piątek, 30 sierpnia 2013

Szybki konkurs okładkowy - odsłona 2/2

Dzisiaj widzicie drugą odsłonę tajemniczej okładki. Szczegółów jest więcej i myślę, że teraz odgadnięcie tytułu to żaden problem :) W poniedziałek zobaczycie skończony projekt okładki, lecz nie będzie on brał udziału w konkursie. Na odpowiedzi macie czas dzisiaj do końca dnia. Pytanie brzmi:

Jaki tytuł nosi książka, której niedokończoną okładkę przedstawiamy?




Premiera tej książki ustalona jest na październik 2013 roku i zostanie wydana w wydawnictwie Fabryka Słów.

Im więcej poprawnych odpowiedzi, tym nasze szanse na zgarnięcie książek z Fabryki Słów są większe (a pewnie podzielimy się z Wami). Powiedzcie o konkursie znajomym, a znajomi niech powiedzą swoim znajomym. :) (zwłaszcza, że konkurs odbędzie się przy zgłoszeniu ponad 10 osób) My mamy dla Was do zgarnięcia książkę "Wyliczanka" - John Verdon. Jeśli chcecie ją zdobyć oprócz odpowiedzi na pytanie jaka to okładka (pod postem wczorajszym i dzisiejszym), napiszcie w komentarzu pod postem swoją ulubioną wyliczankę.




Regulamin:

1. Konkurs trwa od 29. do 30. sierpnia 2013 roku.
2. Organizatorem konkursu są założycielki bloga MyBooks - Nasze recenzje.
3. Wyniki konkursu zostaną opublikowane na blogu do 2. września godz. 21
4. Zwycięzca nie będzie informowany o wygranej mailowo. Od publikacji wyników na blogu ma 2 dni na skontaktowanie się z nami. W przypadku braku kontaktu zostanie wybrany inny zwycięzca, lub nagroda nie zostanie przyznana.
5. Nagrodą jest książka "Wyliczanka" - John Verdon
6. Nie odpowiadamy za zgubienie przesyłki przez Pocztę Polską.7. Nagroda zostanie wysłana w ciągu 5 dni roboczych od podania adresu przez zwycięzcę.8. Zgłoszenie do konkursu należy pozostawić w komentarzu pod tym postem, lub wysłać je na naszego maila: my.books.1220@gmail.com9. W konkursie zwycięzcą zostanie osoba, która udzieliła poprawnych odpowiedzi na pytanie pod postem dzisiejszym oraz jutrzejszym i w komentarzu pod tym postem wypełniła drugie zadanie (napisała ulubioną wyliczankę).10. Jedna osoba może udzielić odpowiedzi tylko raz pod jednym postem.
11. Konkurs odbędzie się w momencie, gdy weźmie w nim udział ponad 10 osób.

Powodzenia! :)

czwartek, 29 sierpnia 2013

Szybki konkurs okładkowy - odsłona 1/2

A teraz szybki konkursik. :) Cieszycie się, prawda? :D Zobaczycie dwie odsłony okładek. Pierwszą widzicie dzisiaj, a jutro (30.08.) zobaczycie drugą z większą ilością szczegółów. Pytanie brzmi:

Jaki tytuł nosi książka, której niedokończoną okładkę przedstawiamy?


Premiera tej książki ustalona jest na październik 2013 roku i zostanie wydana w wydawnictwie Fabryka Słów.

Im więcej poprawnych odpowiedzi, tym nasze szanse na zgarnięcie książek z Fabryki Słów są większe (a pewnie podzielimy się z Wami). Powiedzcie o konkursie znajomym, a znajomi niech powiedzą swoim znajomym. :) My mamy dla Was do zgarnięcia książkę "Wyliczanka" - John Verdon. Jeśli chcecie ją zdobyć oprócz odpowiedzi na pytanie jaka to okładka (pod postem dzisiejszym i jutrzejszym), napiszcie w komentarzu pod tym postem swoją ulubioną wyliczankę.


Regulamin:
1. Konkurs trwa od 29. do 30. sierpnia 2013 roku.
2. Organizatorem konkursu są założycielki bloga MyBooks - Nasze recenzje.
3. Wyniki konkursu zostaną opublikowane na blogu do 2. września godz. 21
4. Zwycięzca nie będzie informowany o wygranej mailowo. Od publikacji wyników na blogu ma 2 dni na skontaktowanie się z nami. W przypadku braku kontaktu zostanie wybrany inny zwycięzca, lub nagroda nie zostanie przyznana.
5. Nagrodą jest książka "Wyliczanka" - John Verdon
6. Nie odpowiadamy za zgubienie przesyłki przez Pocztę Polską.
7. Nagroda zostanie wysłana w ciągu 5 dni roboczych od podania adresu przez zwycięzcę.
8. Zgłoszenie do konkursu należy pozostawić w komentarzu pod tym postem, lub wysłać je na naszego maila: my.books.1220@gmail.com
9. W konkursie zwycięzcą zostanie osoba, która udzieliła poprawnych odpowiedzi na pytanie pod postem dzisiejszym oraz jutrzejszym i w komentarzu pod tym postem wypełniła drugie zadanie (napisała ulubioną wyliczankę).
10. Jedna osoba może udzielić odpowiedzi tylko raz pod jednym postem.
11. Konkurs odbędzie się w momencie, gdy weźmie w nim udział ponad 10 osób.

Powodzenia! :)

wtorek, 27 sierpnia 2013

eBuka 2013 - MyBooks - Nasze recenzje próbują zgarnąć nagrodę czytelników.

15 sierpnia zakończyło się zgłaszanie blogów do 3. edycji konkursu eBuka. Obecnie blogi sprawdzane są przez jury, a wyniki zostaną ogłoszone podczas Targów Książki w Katowicach, które odbędą się w dniach 20-22 września. Ponoć w tym roku zgłosiła się rekordowa liczba uczestników - ponad 100. W związku z tym na pewno zdobycie nagrody nie będzie łatwe. Jednak kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje i gdybyśmy nie próbowały, nie miałybyśmy nawet minimalnej szansy, a teraz mamy tę jedną na sto osiem. :D (Zawsze coś ^^) Żeby wygrać potrzebujemy do tego Waszej pomocy.

Aby zagłosować na naszego bloga wystarczy wysłać mail na adres: ebuka@duzeka.pl w temacie wpisując MyBooks - Nasze recenzje. 

Uważamy, że jest to bardzo fajny sposób głosowania, bo nie trzeba płacić za smsy, rejestrować się, ani podawać danych osobowych. Wystarczy tylko mail z nazwą bloga, czyż to nie głosowanie idealne? :3

Nie można wysłać kilku głosów na jedną stronę (a szkoda :P), za to możecie oddać swój głos na aż pięć różnych blogów (jeden głos - jeden mail - żadnych list zbiorczych)! Listę zgłoszonych blogów znajdziecie na portalu DuzeKa.pl (odnośnik prowadzi do artykułu z listą blogów). Więcej informacji znajdziecie tutaj <klik>


Dziękujemy za wszystkie głosy. C:

