poniedziałek, 30 grudnia 2013

Recenzja książki "Królowa lata" - Melissa Marr

"Królowa Lata" - Melissa MarrTytuł: "Królowa lata"
Tytuł oryginalny: "Wicked lovely"
Autor: Melissa Marr
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 373
Opis wydawcy: Siedemnastoletnia Aislinn widzi wróżki od urodzenia. Te potężne i groźne istoty przechadzają się niewidoczne w świecie śmiertelników. Dziewczyna przestrzega zasad gwarantujących jej bezpieczeństwo, jednak nagle okazuje się, że to nie wystarczy. Musi zmierzyć się z podstępnym, ale niestety pociągającym Królem Lata… Stawką tej ryzykownej gry będzie całe jej życie. Intryga wróżek, miłość śmiertelników i starcie pradawnych zasad ze współczesnymi pragnieniami splatają się w tej zdumiewającej opowieści.
Nasza opinia: W dzieciństwie wierzyłam we wróżki. Wyobrażałam je sobie jako malutkie istotki zamieszkujące kwiaty, przewodzące dzikimi zwierzętami. Pomagały także ludziom w wybieraniu dobrych decyzji. Wiadomo, każdy może mieć inne wyobrażenia. Melissa Marr widziała te istoty jako złośliwe, wredne i brutalne, wielkości człowieka, choć ludzka istota nie mogła ich zauważyć. Czy coś takiego było fair? One robiły ludziom psikusy, a my nie mogliśmy im się odwdzięczyć – ba! Nie zdawaliśmy sobie sprawy z ich egzystencji! Jest jednak dziewczyna, która widzi wróżki. Nie jest jednak szczęśliwa z posiadania daru widzenia. Z resztą kto chciałby widzieć coś, czego nikt inny oprócz kobiet z jej rodziny? Brak możliwości zwierzenia się nikomu, bo ten uzna ją za wariatkę...

Autorka napisała książkę nie do końca według szablonu Władcy pierścieni, jakiego się spodziewałam, jednak dzięki tym zmianom wyszło jeszcze gorzej. Bohaterka jest już kimś wyjątkowym, a ma szanse zostać kimś jeszcze lepszym. Ona nie chce tego, ale nie ma na to wpływu. Została wplątana w sytuację bez wyjścia. Czy to nie brzmi to tak… oklepanie? Tak samo jest, gdy oglądamy pierwszą cześć filmu i życie bohatera wisi na włosku. Wiadomym jest, że on nie umrze, bo inaczej nie byłoby dalszych części (nie bierzemy pod uwagę części z innymi bohaterami w roli głównej). 

Sama bohaterka była dla mnie kimś nadzwyczaj interesującym. Była jedną z nielicznych, która postanowiła negocjować! Nie poszła ślepo za szansą, jak mogłyby bohaterki innych książek. Myślę, że dzięki temu wywarła na mnie tak pozytywne wrażenie. Była dość skomplikowana, skryta w uczuciach i czasem niepewna, ale potrafiła postawić na swoim i być zdecydowana. Nie podwijała ogona, cofając się jak ktoś uległy. Choć z pewnym oporem, udało mi się z nią utożsamić i zaciekawiła mnie jej historia, a złożony charakter zaskakiwał. Chyba właśnie czegoś takiego oczekiwałam.

Bardzo podobały mi się też imiona głównych bohaterów. Były one tak... klimatyczne! Takie wróżkowe imiona! Mimo, że wróżki były przestawione jako złośliwe, imiona jak Aislinn, Beira, Donia... Nie wiem jak innym, ale według mnie są przepełnione słodyczą! Jak babeczki z lukrem i posypką, choć większość pewnie uzna je za przesłodzone i nic dziwnego, aż się robi niedobrze! Jednak cały czas prześladowała mnie też myśl czy dobrze wyobrażam sobie brzmienie tego imienia. W sumie robi to małą różnicę, ale daje do myślenia.

Melissa MarrKsiążka została napisana zwiewnym językiem. Pierwszy raz używam tego określenia, więc może powiem co mi chodzi po głowie. Jest on lekki jak piórko, porywający czytelnika w wir wydarzeń, pomagający mu doskonale wyobrazić sobie sytuację. Podobała mi się także zastosowana trzecioosobowa narracja. Pozwalała na czytanie bez wymuszania odczuć bohaterki na czytelniku, a także była komfortowa gdy chodziło na innych bohaterów. Nie spychało ich na dalszy plan, pozwalało lepiej się z nimi zapoznać. Zadaje sobie sprawę, że większość książek jest pisana obecnie w narracji pierwszoosobowej i jest to moim zdaniem coś, co powinno się jak najszybciej zmienić. Załóżmy że jestem dorosłym facetem i lubię wróżki, a potem muszę czytać w pierwszej osobie o siedemnastoletniej dziewczynie. To nie jest komfortowe dla takiego czytelnika i dobre powieści najczęściej są pisane właśnie w trzeciej osobie.

Do samego zajrzenia do książki bardzo zachęca okładka. Przyciąga dziewczęcy wzrok, jest estetyczna i w jakimś sensie tajemnicza. Nie jestem jednak pewna, czy książka odniosła dzięki temu jakiś sukces. Sama upolowałam ją w księgarni za 10 zł i choć uważam, że książki powinny być tańsze - jest to 1/3 ceny sugerowanej. Nie jestem jednak w żaden sposób zawiedziona. Książkę bardzo dobrze mi się czytało, a czcionka jaka jest zastosowana umożliwia komfortowe czytanie.

W książce odrzuciła mnie jedna rzecz - przewidywalność. Choć było kilka zwrotów akcji i małych zmian, to już na początku czułam jak to się skończy. Myślę, że więcej tajemniczości by książce nie zaszkodziło. A sam koniec... To już według mnie szkoda słów. Jest całkowicie źle poprowadzony, odbiera chęć czytania kolejnych części i jak dla mnie, to na pierwszym tomie wszystko mogłoby się skończyć - wszyscy odjechali na swoich jednorożcach ku zachodowi słońca.
Ocena ogólna: Queen Dee 9/10 Small Metal Fan --/--

sobota, 28 grudnia 2013

Recenzja książki "Koalicja szpiegów" - Agnieszka Stelmaszyk

Książka Koalicja szpiegów. Luminariusz - Agnieszka StelmaszykTytuł: "Koalicja szpiegów"
Autor: Agnieszka Stelmaszyk
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Ilość stron: 323
Opis wydawcy: Robert znajduje dziwny list. Sugeruje, że ktoś maczał palce w wypadku jego rodziców. Tylko kto? I dlaczego? W chwili, gdy zaczyna zadawać niewygodne pytania, robi się naprawdę niebezpiecznie. Gdyby Robert był zwykłym trzynastolatkiem, zapewne by się wycofał, albo zgłosił sprawę policji. Ale Robert nie jest zwykłym chłopcem, a policja na niewiele się zda, gdy w grę wchodzą szpiedzy i ich międzynarodowe koalicje…
Nasza opinia: Gdy mamy trzynaście lat, jesteśmy beztroscy. Nie mamy na głowie poważnych problemów, kochamy naszych rodziców... A co się dzieje, gdy w pewnym momencie ich tracimy? Gwałtowna utrata przepełniona bólem. Trudno sobie z tym poradzić. To właśnie przeżywa Robert, a gdy dostaje tajemniczy list postanawia, że musi się dowiedzieć czy wypadek, w którym zginęli jego rodzice nie jest morderstwem. Czy tak mały chłopiec może być agentem? Małym agencikiem, o którym zostaniu marzy część chłopców? Z pewnością tak, o ile będzie miał znajomości, a listy mu w tym pomagają. Czy trójce dzieci uda się wpasować do niebezpiecznego świata międzynarodowych koalicji?

Obecnie brakuje książek dla chłopców w wieku trzynastu lat. Szukałam takich na prezent naprawdę długo i... nic. Nie uda się takowej znaleźć w żadnej księgarni, a jak już natrafi się na coś fajnego to okazuje się, że taką już chłopak ma, bo przecież coś czytać musi. Ucieszyłam się więc, gdy dowiedziałam się, że autorka rozpoczęła nową serię kierowaną do tego rodzaju czytelników. W końcu dla dziewczynki znajdziemy coś bez problemu, a dla młodego przedstawiciela płci męskiej będzie ciężko...

