajki zgłosiła się duża liczba osób, czym byłyśmy zaskoczone ze względu na ilość osób zgłoszonych w Konkursie z okazji Dnia Dziecka. (Serio? Tylko cztery osoby? Zadanie było widocznie za trudne :D). Przypominamy, że nagrodą do zdobycia jest książka "Mrok kwiatów" - Penny Blubaugh.
Nasz banner jest przecudowny, prawda? :D Królewna Rozdawajka ma piękny kwiatowy diadem.
Zobaczcie jak przebiegało losowanie ;)
A zwycięzcą jest...
Gratulujemy zwycięstwa Weronice Puszer, która zgłosiła się do konkursu kwiatem o nazwie Bromelia! Przyznamy się, że musiałyśmy poprosić o pomoc wujka Google, bo same nie wiedziałyśmy, że taka roślinka w ogóle występuje! Ale istnieje i całkiem nieźle się prezentuje :)
Przypominamy, że zgodnie z regulaminem zwycięzca ma 2 dni na podanie adresu, na który ma zostać wysłana książka. Jeśli nie otrzymamy wciągu tych 48h adresu, nagroda trafi do kogoś innego bądź w ogóle nie zostanie przyznana.
A ponieważ liczba obserwatorów zbliża się do setki - już niedługo kolejna rozdawajka na którą serdecznie zapraszamy, bo Królewna Rozdawajka już się na tę okazję szykuje! Jednak nie zdradzimy jeszcze z jaką książką tym razem przybędzie w nasze skromne progi :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)