czwartek, 22 sierpnia 2013

Recenzja książki "Odmiana" - Maja Szanecka

Odmiana - Maja Szanecka
Tytuł: "Odmiana"
Autor: Maja Szanecka
Wydawnictwo: Papierowy motyl
Ilość stron: 110
Opis wydawcy: Siedemnaście lat - najlepszy wiek na młodzieńcze szaleństwa i przyjemności, czas korzystania z życia i jego dobrodziejstw. Czas, o którym wspominamy z rozrzewnieniem. Hania ma właśnie siedemnaście lat i... ciążę. Powiedzieć, że jej świat wywraca się do góry nogami to mało. Wraz z pojawieniem się brzucha, znika Księżę z bajki. Dziewczyna zostaje poddana ciężkiej próbie za sprawą otoczenia: plotki, szyderstwa, pokazywanie palcami, drwiny rówieśników i odrzucenie - oto nowa codzienność nastolatki. Realiztyczna, lecz ciepła i lekka opowieść o zmaganiach nastoletniej przyszłej mamy dobitnie pokazuje współczesne realia, brak tolerancji i zrozumienia. Czy Hania znajdzie wsparcie i pomoc? czy poradzi sobie z nową sytuacją? Czy na przekór przeciwnościom losu stanie na nogi z dumnie podniesionym czołem? Poznaj historię Hani, dziewczyny, którą możesz znać.
Nasza opinia: Ciąża wśród nastolatek to coś, co ludzie różnie postrzegają. Sama w sumie nie rozumiem dlaczego. Oczywiście zależy to od wieku dziewczyny. Jeśli ma siedemnaście lat, to nie mam problemu z zaakceptowaniem czegoś takiego. Jednak dziesięć? To już przesada. Nie będę jednak nikogo takiego obrażać, rozpuszczać plotki. Przecież ciąża jest czymś naturalnym i niczym złym. To jest kwestia tolerancji. Gdybym miała znajomą nastolatkę w ciąży, to wspierałabym ją i życzyła najlepszego. Nie wyzwałaby jej od puszczalskich, które same się prosiły.
    W książce pokazany jest przykład siedemnastoletniej dziewczyny, która zaszła w ciążę. Szukała wsparcia u chłopaka, rodziców, babci, znajomych. Historia była bardzo wiarygodna, pewnie też przez to, że w rzeczywistości często się to zdarza. Brakowało mi jednak w książce przyjaciółki głównej bohaterki. Każdy ma jakąś przyjaciółkę, czy koleżankę z którą spędza czas. A tutaj co? Hania nie ma żadnej przyjaciółki? Jakoś w to nie wierzę i przyznam, że brakowało mi tego.
   Pozycja porusza temat kontrowersyjny, pokazuje możliwe relacje z rodzicami, reakcje chłopaka czy znajomych. Prawda jest niestety przykra i większość znajomych wtedy odwraca się do takiej dziewczyny plecami, a rodzice myślą ze ich córeczka zniszczyła spór życie. Po części mają racje. Urodzenie dziecka to nie problem, ale jego wychowanie to skomplikowana sztuka i praca na cały etat. Mało która dziewczyna później znajduje kolejną miłość, tym razem na stałe - mało jak chłopak zgadza się na związek z kimś, kto miał dziecko z innym mężczyzną. Nie powinno się jednak oceniać po pozorach. Kiedyś po internecie krążył tekst o mniej-więcej takiej treści: "Ulicą idzie siedemnastoletnia dziewczyna prowadząc za rękę trzyletnie dziecko. Każdy pokazuje ją palcem, ktoś komentuje że jest puszczalską. Nikt jednak nie pomyśli o tym jaka jest prawda, że ta dziewczyna w wieku trzynastu lat została zgwałcona, ale chciała wychować dziecko."
    Problem wyśmiewania przejawia się najczęściej w szkole, czego nie rozumiem. Takie dziewczyny są wyśmiewane bo zaszły w ciążę. Czyli co? To jest konkurs? W damskich Łazienkach coraz bardziej podbijają są stawki o to, która przespała się więcej razy bez zajścia w ciążę? Jeśli taka jest prawda, to czuje się jak w ukrytej kamerze. Nie wiem jak na to zareagować, bo wydaje mi się to aż śmiesznie absurdalne.
    Także reakcja rodziców w książce mnie zaskoczyła, jednak jak pomyśle - była jedną z tych normalniejszych. Rodzice chcieli jej w jakiś sposób pomoc, jednak bohaterka czuła się zagubiona i sama nie wiedziała co zrobić. Dziwne jednak wydało mi się to, że matka dziewczyny chciała udawać ze to jej dziecko. Może pomóc w wychowaniu, jednak coś takiego jest głupim pomysłem. W końcu się wyda, a nie przyniesie to nic dobrego.
    Sama książka była bardzo ciekawa. Lekki styl pisania pozwoli nastolatkom komfortowo przeczytać tę powieść. Książkę przeczytałam dosłownie w dziesięć minut, jednak z pewnością ma ona przekaz który zostaje w pamięci na dłużej. Myślę, że jest to książka poruszająca temat, którego brakuje w szkołach, a któraś z takich książek powinna być obowiązkową lekturą szkolną.
    Samo wydanie jest dobre. Okładka przyciąga wzrok, a także zgadza się z treścią co jest ważne. Podobają mi się te wzorki, zagubiona dziewczyna i ciepłe kolory. Beżowe strony i dość spora czarna czcionka umożliwia bezproblemowe czytanie na słońcu.
    Podsumowując uważam, ze książka jest obowiązkową pozycją dla nastolatek. Miała trochę wad, jak na przykład brak opisu dalszej reakcji siostry głównej bohaterki na sytuację, czy brak przyjaciółki Hani - przez to straciło to trochę wiarygodność. Mimo wszystko wciągnęłam się w książkę i choć nie spodobał mi się koniec - to warto było przeczytać tę książkę. Z pewnością po jej przeczytaniu można dostrzec pewne problemy społeczne wśród młodzieży.
Ocena ogólna: Queen Dee 8/10 Small Metal Fan --/--

Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu Papierowy Motyl

Liebster Award nr.6

Zostałyśmy nominowane do Liebster Award po raz szósty, mamy nadzieję że nie zanudzimy was odpowiedziami.


1.Jaką książkę najbardziej lubisz?
QD: Nie mam chyba ulubionej książki... Może z seriami będzie łatwiej? Moją ukochaną książką, którą czytałam ze sto razy jest "Ognista" oraz jej kontynuacja "Niewidzialna" - Sophie Jordan. Lubię także serię "Maximum Ride" - James'a Pattersona - posiadam wszystkie książki z polskiego pierwszego i drugiego wydania, a także oryginały. Bardzo lubię i wracam do trylogii czasu - "Czerwień rubinu", "Błękit szafiru", "Zieleń szmaragdu", a także do pokrewnej serii "Magiczna gondola" oraz "Złoty most".
SMF: Jeju, to jakby zadać matce pytanie, które dziecko najbardziej kocha... Mogę wymienić zarówno "Alicję w Krainie Czarów", "Tajemniczy ogród", jak i "Pałac Północy", "Atrofię", "My, dzieci z dworca ZOO"... Jest tego tak dużo..
2.Jak osiągnęłaś/łeś swój sukces w prowadzeniu bloga?
QD: A kto tutaj mówi o sukcesie? Czy można tak nazwać własną pracę, którą nadal do czegoś dążysz? Nie sądzę...
SMF: To pytanie mnie zaskoczyło. Wg mnie jest trochę nie na miejscu. Uważam, że uczciwa praca to to, co pozwoliło nam dotrzeć do takiego etapu na jakim jesteśmy. Czy można to nazwać sukcesem? Nie wiem, na pewno jest to jakieś osiągnięcie.
3.Czego najbardziej się wstydzisz?
QD: Hm... Może nie będę się tutaj spowiadać ze wstydliwych rzeczy, ale... Coś mogę wam opowiedzieć. Kiedyś zamieniłam się ze znajomą szpilkami, bo ją zaczęły obcierać i czuła ból. Jej były sporo wyższe i cieńsze. Schodząc w restauracji po schodach zachwiałam się i myśląc, że to poręcz - złapałam się czegoś. Niestety było to ramię jednego z kelnerów, a ja zaskoczona odkryciem i tak się wywróciłam zwracając na siebie i zaskoczonego sytuacją kelnera uwagę. Na dodatek chwilę później podszedł szef całego przybytku i opierniczył kelnera za to, że mnie niby popchnął...
SMF: Nie ma takiej rzeczy.
4.Ulubiona piosenka?
QD: Nie mam.
SMF: Kolejne pytanie typu, które dziecko najbardziej kochasz... "If today was your last day" - Nickelback, "Down with the sickness" - Disturbed, "Not stroung enough" - Apocalyptica, "Gogan" - Guano Apes, "Emotions" - Mariah Carey (cover Ariana Grande)... Mogę wymieniać niemalże w nieskończoność.
5.Czego się najbardziej boisz?
QD: Od zawsze boje się ognia. Mogę usiąść przy ognisku czy kominku, gotować na gazie, trzymać świeczkę - ale nie jestem w stanie zapalić zapalniczki czy zapałki.
SMF: To trochę głupie, ale melodyjki wozu z lodami :D (A Qeen Dee to zawsze rozwala)
6.Wymarzone wakacje?
QD: Chyba takich nie mam, każde są wspaniałe.
SMF: Z dala od domu z przyjaciółmi.
7.Najbardziej radosne wspomnienie?
QD: Raczej nie mam najbardziej radosnego, ale z pewnością pojawienie się mojego kota w domu należało do radosnych.
SMF: Większość moich wspomnień jest radosna. Nie umiem wymienić jednego.
8.Jakie postanowienia na nowy rok szkolny?
QD: Zabrać się do roboty i dobrze wypaść na sesji.
SMF: Uczyć się. :D
9.Wymarzony dom?
QD: Z dala od miasta.
SMF: O tym mogłabym napisać książkę :D Nie będę Was teraz zanudzać długimi opisami.
10.Ulubiony owoc?
QD: Truskawki.
SMF: Nie wiem w sumie, lubię gruszki, borówki amerykańskie, maliny, czereśnie...
11.Jakie zwierzę najbardziej podziwiasz?
QD: Jeże, wilki, koty.
SMF: Zabawne pytanie. Lubię koty, pandy i axolotle meksykańskie.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Recenzja książki "Piąta fala" - Rick Yancey

