Tytuł oryginalny: "Mofongo"
Autor: Cecilia Samartin
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron: 383
Opis wydawcy: Dziesięcioletni Sebastian, syn mieszkających w Kalifornii imigrantów z Portoryko, jak wielu jego rówieśników marzy o tym, by zostać piłkarskim królem strzelców. Niestety, ma wrodzoną wadę serca i nie może biegać ani grać w piłkę. Jedynym ratunkiem dla chłopca może być kolejna ryzykowna operacja. Wiedzą o tym nie tylko lekarze, ale i jego rodzice, którzy odkąd się urodził, drżą o życie syna. Rozdarty pomiędzy tym, czego pragnie, a troską najbliższych, często wyśmiewany przez kolegów z klasy, Sebastian znajduje schronienie w domku babci Loli, która po niedawnym wylewie przeszła swoistą przemianę. Babcia, kochająca wnuka i akceptująca go takim, jaki jest, wprowadza chłopca w tajniki portorykańskiej kuchni, okraszając każde danie ciekawymi rodzinnymi historiami. Sebastian z czasem odkrywa przyjemności, jakich dostarcza wspólne przygotowywanie i spożywanie posiłków, zdobywa nowych przyjaciół i przybiera na wadze, a co najważniejsze: zaczyna wierzyć, że wszystko jest możliwe. Spotkania przy babcinym stole stają się też swoistą terapią nie tylko dla dziecka, ale i dla jego skłóconych rodziców.
Nasza opinia: "Mofongo" to historia rodziny z portorykańskimi korzeniami, z ich rodzimą kuchnią na drugim planie, której głównym bohaterem jest dziesięcioletni Sebastian – chłopczyk, który ma poważną wadę serca. Jego marzeniem jest granie w piłkę razem z kolegami, jednak to mogło by doprowadzić do jego śmierci – jego serce by tego nie wytrzymało. Jest to wrażliwa postać, o wielkim sercu, która jednak boi się o siebie i innych. Jest także bardzo mały, a ponieważ nie może uczestniczyć w życiu klasy, jest wyśmiewany przez swoich rówieśników. Z pewnością nie jest to dla niego miłe, mimo że każdy dorosły próbuje mu pomóc. Jego mama opiekuje się nim w domu, piękna nauczycielka w szkole… Jednak gdy rodzice zaczynają się kłócić, a szkolni koledzy go wyśmiewają – w żadnym z tych miejsc nie może znaleźć schronienia. Znajduje je dopiero w swojej babci - Loli, która po zawale bardzo się zmieniła. Po odwiedzeniu babci w szpitalu, Sebastian znajduje także drugiego mentora – starszą Panią, która była na tej samej sali co Lola.
Książka jest opowieścią pełną portorykańskich dań. Czy kuchnia może przybliżyć do siebie ludzi? Owszem, jak najbardziej. Tak jak w wigilię, cała rodzina zbiera się przy stole, wszyscy opowiadają różne historie – to jest właśnie ta magia, która łączy ludzi i przepełnia ich miłością. W książce dostrzeżemy wiele detali związanych z portorykańską kuchnią – mamy wręcz wrażenie, że to nie bohater literacki, a my sami spożywamy opisywane potrawy. Wszystko jest bardzo realne, nie tylko sama kuchnia. Relacje rodzinne, kłótnie rodziców, a także ich pogodzenia – wszystko składa się na to, że książka jest jedną wielką, wiarygodną historią.
Samą książkę czytałam z niemałą przyjemnością, choć zmuszona byłam do czytania w przerwach między zajęciami – więc często nie mogłam się skupić na samej historii portorykańskiej rodziny. Książka była jednak napisana lekkim językiem, a każde słowo było przez autorkę dobrze rozumiane – dzięki temu, powstała doskonała historia o rodzinnych problemach. Bardzo dobrze czytało mi się także samą książkę dlatego, że jest to w jakimś sensie to, do czego dążę. Nie odnosimy w niej wrażenia, że wszyscy się gdzieś śpieszą. Mają czas na rozmowy, wspólne posiłki i nikt nie zamyka się w swoim własnym świecie. Podczas czytania byłam więc wzruszona tymi momentami i choć nie uroniłam łzy – myślę, że jest to bardzo dobry przykład teraźniejszej relacji rodzinnej.
