czwartek, 4 lipca 2013

Recenzja książki "Riko i my" - Joanna Chełstowska, Ludwik Kozłowski

Riko i my. O kotach, ludziach, przyjaźni i zaufaniu - Joanna ChełstowskaTytuł: "Riko i my"
Autorzy: Joanna Chełstowska oraz Ludwik Kozłowski
Wydawnictwo: Pierwsze
Ilość stron: 223
Okładka: miękka
Opis wydawcy: Riko, ogromny bury kocur o kamiennym spojrzeniu, posturze atlety i złotym sercu był panem i władcą okolicy, w której na nowym osiedlu stanął i nasz dom. Budowa osiedla wywróciła do góry nogami jego świat, ale Riko odnalazł się w nowym otoczeniu. Potrafił zająć się nie tylko sobą, ale i zaopiekować swoją rodziną, a nawet pomagać obcym, a słabszym od siebie kotom – silniejszych, prawdę mówiąc, nie było – i bardzo wiele nauczyć nas, ludzi, u których zamieszkał. Riko każdego dnia miał nam coś do powiedzenia w sprawach zasadniczych – jak być wiernym i dobrym, odważnym i łagodnym, silnym i delikatnym, twardym i wrażliwym, władczym i opiekuńczym. Było i jest zaszczytem, że nam zaufał.
Niesamowite wręcz uczynki Rikiego – od uratowania obcego, niemal umierającego kociaka, którego znalazł podczas patrolu i przyniósł do swojego ogrodu, poprzez zbudowanie higienicznej toalety w pokoju, w którym na prawie trzy dni zamknęli go i gdzieś pojechali roztargnieni ludzie, aż do odnalezienia i sprowadzenia do domu, po latach poszukiwań, własnego syna – stały się przedmiotem rodzinno-towarzyskich pogwarek, budzących najpierw zainteresowanie nastolatków, a potem także ich rodziców. Ktoś wreszcie wpadł na pomysł, że ponieważ tych historii jest coraz więcej i coraz trudniej wszystkie spamiętać, to może by je spisać.
Nasza opinia:  Jako wielbicielka kotów i stworzeń wszelakich często sięgam po książki z nimi związane. Nie zależnie czy są to poradniki, książki specjalistyczne, czy poczytajki. Tak stało się także z książką „Riko i my”, która była już z opisu ciekawa. No bo historia opisana z punktu widzenia kota? Coś niespotykanego i wartego uwagi według mnie, bo nie zdarza się często.
Riko jest dzikim kotem, który mieszka na wsi. Jednak wiadomo, że coś zaczęło się dziać – część pól i wolnych terenów zamieniono na działki, wybudowano całe osiedle  z czym koty miały problem. Nie było gdzie polować, a jak wiadomo ludzie to same zło – a to kamieniem rzucą, a to miotłą pogonią…

„Na ludzi trzeba było jednak uważać – zawsze mogli kopnąć, rzucić kamieniem lub uderzyć czymś, co akurat mieli w ręku.”

    Riko nie jest jednak typowym dzikim kotem. Nie zmienia on też partnerek, nie wyrzuca swoich dzieci gdy staną się dorosłe. Jego wybraną jest szarosrebrna, mimo że o połowę mniejsza – jest miłością życia kocura i chcą spędzić czas ze sobą 5do końca życia. Także jeśli chodzi o kociaki gdy już wyrosną. Owszem, odchodzą i znajdują swoje miejsce na świecie, ale zawsze mogą wrócić i znajdą pomoc w miejscu, w którym przyszły na świat.
    Jak wiadomo dzikie koty nie lubią ludzi. Są nieufne, boją się… A może Riko i tutaj nie będzie typowym, dzikim kotem? Może przełamie lody i uda mu się ułożyć pozytywne relacje z ludźmi?
Książka jest napisana z punktu widzenia kota, co jest ciekawe i oryginalne. Opisane są oczywiście emocje i uczucia Roki’ego, a także zachowania w danej sytuacji. Możemy więc poznać mowę kociego ciała, w czym pomoże nam także słownik kociej mowy, który znajdziemy na koniec książki. Przyznam jednak, że czasem widać to wrażenie że ludzie z kotem rozmawiają, jakby także był istotą ludzką i opowiadał na zadawane pytania. Wiadome jest, że książki sam kot nie napisał – jednak w jednym rozdziale jest kawałek, który autentycznie wygląda jak dialog słowny kota i człowieka. Czy jest to jednak duży minus? Z pewnością nie, bo objawia się tylko w tym jednym rozdziale.
    Jak prezentuje się wydanie? Także niczego sobie. Okładka jest ciekawa, po obydwu stronach jest zdjęcie kota, o którym jest cała ta historia i zaskoczyło mnie, że Rikow rzeczywistości jest tak potężny. Nie mylmy jednak zagadnienia ‘potężny’ z ‘gruby’, bo to zupełnie co innego. Mimo, że książka ma białe strony (co trochę utrudniało czytanie, bo promienie słońca złośliwie się od nich odbijały) to spora, czarna czcionka była dobrze widoczna i nie miałam żadnego problemu z zapoznaniem się z historią Pani Joanny i Pana Ludwika.

„ […] Ludzie dzielą się na tych, którzy lubią koty, i na tych, którzy jeszcze o tym nie wiedzą.”

    Książkę polecam wielbicielom kotów, bo myślę że to oni byliby najbardziej chętni do zapoznania się z historią Riki’ego. Nie jest to oczywiście książka jedynie dla tych osób i polecam ją każdej osobie, która jest zainteresowana tym, jak potoczyły się losy tego dzikiego kocura. 
Ocena ogólna: Queen Dee 9/10 Small Metal Fan --/--

Za możliwość przeczytania dziękuję
Wydawnictwu Pierwsze


3 komentarze:

  1. Cóż, nie jest to książka dla mnie, ale może kiedyś dam jej szansę.

    in-corner-with-book.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam koty, więc chętnie bym sięgnęla :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam. Podobało mi się bardzo, moim koto też ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zawierające linki do blogów bądź podlinkowany tekst zostają natychmiastowo usunięte. W zamian proponujemy współpracę bannerową, po szczegóły zapraszamy na mail.