Tytuł: "Piąta Fala"
Tytuł oryginalny: "The 5th Wave"
Autor: Rick Yancey
Wydawnictwo: Otwarte
Opis wydawcy: Czy ludzkość jest w stanie stawić czoła inwazji obcej cywilizacji tysiąckrotnie bardziej zaawansowanej niż nasza?
Nie.
Wystarczyły cztery fale kosmicznej inwazji, by z siedmiu miliardów ludzi ocalała zaledwie garstka. Rozrzuceni w różnych miejscach okupowanej planety walczą o przetrwanie. Od wymarłych miasteczek, przez płonące metropolie, po obozy uchodźców i tajne bazy wojskowe - każdy z bohaterów powieści Yanceya próbuje przetrwać i zrozumieć, co się stało i kim są kosmici, który postanowili wymordować całą ludzkość.
Nasza opinia: Ludzie od jakiegoś czasu wysyłają wiadomości w kosmos. Chcą w ten sposób pozyskać odpowiedź od obcej cywilizacji, która może istnieć gdzieś w kosmosie. Jednak czy zastanowiliśmy się nad tym, co zrobiły gdy otrzymamy odpowiedź? Może kosmici będą do nas wrogo nastawieni? Przecież nie mówimy tutaj o malutkich wróżkach ze skrzydełkami. Myślę, że powinniśmy się zastanowić nad odpowiedzią jeszcze przed sięgnięciem po tę książkę, której bohaterowie dowiedzieli się jaki ruch może wykonać obca cywilizacja w stosunku do nas.
    Kosmici. Koniec świata. Boże, jaki oklepany temat. No i cóż... Bóg ma z nim trochę wspólnego, bo najczęściej dla bohaterów, po tym co ich spotkało, przestał on istnieć. Jednak w literaturze rzeczywiście obca cywilizacja jest bardzo oklepanym tematem i czasem mam go dosyć. Matka rada od razu by przecież rzekła "Jak ci go za dużo., to go nie czytaj". Ma racje, trzeba się z tym zgodzić. Jednak w jakiś sposób ciągnie mnie do książek o apokalipsie, czy obcych cywilizacjach. Zagłębiam się więc w lekturę tych pozycji, a potem okazują się... Takie same jak ta wcześniejsza. Autorzy już prawie wszystko wykorzystali i no cóż... Ta książka też była podobna do takiej jednej pozycji...
    Dziewczyna, która szukając brata poznaje tajemniczego chłopaka, który postanawia jej w tym pomóc. W miejscu ważnym dla całej akcji jest jeszcze jeden chlopak. Jak wyglądają kosmici? Oczywiście jak ludzie. Co z implantem? Umieszczamy na karku. Teraz przyjrzyjmy się najnowszej pozycji autorki "Zmierzchu". Chyba nie muszę pisać jeszcze raz. Wszystko się zgadza i jest podobne. Nie sugeruję, że autorzy 'zgapili' pomysł na fabułę. Pewnie tak nie było. Jednak podobieństwo jest zaskakujące i nic dobrego z tego nie wyszło. Książki na szczęście różnią się w pozostałych częściach, bohaterowie mają inne charaktery i jest wiele różnic. Można powiedzieć, że w pewnym momencie te książki opowiadają historie, które rozdwoiły się jednym ruchem bohaterki - pociągnięciem za spust.

"- Ja cię podciąłem, ty musisz do mnie strzelić. Tylko tak będzie sprawiedliwie.
- Nie widzisz, jak to stopniowo narasta? Co następne? Wsadzisz mi granat do majtek?"

    Cassie. Dziewczyna pełna odwagi, która przebija strach. Dąży oczywiście do ocalenia tego, którego najbardziej kocha. Czy jest to dobra postawa? Jak najbardziej. Warto do czegoś dążyć i mieć coś za cel. Wtedy jest dużo łatwiej. Złożony charakter bohaterki nie pozwala przewidzieć czytelnikowi jej kolejnych ruchów co jest po prostu cudowne, bo dodaje zarówno książce jak i bohaterce charakterku. Muszę także przyznać, że dobrze zgrałam się z bohaterką. Mając młodszego brata wiem, że trudno byłoby pogodzić się z jego stratą. Postąpiłabym pewnie tak samo jak ona. Skojarzyła mi się z główną bohaterką "Igrzysk Śmierci", choć podobieństwa do niej stały się tak popularne, że już prawie nic nie znaczą.
    Podobał mi się wprowadzona przez autora zmiana narracji, dzięki czemu czytelnik mógł poznać to, co dzieje się aktualnie w rożnych miejscach. Pozwalało to na rozeznanie się w sytuacji i łatwiejsze zrozumienie toczącej się akcji. Autor posłużył się jednak lekkim i prostym językiem, dzięki czemu książkę przyjemnie się czytało. Można powiedzieć, że zawarł on w niej ucieczkę i walkę, co zmieniało światopogląd bohaterów.
    Na książkę miałam ochotę od kiedy dowiedziałam się o jej premierze, a dodatkowo wzmocniło ją przeczytanie jej fragmentu. Kilka pierwszych rozdziałów dla osoby, która ma chrapkę na książkę jest czymś wręcz strasznym, bo od razu czuje się wtedy zła, że nie ma od razu całej. Nie dziwie się więc sobie, że gdy do mnie w końcu dotarła - sięgnęłam po nią od razu. Już po chwili czytania złapałam rytm, a akcja wciągnęła mnie... i nie puściła aż do końca, a ja nie chciałam się jej opierać. Pozycja była dobrym kąskiem i zamiast delektowania się, połknęłam ją na raz. A smakowała... Cóż... Wybornie.
    A teraz czas na techniczne spojrzenie, czyli jak kształtuje się wydanie. Podoba mi się prosta okładka, a grafika która ma kształt tytułu pozycji przedstawia to, co powinna. Białe, lecz nierażące po oczach kartki i czarna, posta czcionka pozwalały na komfortowe czytanie. 
    Podsumowując uważam, że książka jest naprawdę dobra. Nie miałam niestety okazji spotkać się z innymi pozycjami tego autora (albo sobie o tym nie przypominam), ale jest to jego pierwsza powieść science fiction, która otwiera całą sagę, choć może nas zmylić tytuł (można pomyśleć że to piąta cześć z serii). Rick Yancey dobrze (dla siebie) zakończył powieść. Wybrał najciekawszy moment i każdy kto przeczytał powieść z pewnością chce wiedzieć jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Myślę  że książka ma kilka małych wad, jednak plusy zdecydowanie przeważają.
Ocena ogólna: Queen Dee 9/10 Small Metal Fan --/--

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawcy

czwartek, 8 sierpnia 2013

Zapowiedź książki "2312" - Kim Stanley Robinson

2312Kto decyduje, kiedy należy działać?
Nikt. Chwila nadchodzi.
Gdyby Ludwig van Beethoven był pisarzem, tworzyłby właśnie takie dzieła – prawdziwe uczty dla wyobraźni i intelektu?
Jest rok 2312. Postęp naukowy i technologiczny otworzył niewiarygodne możliwości. Ziemia przestała być jedyną bazą ludzkości, skolonizowano cały układ słoneczny wraz z planetami i księżycami pomiędzy nimi. Jednak w roku 2312 sekwencja zdarzeń zmusza ludzkość do konfrontacji przeszłości z teraźniejszością i przyszłością. Wszystko to w śmiertelnym blasku wschodzącego nad Merkurym Słońca.
Tu zawsze jest przed świtem. Merkury obraca się tak powoli, że można iść po jego skalistej powierzchni wystarczająco szybko, by uniknąć wschodu słońca. I wielu ludzi tak robi. Wielu uczyniło z tego styl życia. Podążają mniej więcej na zachód, wyprzedzając zawsze zbliżający się świt.

