czwartek, 25 lipca 2013

Recenzja książki "Dość już łez" - Linda Howard

Tytuł: "Dość już łez"
Tytuł oryginalny: "Cry no more"
Autor: Linda Howard
Wydawnictwo: G+J
Ilość stron: 367
Okładka: miękka
Opis wydawcy: Milla po porwaniu jej maleńkiego synka ma w życiu tylko jeden cel – odnalezienie dziecka. Całe swoje życie podporządkowuje tragedii. Rozstaje się z mężem i zakłada organizację, która pomaga rodzinom znajdować ich zagubionych bliskich. Jej obsesyjną potrzebą pozostaje jednak odnalezienie własnego syna.
Po dziesięciu latach daremnych poszukiwań do pomocy wynajmuje tajemniczego Diaza, podejrzanego człowieka znanego jako łowca. Ten samotny wilk, z którym wbrew swojemu rozsądkowi nawiąże gorący romans, pomoże jej odnaleźć odpowiedzi na pytania, które zadawała sobie od lat.
Nasza opinia: Być matką to trudna sprawa, sama nie mogę sobie tego wyobrazić, bo nigdy dziecka nie miałam. Jednak, gdy dziecko przyjdzie na świat, mama jest się bardzo szczęśliwa. Cieszy się, że może trzymać dziecko przy piersi, zmieniać mu pieluchy i bawić się jego małymi stópkami. Jak duży może być jednak ból, gdy twoje dziecko zostanie porwane? Osoba, która nie straciła dziecka nigdy sobie tego nie wyobrazi i taka jest prawda. Nie wiemy jak to jest być poparzonym, gdy nie wylejemy na siebie wrzątku. Więc gdy tracisz dziecko, a na dodatek nikt nie rozumie co czujesz, co robisz? Godzisz się z tą myślą, czy próbujesz znaleźć dziecko i dowiedzieć się prawdy? Mało osób jest w stanie walczyć, ale Milla właśnie do tej małej grupy należy.
     Mąż Milli postanawia pomóc swoim kolegom i pracować przez rok w szpitalu, w Meksyku. Wkrótce w tym przybytku urodził mu się syn - Justin. Jak co dzień szedł do pracy, jednak zakończył ją zupełnie inaczej niż przewidywał. Czy na jego miejscu wpadła by mi do głowy myśl, że mogę w dniu jak co dzień ratować życie swojej żonie? Z pewnością nie. A jednak życie układa tragiczne scenariusze. Jego żona została zaatakowana na targu, a nóż przeciął jej wątrobę na pół. Na szczęście udało się w porę wszystko zszyć i Milla przeżyła. Jednak Justin został porwany. David rzucił się więc w wir pracy uciekając przed tym, za to Milla postanowiła odszukać syna. Za wszelką cenę. Założyła więc organizację, która pomaga ludziom odnaleźć swoich bliskich. Uratowali już bardzo dużo osób, jednak Justin nadal był zaginionym. Czy Milla pogodzi się z faktem, że może go już nie znaleźć?

"Patrzyła tępo przed siebie.
- Mówiłam ci, że pchnięto mnie nożem. Straciłam nerkę.
- Całe szczęście, że miałaś drugą.
- Byłam przywiązana do obydwu - syknęła."

     Linda Howard od pierwszej strony wrzuca nas w wir uczuć kobiety, która straciła swoje dziecko i chce je odnaleźć. Najpierw kilka stron o tym, jak się zaczęło, a potem skok i już jesteśmy dziesięć lat później, w których odważna istota płci pięknej nie zaprzestaje poszukiwać swojego dziecka. Niestety wszystko w jej życiu skupiło się na poszukiwaniach. Nie pamięta kiedy ostatnio miała chłopaka, a z mężem rozwiodła się dziewięć lat temu. Stara się nie utrzymywać kontaktu z rodzinom, która nie zna jej bólu i każde zaprzestać poszukiwań. Żyje więc poświęcając się organizacji, a także towarzysząc swoim przyjaciołom. 

"Siedem lat temu powołała do życia organizację Poszukiwaczy. Część z nich była zwykłymi najemnymi pracownikami, ale większość stanowili wolontariusze. Zbierali i mobilizowali się w jednym celu: szukania zaginionych i porwanych dzieci."

     Styl pisania autorki jest naprawdę dobry. Prosty i lekki, dzięki czemu czytelnik ma zapewnione przyjemne czytanie. Warta akcja i dużo ciekawych wydarzeń nie pozwalają czytelnikowi oderwać się od książki. Sama fabuła miała dużo wątków pobocznych i choć w pewnym momencie stało się to trochę nude - z ciekawością przeglądałam kolejne strony tej powieści. Brakowało mi jednak kontynuacji kilku faktów, albo ich szybkie zakończenie. Co stało się np. z True Gallagherem? Czemu wątek jego i wspólników tak szybko się zakończył? Fabuła była dobrze rozplanowana i ten wczesny koniec bardzo mi nie zawadzał - jednak chciałam się do niego przyczepić, bo według mnie powinien trwać trochę dłużej. Sam koniec powieści nie był jakoś bardzo zaskakujący - jednak z pewnością wzruszający. Bardzo mi się podobał, bo autorka dobrze go zakończyła. Czytelnik mógł sobie coś do niego dodać, jednak miał jakieś podpowiedzi autorki i było to coś, co niestety rzadko widuje się w książkach, a wychodzi bardzo dobrze.
    Samo wydanie książki jest dobre. Beżowe strony sprawiły, że z relaksem mogłam czytać je w słońcu. W sumie nawet dość mała czcionka i wąska interlinia nie przeszkodziły mi w przyjemnym czytaniu tej książki. Przyznam jednak, że moim zdaniem szata graficzna okładki została nieco skopana. Samo zdjęcie jest ładne i ciekawe, tekstura tła przypomina tkaninę, jednak według mnie wszystko zepsuła dużej wielkości czerwona czcionka. Zasłania ona zdjęcie i przez to mało zachęca do sięgnięcia po powieść. Myślę więc, że można było inaczej podejść do okładki - a wszystko byłoby dobrze.
     Podsumowując. Uważam, że książka jest bardzo dobrym połączeniem swego rodzaju romansu z książką sensacyjną, czy kryminalną. Myślę, że dzięki wartkiej akcji, ciekawej akcji i wydarzeniach - książka na długo zapadnie mi w pamięć, tak jak jej bohaterowie. Pozycja "Dość już łez" wciągnęła mnie bez reszty i była bardzo ciekawą lekturą. Szczególnie spodobało mi się zakończenie, choć rozwinięcie akcji także było niczego sobie, a historia która mogła się wydarzyć naprawdę była poruszająca. 
Ocena ogólna: Queen Dee 9/10 Small Metal Fan --/--

Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu G+J

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie połączenie romansu z wątkami kryminalnymi i sensacyjnymi, dlatego bardzo chętnie poznam tę książkę tym bardziej, że jej ogólny zarys fabuły przypadł mi do gustu i twoja recenzja także.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako że lubię książki z motywem porwania, nieważne, czy jest to na pierwszym planie, czy w tle, to chętnie przeczytam, szczególnie, że tę oceniłaś pozytywnie :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zawierające linki do blogów bądź podlinkowany tekst zostają natychmiastowo usunięte. W zamian proponujemy współpracę bannerową, po szczegóły zapraszamy na mail.