czwartek, 20 lutego 2014

Recenzja książki "Jad" - S.B. Hayes

Tytuł: "Jad"
Tytuł oryginalny: "Poison Heart"
Autor: S. B. Hayes
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Ilość stron: 395
Opis wydawcy: Jad to trzymający w napięciu thriller psychologiczny o nastoletniej Katy, jej wchodzeniu w dorosłość, pierwszych miłosnych uniesieniach oraz zazdrości. W tle przewijają się mroczne sekrety, które kryje przeszłość, a Katy ma przeświadczenie o obecności w jej życiu sił nieczystych.Problemy zaczynają się, gdy w miasteczku pojawia się olśniewająca Genevieve. Dziewczyna jest w tym samym wieku co Katy i jest do niej niewiarygodnie podobna. Ma taki sam gust, jeśli chodzi o modę, podobny kolor włosów, rysy twarzy i figurę. Ona także interesuje się sztuką i posiada wielki talent. Po krótkim czasie pobytu w nowej szkole Genevieve zaskarbia sobie przyjaźń koleżanek Katy i wkrótce za cel obiera sobie rozkochanie w sobie chłopaka Katy, Merlina. W ten sposób w Katy rodzą się nienawiść i zazdrość, budzące w niej agresję, która z kolei rzutuje na jej relacje z przyjaciółkami i nowym chłopakiem. Jednocześnie dziewczyna przekonuje się, że jej rywalka działa z pełną premedytacją i wyrachowaniem. Podczas rozmowy twarzą w twarz Genevieve informuje Katy, że pojawiła się w jej życiu tylko po to, aby je zniszczyć. Dziewczyna postanawia zawalczyć o swoje szczęście i na własną rękę rozpoczyna śledztwo prowadzące do ustalenia bolesnej prawdy.
Nasza opinia: Gdy na półce z książkami do przeczytania ląduje pozycja, która niezmiernie nas ciekawi, to jesteśmy wniebowzięci. Czasem prawie skaczemy z radości, niekiedy nawet zaklaszczemy, no i długo pozycji sobie tam nie potrzymamy. Ciekawość zacznie zżerać nas powolutku od środka i już jesteśmy ugotowani. Są jednak przypadki, które potwierdzają regułę. Takim była pozycja "Jad", która na swoją kolej czekała trochę czasu, czego przyznam szczerze - żałuję.

Czytając kilka zdań wstępu z tylnej okładki już wiemy, że "Jad" raczej nie jest lekturą na przyjemny, słoneczny dzień kiedy ptaszki radośnie ćwierkają. Główna bohatera jest  takim śpiewającym wesoło ptaszkiem, który cieszy się ze słoneczka. Jednak niebo zasłaniają chmury, a śpiew zaczyna przypominać irytujący pisk. Może jednak warto przeczytać tę książkę w słoneczny dzień? Przyzwyczajeni do zbrodni w mroku, tajemniczych historii wieczorami, nie potrafimy się cieszyć z dobrego thrilleru gdy świeci słońce, a na niebie nie ma żadnej chmurki. Pewnie nie jest to udowodnione naukowo, ale wystarczy popatrzeć na samego siebie. Myślę, że odwlekałam przeczytania tej pozycji właśnie ze względu na odpowiedni nastrój i moment. Z przyzwyczajenia, które chcę przełamać. 

Już z samego opisu książki wynika, że wesołe i monotonne życie Katy zakłóca olśniewająca Genevieve. Z dużą starannością wstrzykuje jad w każdy element życia normalnej, rudej nastolatki. Powoli cała mozolnie ułożona układana zaczyna się sypać. Odważna dziewczyna łapie się więc wszystkiego, jak każdy tonący. Nawet brzytwy. Próbuje zrozumieć kim może być jej prześladowczyni, której serce jest wręcz zatrute jadem. Autorka podrzuca w ten sposób czytelnikowi kilka podpowiedzi i gdy już taki osobnik sobie myśli "phi, wiem jak się skończy, jak można napisać coś tak przewidującego? Jestem taki fajny i wiem wszystko, buahaha!", to nagle okazuje się, że to wszystko było zagrane specjalnie, a prawda jest zupełnie inna. Prościej mówiąc: nasze czytelnicze ego zostaje zdeptane i trzeba zaczynać całe śledztwo od początku.