Opis pochodzi ze strony wydawnictwa Fabryka słów


Czy Was ten opis nie intryguje? Przyszłość, cały układ słoneczny skolonizowany, styl życia polegający na unikaniu wschodu słońca... Jeszcze porównanie na początku do tego, że gdyby Beethoven był pisarzem, to by tworzył takie książki. Jak dla mnie bajka i idealna lektura. Data premiery jest jeszcze dość odległa, ale dam radę. 600 stron to też nie jest mało, ale mam przeczucie, że będzie warto czekać, a potem czytać tę cegłę :)

Premiera 4 października 2013!

środa, 7 sierpnia 2013

Recenzja książki "Podręcznik magii ochronnej i cofania uroków" - Jason Miller

Tytuł: "Podręcznik magii ochronnej i cofania uroków"
Tytuł oryginalny: "Protection and reversal magic"
Autor: Jason Miller (Inominandum)
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Ilość stron: 224
Opis wydawcy: Choć możesz nie zdawać sobie z tego sprawy, w tej właśnie chwili możesz być celem parapsychicznej agresji. W poradzeniu sobie z nim pomocnym będzie ten kompletny przewodnik służący do zapobiegania, obrony i cofania skutków magicznych ataków dowolnego typu.
Dowiedz się jak:
-tworzyć systemy wczesnego ostrzegania,
-obłaskawiać darami agresywne duchy,
-dokonywać codziennych odpędzeń złych mocy oraz wykonywać amulety, które zapobiegną większości ataków,
-tworzyć magiczne pułapki, które zaabsorbują wszystkie negatywne energie,
-w poszukiwaniu pomocy przyzywać opiekuńcze duchy lub bogów,
-zniechęcać do siebie natrętnych wrogów.
Ochroń siebie i bliskich!
Nasza opinia: Jesteś zdesperowany, czujesz się jakbyś był w opresji, gniewasz się, lub boisz bez przyczyny? Z nieuzasadnionych powodów się wstydzisz, nie możesz się skupić, masz problemy ze snem, albo czujesz, że jesteś ciągle nie na czas? Może padłeś ofiarą magicznego ataku? Mógł go wykonać ktoś zupełnie tego nieświadomy, albo doświadczony czarownik, także media w pewien sposób nami manipulują. Czy wiesz jak się obronić?
     Nie wiem dlaczego właściwie sięgnęłam po tę książkę. Owszem, interesuję się magią i rzeczami z nią związanymi, ale czy do tego stopnia, żeby mieć na swojej półce „Podręcznik magii ochronnej i cofania uroków”? Nie wiem. Myślę, że to raczej z powodu tego, że uwielbiam nowe wyzwania i doświadczenia, a to bezsprzecznie do nich należy. Wiem, że niektórzy traktują takie zagadnienia zupełnie poważnie, a inni w tym momencie chcieliby mnie i innych czytelników spalić na stosie. Na świecie są różni ludzie i nie każę im czytać tej pozycji, jednak uważam, że każdy może w niej znaleźć coś dla siebie.

Magiczne, parapsychiczne i duchowe ataki mają miejsce znacznie częściej, niż większość okultystów chciałaby przyznać. Pójdę nawet krok dalej: mają one miejsce każdego dnia i przytrafiają się każdej osobie.”

      W przedmowie autor napisał, że ta książka ma wykraczać poza podręczniki dla początkujących, których jest pełno w księgarniach i ma nadzieję, że czytelnik ma już pewne pojęcie o magii i czarach. Posługując się przykładem mnie, nie musi to być duża wiedza. Podkreśla również, że nie jest to Wicca, lecz czary obronne. Pomimo tego, że mają wiele ze sobą wspólnego, czary są znacznie szerszym pojęciem niż Wicca, która jest pewnego rodzaju religijną magią.
     Książka podzielona jest na 9 rozdziałów, które rozbite są na mniejsze części ze szczegółowymi opisami danego zagadnienia. Pierwszy rozdział nosi tytuł „Rozpoznanie ataku”. Dowiadujemy się w nim jak rozpoznać magiczny atak oraz jakie są jego źródła i symptomy. Kolejny skupia się na codziennych praktykach, takich jak medytacja, rytuały odpędzenia i ofiary. Jason Miller pisze, że po pewnym czasie regularnego stosowania tych praktyk nasza jakość życia i samopoczucie się poprawią. Kolejne rozdziały mówią o ochronie siebie i domu, amuletach, okadzaniu, egzorcyzmach, duchowych strażnikach i sługach, odwracaniu uroków i magicznych odpowiedziach, o identyfikacji napastnika, leczeniu i powrocie do zdrowia oraz uzdrawianiu domu i relacji, a także odzyskiwaniu duszy.
     W „Podręczniku magii ochronnej i cofania uroków” jest dużo zaklęć i przepisów. Autor czerpał wiedzę nie tylko z jednej kultury. Jego książka oparta jest na afroamerykańskim hoodoo, tradycyjnej magii europejskiej i himalajskim tantrycznym czarownictwie. Jason Miller zachęca do modyfikowania zaklęć, żeby dopasować je do własnych potrzeb i przekonań.

Niektórzy ludzie lubią rymowane dwuwiersze, inni uznają ten sposób za niepoważny. Niektórym przypadną do gustu inkantacje w łacinie lub grece, podczas gdy inni wolą je w swoim ojczystym języku. Potraktuj moje rytuały jako bazę, na której stworzysz własne odpowiedniki.”

     Wydanie pod względem jakości jest standardowe. Miękka, podatna na zagięcia okładka, strony są dość cienkie i mają przyjemny dla oka kolor nieodbijający światła, a czcionka jest czytelna. Jest jednak w tym wszystkim coś innego. Projekt okładki jest cudowny i od razu przykuwa wzrok. Czcionka też jest oryginalna. Spytacie, co oryginalnego może być w czcionce? Kolor. Litery w „Podręczniku magii ochronnej i cofania uroków” są granatowe. Brakowało mi trochę ilustracji. W przypadku książek poradnikowych lubię, gdy zawierają obrazki pokazujące jak coś zrobić, czy jak coś wygląda.

Chciałbym żeby książka ta była przydatna każdej osobie w dowolnej sytuacji wymagającej zastosowania magicznej ochrony.”

     Mimo tego, że „Podręcznik magii ochronnej i cofania uroków” mnie zainteresował, nie była to zbytnio lektura dla mnie. Większości wiedzy, która zdobyłam z tej książki pewnie nie wykorzystam, ale kto wie może kiedyś magia mi się przyda? Tak jak już napisałam na początku, było to ciekawe, nowe doświadczenie i nie żałuję tego, że ją przeczytałam. Według mnie jest to bardzo dobra lektura dla osób 'wkręconych' w temat i one będą bardzo zadowolone. Inni, którzy mają problemy z bliżej niewyjaśnionych powodów też mogą zerknąć do tej książki. Może ich życie ulegnie poprawie?
Ocena ogólna: Small Metal Fan 7/10 Queen Dee --/--

Za możliwość przeczytania dziękuję

niedziela, 4 sierpnia 2013

Recenzja książki "Wiatr. Wiadomość do mnie" - Miriam Dubini

Tytuł: "Wiatr. Wiadomość do mnie"
Tytuł oryginalny: "ARIA. Messaggio per me"