Pozycja z pewnością zachęci do siebie młodych czytelników. Sama zachwycałam się "Odlotowymi agentkami", czy "Małymi agentami". Szpiedzy, intrygi, odwaga... Dużo dzieci się tym zachwyca. Pamiętam także jak razem ze współautorką tego bloga, gdy miałyśmy po pięć lat latałyśmy za czerwoną piłką jej psa (szlachetnym rubinem w naszych wyobrażeniach), który jej strzegł jak smok biednej królewny. Miałyśmy także listę zadań, które musiałyśmy wykonać i mnóstwo gadżetów z jakiś gazetek.

Książkę naprawdę fajnie się czyta. Akcja jest dość szybka i z pewnością nie nudzi, a zwroty akcji są na każdym kroku. Wystarczy na chwile się zagapić, by potem musieć się wracać. Zgubienie drogi podczas takiej przygody byłoby czymś niewybaczalnym! Fabuła jest niby prosta, ale pełna wybuchowych mieszanek, które zaciekawią młodego czytelnika. Znajdzie on też kilka życiowych prawd o przyjaźni, miłości do rodziny i kilku innym elementom, które z pewnością zapiszą się w podświadomości. 

Myślę, że główny bohater może być wzorem do naśladowania. Próbuje dociec prawdy o swoich rodzicach, których stratę bardzo przeżył. Nic dziwnego, przecież rodziców zawsze kocha się tak naprawdę. Gdyby jednak musiał, to nie postawi przyjaciółki w niebezpiecznej dla niej sytuacji. Ja z łatwością utożsamiłam się z ciekawskim Robertem, czasem niestety zbyt łatwowiernym. Wiadomo, kiedy umiesz liczyć to licz tylko na siebie. Zazwyczaj właśnie w tym najgorszych chwilach zostaje się samemu, kiedy trudno liczyć na pomoc innej osoby. Myślę jednak, że mało wiarygodne było tak gwałtowne podejmowanie przez niego decyzji, wyjazd z domu i wszystkie kłamstwa (to nie jest warte naśladowania). Czy normalny trzynastolatek pojechałby pociągiem do dużego miasta sam? Czy nikogo by to nie zdziwiło, czy nikt nie zaczepiłby go w takiej sytuacji?
Agnieszka Stelmaszyk

Przez pozycję można  przebrnąć z lekkością, choć w niektórych momentach brakuje mi opisu miejsc. Zastępują je ładne, dość proste ilustracje, ale mimo tego myślę, że warto byłoby je dodać. Jeśli są dobrze napisane, to nie nudzą czytelnika, a pozwalają na lepsze wyobrażenie sobie całej rozgrywającej się sceny. Sami bohaterowie i emocje to przecież nie wszystko. Tło także się liczy, a czytelnik zwraca na nie uwagę.

Denerwowało mnie jednak w książce to, że bohater potrafił wszystkiemu sprostać. Gdy był na środku pustyni to nie miał problemu z tym, by po tak samo wyglądających wydmach dostać się na inną pustynię, czy jej kawałek. Myślę, że nawet doświadczona osoba miałaby z tym problem, gdyby nie miała kompasu, albo mapy z zaznaczonymi wyróżniającymi się obiektami, których na pustyni i tak mało. Trochę więcej momentów, w których życie bohatera byłoby zagrożone także byłoby wskazane i jestem pewna, że wtedy każdy siedziałby i z zapartym tchem czekał na rozwój wydarzeń.

"- Skonam przez was! - jęczał, pokonując na czworakach kolejną wydmę.
- Chciałeś powiedzieć bez nas! - Harriet go pocieszyła przyjacielskim szturchnięciem."

Mimo kilku rzeczy, które można by było poddać poprawce uważam, że pozycja warta jest uwagi. Jak już wcześniej wspomniałam mało jest teraz książek dla młodszej młodzieży, za które sięgnąć może nie tylko dziewczyna ale także chłopak. Na powieść czuje się już za stara, a książkę polecałabym dzieciom w wieku 10-13 lat. Jestem wręcz pewna, że większość błędów które zauważy bystrzejsze oko starszego czytelnika, nie będzie mieć znaczenia dla młodszej części czytelniczej. Nie jestem pewna, czy sięgnę po drugą część z tej serii, ale jestem ciekawa rozwoju wydarzeń i tego, jak potoczą się losy Roberta.
Ocena ogólna: Queen Dee 7/10 Small Metal Fan --/--

Dziękuję za możliwość przeczytania książki
Wydawnictwu Zielona Sowa

piątek, 27 grudnia 2013

Recenzja książki "Wilczy Trop" - Patricia Briggs

"Wilczy Trop" - Patricia Briggs
Tytuł: "Wilczy trop"
Tytuł oryginalny: "Cry wolf"
Seria: "Alfa i Omega"
Autor: Patricia Briggs
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 432
Opis wydawcy: Wilk Omega jest jak szaman wśród Indian, znajduje się poza wszelkimi układami i zależnościami. Musieli nauczyć ją spuszczać wzrok. Uległe wilki robią to instynktownie.
Istnieją na świecie rzeczy groźniejsze od wilkołaka.
W górach giną turyści, a wszystko wskazuje na zdziczałego wilka samotnika.
Anna Latham nie wierzy w istnienie wilkołaków. Do czas. Pewnej nocy zostaje brutalnie zaatakowana i staje się... jednym z nich - niewolnicą w stadzie. dominujących samców. Uczy się pokory i nieufności. Wtedy w jej życiu zjawia się Charles Cornick, egzekutor i syn przywódcy wilkołaków Ameryki Północnej. Tym samym Anna zostaje wplątana w sytuację, która ją zdecydowanie przerasta.
Nasza opinia: Wilkołaki to motyw, który przewija się przez mnóstwo pozycji książek z gatunku Paranormal Romance i Urban Fantasy. Często są to krwiożercze bestie, które zabijają bez opamiętania. Sieją strach i spustoszenie, a na ich widok każdy zatrzaskuje okna i rygluje drzwi. W innych tomach są to słodkie szczeniaczki, które aż się proszą o obwiązanie kokardą i wsadzenie komuś na prezent pod choinkę. Jaka była więc moja radość, gdy w "Wilczym tropie" otrzymałam wszystkiego po trochu. Brutalności, słodyczy i czegoś, co pozwoliło na mądre i cieszące czytelnika wyśrodkowanie.

Za książką rozglądałam się od dawna. Wpadłam na nią kiedyś w oryginalnej wersji i zapragnęłam ją mieć. Jednak zamówienie oryginału nie wyszło, potem tak wielka miłość do książki mnie opuściła. Jaka była więc moja radość gdy okazało się, że książka pojawi się w Polsce! Ale tak jak wcześniej, tutaj też znalazłam kilka pozycji, które były pilniejsze od tej. W końcu, gdy stałam w empiku, pozwoliłam sobie na przeczytanie pierwszego rozdziału. No i wpadłam. Książkę po prostu musiałam kupić, a skończyłam ją będą jeszcze w centrum handlowym. To się dopiero nazywa niemoc w stosunku do siły przyciągania przez lekturę!

Muszę jednak przyznać, że spodziewałam się czegoś innego. To, co znalazłam też mnie nie zawiodło, ale moje oczekiwania bardzo się różniły. Myślałam, że historia skupi się wokół Anny, która została brutalnie zamieniona w wilkołaka. A książka zaczyna się trzy lata od tego momentu... Początkowo czułam się więc, jakbym zaczęła wszystko od drugiej części historii, gdzie kilka ciekawych wydarzeń przeleciało mi przed nosem - halo, tak się po prostu nie robi!


 Wolf wallpapersW Annie się zakochałam. Może nie tak dosłownie, ale naprawdę ją polubiłam. Czasem sama czuje się jak szaman wśród Indian, poza wszelkimi układami i zależnościami. Czytają "Wilczy trop" czułam się, jakbym czytała pewien scenariusz życia, jakie mogłoby mi się przydarzyć. Oczywiście gdyby była w ogóle możliwość zostania wilkołakiem i gdyby takie istoty rzeczywiście istniały. Utożsamiłam się więc z Anną bardzo łatwo, a jej emocje stawały się moimi. Przeżywanie tego co ona dostarczyło mi wielu wrażeń, o które trudno w innych pozycjach.