Gdy już skończymy rozkoszować się tą historią, możemy przejści kilka kroków do kuchni i przygotować dla siebie coś, na co chyba każdy kto czyta tę książkę czyta – a mianowicie jakieś portorykańskie danie. Na końcu książki znajduje się kilka przepisów takich dań i choć jeszcze nie miałam ochoty ich skosztować – z pewnością niedługo to zrobię i podzielę się z wami tymi przemyśleniami. Z pewnością jednak mofongo smakuje wybornie! Książkę polecam przede wszystkim dorosłym czytelnikom, którzy zrozumieją przekaz jaki jest w tej książce. :)
„- Co się stało, babciu? –
zapytał, patrząc na nią z niedowierzaniem.
Rozczesała palcami włosy, które teraz miały kolor galaretki truskawkowej.
- Podobają Ci się? – Zapytała z szelmowskim uśmieszkiem na ustach.”
"Powiem ci, czym jest
dla mnie niebo. Niebo to stół, taki jak tutaj, przy którym siedzą wszyscy moi
bliscy. Delektujemy się wspólnie przygotowanym jedzeniem, śmiejemy się i
opowiadamy sobie historie, przy których czasem zakręci się nam w oku łza, lecz
przez większość czasu świetnie się bawimy."
Samą książkę czytałam z niemałą przyjemnością, choć zmuszona byłam do czytania w przerwach między zajęciami – więc często nie mogłam się skupić na samej historii portorykańskiej rodziny. Książka była jednak napisana lekkim językiem, a każde słowo było przez autorkę dobrze rozumiane – dzięki temu, powstała doskonała historia o rodzinnych problemach. Bardzo dobrze czytało mi się także samą książkę dlatego, że jest to w jakimś sensie to, do czego dążę. Nie odnosimy w niej wrażenia, że wszyscy się gdzieś śpieszą. Mają czas na rozmowy, wspólne posiłki i nikt nie zamyka się w swoim własnym świecie. Podczas czytania byłam więc wzruszona tymi momentami i choć nie uroniłam łzy – myślę, że jest to bardzo dobry przykład teraźniejszej relacji rodzinnej.
”Jak się to złoży wszystko razem, otrzymuje się mofongo – kulinarną asymilację, wspaniałą alchemię smaku i kultury, której nawet Korono Hiszpańska nie mogła pokonać.”
Gdy już skończymy rozkoszować się tą historią, możemy przejści kilka kroków do kuchni i przygotować dla siebie coś, na co chyba każdy kto czyta tę książkę czyta – a mianowicie jakieś portorykańskie danie. Na końcu książki znajduje się kilka przepisów takich dań i choć jeszcze nie miałam ochoty ich skosztować – z pewnością niedługo to zrobię i podzielę się z wami tymi przemyśleniami. Z pewnością jednak mofongo smakuje wybornie! Książkę polecam przede wszystkim dorosłym czytelnikom, którzy zrozumieją przekaz jaki jest w tej książce. :)
Ocena ogólna: Queen Dee 10/10 Small Metal Fan --/--
Za możliwość przeczytania dziękuję
Wydawnictwu Bukowy Las
Zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńTa książka intryguje mnie od momentu, kiedy ujrzałam ją w zapowiedziach.
OdpowiedzUsuńPierwsze o niej słyszę, a szkoda, bo z chęcią bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Zapowiada się świetnie, lubię czasem poczytać takie historie rodzinne. Swoją drogą to prawda, że wspólne posiłki zbliżają ludzi - to idealny czas do rozmowy. Szkoda, że dzisiaj wiele osób nie przywiązuje do tego wagi ;)
OdpowiedzUsuńWydaje się interesująca. Haha, co za przebojowa babcia :) Chętnie się zaopatrzę w tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńZOSTAŁYŚCIE NOMINOWANE DO "VERSATILE BLOGGER"!
OdpowiedzUsuńSzczegóły na moim blogu :)
http://recenzentki-ksiazkowe.blogspot.com/2013/07/pierwsze-nominacje.html
Pierwszy blog na którym widzę recenzję tej książki.
OdpowiedzUsuńMam ochotę przeczytać "Mofongo" odkąd zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach wydawniczych. Powyższa recenzja jeszcze bardziej narobiła mi smaku na tę pozycję:)