Autor: Miriam Dubini
Wydawnictwo: Dreams
Ilość stron: 192
Opis wydawcy: Jest takie miejsce, do którego trafiają niedoręczone listy, zawieruszone paczki, wiadomości, które rozpłynęły się w powietrzu. Istnieją oczy, które znają mowę wiatru i serca.„Co za głupota!” – powiedziałaby natychmiast Greta, trzynastolatka w glanach, która ucieka na swoim rowerze, gdy tylko ktoś zaczyna mówić o uczuciu.Nikt nie wie, że anielsko przystojny, szaleńczo tajemniczy Anselmo, przemierza Rzym na rowerze dostarczając dziwne przesyłki. Greta, chcąc odkryć jego sekret, ląduje w niezwykłym warsztacie rowerowym. Im bardziej zbliża się do chłopca, tym bardziej oczywiste staje się, że ta dwójka ma ze sobą o wiele więcej wspólnego, niż tylko rowerowa pasja...
Nasza opinia: Życie. Słowo, które jest wszystkim. Mamy jednak życie tylko jedno i często nie wykorzystujemy go tak, jak byśmy chcieli. Teraz żyjemy w pośpiechu. Nie cieszy nas codzienność bo w tym pędzie nie dostrzegamy jej wartości. Nie jesteśmy radośni ze słońca, z nowej pory roku która właśnie puka do naszych drzwi. Wszystko ignorujemy, nie dostrzegamy blasku który się w tym kryje. Tak samo jest z wiatrem. On nas tylko irytuje. Zwiewa nam czapki z głów i istnieje według nas tylko po to, by nas zdenerwować. Jednak jeden z głównych bohaterów książki -  Anselmo, jest inny. Wie, że wiatr nie jest jedynie nic nieznaczącym powiewem.

"Powietrze przepełniają obrazy niewidoczne dla oczu. Jednak jeśli znasz wiatr i umiesz słuchać jego głosu, może uda ci się dostrzec ślady słów przecinające niebo jak wstęgi świateł."

     Do stylu pisania Miriam Dubini trzeba się przyzwyczaić. Gdy zaczyna się z nim przygodę jest on dla nas niewygodny. Taki... Filozoficzny. To może być dobre słowo. Rozpisywanie się nad daną sytuacją, używanie mnóstwa słów by dobrze oddać sytuacje - to coś, co nie każdy lubi. Początkowo więc może być trudno, ale tylko przez kilka stron. Potem przyzwyczajamy się, a styl pisania staje się według nas bardzo dobry i taki pewnie jest. Lekki, jednak w prosty sposób skomplikowany. W książkach tej autorki z pewnością znajdziemy coś dla siebie.

"To ślady słów przecinające niebo] są zagubione wiadomości, nigdy niewysłuchane zdania, myśli rzucone na wiatr. (...) My potrafimy czytać z nieba, odnajdywać wiadomości, łączyć rozerwane nici i wytaczać nowe ścieżki przeznaczenia."

     Greta, Emma, Lucia i Anselmo. Czwórka nastolatków z różnymi osobowościami. Pierwszą jest blondynka w glanach, która zrozumiała brutalność życia. Druga jest bogatą i rozpuszczoną dziewczyną, jednak ambitną i inteligentną. Trzecia jest typową, słodką nastolatką, może troszkę przygłupią. No i jeszcze czwarty. Chłopak. Postać tajemnicza, która widzi więcej od innych. Taka mieszanka charakterów w jednym pomieszczeniu to mieszanka wybuchowa. Nic dziwnego, że działają sobie czasem na nerwy. Czy może wyjść z tego prawdziwa przyjaźń? Jeśli tak, to z pewnością będzie wystawiona na wiele prób. Muszę także przyznać, że czasem denerwowało mnie zachowanie bohaterów. Była to istna huśtawka. Raz mnie ktoś irytował, drugi raz podziwiałam to co zrobił.

"Kto zna wiatr, może czytać jego wiadomości. Tramontana, Libeccio, Favonio, dla was powietrze zmienia tylko temperaturę i kierunek, dla nas ma różne smaki, dźwięki i odcienie, które szeptem prowadzą nas po niewidzialnych ścieżkach losu."

     Miriam Dubini poruszyła w książce kilka ważnych tematów, a każde słowo i zdanie, które zapisała można wziąć za cytat, który warto zapamiętać. Poznamy tutaj rzeczywiste spojrzenie na relacje nastolatków i rodziców, przyjaźń, szczerość, zaufanie i pierwszą miłość. Nie jest to jednak opisane w prosty sposób i z pewnością nie jest to błachostkowe zakochanie od pierwszego wejrzenia. Autorka zagłębia się w odległe i jakże rzeczywiste znaczenie miłości, o którą trzeba zabiegać i o którą w dzisiejszych czasach jest trudno. 

"Nie ma jednej drogi, aby dotrzeć do obranego celu. Czasem trasy okazują się trudniejsze, niż tego oczekiwałeś, czasem strome podejścia sprawiają, że żałujesz podjęcia wędrówki. Ale to właśnie na szczycie najwyższej góry horyzont się rozszerza, a podróż staje się wielką przygodą. Nasz głos jest wołaniem nieskończonego nieba."

     Książka "Wiadomość do mnie" z serii "Wiatr" urzekła mnie od pierwszej strony. Miałam początkowe wątpliwości, które jednak szybko się rozwiały i nie pozostał po nich nawet ślad. Sięgnęłam po książkę pod wpływem impulsu. Początkowo miałam zamiar przeczytać coś innego, jednak ta książka stała i jakby mówiła do mnie "weź mnie! Przeczytaj mnie! Nie pożałujesz!". No i mówiła prawdę. Nie żałuje sięgnięcia po nią, choć z tym wołaniem to mogłaby poczekać jeden dzień.

"Powietrze chroni swoich posłańców, pozwalając im dostrzec wiatr i subtelne zmiany kolorów. Jednak kto oderwie wzrok od nieba, nie zobaczy go nigdy więcej."

     Podsumowując mogę powiedzieć, że książka zdecydowanie przypadła mi do gustu. Może trochę dlatego, że odnalazłam w Grecie cząstkę siebie. Bardzo polubiłam lekko poetycki styl pisania Miriam Dubini, a także pewną dojrzałość z jaką opisywała pierwsze zauroczenie i inne aspekty zawarte w książce. Fabuła była dość prosta, jednak mam nadzieję że w drugiej części z serii "Wiatr" wszystko się wyjaśni. 
Ocena ogólna: Queen Dee 10/10 Small Metal Fan --/--

Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu Dreams

sobota, 3 sierpnia 2013

Recenzja książki "Pośród złudzeń" - Julia Deja

Tytuł: "Pośród złudzeń"
Autor: Julia Deja
Format: ebook
Wydawnictwo: Bookio
Ilość stron: 349
Opis wydawcy: Nastoletnia Mia zakochuje się w swoim nauczycielu. Starając się ukryć swoje kontakty z matematykiem, nie zauważa gdy zwykłe relacje zmieniają się w toksyczny związek. Z czasem zdaje sobie sprawę jak bardzo się pomyliła, a naiwność zaprowadziła ją w pułapkę.
Nasza opinia: Queen Dee: Każdy z nas był kiedyś zakochany. Naturalna kolej rzeczy. Oczywiście pozytywna... Chyba, że swoim uczuciem obdarzymy złą osobę. Wtedy nie jest dobrze. a takie uczucie trudno zignorować. Czasem, tak jak w przypadku głównej bohaterki książki "Pośród złudzeń", jest to tzw. owoc zakazany. Z resztą - to chyba popularny schemat. Uczennica, młody i przystojny nauczyciel... Wtedy jednak są dwa wyjścia. Jedno, to lepsze, to oczywiście automatyczne przejrzenie na oczy. To się nie ma prawa udać. Brutalna i bolesna rzeczywistość. Jest jednak drugie wyjście, które niesie za sobą dużo problemów. Wpakowanie się w taki związek to życie na krawędzi. W każdej chwili ktoś taką pare może przyłapać. Czym to skutkuje? Nauczyciel ma zakaz wykonywania zawodu i trafia do więzienia, a uczeń kuratora na głowie i zmianę szkoły. Jednak część osób wybiera wyzwanie i rozpoczyna ryzykowną grę.

"W życiu prawie każdej dziewczyny, pojawia się taki moment, w którym uświadamia sobie, że czas zostawić dumę i rozsądek, kiedy spotyka się kogoś, dla kogo warto porzucić dawne zasady."