Spodobał mi się także język autorki, a może bardziej tłumacza. Nie był on do końca lekki, taki jak czasem można spotkać w urban fantasy, ale wymagał od czytelnika trochę uwagi. Nakłaniał do całkowitego pogrążenia się w lekturze, zagłębianiu się w kolejne rozdziały niesamowitej przygody. Autorka doskonale wprowadza czytelnika do świata pełnego ludzi, którzy co jakiś czas porastają gęstym futerkiem. Zapoznaje ich ze zwyczajami, wyglądem, zachowaniem, hierarchią... Może wydawać się to proste, ale w rzeczywistości jest bardzo złożone.

Sięgając po tę książkę z pewnością się nie znudzisz. Z każdym rozdziałem akcja nabiera tempa, robi się coraz szybsza i szybsza, a gdy myślisz że zwolni... nic z tego. Nadal pędzi, niczym szalony motocyklista na autostradzie. Wyobraźcie sobie jak bardzo podnosi się , gdy na dodatek ma możliwość porośnięcia futrem. Szybkie zwroty akcji, intrygi i knucia są na początku dziennym, a jednak nigdy się nie znudzą.


Wątek miłosny, który pojawia się w powieści, powinien przypaść do gustu nawet najbardziej wymagającym czytelniczkom. Autorka nie ustawiła od razu bohaterów do pocałunku, a pozwoliła budować się uczuciu stopniowo, co teraz niestety można zaobserwować w książkach bardzo rzadko. Nie było to coś, czemu można nie dowierzać, a mi prawie ślinka ciekła gdy dowiedziałam się jak wygląda Charles (i nie, nie wyglądał jak szynka, a ja jak śliniący się piesek).


Podsumowując mogę tylko książkę polecić. Sama nie mogłam się od niej oderwać i była ona dla mnie czymś, co chwyciło mnie za serce. Dawno nie czytałam czegoś z równym zapałem i chęcią dowiedzenia się więcej. Mam też nadzieję, że wydawnictwo nie zrezygnuje z wydania kolejnych części z tej serii, bo nie ręczę za siebie w innej sytuacji. Chciałam też zwrócić uwagę na estetykę okładki i dobrą jakość wykonania - cóż, po prostu się zakochałam.
Ocena ogólna: Queen Dee 11/10 Small Metal Fan --/--

środa, 18 grudnia 2013

Wyzwanie "Homochimera"


Do wyzwania "Homochimera" zaliczają się książki, w których choć jeden z bohaterów ma geny innego zwierzęcia.

Przykłady książek

"Ognista", "Niewidzialna", "Maximum Ride"

Zasady
  • Od 18 grudnia do 30 grudnia trwają zapisy do wzięcia udziału w wyzwaniu. 
    • Zapisać można się poprzez komentarz pod tym postem, który musi zawierać nick, mail oraz link do bloga.
    • Ostatecznie można zapisać się po podanym terminie. 
  • Chętna osoba proszona jest o zamieszczenie na swoim blogu baneru nawiązującego do wyzwania. Baner powinien linkować do tej strony.
  • 30 dni wyzwania zawsze toczy się od pierwszego dnia miesiąca, do pierwszego dnia kolejnego, kiedy na mail my.books.1220@gmail.com należy wysłać spis tytułów przeczytanych w ramach wyzwania (zgłoszenie danej pozycji musi zawierać tytuł, autora oraz link do recenzji zamieszczonej na swoim blogu).
    • Pod recenzją danej książki powinien znajdować się banner (może być małych rozmiarów, wielkość nie jest istotna) podlinkowany do tej strony.
  • Co miesiąc (każdego pierwszego dnia miesiąca) na blogu pojawi się podsumowanie miesiąca z zaznaczoną ilością przeczytanych książek dla każdego wyzwania, a na podium staną trzy osoby które przeczytały ich najwięcej. 
  • Pod koniec roku osoba, która przeczytała łącznie najwięcej książek zaliczanych do wyzwania otrzyma nagrodę książkową, która zostanie przez nią wybrana. Musi jednak być zgodna z założeniem wyzwania, tzn co najmniej jeden z jej bohaterów musi mieć geny innego zwierzęcia.

wtorek, 17 grudnia 2013

Wyzwanie "Pozycja pozytywna"

Do wyzwania "Pozycja pozytywna" zaliczają się książki, które po przeczytaniu wydają nam się pozytywne, kojące i lekkie. Na jeden wieczór, do kawy i ciasteczek. 

Przykłady książek

"To tylko plotki", "Tylko ty!", "N@pisz do mnie", 

Zasady
  • Od 17 grudnia do 29 grudnia trwają zapisy do wzięcia udziału w wyzwaniu. 
    • Zapisać można się poprzez komentarz pod tym postem, który musi zawierać nick, mail oraz link do bloga.
    • Ostatecznie można zapisać się po podanym terminie. 
  • Chętna osoba proszona jest o zamieszczenie na swoim blogu baneru nawiązującego do wyzwania. Baner powinien linkować do tej strony.
  • 30 dni wyzwania zawsze toczy się od 29 dnia miesiąca, do 29 dnia kolejnego, kiedy na mail my.books.1220@gmail.com należy wysłać spis tytułów przeczytanych w ramach wyzwania (zgłoszenie danej pozycji musi zawierać tytuł, autora oraz link do recenzji zamieszczonej na swoim blogu).
    • Pod recenzją danej książki powinien znajdować się banner (może być małych rozmiarów, wielkość nie jest istotna) podlinkowany do tej strony.
  • Co miesiąc (każdego drugiego dnia miesiąca) na blogu pojawi się podsumowanie miesiąca z zaznaczoną ilością przeczytanych książek dla każdego wyzwania, a na podium staną trzy osoby które przeczytały ich najwięcej. 
  • Pod koniec roku osoba, która przeczytała łącznie najwięcej książek zaliczanych do wyzwania otrzyma nagrodę książkową, która zostanie przez nią wybrana. Musi jednak być zgodna z założeniem wyzwania, tzn być pozytywna i wydająca się być do przeczytania w jeden wieczór do kawy i ciasteczek.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Wyzwanie "Wycieczka z czasem"

Wycieczka z czasem


Do wyzwania "Wycieczka z czasem" zaliczają się książki w których motywem są podróże w czasie, bądź wydarzenia toczą się w przyszłości. 

Przykłady książek

"Czerwień rubinu", "Błękit szafiru", "Zieleń szmaragdu", "Magiczna Gondola", "Złoty most", "Godzina pąsowej róży", "Wehikuł czasu", 

Zasady
  • Od 16 grudnia do 28 grudnia trwają zapisy do wzięcia udziału w wyzwaniu. 
    • Zapisać można się poprzez komentarz pod tym postem, który musi zawierać nick, mail oraz link do bloga.
    • Ostatecznie można zapisać się po podanym terminie. 
  • Chętna osoba proszona jest o zamieszczenie na swoim blogu baneru nawiązującego do wyzwania. Baner powinien linkować do tej strony.
  • 30 dni wyzwania zawsze toczy się od 28 dnia miesiąca, do 28 dnia kolejnego, kiedy na mail my.books.1220@gmail.com należy wysłać spis tytułów przeczytanych w ramach wyzwania (zgłoszenie danej pozycji musi zawierać tytuł, autora oraz link do recenzji zamieszczonej na swoim blogu).
    • Pod recenzją danej książki powinien znajdować się banner (może być małych rozmiarów, wielkość nie jest istotna) podlinkowany do tej strony.
  • Co miesiąc (każdego 29 dnia miesiąca) na blogu pojawi się podsumowanie miesiąca z zaznaczoną ilością przeczytanych książek dla każdego wyzwania, a na podium staną trzy osoby które przeczytały ich najwięcej. 
  • Pod koniec roku osoba, która przeczytała łącznie najwięcej książek zaliczanych do wyzwania otrzyma nagrodę książkową, która zostanie przez nią wybrana. Musi jednak być zgodna z założeniem wyzwania, tzn jej akcja musi toczyć się w przyszłości bądź motywem musi być podróż w czasie.

sobota, 14 grudnia 2013

Wyzwania 2014

Niedługo będzie za nami rok 2013! Zapewne wszyscy to wiedzą, tak jak i to, że niedługo znów spadnie śnieg i naprawdę nie trzeba nas o tym informować, bo wiecie... też mamy okna. ^^ Queen Dee na ten rok wzięła sobie do serca swój wzrost i postanowiła, że przeczyta tyle książek, ile ma centymetrów wzrostu. Udało jej się to osiągnąć z nawiązką, po przeczytaniu ponad 230 książek i wracaniu do nich po kilka razy, co nie było brane w liczniku pod uwagę. W każdym razie w nadchodzącym roku ma nadzieję na zrealizowanie celu pt. "Czytaj jedną powieść dziennie", co brzmi mało realistycznie, ale zawsze będzie mogła do tego dążyć i w jeszcze kolejnym roku, aż się uda. Oprócz tego chciałybyśmy zaprosić was do wzięcia udziału w kilku wyzwaniach, może coś przypadnie wam do gustu? 