Sama Katy jest stereotypową nastolatką. W ten sam sposób się zachowuje. Z jednej strony jest szablonowa, a z drugiej zaskakująca. Potrafi wymusić na sobie jakąś zmianę, która może jej pomóc i dogryźć w ten sposób Genevieve. Tak naprawdę zmienia się także mimowolnie. Staje się doroślejsza i poważniejsza, a nierozważna nastolatka myśląca o przystojnych chłopakach idzie w las! Za to ją podziwiam, choć wiem, że robimy to cały czas. Z każdą sekundą się zmieniamy, bue hesteśmy w stanie tego cofnąć i choć nie zauważamy tego - tak się właśnie dzieje. Katy jednak zrobiło to bardzo sazybko z powodu Genevieve. Zrzuciła dawną skórą i teraz rozpoczyna nowe życie, w którym jest silniejsza.

Nie jestem pewna, czy wszyscy daliby sobie radę z tak podstępną osobą, jaką jest dziewczyna z zatrutym sercem (tak bardzo poetycko...). Nie rozumiem jednak, czemu nie zgłosiła swojego problemu np. szkolnemu psychologowi, czy nawet matce. Na jej miejscu wierciłabym rodzicielce, które zareagowała dziwnie na imię mojej prześladowczyni, dziurę w brzuchu tak długo, aż powiedziałaby mi prawdę.

Zaskoczył mnie fakt, że utożsamiłam się z obydwiema dziewczynami. Choć z wyglądu są niemal identycznie, to z charakteru różnią się diametralnie. Genevive miała wszystkie brakujące cechy panny Rivers, a razem się doskonale uzupełniały. Jeśli więc czegoś nie znalazłam w jednej, to dostawałam to w drugiej. Podane jak na tacy i to na dodatek z serwetką! Jak można nie polubić takiego rozwiązania? Cała ta przepychanka między nimi wyglądała jak walka dwóch żywiołów np. ognia i wody. Blisko siebie trudno im było funkcjonować, ale nie mogłyby istnieć bez siebie nawzajem.

Muszę jednak przyznać, że zirytowało mnie pozostawienie nieodgadnionych kilku wątków. Jakby nagle autorka je ucięła albo po prostu zapomniała. Ale my, czytelnicy, zwracamy na takie rzeczy uwagę. Aż biją po tych naszych biednych i zmęczonych oczętach. Z chęcią  zdradziłabym o jakie dokładnie wątki mi chodzi, ale wiadomo... odkryłabym kilka kar, a lepiej żebyście zrobili to sami sięgając po tę powieść. 

Muszę coś nabazgrać o wydaniu, bo... mi się nie podoba. Okładka w moich oczach wygląda dziwnie. Widzimy dziewczynę w sukience, rude włosy i oczywiście ciemne chmury, które zebrały się nad głowami głównych bohaterek. Jednak jakie odniesienie ma to do całej książki? Spoglądając na tytuł czujemy się jeszcze bardziej zagubieni. Jak już mamy ten "jad" to i wąż by się przydał. Czemu nie można było zostawić tytułu jako zatrutego serca? Wtedy miałoby to odnośnik do przebiegłej Genevive i nie kojarzyłoby się z gadami. Sama pozycja wydaje się gruba jak na swoje ledwo czterysta stron, a jej przeczytanie bez zgięcia grzbietu jest niestety prawie niemożliwe.

Podsumowując mogę powiedzieć, że nie nazwałabym tej książki thrillerem. Chociaż gdy niektóre pozycje z gatunku paranormal romance nazywa się horrorem, to nic mnie już nie powinno zdziwić. Podobały mi się zaskakujące zwroty akcji i chociaż czasem się to wszystko wlokło - warto było poczekać na moment, w którym się rozkręci.
Ocena ogólna: Queen Dee 8/10 Small Metal Fan --/--

Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu Zielona Sowa

9 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba fakt, że bohaterki się uzupełniały, że miały takie różne charaktery.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właściwie wygląda dosyć ciekawie, więc może się za nią rozejrzę :>
    B.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fabułą mnie zainteresowała, okładka spodobała, więc chyba muszę przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa książka. Intryguje mnie jej fabuła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa fabuła, okładka też. Może przeczytam ją

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam i muszę przyznać, że też byłam zaskoczona tym jaką drogą poszła autorka. Pod tym względem historia mi się podobała, ale czegoś mi w niej brakowało i oceniłam ją troszkę niżej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że natrafię na tą książkę w bibliotece, bo chciałabym jak najszybciej się z nią zapoznać ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiele razy spotykałam się z opinią, iż jest to niezbyt dobra książka, jednakże chyba jednak sięgnę po tę książkę z biblioteki.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zawierające linki do blogów bądź podlinkowany tekst zostają natychmiastowo usunięte. W zamian proponujemy współpracę bannerową, po szczegóły zapraszamy na mail.