     Jakie tematy porusza książka? Poważne. Na stronach tej pozycji poruszone zostają tematy, o których głośno się ostatnio mówi, jednak nie jestem przekonana czy trafia on do nastolatków. Jednak gdy młoda autorka przedstawia młodej osobie książkę? Zdecydowanie łatwiej dotrze do takiej osoby przekaz od zbliżonego do niej wiekiem człowieka, który całą historię przedstawia na grupie nastolatków. Przeżywają oni wzloty i upadki, które Julia Deja lekkim językiem opisuje. Zakochanie w niewłaściwej osobie, narkotyki, strata kogoś bliskiego - to coś, co może się przytrafić większości młodych osób.
    Uznajmy schemat miłości miedzy uczniem, a nauczycielem za dość popularny. Przed zaczęciem czytania tej książki miałam wiele wątpliwości. Nie czytam polskich autorów prawie w ogóle. Przykre. W końcu to nasi pisarze, warto ich przeczytać... Ale mam często mieszane uczucia po przeczytaniu książek rodowitych autorów i po prostu wolę ich unikać. Na dodatek w tym przypadku mamy do czynienia z młodą pisarką, która zabrała się za temat który dotyczy osób w jej wieku - jednak czy bedzie potrafiła do dojrzale przedstawić? Czy nie zawiodę się kolejny raz?
~ Tak oto wyglądała moja przygoda z tą książką ~
    Okej. Zebrałam się w sobie i czytam. Pierwsza strona, piąta, dziesiąta... Telefon do SMF. "Ja tego nie przeczytam, nie ma szans". Dostałam informacje zwrotną, że mam przetrzymać, potem będzie lepiej. Wdech, wydech i jeszcze raz. Powoli chłonę kolejne zdania. Po kilkudziesięciu stronach robię przerwę i klnąc na wolną akcję topię żal w kolejnej szklance zimnej coli. Świetnie - myśle sobie. -Właśnie zmuszam się do przeczytania kolejnej dennej książki rodowitego autora i oto mam. Zaciskam zęby i brnę dalej. Na liczniku po kilku minutach pojawia się setna strona. Kolejny chaust coli by utopić pragnienie rzucenia tego w diabły. Szybko jednak szklankę odstawiam. Mija kilkanaście minut a ja prawie na jednym oddechu czytam kolejne sto stron. Zaraz... Patrzę jeszcze raz na numer. Dwusetna?! Zegar tyka. Nienadąża wybić pełnej godziny gdy książkę kończę. Jak to się stało? Gdzie ta nuda sprzed jakiegoś czasu? Widać wyparowała. Dosłownie, bo razem z colą. Więc gdybym mogła podsumować ten chaotyczny akapit wskazówką dla pisarzy - nie róbcie długiego wstępu. Nigdy.
     Podsumowując wcześniejszy akapit, który był mocno chaotyczny, muszę się zgodzić, że książka wciąga. Owszem i co do tego nie mam zastrzeżeń. Jednak akcja rozpoczyna się na setnej stronie, a przez ten bardzo długi wstęp prawie nic się nie dzieje oprócz wzdychania głównej bohaterki 'jaki ten nauczyciel nie jest przystojny'. Ja miałam podporę w SMF, która mi powiedziała że potem będzie lepiej, jednak gdybym była osobą która ma po prostu okazję przeczytać tę książkę - to bym sobie ją odpuściła, bo by mnie znudziła już na początku. Nie czekałabym aż akcja zacznie nabierać tempa.
    Teraz przejdę do jednej z ważniejszych rzeczy, a mianowicie - czy autorka dobrze podeszła do tematu i czy przedstawiła go w odpowiedni sposób. Myślę, że choć mogę mieć kilka zastrzeżeń - to spodobało mi się to, co wyszło spod pióra autorki. Napisała to z punktu widzenia młodej osoby, a ponieważ taką jest - nie musiała udawać i wiedziała jak do życia podchodzą te osoby. Wyszło to więc naturalnie, a cała historia stała się wiarygodna.
    Podziwiam jednak autorkę za to, ile różnych wątków zmieściła w tej książce. O ilu tematach wspomniała. Byłam pod wrażeniem, bo to bardzo napędzała akcje i czytelnik w takim momencie chce się dowiedzieć czegoś więcej. Jednak z tego powodu wyszło to trochę sztucznie. Podsunę tutaj jako przykład tekst, którym czasem żartuje z 'przypadków' w Bondzie.

Gdy Bond skacze w pościgu z wiaduktu, zawsze wtedy wyjeżdża ciężarówka i nic mu się nie dzieje, jednak gdy ja próbuje - zawsze ląduje na asfalcie, a ciężarówka dopiero wtedy wyjeżdża.

    Wrócę jednak jeszcze do wątku miłosnego. Oczekiwałam najprostszego schematu, jednak Julia Deja postanowiła nie iść na łatwiznę. Rozwinęła związek bohaterki i nauczyciela w sposób, jakiego na początku nie przewidziałam i szczerze się wtedy zdziwiłam. Nie oczekiwałam takiego obrotu sprawy, ale zmieniło się na lepsze. Nie chce też zdradzać jak to się potoczyło, więc nie powiem wam jak wyglądał ten związek ;). Także koniec książki był dla mnie zaskoczeniem. Ech, tak w sumie - to cała książka mnie zdziwiła. Myślałam, że będzie to kiepska pozycja, jednak się myliłam. Myślę, że książka jest wartościową pozycją i gdyby była w wersji papierowej - mogłaby odnieść sukces (chodzi mi o słabą promocję ebooków w Polsce i to, że większość osób kupuje w stacjonarnych księgarniach).
    Podsumowując uważam, że książka jest dobra. Mogłabym ją opisać tym jednym zdaniem, ale ono chyba nie starczy. Dobrze więc, podsumuje to tak jak należy. Od powieści nie można się oderwać, fabuła jest ciekawa, a poruszane tematy - trudne, jednak przedstawiony w prosty sposób z jasnym przekazem. Okładka jest naprawdę ładna, przyciąga wzrok i myślę, że gdyby wyszła papierowa wersja tej książki, to mogłaby ona odnieść sukces na rynku książki. Dużą wadą jest jednak długi wstęp, co spowoduje że większość czytelników odłożyłaby książkę.

Small Metal Fan: Mia, Austin, Dylan, Alyssa, Lindsay i Conner są przyjaciółmi od zawsze. W tym roku w ich szkole w Cliverwood roku ma się pojawić nowy nauczyciel matematyki. Uczniowie myślą, że będzie to ktoś bardzo surowy, jednak profesor okazuje się całkowitym przeciwieństwem ich wyobrażeń.

Nie mogłam oderwać od niego wzroku. (...) Wcale nie przesadzałam. Robert Daryl był po prostu cholernie przystojny. Nie zwracając uwagi na siedzących wokół mnie, wbiłam w niego natarczywy wzrok.”

Siedemnastoletnia Mia od pierwszego dnia zaczyna się nim interesować. Po pewnym czasie zaczyna zamieniać się to w prawdziwy związek, który muszą utrzymać w tajemnicy, bo przecież on jest nauczycielem, a ona uczennicą. Czy przyjaciółka zaakceptuje ten związek? Co się stanie, gdy ludzie zaczną coś podejrzewać? Nowy związek ojca, romans z nauczycielem i jeszcze narkomania przyjaciółki? Czy Mia sobie poradzi z tym wszystkim? Może to, że przystojny mężczyzna jest doby to tylko pozory? A to, że cicha i spokojna koleżanka jest grzeczna i nigdy by nie wzięła narkotyków? Okazuje się, że główna bohaterka żyje pośród złudzeń.
„Na naszym wizerunku zawsze pojawi się mała, choćby niepozorna rysa – to od nas zależy, czy ktoś będzie ją w stanie dostrzec, czy też nie.”