Przez kolejne kilka dni będą pojawiały się posty objaśniające kolejne wyzwania. Każdy z was może wziąć udział w jednym, dwóch, bądź wszystkich - zależnie od chęci. ^^

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Recenzja książki "Lata sześćdziesiąte" - Jenny Diski

Lata sześćdziesiąte - Jenny DiskiTytuł: "Lata sześćdziesiąte"
Tytuł oryginalny: "The Sixties"
Seria: Twarze kontrkultury
Autor: Jenny Diski
Wydawnictwo: Officyna
Ilość stron: 120
Opis wydawcy: (...) To osobiste, ale zdystansowane, realistyczne, bezpruderyjne i refleksyjne, choć pozbawione taniej nostalgiczności wspomnienia Jenny Diski z najważniejszej dla kontrkultury dekady, którą spędziła w Londynie, obracając się w kręgu „Swinging London”. (...) Diski wiele pisze również o różnicach w stosunku do kontestacji pomiędzy Anglią i USA, o modzie, narkotykach, komunach i rewolucji seksualnej (...) Wiele miejsca poświęca też ówczesnemu systemowi kształcenia i niezwykle popularnej w latach sześćdziesiątych antypsychiatrii, gdyż poniekąd właśnie dzięki urzeczeniu nią została w końcu nauczycielką (...) o The Sixties można powiedzieć, że to obraz kontrkultury „bez złudzeń”. Choć książka Diski mówi poważnie o poważnych problemach społecznych i ideologicznych (...), jest ona od początku do końca przede wszystkim dziełem dobrej pisarki, czyli dobrą, mięsistą i wartościową poznawczo literaturą - a miejscami, zwłaszcza tam, gdzie autorka mówi o sobie i drwi z własnej ówczesnej naiwności intelektualnej, bywa autentycznie i nieodparcie śmieszna.
Nasza opinia: Lata sześćdziesiąte. To okres, o którym każdy co nieco wie. Czas, w którym następowały zmiany. Odrodzenie po II wojnie światowej. Moment, gdy rodzice chcieli uchronić dzieci przed ich losem i chcieli dla nich jak najlepiej, a one buntowały się i wszystko robiły tak jak chciały. Epoka hipisów, rozwój subkultur w Wielkiej Brytanii, rozpowszechnienie narkotyków, rewolucja seksualna, szczyt popularności The Beatles. Przede wszystkim czas wolności i niezależności, których brakowało światu podczas wojny.

"Wdzięczność nie należy do zadań młodych ludzi - ich zadaniem jest rozwalić świat i zacząć wszystko od nowa."

Obraz lat sześćdziesiątych Jenny Diski ma w sobie coś wyjątkowego. Nie jestem w stanie określić co dokładnie. Wiadomo, istotna jest autentyczność, bo najlepiej dowiadywać się o historii ze wspomnień innych osób, niż uczyć się z podręcznika data, po dacie. Uważam, że takie książki powinien czytać każdy, ponieważ to niedaleka przeszłość, o której realiach powinniśmy być świadomi. Autorka przedstawia to w bardzo przyjemny sposób. Co prawda ciężko jest ją przeczytać przy jednym posiedzeniu w całości, bo ilość rożnych faktów bywa przytłaczająca, ale rozłożona na dwa dni, większości powinna sprawić przyjemność. Styl pisania autorki nie należy do najlżejszych i może nawet nie tyle o styl chodzi, co o ilość nazwisk i faktów. Kilka razy musiałam się cofać, żeby dobrze zrozumieć to, co przeczytałam. Do plusów dodam jeszcze, że jest to pozycja przepełniona złotymi myślami i idealnymi materiałami na cytaty. Gdybym chciała umieścić w recenzji wszystkie, które bym chciała, byłoby ich więcej niż mojego tekstu.

Jenny Diski"Dorastanie polega trochę na tym, że wkładamy rozmaite maski, by przekonać się, jak chcielibyśmy wyglądać w oczach innych i swoich własnych."

Nie chcę zdradzać treści, ale coś o niej wspomnieć muszę, więc postaram się Was zachęcić ilością rzeczy, których możecie się dowiedzieć. Jenny Diski opisuje lata sześćdziesiąte w Wielkiej Brytanii. Uwzględnia ubiór, stosunek młodych ludzi do świata i do narkotyków, powody, dla których brali, rewolucję seksualną, próby zmieniania świata. Własne wspomnienia, doświadczenia z narkotykami, szpitalami psychiatrycznymi. Pisze również o różnicach między czasami wcześniejszymi od lat sześćdziesiątych, a nimi, jak i między latami późniejszymi od nich. Autorka mówi, że wtedy narkotyki wiązały się z muzyką, literaturą i uważa, że współcześnie większość ludzi bierze narkotyki bezmyślnie i nie ma to żadnego związku z kulturą.

"Leżeliśmy na kanapach, ćpaliśmy, uprawialiśmy seks, słuchaliśmy muzyki, która wychwalała leżenie na kanapie, ćpanie i uprawianie seksu, i śpiewaliśmy hymny na cześć nowych, dobrych czasów."

Nie widziałam ostatecznego wydania książki, więc nie mogę go ocenić. Projekt okładki jest bardzo prosty. Często prostota wiąże się z pięknem, jednak nie w tym przypadku. Okładka jest moim zdaniem mało profesjonalnie wykonana, a gdybym zobaczyła ją pośród wielu innych nie sięgnęłabym po nią. Do tej książki powiedzenie "Nie oceniaj książki po okładce." idealnie pasuje i kiepski wygląd nadrabia dobrym wnętrzem. Opis też nie zachęca. Jest długi i niejasny.

"Młodość łatwo popada w okrucieństwo, choćby dlatego, że nie musi sobie radzić z brzemieniem czasu"


Podsumowując, książka jest dobra dla osób, które chcę dowiedzieć się czegoś więcej o latach sześćdziesiątych (niebywałe, prawda?). Mimo może zniechęcającej okładki i opisu, wnętrze jest interesujące i wartościowe. "Lata sześćdziesiąte" są dobre zarówno do poczytania dla przyjemności, w wolny wieczór, jak i jako źródło wiedzy o latach sześćdziesiątych i oczywiście trochę o pięćdziesiątych i siedemdziesiątych, bo epoki nie kończą się i nie zaczynają z dnia na dzień. Jest to pozycja zdecydowanie warta przeczytania. To co ja napisałam w tej recenzji, w bardzo niewielkim stopniu oddaje to, co Jenny Diski pokazała w swojej książce
Ocena ogólna: Small Metal Fan 9/10 Queen Dee --/--

