Autor: Katarzyna Mlek
Wydawnictwo: Oficynka
Ilość stron: 255
Okładka: miękka
Opis wydawcy: Śpij, kochanie, zapomnisz, jak spojrzysz na słońce… Małą Hankę, wychowującą się w biednej śląskiej rodzinie, od zawsze dręczą złe sny. W świetle dnia każdy koszmar wydaje się mniej straszny. Jest po prostu chaotyczną kombinacją porażających scen przemocy i śmierci, rozgrywających się w absurdalnych okolicznościach. Nikt nie wie, co to za miejsca. Nie zna ofiar. Ot, głupie sny. Nie warto ich rozpamiętywać. A jednak życie dziewczynki zmierza w szaleńczym pędzie ku niezrozumiałemu końcowi. Kolejne wydarzenia są coraz bardziej intensywne, każdy dzień coraz trudniejszy, każdy rok coraz dłuższy…
Nasza opinia: Hanka żyje w biednej śląskiej rodzinie, mieszka razem z rodzicami na katowickim osiedlu "Tysiąclecie". Jej ojciec jest księgowym w kopalni, a matka nie pracuje. Hankę Borowską od dziecka męczą koszmary. Zawsze w nich pojawia się kruk. Zmusza ją do oglądania katastrof i ludzkiego cierpienia, a gdy nie jest mu posłuszna dziobie ją. Okazuje się, że zdarzenia, które ptak pokazuje dziewczynie to przepowiednie, lecz nic w nich nie jest powiedziane wprost. Czy Hance uda się zapobiec tym wydarzeniom?
Zacznę od tego, że opis wydawcy nie do końca zgadza się z treścią "Zapomnij patrząc na słońce". Po przeczytaniu go i zobaczeniu okładki uznałam, że będzie to powieść o cztero-, może pięcioletniej dziewczynce, która ma straszne sny, a jej życie pędzi ku końcowi, więc pewnie choruje na raka, czy coś w ten deseń. Idealny przykład jak opis potrafi wprowadzić czytelnika w błąd.
Matka Hanki - Sabina - siedzi w domu i sieje postrach wśród domowników. Pije, pali, krzyczy, ma o wszystko pretensje i często dochodzi do tego, że bije córkę. Na pewno nie zwraca się do niej pochlebnie. Obraża ją, a jej postawa świadczy, że dziecko wyraźnie jej przeszkadza. Ojciec - Janusz - jest księgowym, jego żona tym gardzi, uważa, że gdyby był odważniejszy to by pracował bezpośrednio w kopalni. Pan Borowski bardzo kocha Hankę i stara się ją chronić. Tytuł wziął się od rady, którą Janusz dał córce, gdy była mała.
Podobało mi się to, że rozdziały były z różnych perspektyw (np. co się dzieje u Sabiny, potem sen Hanki, potem perspektywa Janusza itd.), chociaż narrator był trzecioosobowy. Szczerze mówiąc kompozycją Katarzyna Mlek zrobiła mi porządny mętlik w głowie. Nagle przeskakiwała miesiące, lata, osoby... Ciężko było mi sobie układać to wszystko. Na początku książki Hanka ma 6-7 lat, pod koniec ponad 24. Nie wiem ile dokładnie. Nie wiedziałam też, czy kruk był spowodowany jakąś chorobą psychiczną, czy był wytworem sił nadprzyrodzonych. Z jednej strony przewidywał przyszłość, ale z drugiej doprowadził do samookaleczeń Sabiny.
Wydanie takie jak we wszystkich książkach z Oficynki. Miękka okładka, w tym przypadku jej projekt bardzo przypadł mi do gustu. Od pierwszego spojrzenia miałam wielką ochotę na tę książkę. Grzbiet się nie wygina, a mimo to można dość szeroko otworzyć książkę. Strony mają jasnobeżowy, przyjemny kolor, a czcionka jest czytelna.
Uczuć towarzyszących mi podczas czytania nie umiem opisać. Kiedy zapytałam QD - oczywiście demonstrując wdech, wstrzymanie powietrza w płucach i wypuszczenie z westchnieniem po chwili - odpowiedziała: "Książka chciała Cię udusić?!". Mam nadzieję, że po moim opisie zrozumiecie typ reakcji. Przy czytaniu o katastrofach myślałam: "Co jeszcze może się zdarzyć?", a autorka wciąż mnie zaskakiwała. Zakończenie w pewien sposób spaja klamrą całą książkę, lecz niezbyt mogę Wam zdradzić jak. W sumie za ten pomysł (pewnego rodzaju happy end, lecz nie do końca) autorce należą się brawa. Jeżeli szukacie lekkiej książki na wakacje to źle trafiliście. "Zapomnij patrząc na słońce" przeraża. Ta książka mówiąc dość kolokwialnie "ryje psychikę". Podczas czytania czułam się targana i wymięta przez emocje. Powieść Katarzyny Mlek jest napełniona smutkiem i brutalnością. Polecam właściwie wszystkim, którzy nie boją się mocnych wrażeń.
Zacznę od tego, że opis wydawcy nie do końca zgadza się z treścią "Zapomnij patrząc na słońce". Po przeczytaniu go i zobaczeniu okładki uznałam, że będzie to powieść o cztero-, może pięcioletniej dziewczynce, która ma straszne sny, a jej życie pędzi ku końcowi, więc pewnie choruje na raka, czy coś w ten deseń. Idealny przykład jak opis potrafi wprowadzić czytelnika w błąd.