Książka przykuła moją uwagę, gdy tylko o niej usłyszałam. Zapowiadała się nieźle i niedługo zaczęłam ją czytać. Przez początek bardzo ciężko mi się brnęło. Zaczynałam powoli się bać, że powieść Julii Deji nigdy się nie rozkręci i będzie kolejną mdłą młodzieżówką. Na szczęście gdy tylko cyfry na dole stron przekroczyły setkę akcja zaczęła przyspieszać i wciągać. Sprawy się skomplikowały i nabrały innego wymiaru. Fabuła nie jest zupełnie prosta, jest rozbudowana, ale też nie za bardzo. Powiedziałabym, że w sam raz. Przytłoczyła mnie jednak ilość problemów zawartych w książce. Romans z nauczycielem, narkomania przyjaciółki, sprawy rodzinne, wypadki... Zastanawiałam się nad tym, żeby autorka zrobiła serię krótszych powieści, jednak pod koniec okazało się, że wszystko jest ze sobą powiązane. Niestety większość rzeczy dało się łatwo przewidzieć. Oczywiście było parę momentów, które mnie zaskoczyły, a akcja trzymała w napięciu, jednak zbyt wiele wydarzeń było oczywistych.

„Nawet jeżeli w życiu spotka cię nieszczęście, powinieneś stanąć na nogach i iść dalej, dumnie, z uniesioną głową. I choć wiele rzeczy będzie przeciwstawiało się twoim działaniom, należy walczyć. Zawsze warto walczyć.”

   Książka „Pośród złudzeń” dostępna jest tylko w formie ebooka – choć myślę, że papier by jej nie zaszkodził, a wręcz przeciwnie – dlatego kiedy mój smartphone odmówił posłuszeństwa, nie mogłam jej czytać poza domem, co bardzo mnie denerwowało. Bardzo podoba mi się projekt okładki. Przykuwa uwagę, chociaż jest bardzo prosty. Niestety rozmazany tusz na twarzy dziewczyny nie wygląda zbyt naturalnie. Podoba mi się to, że jest spis treści, ale nie jest on zwyczajny. Po kliknięciu na numer danego rozdziału jesteśmy do niego przeniesieni. Według mnie jest to bardzo dobry pomysł.

„Drugi człowiek jest najistotniejszą iskierką podtrzymującą płomień życia.”

  Podsumowując, bardzo dobrze mi się czytało powieść Julii Deji, pomimo pewnych niedociągnięć. Porusza bardzo trudne tematy, o których nie powinno się milczeć. Jest trochę przewidywalna, a główna bohaterka nie należy do najrozsądniejszych. Uważam jednak, że książka jest warta uwagi i przetrwania pierwszych stu stron, w których nie znajdziemy pędzącej akcji.
Ocena ogólna: Queen Dee 8/10 Small Metal Fan 7/10

<Tutaj> można pobrać fragment książki.


Za możliwość przeczytania dziękujemy autorce książki :)

piątek, 2 sierpnia 2013

Recenzja książki "Crom i mali barbarzyńcy" - Krzysztof S. Stelmarczyk

Tytuł: "Crom i mali barbarzyńcy"
Autor: Krzysztof S. Stelmarczyk
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Ilość stron: 303
Opis wydawcy: Crom w towarzyskie Bruna, zreformowanego wilkołaka, wyrusza w drogę powrotną do domu. Jednak zamiast trafić do Leśnego Kątka, okazuje się, że Duch Lasu przeniósł ich na brzeg oceanu zewnętrznego. Kiedy z zarośli wypadają dwaj mali barbarzyńcy, Crom jest przekonana, że powrót do domu nie będzie łatwy… Jednak ani gorąca pustynia, ani bezkresne wody oceanu nie powstrzymają Crom. W towarzystwie małych barbarzyńców i wspierana przez hałaśliwych piratów rusza na spotkanie z przeznaczeniem…
Nasza opinia: Z czym wam się kojarzą barbarzyńcy? Z dwumetrowymi mężczyznami przy kości, którzy są bardzo brutalni? Mnie też się tak kojarzą, nawet Crom, czyli główna bohaterka książki zgadza się z naszymi przekonaniami i nic dziwnego - bo taka właśnie jest prawda. Barbarzyńcy są okrutni i co do tego nie ma wątpliwości. Jednak są także mali barbarzyncy, o których przede wszystkim jest mowa w tej książce. Oczywiście chodzi o dzieci dorosłych barbarzyńców, które mimo młodego wieku są bardzo dobrze wyszkolone.

"Szkolą ich od małego. Życie barbarzyńcy jest pełne niebezpieczeństw. Dzieciak, który nie potrafi walczyć, ma małe szanse na przetrwanie."

     Przyznam, że bardzo polubiłam Crom. Była ona odważna, niezależna, a jednocześnie pomocna i miła. Była postacią, której trudno nie polubić. Także wilkołak był dla mnie bardzo pozytywną postacią chroniącą Crom i będąca jej mentorem. Jednak najbardziej przypadły mi do gustu Hassassinki, które były według mnie genialne! Nie wiem czemu, ale serce mi zmiękło gdy się pojawiły. Były takie... Pozytywne! Na dodatek potrafiły ożywać... Dywany! Nikt z nas nie miał okazji się przelecieć latającym dywanem, ale bohaterowie książki to co innego i zawdzięczali tę atrakcję właśnie hassassinkom! 

"Same dziewczyny, z bardzo tajnego zakonu Hassassinów. Wiem tyle, że to skrytobójcy. To takie zabicie na zlecenie, jakbyś nie wiedział. (...) Zakon zaczął przyjmować dziewczynki, ale tu kobiety mają jeszcze gorzej niż u barbarzyńców. Mają zakazane uprawianie męskich zajęć, a skrytobójstwo było do tej pory męską domeną. (...) Dlatego uczą się w sekrecie. Bić i walczyć. Na miecze, noże, włócznie. Co chcesz. Strzelać z łuku. No wszystkiego ich uczą w tym zakonne, czego potrzeba do takiego zabicia na zlecenie."

     Z zaskoczeniem przyznam, że była to chyba pierwsza książka dla starszych dzieci, która mnie tak naprawdę wciągnęła. Z zaciekawieniem przewracałam kolejne kartki tej pozycji, a na liczniku z prędkością światła pojawiały się kolejne strony. Swego czasu lekko się zagalopowałam i od razu sięgnełam po drugą cześć przygód Crom, co wcale nie sprawiło że książkę mi się gorzej czytało! W trakcie zagłębiania się w lekturę, powoli dowiadywałam się najważniejszych rzeczy, które wydarzyły sie wcześniej i nie odczułam żadnego dyskomfortu.
     "Crom i mali barbarzyncy" to książ przygodowo-fantastyczna. Z pewnością czytelnik nie będzie się nudził, bo autor zastosował wiele intryg, przez co koniec jest zupełnie nieprzewidywalny. Tajemnice, walka, piraci i dużo magii - to chyba można powiedzieć o tej pozycji. Co najważniejsze - styl pisania autora jest według mnie bardzo dobry. Nie odczuwa się bardzo tego, że ksiazka jest dla dzieci (oczywiście nie znajdziemy tu romansu, czy tzw. łaciny podwórkowej), a Pan Krzystof zastosował lekki język i doprawił wszystko szczupyptą humoru, przez co książkę czyta się bardzo dobrze. Sami bohaterowie często śmieją się z siebie nawzajem, a ich przekomażanie się jest naprawdę zabawne!

"- Barbarzyńcy - westchnął Konrad, krzywiąc się z niesmakiem. - Tak mówicie o nas wy, ludzie z Równin. Z tego co mi wiadomo, nie jest to zbyt... pochlebne określenie."