Za możliwość przeczytania dziękuję
Wydawnictwu Officyna

niedziela, 8 grudnia 2013

Recenzja książki "Samobójstwo" - Marlena Ledzianowska

Samobójstwo - Marlena LedzianowskaTytuł: "Samobójstwo"
Autor: Marlena Ledzianowska
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 390
Opis wydawcy: Młody hedonista i narcyz oraz trzydziestoletnia „grzeczna dziewczynka” sąsiadują ze sobą. On trawi życie na taniej rozrywce i pomnażaniu majątku, ona – na zadowalaniu wszystkich wokoło. Choć żyją kontrastowo odmiennie, oboje coraz bardziej odczuwają pustkę wewnętrzną i przejmującą samotność. Nawiązują korespondencję mailową, ale nie wiedzą, jak wyglądają, mimo że mieszkają w sąsiedztwie. Listy stają się coraz bardziej wylewne i emocjonalne… Trudne relacje, mobbing i jego skutki, bolesne konflikty, w końcu – miłość, która jest kołem ratunkowym, nie zawsze jednakże wykorzystanym, to tematy tej poruszającej powieści, zaskakującej na każdym niemal kroku, zarówno odmienną od innych formą, jak i treścią, dotyczącą najbardziej aktualnych problemów współczesnych trzydziestolatków.
Nasza opinia: Każdy z nas ma czasem zły dzień. Wstaje z łózka lewą nogą, a potem wszystko jest do bani... Życie nie wydaje nam się sprawiedliwe... Ale kto mówi o tym, że sprawiedliwość istnieje? Bo chyba tylko w słowniku pod "s". Tak samo wydaje się głównej bohaterce, Teresie, nauczycielce w liceum. Jej szefowa zaczyna się nagle o wszystko czepiać, matka ją tylko denerwuje, a dla córki już prawie nie ma czasu... Praca na trzy etaty ją wykańcza, a mąż i tak nie dostrzega jej wysiłku. Co więc w życiu jest ważne? Czy oby Teresa nie zapomniała o tym najważniejszym elemencie? A Kacper? Imprezowicz i pnący się po szczeblach kariery szef zespołu agentów ubezpieczeniowych? Samotność wciąga go w kolejne krótkie związki i wystawia przyjaźnie na próbę. Czy poznanie kogoś, kto jest dla nas wsparciem może pomóc na problemy zbierane przez lata?

"Przecież jego praca jest taka poważna. Moja - nie! Cóż tam taki etacik?! Dwadzieścia godzin tygodniowo. Na dodatek ze smarkaczami. A ten drugi etat w domu?!"

Książka zaciekawiła mnie od razu. Opis zawrócił mi w głowie, a mimo to książka stała dość długi czas na półce. Dlaczego? Sama nie wiem. Chyba trzeba znaleźć odpowiednią chwilę by zabrać się za tą pozycję. Emocje, dzień... To książki wybierają datę, kiedy powinniśmy je przeczytać. "Samobójstwo" wyznaczyło ją nagle i stanowczo, a ja ugięłam się pod siłą tego wrażenia. A gdy już zaczęłam czytać, powieść coraz bardziej mnie pochłaniała i przeczytałam ją od razu, kończąc z ostatnią stroną. Perypetie Kacpra i Teresy stały się wtedy całym moim światem, a ja nie potrafiłam od niego uciec i dobrze, bo był to jeden z lepszych obyczajowych światów do którego zostałam wciągnięta (o ile można tak w ogóle powiedzieć). Cała historia jest bardzo rzeczywista, może przydarzyć się każdemu, także nam samym. Czasem trzeba opaść na dno, by móc się od niego odbić.

Zakochałam się w wykreowanych przez Marlenę Ledzianowską postaciach. Tak po prostu. Ich wyrazistość, a zarazem normalność jest czymś, co mnie po prostu urzekło. Także lekki, dobrze przemyślany styl pisania autorki był czymś, bez czego ta powieść nigdy nie byłaby tak dobra, jak jest. Intrygująca akcja i nieoczekiwane zwroty akcji są czymś, co dodało "Samobójstwie" pieprzyku i czytanie go jest czystą emocjonalną przyjemnością. Na przemian śmiejąc się i płacząc odkrywamy kolejne karty emocjonującej historii, która może toczyć się równolegle z naszą. Zostaniemy zmuszeni do przemyśleń nad życiowymi wartościami, co może nam pomóc w naszej historii, którą pisze dla nas życie.

Most"Wtem dojrzał kobietę. Spacerowała przy balustradzie, wpatrując się w nurt wody. "Patrzy, jakby była potencjalną samobójczynią". Wkrótce okazało się, ku jego przerażeniu, że ta myśl nie była pozbawiona racjonalnych przesłanek. Kobieta bowiem zaczęła wspinać się na balustradę. "To mi się chyba śni! Ona naprawdę chce wskoczyć do rzeki". (...) - Co robisz?! - wykrzyknął, gdy był już bardzo blisko niej, ale nie odpowiedziała, bo wskoczyła w rozświetlony nurt Wisły."

Warto też przyjrzeć się bliżej konstrukcji powieści. Jej większość autorka opisuje skrupulatnie, z dużą dokładnością. Dzięki temu znamy emocje bohaterów, a także to w jaki sposób postrzegają świat i siebie nawzajem. Historia jednak staje się w pewnym momencie ucięta, a w brutalny sposób kończy wszystko epilog, którego pierwsza część znajduję się na początku książki, a druga na końcu. Ja odebrałam to w pozytywny sposób, bo podobało mi się takie zakończenie tej opowieści. Gwałtowne, poruszające czytelnika. Jeśli o to chodziło autorce, to w moich oczach doskonale jej się to wyszło.

Komfort czytania umożliwiały także beżowe strony. Czcionka, choć mała, była czytelna i dostosowana do możliwości dość szybkiego czytania. Prosta okładka przedstawia blok mieszkalny, co sugeruje że będziemy mieć do czynienia z różnymi sąsiadami, ich relacjami i problemami. Trochę nie przyciąga wzroku i mogłaby jednak przedstawiać coś bardziej związanego z tytułowym samobójstwem. Wbrew powiedzeniu "Nie oceniaj książki po okładce" wygląd zewnętrzny powieści jest bardzo ważny i powinno się poświęcić mu trochę czasu.

"Samobójstwo" było dla mnie sporym zaskoczeniem i chyba jedną z nielicznych polskich powieści na których się nie zawiodłam. Żywiołowa akcja niesie czytelnika z prądem, a książka nie jest tak przewidywalna jak początkowo mi się zdawało. A przynajmniej nie jest to tak banalnie opisane, jak myślałam. Uważam więc, że warto przyjrzeć się tej pozycji bliżej. Wrażenia, jakie dostarczyła mi ta powieść były niezwykłe i miałabym nawet ochotę na drugą część przygód Kacpra i Teresy, choć raczej jej nie będzie. A szkoda.
Ocena ogólna: Queen Dee 10/10 Small Metal Fan --/--

Za możliwość przeczytania książki dziękuję
wydawnictwu Novae Res

sobota, 7 grudnia 2013

Recenzja książki "Tylko Ty!" - Jill Mansell

Tylko ty! - Jill MansellTytuł: "Tylko ty!"
Tytuł oryginalny: "Take a chance on me"
Autor: Jill Mansell
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 432
Opis wydawcy: Mimo że Cleo Quinn ma nie najlepsze doświadczenia z facetami, odkąd pojawił się Will, patrzy na świat przez różowe okulary. Przystojny, czuły i wyrozumiały (zwłaszcza gdy chodzi o kulinarne umiejętności Cleo) wydaje się księciem z bajki. Wszystko układa się doskonale do czasu...
Niespodziewanie Cleo po latach musi zmierzyć się z przeszłością.
Nasza opinia: Każda kobieta chce mieć kogoś, kto będzie dla niej podporą. Mężczyznę, który będzie czuły i wyrozumiały, ale będzie potrafił także rozśmieszyć do łez. Cleo takiego ma i jest najszczęśliwsza na świecie, aż do pewnego rozczarowującego dnia. Wtem wszystko się wali, a Celo musi zmierzyć się z twardą rzeczywistością. Czy uda jej się znaleźć oparcie w kimś innym? Zaufać mu na tyle, by wpuścić go do swojego życia? Z pewnością będzie to trudne zadanie. Rany goją się długo i czasem boleśnie. Na dodatek jakiś czas przed tym całym przykrym zdarzeniem, do miasteczka przybywa Johny - zaciekły wróg Cleo z lat szkolnych... Komplikacje, przyjaźnie i małżeństwa wystawiane na próbę... Czy wszystkim uda się wyjść na prostą? Aby się tego dowiedzieć, trzeba tę powieść  po prostu przeczytać.

Co czytać, gdy chcemy odpocząć od czegoś bardziej wymagającego? Właśnie tę pozycję! Książka jest bardzo dobrą pozycją na jeden, dłuższy wieczór z herbatką i świecami. Taka lektura z pewnością nas odpręży, zabierze do życia innej kobiety, której słodkie jak pączek z lukrem życie nagle runęło. Może nie znajdziemy tutaj szczególnie wartkiej akcji, ale nudzić się nie będziemy! Wątek nie będzie zaskakujący, ale też nie do końca do przewidzenia. Przeczytałam już bowiem kilka książek Jill Mansell i choć szczęśliwe zakończenia się zdarzają, to przychodzą na ostatnich stronach! Warto więc przeczytać powieść do samego końca, nie zostawiać ostatnich stron nieprzeczytanych - one naprawdę dużo zmieniają.