Matka Hanki - Sabina - siedzi w domu i sieje postrach wśród domowników. Pije, pali, krzyczy, ma o wszystko pretensje i często dochodzi do tego, że bije córkę. Na pewno nie zwraca się do niej pochlebnie. Obraża ją, a jej postawa świadczy, że dziecko wyraźnie jej przeszkadza. Ojciec - Janusz - jest księgowym, jego żona tym gardzi, uważa, że gdyby był odważniejszy to by pracował bezpośrednio w kopalni. Pan Borowski bardzo kocha Hankę i stara się ją chronić. Tytuł wziął się od rady, którą Janusz dał córce, gdy była mała.
"Nie martw się, to tylko sen (...) Popatrzysz rano na słoneczko, zapomnisz. Zapomnisz..."
Podobało mi się to, że rozdziały były z różnych perspektyw (np. co się dzieje u Sabiny, potem sen Hanki, potem perspektywa Janusza itd.), chociaż narrator był trzecioosobowy. Szczerze mówiąc kompozycją Katarzyna Mlek zrobiła mi porządny mętlik w głowie. Nagle przeskakiwała miesiące, lata, osoby... Ciężko było mi sobie układać to wszystko. Na początku książki Hanka ma 6-7 lat, pod koniec ponad 24. Nie wiem ile dokładnie. Nie wiedziałam też, czy kruk był spowodowany jakąś chorobą psychiczną, czy był wytworem sił nadprzyrodzonych. Z jednej strony przewidywał przyszłość, ale z drugiej doprowadził do samookaleczeń Sabiny.
"-Ty mi tu nie zasuwaj poezji! - wysyczała Hanka, poszukująca czegoś, czym mogłaby strącić ptaszysko na podłogę.
-No dobrze. Tym razem ci pomogę.
-Tylko solidnie, a nie gadając jak jakiś Mickiewicz!"
-Tylko solidnie, a nie gadając jak jakiś Mickiewicz!"
Wydanie takie jak we wszystkich książkach z Oficynki. Miękka okładka, w tym przypadku jej projekt bardzo przypadł mi do gustu. Od pierwszego spojrzenia miałam wielką ochotę na tę książkę. Grzbiet się nie wygina, a mimo to można dość szeroko otworzyć książkę. Strony mają jasnobeżowy, przyjemny kolor, a czcionka jest czytelna.
Uczuć towarzyszących mi podczas czytania nie umiem opisać. Kiedy zapytałam QD - oczywiście demonstrując wdech, wstrzymanie powietrza w płucach i wypuszczenie z westchnieniem po chwili - odpowiedziała: "Książka chciała Cię udusić?!". Mam nadzieję, że po moim opisie zrozumiecie typ reakcji. Przy czytaniu o katastrofach myślałam: "Co jeszcze może się zdarzyć?", a autorka wciąż mnie zaskakiwała. Zakończenie w pewien sposób spaja klamrą całą książkę, lecz niezbyt mogę Wam zdradzić jak. W sumie za ten pomysł (pewnego rodzaju happy end, lecz nie do końca) autorce należą się brawa. Jeżeli szukacie lekkiej książki na wakacje to źle trafiliście. "Zapomnij patrząc na słońce" przeraża. Ta książka mówiąc dość kolokwialnie "ryje psychikę". Podczas czytania czułam się targana i wymięta przez emocje. Powieść Katarzyny Mlek jest napełniona smutkiem i brutalnością. Polecam właściwie wszystkim, którzy nie boją się mocnych wrażeń.
Ocena ogólna: Small Metal Fan 8/10 Queen Dee --/--
Lubię trudne tematy poruszane w książkach, bo otwierają ludziom oczy i pokazują, że świat nie jest taki kolorowy. Przynajmniej nie dla wszystkich. I że nie należy przymykać oka na takie historie. Z pewnością przeczytam.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje mi się ciekawa. Podobają mi się powieści, które zmuszają nas do refleksji, a ich fabuła nie jest "płytka". Myślę, że niedługo ją przeczytam . Livresland.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńOd dawna obserwuję tego bloga i bardzo mnie inspirujesz, dlatego zostałaś nominowana do Liebster Blog Award (sama miałam z tym mnóstwo kłopotu i nie wiedziałam jak rozwiązać ten problem, ale ty dasz sobie na pewno radę)
OdpowiedzUsuńhttp://zaczytanakasia.blogspot.com/2013/07/liebster-blog-award-nominacja-i-ii-i-iii.html
Chętnie bym przeczytała. Od jakiegoś czasu mam na nią ochotę, a fakt, że ocena jest pozytywna tylko mnie zachęca.
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Czekałam na jakąś recenzję, odkąd na blogach zaczęły się pojawiać jej zapowiedzi. Nie zawiodłam się, może być ciekawie:)
OdpowiedzUsuńCzytałam już o tej książce i nadal uważam, że nie jest ona dla mnie. Już sama okładka trochę mnie przeraża ;P
OdpowiedzUsuńCały czas wisi na liście "must have" i jakoś zdobyć nie mogę :(
OdpowiedzUsuńA to kolejna pozytywna recenzja na temat tej książki i coraz bardziej mnie kusi.