     Ponieważ jest to ksiazka dla dzieci, warto wspomnieć o wydaniu. Okładka jest kolorowa, więc z pewnością przyciągnie wzrok. Główni bohaterowie przedstawieni na okładce książki i jej skrzydełkach umożliwiają porównanie swojego wyobrażenia, z tym autora. Dość duża czcionka umożliwi komfortowe czytanie dziecku, a także młodzieży, czy osobom dorosłym - które również zachęcam do sięgnięcia po tę książkę.
     Podsumowując - pozycja "Crom i mali barbarzyńcy" mimo że przeznaczona dla dzieci, bardzo mi się podobała. Czy dobrze trafi do dziesięcioletniego dziecka? Myślę, ze nie bedzie z tym problemu. Przygody odważnej dziewczynki i małych barbarzyńców z pewnością przypadną do gustu chłopców, a może też dziewczynek. Duża czcionka umożliwi im komfortowe czytanie, a lekki styl pisania autora i szczypta humoru nie pozwolą się dziecku nudzić. 
Ocena ogólna: Queen Dee 9/10 Small Metal Fan --/--


Za możliwość przeczytania książki dziękuję
serwisowi Wydawnictwa Zielona Sowa

czwartek, 1 sierpnia 2013

Recenzja książki "Morza Szept" - Patricia Schröder

Tytuł: "Morza szept"
Tytuł oryginalny: "Meeresflustern"
Autor: Patricia Schröder
Wydawnictwo: Dreams
Ilość stron: 336
Opis wydawcy: Jako morska istota pewnego dnia przed Elodie pojawia się Gordian. Tajemniczy. Magiczny. Oszałamiający. Odtąd nie może przestać o nim myśleć, o jego turkusowo-zielonym spojrzeniu, jego dłoniach, które dotykają jej z zaciekawieniem. I zaczyna się domyślać, jakie tajemnice rzeczywiście kryje w sobie ocean i jak bardzo jej osobiste przeznaczenie jest związane z mrocznymi legendami Wysp Normandzkich.
Upojna saga miłosna z zapierającym dech w piersi krajobrazem wybrzeża wyspy Guernsey w tle – wstęp do porywającej morskiej trylogii.
Nasza opinia: Obecnie popularne są najróżniejsze paranormal romance, jednak pojawiają się tam bardzo popularny szablon. Na dodatek bohaterowie to demony albo wampiry, które stały się modne po sadze "Zmierzch". Dużo autorów, którzy chcieli osiągnąć sukces zaczęło więc pisać podobne historie i używać podobnych bohaterów. Jednak czy rzeczywiście tak to działa? Może początkowo, ale potem czytelników zaczyna coś takiego nudzić. Sięgają więc po książki, które sa oryginalne i poruszają inne tematu, a książka "Morza szept" właśnie taką pozycją jest.
   Co takiego niezwykłego jest w tej książce? Oj, dużo rzeczy. Jest ona przede wszystkim oryginalna. Nie znajdziemy tutaj popularnych istot. Na pewno nie. Po opisie i tytule oczekiwałam syren. Co tu dużo mówić - do syren mam słabość.  Nie są one oklepane, choć pojawiają się co jakiś czas w literaturze. Oczekiwałam wiec w napięciu na moment, w którym okaże się ze bohaterka jest syreną i niespodzianka! W "Morza Szept" nie znajdziemy syren, a coś dużo bardziej niezwykłego, bo autorka wykreowała swoje własne morskie hybrydy! Zaintrygowało mnie to dużo bardziej niż syreny, które pojawiały się już w literaturze. 

"Wzięłam głęboki wdech i usiłowałam zebrać się w sobie. - Mam alergię na wodę.
Ruby kiwnęła głową. 
- Ach tak. Pływać też nie umiesz?
- To wcale nie jest śmieszne - burknęłam."


   Sama bohaterka była niestety typową dla gatunku Paranormal Romace. Była to zagubiona nastolatka, która potrzebowała wybawiciela. Miała wroga, od którego uratować ją musiał wyżej wymieniony wybawca, który wie, że bohaterka sobie nie poradzi sama - ale ona i tak postara się udowodnić swoją niezależność, co będzie skutkować kolejnym ratunkiem tajemniczego mężczyzny, który już wcześniej wyciągnął do niej pomocną dłoń. Przy okazji znajdzie ona ukochanego mężczyznę, a wroga przezwyciężą razem. Pozostaje się tylko cieszyć z takiego rozwoju wypadków, jednak w tej książce denerwował mnie totalny brak wiedzy Elodie, czyli głównej bohaterki.

"- A więc to prawda - powiedział potem. 
- Co? [...]
- Ludzkie dziewczyny są rzeczywiście tak nierozsądne, jak głoszą nasze legendy - odparł. Pozwalają oczarować się niksowi i podążają za nim bezwolnie w głębiny oceanu, chociaż dokładnie wiedzą, że nie będą mogły tam żyć."



  Jak można spodziewać się po opisie, w książce występuje szeroki wątek miłosny, a nasza niepozorna Elodie spotka na swojej drodze kilku przystojnych chłopców. Muszę przyznać, że lubię Paranormal Romace i często się w nim zaczytuje - jednak życie miłosne Elodie mnie przerosło... W Niemczech kochała się w jednym przystojniaku, któremu bała się powiedzieć o swoich uczuciach. Także Frederik, który był zakochany w głównej bohaterce i nie krył swojego uczucia był z Lubeki. Na wyspie Guernsey poznaje kolejnych chłopców. Pierwszym jest Cyril, w którym bohaterka się zakochała i muszę przyznać - ja razem z nią. Z niecierpliwością więc czekałam na dalszy rozwój ich związku gdy nagle pojawił się przeklęty ON, a jest nim tajemniczy Gordian. Musiał się on pojawić w książce i nie ma co do tego wątpliwości, jednak... Nie przypadł mi on do gustu. Autorka strasznie zaplątała miłostki Elodie, która zakochiwała się i odkochiwała w kilka sekund. Wyszło to więc dość sztucznie. Według mnie można by było zrobić tak, jak wydawało mi się że to Cyril będzie tym ukochanym na zawsze, żeby wtopić w niego Gordiana. Wtedy nie byłoby takiego zamieszania.
Zabrakło mi jeszcze jednej rzeczy. Autorka sporej ilości rzeczy nie kontynuowała. Zabrakło mi powrotu do mężczyzny, którego Elodie poznała na lotnisku i o którym myślami potem powracała. Także w momencie poznania Gordiana całkowicie odcięła się od Cyrila, przez co autentycznie nie wiedziałam co się dzieje. Kręci z obojgiem na raz? Cyril na kilkadziesiąt stron wyparował?
  Ale wróćmy do pozytywnych stron w książce, których nie brakowało. Pomysł Patrici Schöder był naprawdę oryginalny o dobry. Nie zdziwię się, gdy wyjdą książki o podobnej tematyce, bo nie ma takich wielu. Autorka miała więc pomysł i do jego wykonania bardzo się przyłożyła. Była w miejscach, które opisywała i pytała się miejscowych o legendy i ich rodzinne historie - dzięki temu cała książka była wiarygodna, a opisy miejsc szczegółowe, przez co nie miałam problemu z wyobrażeniem ich sobie. Styl pisania autorki był lekki i było widać, ze pisanie tej książki sprawiło Patrici przyjemność. Choć wciągałam się w książkę, to w paru miejscach czułam się znudzona. 

" [...] Obmacała stertę kolorowych materiałów w kwiatki, przypiętą do bagażnika roweru.
- Mama przysyła je Twojej ciotka do skrócenia.
- Ciotecznej babce - sprostowałam. - Moja mama jest siostrzenicą Grace.
- O, tak! - zawołała Ruby. - A ty na pewno zawsze mówisz: oczywiście, umyłam zęby, droga cioteczna babciu Grace, no nie? 
- Jasne - odparłam. - Codziennie trzy razy."


    Jak prezentuje się wydanie książki? Wspaniale! W tle okładki widać głębiny mórz, a ramię dziewczyny zakrywa ładna muszla. Okolice oczu i usta dziewczyny są ozdobione kryształkami soli, co jest odwzorowaniem kilku momentów w książce. Na dodatek tytuł książki i cześć kryształowe soli ozdobiona jest jeszcze niebieskim brokatem, co nadaje dodatkowego blasku okładce i ciekawej tekstury. Z pewńoscia nie można przejść obok takiej okładki obojętnie i jestem wręcz pewna, ze każda dziewczyna zwróci na nią uwagę, bo przyciąga wzrok jak magnes.    Podsumowując, mogę powiedzieć, że z pewnością książka zyska dużo miłośników. Oryginalny pomysł, dość dobre wykonanie i niestety trochę szablonowa bohaterka to cechy tej pozycji. Od strony graficznej książka "Morza szept" z pewnością króluje wśród innych i zwróci uwagę wszystkich dziewcząt. Czy polecam? Myślę, że książkę warto przeczytać. Sama czekałam z niecierpliwością na jej premierę i trochę się zawiodłam, ale myślę że to przede wszystkim wina moich wysokich oczekiwań. Jeszcze dodam, ze idealnym miejscem na jej czytanie jest wakacyjny urlop na morzem! 
Ocena ogólna: Queen Dee 7/10 Small Metal Fan --/--


Za możliwość przeczytania dziękuję
Wydawnictwu Dreams