"Że cię kocham, a ostatnie tygodnie były najgorsze w moim życiu. (...) I że albo będę wciąż dumny i nieszczęśliwy, albo przeboleje to, co się stało, zapomnę i powiem ci, że nie mogę bez ciebie żyć."

Jill Mansell - Take a chance on meOczywiście nie każdy lubi powieści gatunku chick lit, a wtedy nie sięga po taką powieść, bo i po co ma się męczyć z przesłodzonym romansem? Spotykam się z opinią wielu kobiet, że powinny lubić takie książki bo w końcu są przedstawicielkami płci pięknej... Nic bardziej mylnego! Przecież nie każda kobieta musi lubić te same książki. Zmuszanie się do czytania romansu, podczas gdy pochłaniamy kryminały i normalnie nie spoglądamy na kobiece książki jest czymś, do czego nigdy nie powinno dojść! Dzięki takim opiniom książki dla kobiet mają dość niską opinię wśród innych gatunków. Niech każdy czyta co chce, w końcu czy ktoś zabroni mężczyźnie czytać damskie lektury? Nikt i tak właśnie powinno pozostać!

Samo wydanie także kształtuje się bardzo dobrze. Beżowe strony i czytelna czcionka umożliwiają komfortowe czytanie i nie męczą oczu. Okładka jest miła dla oka, przyciąga spojrzenia i od razu robi się cieplej na sercu, gdy człowiek na ją patrzy. Czułość wręcz od niej bije!

"- (...) Max Maragason, dzisiaj rano w zastępstwie za Asha. Biedak, całkiem stracił głos! Ciekawe, czy próbował szukać go pod kanapą? Ha, ha, ha! Gdy gubię kluczyki do auta, zwykle tam je znajduję! - Rany, co za wkurzający koleś!"

"Tylko ty!" jest powieścią dla kobiet napisaną lekkim językiem. Nie jest to w żadnym wypadku powiązane z brakiem umiejętności autorki, tylko jej zamierzeniem. Odprężająca powieść nie może dużo wymagać od czytelniczki, bo byłoby to nie zgodne z jej przeznaczeniem. Szczypta humoru i rozbudowane wątki z pewnością sprawią, że każda romantyczka polubi tę zgrabną, wciągającą pozycję.
Ocena ogólna: Queen Dee 9/10 Small Metal Fan --/--

Za możliwość przeczytania książki dziękuję

czwartek, 5 grudnia 2013

Podsumowanie listopada 2013

podsumowanie listopada

W tym miesiącu podsumowanie będzie wyjątkowo lakoniczne. Mamy nadzieję, że nam to wybaczycie.

Ile przeczytałyśmy?

Queen Dee przeczytała sporo książek, które miała za sobą co daje niezliczoną ilość stron. A tak naprawdę, to wracała do egzemplarzy już przeczytanych, za którymi bardzo tęskniła. A pozycji wyszło na pewno powyżej 30 (za dużo wolnego czasu i korków na drogach).
Small Metal Fan przeczytała 2 książki, co daje 533 strony.

Co upolowałyśmy?
Queen Dee zdobyła:
- "Wampiry wolą szatynki" (kupione, 10 zł)
- "Spętani przez Bogów" (kupione, 10 zł)
- "Trzy metry nad niebem" (kupione, 12 zł)
- "Wybacz, ale będę mówiła ci skarbie" (kupione, 15 zł)
- "Wybacz, ale chce się z tobą ożenić" (kupione, 15 zł)

Wypożyczone: 0
Prezenty: 0
Kupione: 5
Egzemplarze recenzenckie: 0
Łącznie: 5

Small Metal Fan zdobyła:
-"Zeznania Niekrytego Krytyka" (empik)
-"Nie przejdziemy do historii" (empik)
-"Wilcza księżniczka" (egz. rec. od wyd. Bukowy Las)
-"Cienioryt" (egz. rec. od wyd. Literackiego)

Wypożyczone: 0
Prezenty: 0
Kupione: 2
Egzemplarze recenzenckie: 2
Łącznie: 4

Czego możecie się spodziewać w przyszłym miesiącu? Naszej poprawy. Ostatnio mocno zaniedbałyśmy blog, ale w grudniu znów wszystko powinno być jak dawniej! Masa recenzji, nowości i zapowiedzi, a także konkursy. Kto się skusi?

środa, 4 grudnia 2013

Recenzja książki "Bransoletka" - Ewa Nowak

Bransoletka - Ewa NowakTytuł: "Bransoletka"
Autor: Ewa Nowak
Wydawnictwo: Literackie
Ilość stron: 292
Opis wydawcy: Weronika jest uczennicą ostatniej klasy gimnazjum. Jej rodzice to wykształceni ludzie na poziomie, tacy, którym uprzejmie kłaniają się sąsiedzi. Za piękną fasadą kryje się jednak prawdziwy dramat. Weronika i jej brat doświadczają ze strony ojca-tyrana przemocy psychicznej i fizycznej, a ich matka woli zdystansować się od rodzinnych problemów, udając, że ich nie dostrzega.
Zakochana w koledze Weronika liczy, że na warsztatach teatralnych spędzi z nim dużo czasu. Okazuje się jednak, że Łukasz oddał jej własne miejsce na warsztatach. Mimo początkowego rozczarowania, zajęcia teatralne pomagają Weronice poradzić sobie z sytuacją w domu i doświadczyć pierwszej prawdziwej miłości…
Nasza opinia: Większość nastolatek pragnie mieć chłopaka, najlepszą przyjaciółkę która zawsze będzie ją wspierać i oczywiście mieć wolną rękę od rodziców. Z samego opisu można wywnioskować, że główna bohaterka nie ma nic z tych rzeczy. Wiadomo już, do czego będzie dążyć, jaki będzie miała obrany cel i najprawdopodobniej dopnie swego w większości rzeczy. Czemu więc musi być to tak napisane, czarno na białym? A trochę... tajemnicy? Czytelnik też coś musi dla siebie mieć! Chce móc coś odkryć, cieszyć się z tego... Podanie mu tego na tacy nie przyniesie dobrego, zamierzanego efektu. Opis nie powinien streszczać książki, mówić co się stanie w połowie. Po co w takim razie czytać pozycję, skoro ma się kilka zdań całkowicie wystarczających do opowiedzenia historii? Większość osób wtedy rezygnuje, a ja się do nich zaliczam. Tej książce postanowiłam dać jednak szansę, nie będąc przekonana czy jest ona dla mnie - do miłośniczki teatru mi daleko, a tutaj głównym elementem miały być teatralne warsztaty...

"Kierownikiem i głównym instruktorem miała być starsza paniusia, niejaka Pani Salomea. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jej nazwisko. Okazało się jednak, że tak ma imię i w dodatku [naprawdę bardzo dziwne...] mamy się do niej tak zwracać: Salomea." 

 Książkę zaczęłam bez problemów, jednak szybko odłożyłam. Na początku naprawdę nic się nie działo, a Weronika po prostu kłóciła się z bratem, ojcem i matką. Wszystkim działała na nerwy i była cieniem swojej przyjaciółki, która wykorzystywała ją jak asystentkę. Zupełnie nie mogłam się w tę postać wczuć, próbować rozumieć jej zachowanie. Była tak dziecinna i irytująca... Mój typ osobowości bardzo się różni od takiej osoby i miałam problem z czytaniem tej historii w pierwszej osobie.

"Śmieszna starsza pani, a raczej żałosna. Na pewno nie będę taka jak ona, gdy się zestarzeję. Kiedy zaczęła bredzić o tym, że do życia trzeba się przygotować jak do premiery, przestałam jej słuchać."
Ewa Nowak
Sama historia ciągnęła się tylko w jednym kierunku. Jeden wątek, żadnych dodatkowych powiązań, zwrotów akcji... Nic, kompletne zero. Przez to książka wydaje się być powierzchowna i płytka. Brak intryg nie dodaje jej tajemniczości, a akcja ciągnie się jak flaki z olejem. Pokazuje problem i ostrzega czytelniczek przed popełnieniem go. A gdyby tak rozbudować to? Nie byłoby... ciekawiej? Pozycja porusza trudne dla nastolatków tematy jak odrzucenie, homoseksualizm i kalectwo, a główna bohaterka doskonale przeprowadza nas przez te problemy ze swoim dziecięcym zachowaniem i punktem widzenia. W pewnej chwili nawet nieco dorasta. Jednak kilka zwrotów akcji naprawdę by nie zaszkodziło.

"Nie znoszę takich nawiedzonych ludzi. Ona chyba uważa, że od tych śmiesznych warsztatów zależą losy świata. Naucza nas, jakbyśmy mieli zostać co najmniej apostołami."


Książka do przeczytania zachęca okładką. Bardzo podoba mi się jej prostota, a ciepłe kolory od razu dodają powieści ciepła i uroku. Krótkie rozdziały umożliwiają szybkie czytanie, a dzięki beżowym stronom pozycję można połknąć w jeden krótki wieczór. Czcionka, która mnie kojarzy się bardziej z techniczną była dla mnie bardzo komfortowa. Umożliwiała także wydłużenie powieści w oczach czytelnika, co nie było już według mnie takie dobre. Podobały mi się także nazwy rozdziałów jakimi były jego ostatnie słowa.


"Bransoletka" to pierwsza moja powieść Ewy Nowak. Nie lubię polskich autorów. Tak już mam i nic na to nie poradzę. Myślę jednak, że ta książka nie zmieniała mojej oceny co do nich. Sam styl pisania autorki był dostosowany do młodzieży, ale według mnie już zbyt prosty. Nie przeszkadza to jednak w przekazywaniu cennych rad nastolatkom jak żyć, by cieszyć się każdym dniem. Jak radzić sobie z problemami, wiercącymi dziurę w brzuchu rodzicami, czy kalectwem rówieśnika. Jak zachowywać się w takich sytuacjach, by nie zwariować? Właśnie tego czytelnik dowie się w tej niebanalnej pozycji dla młodzieży. W prostu sposób uczy tolerancji i właściwych zachowań, które później wykonujemy nieświadomie. Głupi ruch może w danej sytuacji spowodować całkowite jej zmienienie. Oby na lepsze, bo właśnie tego powinniśmy się uczyć. Pozytywna, dająca do myślenia książka zawierająca same życiowe prawdy nie tylko dla tych, którzy kochają teatr!

Pozycja o poszukiwaniu swojego miejsca wśród ludzi, którzy wydają nam się zupełnie różni od nas samych.

Ocena ogólna: Queen Dee 6/10 Small Metal Fan --/--

Za możliwość przeczytania książki dziękuję

wtorek, 3 grudnia 2013

Recenzja książki "Jesteś na to zbyt młoda"

Jesteś na to zbyt młoda - Luiza DobrzyńskaTytuł: "Jesteś na to zbyt młoda"
Autor: Luiza Dobrzyńska
Wydawnictwo: Papierowy motyl
Ilość stron: 248
Opis wydawcy: Po tragicznej śmierci rodziców Edi trafia pod opiekę dalszej rodziny na maleńkiej wsi pod Krakowem. Ze względu na dawny rodzinny spór nastolatka nigdy nie miała okazji poznać rodzeństwa swojej matki. W wyobraźni widziała surową Marylę i pobłażliwego Mateusza Cuthbertów, jednak osoby, które na nią czekały przerosły jej najśmielsze oczekiwania.
Ciotka okazuje się energiczną młodą weterynarz, która rządzi całą miejscowością, a wuj to bibliotekarz o urodzie hollywoodzkiego aktora. Na tym nie koniec niespodzianek! Wkrótce Edi poznaje kolejne tajemnice niezwykłego rodzeństwa, a także swój dar, o którym nie miała zielonego pojęcia.
Nasza opinia: Pierwsze, na co patrzy się gdy mamy w ręku książkę jest okładka. Tutaj prosta, widać okienko i kilka wazonów. Potem zerkamy na opis, z którego wynosimy wniosek, że będziemy czytać o sierotce Marysi. Czytamy pierwszy rozdział i jest! Ukraińska gosposia. Nic bardziej nie zachęca do przeczytania, prawda? A jednak mogłoby. Bardziej stosowna do tematyki okładka byłaby wskazana, bo to tak jakby do książki o kuchni polskiej dać okładkę z atakującym człowieka rekinem. Po prostu tak się nie powinno. Potem opis. Mnie bardzo się podoba i już wyjaśniam dlaczego. Nie jest streszczeniem tego, co znajdziemy na stronicach pozycji. Nie odpowiada na wszystkie pytania, nie rozwiązuje problemów i zachowuje tajemnice. Co może być lepszego w tych kilku bardzo ważnych zdaniach?


"Edi rosła będąc praktycznie niczyja. W prywatnych szkołach, do których uczęszczała, zazdroszczono jej. Miała pieniądze, ładną buzię, ważnych rodziców i prawie zupełną wolność. Nikomu jednak nie przychodziło do głowy, że jest też bardzo samotna."

Luiza Dobrzyńska"Jesteś na to zbyt młoda" jest pierwszą pozycją Luizy Dobrzyńskiej jaką miałam okazję przeczytać i muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona. Wątki były przemyślane, jednak czasem wydawały mi się monotonne i zmuszałam się by nie ominąć ani jednej strony. Kilka tajemnic, o których czytelnik dowiadywał się wraz z bohaterką dodawało całej książce uroku, a nieoczekiwane zwroty akcje pomagały utrzymać efektowne napięcie. Całości dopełniała szczypta magii i kilka prawd o życiu, rodzinnej więzi i mocy przyjaźni. Nie myślcie jednak, że jest to kolejna zwykła książka obyczajowa! Można się na tym mocno zmylić, ale później pozytywnie zaskoczyć.

W samej książce najbardziej zaskoczyli mnie realni bohaterowie. Czytając tę powieść można odnieść wrażenie jakby czytało się o swoich sąsiadach, czy znajomych przecznicę dalej! Osobiście odebrałam to w pozytywnym sensie, bo dużo łatwiej było mi się wczuć w bohaterów. Co dziwne, wszyscy są pozytywni i to może lekko zamieszać. Moim zdaniem było ich zbyt wielu, a ci po złej stronie mocy byli skryci w cieniu. Z jednej strony może się to podobać, z drugiej nie. No bo zło zawsze czai się za rogiem, czekając na dobrą okazję, czego nie można było odczuć czytając tę lekturę.

Zadziwiającą rzeczą jest fakt, że najbardziej polubiłam ze wszystkich bohaterów ciotkę Janinę. Ona też najbardziej mnie irytowała w niektórych sytuacjach. Myślę, że była ona dużo bardziej neutralną w charakterze postacią niż główna bohaterka i to właśnie spowodowało moje odczucia. Jej miłość do zwierząt i zawód sprawił, że można było się czegoś o tych słodkich czworonogach dowiedzieć, a ich zachowania warto znać zwłaszcza, gdy któregoś ma się pod swoim dachem.

"Gdy pies kładzie łeb na kolanach, stula uszy i patrzy ulegle w oczy, mówią [ludzie]: - To z miłości, jak on mnie kocha. Tymczasem pies okazuje im uczucie lizaniem, zaś taka postawa jest wyrazem podporządkowania się osobnikowi wyższemu w hierarchii stada. Podobnie położenie się na grzbiecie i pokazywanie brzucha to nie jest ani u psa, ani u kota zaproszeniem do pieszczotek. U psa to postawa uległa wobec silniejszego, a u kota przygotowanie do obrony wszystkimi czterema pazurzastymi łapkami - być może w zabawie, ale jednak."

Książka z pewnością jest lekka, na jeden spokojny wieczór, kiedy zapragniemy przenieść się gdzieś blisko, a jednak poczuć zmianę. Nie tylko magiczną i upiorną, ale także spokojną, gdzie nikt się nie śpieszy. Mała wieś pod Krakowem nie wydaje się być w żadnym wypadku szczególna, ale jest w niej coś takiego, co przyciąga do siebie. Myślę, że znalezienie się w takim miejscu byłoby dla czytelnika dużą frajdą, a Luiza Dobrzyńska mu to umożliwia.
Ocena ogólna: Queen Dee 8/10 Small Metal Fan --/-- 

Za książkę dziękuję wydawcy.

sobota, 30 listopada 2013

Wyniki konkursu andrzejkowego

Konkurs andrzejkowy dobiegł już końca, a więc czas na wyniki. :)

konkurs andrzejkowy


Waszym zadaniem było napisanie Waszej ulubionej wróżby andrzejkowej. Wybór zwycięzcy był bardzo trudny. Znacie naprawdę ciekawe wróżby! Po długich rozmowach i namyśle zwyciężyła Gracenta.
Gratulujemy wygranej :)

Prosimy o kontakt mailowy z nami w ciągu dwóch dni.

wtorek, 26 listopada 2013

III Salon Ciekawej Książki, czyli inne od wszystkich łódzkie targi

III salon ciekawej książki
Pewnie jesteście przyzwyczajeni targów organizowanych w wielkich halach, prawda? W naszej kochanej Łodzi, nic nie może być zwykłe. Tegoroczny Salon Ciekawej Książki odbędzie się w Centralnym Muzeum Włókiennictwa. Targi odbędą się w ten weekend od 29 listopada do 1 grudnia 2013.

 My na pewno zajrzymy. Przecież skoro jeździmy do innych miast na takie wydarzenia, to czemu miałybyśmy nie iść w swoim? :) Leniwcy, nie chcący jechać do Łodzi, będą mogli przeczytać później naszą relację.

Zachęcamy do zajrzenia w weekend do Łodzi. My pewnie będziemy w niedzielę, ale to jeszcze musimy ustalić. :)

niedziela, 17 listopada 2013

Recenzja książki "Password" - Mirjam Mous

passwordTytuł: "Password"
Tytuł oryginalny: "Password"
Autor: Mirjam Mous
Wydawnictwo: Dreams
Ilość stron: 327
Opis wydawcy: Mick, wchodząc do pokoju swego najlepszego przyjaciela Jerro, dostrzega, że ten leży nieprzytomny. Szybko powiadamia pogotowie. Ponieważ nie należy do rodziny, nie wolno mu towarzyszyć przyjacielowi w karetce. Lecz gdy chwilę później w szpitalu chce się czegoś o nim dowiedzieć, spotyka go coś osobliwego.
Na Stefana czeka pod szkołą nieznany mężczyzna. Chłopiec mu nie ufa, więc odchodzi. Czego ten facet od niego chce? Stefan rozpaczliwie próbuje zgubić śledzącego go człowieka.
Życiorysy trzech chłopców splatają się ze sobą w szczególny sposób. Przedziwne wydarzenia następują jedno po drugim, a Jerro i Stefan znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie. Mick powoli dochodzi do szokującej prawdy...
Nasza opinia: Co byście zrobili, gdyby Wasz najlepszy przyjaciel stracił przytomność, a po pobycie w szpitalu nie pamiętał pewnych faktów? Prawdopodobnie zaczęli byście się niepokoić. Jednak co to by mogło być? Pewnie jakaś częściowy zanik pamięci po urazie, przecież kosmici nie usunęli mu wspomnień... A może to tylko Wasza wyobraźnia? Jak pomóc przyjacielowi, gdy nikt Ci nie wierzy? Dowiedzcie się czytając książkę Mirjam Mous "Password".

    Po przeczytaniu "Boy 7" chciałam poznać więcej twórczości tej autorki. Może to kwestia zmian jakie zaszły we mnie w ciągu tego roku, chociaż wątpię, ale "Password" po prostu mnie zawiodło. Dobrze i szybko się je czyta, jednak fabuła nie zachwyca. Miałam wrażenie, że książka była pisana na siłę. W dodatku prawie wszystko jest przewidywalne. To prawda, czasem brakuje pojedynczego elementu układanki, jednak, gdy autorka już nas naprowadzi na dobrą drogę, resztę można łatwo przewidzieć. Zakończenie przeraziło mnie tym, jakie było banalne. Autorka wybrała chyba najprostszą drogę pisząc tę książkę. Mam jeszcze jedną kwestię, która mnie zniesmaczyła. Ile razy można poruszać w powieści dla młodzieży, czy jakiejkolwiek innej temat wypróżniania i oddawania moczu? Może nie była to rekordowa liczba, ale uważam to za niepotrzebne i po prostu niesmaczne.

Mirjam Mous    Książka jest napisana prostym językiem. Podzielona na 7 części. Budowa podobna do tej w "Boy 7". To jest jedna z niewielu zalet tej książki. Pierwsza część jest o tym, co dzieje się teraz, we właściwej akcji (Jerro traci przytomność i zabiera go karetka). Druga o tym jak Mick i Jerro się poznali niecałe trzy lata wcześniej. Trzecia część znowu właściwa akcja. Czwarta - punkt widzenia Jerro na całą sytuację. Piąta... i tu zaczęłam zastanawiać się, czy coś przegapiłam. Nagle po połowie książki pojawia się nowy bohater, o którym jest osobna część. Jak? Skąd? Jednak autorka chyba nie mogła znieść myśli, że coś może być zastanawiające i po pierwszym rozdziale już wiadomo o co chodzi. Szósta i siódma część to zakończenie. Akcja się zamyka, wszystko się wyjaśnia. Szkoda, że tak banalnie.

    "Password". No tak, skąd ten tytuł? Jaki związek z tym wszystkim ma jakieś hasło? Wiem, że chcecie wiedzieć. Już Wam wyjaśniam. Mick i Jerro jak to przyjaciele mają sprawy, o których tylko oni wiedzą. Taką rzeczą jest również hasło, które ustalili kiedyś w razie, gdyby ich ciała przejęli kosmici, co jest kluczowe dla akcji. Nie, nikogo nie porwali kosmici.

    Nietłumaczony tytuł i cytaty nie dodają książce atrakcyjności. Po zobaczeniu okładki można ją ominąć, myśląc, że jest obcojęzyczna, bo nie ma na niej ani jednego polskiego słowa. Jeśli chodzi o cytaty na początku części, to nie każdy ma obowiązek znać angielski i mogą być osoby, które mogą mieć problem ze zrozumieniem ich.

    No tak, wydanie... Muszę powiedzieć, że nie do końca mnie przekonuje. Przede wszystkim dlatego, że okładki "Boy 7" i "Password" są takie same. I pod względem budowy (miękka ze skrzydełkami) i pod względem opracowania graficznego. To według mnie bardzo złe posunięcie, bo gdy pierwszy raz zobaczyłam okładkę "Password" moją reakcją było: "Czy im się pomyliły tytuły?". Jak już się dowiedziałam, że nie jest to kwestia pomyłki, to myślałam, że "Password" jest kontynuacją "Boy 7". Otóż nie. Owszem, mają podobną budowę i schemat, ale opowiadają zupełnie inne historie. Myślę, że wiele ludzi widząc "Password" kątem oka w księgarni pomyślało: "A! "Boy 7"! Już czytałam/em.", ale to tylko moje domysły. Przeciwnie do takich samych okładek grzbiety się różnią. Nie wiem już, czy to dobrze, czy nie.
    Wnętrze pod względem wydania prezentuje się lepiej. Duża czcionka, szeroka interlinia i marginesy. Co prawda uważam to za specjalne wydłużanie książki, ale dzięki temu bardzo szybko się czyta.

    Po przeczytaniu "Password" ta książka się znalazła u mnie w kategorii młodzieżowych czytadeł. Albo nie jest dla mnie, albo przez ostatni rok się bardzo zestarzałam... Według mnie najlepsza będzie chyba dla osób w wieku 13-14 lat. Jest to powieść na wolny wieczór, w który nie mamy zbyt wiele do roboty i mamy ochotę na coś lekkiego i interesującego, jednak nie możemy oczekiwać fajerwerków. Jest ciekawa, lecz zdecydowanie gorsza od "Boy 7". Ta książka przypomniała mi dlaczego zwykle nie czytam kolejnych książek w serii i kontynuacji. Zwykle niszczą moją opinię o autorze i poziomie literatury. 
Ocena ogólna: Small Metal Fan 6/10 Queen Dee --/--


Za możliwość przeczytania dziękuję
Wydawnictwu Dreams