niedziela, 30 marca 2014

Recenzja książki "Polowanie" - Andrew Fukuda

Tytuł: "Polowanie"
Tytuł oryginalny: "The Hunt"
Autor: Andrew Fukuda
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 356
Opis wydawcy: Nie wolno się pocić. Nie wolno się śmiać. Nie wolno ściągać na siebie uwagi. I przede wszystkim, cokolwiek się robi, nie wolno zakochać się w jednym z nich.
Gene różni się od swoich rówieśników. Nie potrafi biegać szybko jak błyskawica, słońce mu nie szkodzi, nie dręczy go również żądza krwi. Gene jest człowiekiem i zna zasady. Trzeba ukrywać prawdę. To jedyny sposób, żeby zachować życie w świecie nocy – świecie, gdzie ludzie stanowią przysmak i poluje się na nich dla krwi.
Nasza opinia: Nie byłam pewna, czy chcę przeczytać tę książkę. Niektórych pozycji po prostu nie jesteśmy pewni. Wcale nie chodzi o uczucie, że możemy się na niej zawieść, tylko po prostu mamy mieszane uczucia czy ona jest właśnie dla nas. Podchodziłam więc do pozycji sceptycznie, ale opis mnie zaintrygował. Gdyby każda książka miała podobny, to wręcz musiałabym przeczytać je wszystkie! Podsyca apetyt, daje jedynie spróbować, ale pozwala by smak został w ustach na dłużej. By chciało się do niego po prostu wrócić. 

Czytając pierwsze rozdziały nie do końca mogłam się odnaleźć. Czułam się jakbym była jabłkiem i nagle została umieszczona w ciele marchewki, która wszystko odczuwa inaczej. Nawet jeśli wytłumaczono by mnie, że gruszka to pietruszka, a pietruszka to gruszka, to automatycznie mówiłabym inaczej. Bo część zachowań mamy zakodowane w głowie i nawet gdyby nam tłumaczono, to trudno byłoby je zmienić. Po jakimś czasie było już lepiej, ale nadal miałam problem w odczuwaniu tego, co bohater. Może spowodowane jest to odmiennym patrzeniem na świat ze względu na płeć, a może po prostu nie do końca potrafiłam zrozumieć jego zachowanie.

Główny bohater był głupi. No i to właśnie ten głupek był narratorem całej książki. Niestety nie podzielił się tą rolą z nikim mądrzejszym. Już z samego opisu wynika, że jest człowiekiem. Po przekartkowaniu kilku pierwszych stron można się dowiedzieć, że całe te inne od niego istoty (a przynajmniej tak duża ich ilość) zaczęły się pojawiać stosunkowo niedawno. Nie przeszkadza mu jednak pewność, że ludzie którzy nie mieszkali z nim w domu są kompletnymi debilami. Woda. Nie, oni przecież nie znają tak skomplikowanego słowa. To co robimy? Literujemy! W. O. D. A. Zrozumieliście? Dotarło do waszych malutkich mózgów? Co? Ja mam taki sam? Jasne, ale i tak wiem, że mnie nie rozumiecie. To może jeszcze raz. W. O. D. A.

To było ustawione. Ukartowane. Nie wiem jak to jeszcze nazwać, ale wyglądało sztucznie. Bo ja na przykład, gdybym miała przed sobą sto psów i jednego kota w przebraniu psa, to potrafiłabym go odnaleźć. Na dodatek mając super węch, słuch i w ogóle moc superbohatera. Inaczej pachnie, ma miękkie futerko i zwiewa. Nieważne jak bardzo chce przeżyć, bo widząc tylu wrogów każdy by uciekł. Sam Gene powiedział: "Zbyt długie udawanie wywołuje nienawiść. Nienawiść do tego, kim się jest naprawdę". Ja nie mogę zrozumieć tego, że jest w stanie nie być sobą po to, by siebie uratować. Po co ratować coś, co w takiej sytuacji nie ma wartości? Po chrust dawać z siebie wszystko by przeżyć, skoro cały czas boisz się o to życie tak bardzo, że nie jesteś sobą?

"Kiedyś było nas więcej. Bez wątpienia. Nie tylu, żeby wypełnić stadion czy salę kinową, ale na pewno więcej niż teraz. Po prawdzie sądzę, że nikt już nie został. Oprócz mnie. Tak to jest z rzadkimi okazami. Są wysoko cenione i pożądane. I dlatego wymierają."

Wszystko się ciągnęło lepiej niż ciągutka. Trwało i trwało, i trwało, i trwało. Co najważniejsze - nic się nie działo. Akcja toczyła się przez bodaj siedem dni, a wszystko opierało się na tym, by nie zostać zabitym. Pytam się więc, czemu nie mógł się zastrzelić? Matka mi umarła. Cóż, szkoda. Ojciec mi umarł. Cóż, szkoda. Czy tęsknie? Tęskniłem. Cóż, teraz już nie. No ludzie drodzy... Bez Gena nie byłoby książki. A już na pewno nie stałaby się bestsellerem. Tak samo byłoby z miłosną historią związaną z Titanikiem. Gdyby chłopak przeżył (albo w ogóle go nie było), to nikt nie wspominałby tego tak bardzo. Nadal jednak nie wierzę w to, by Gene był tak silnie psychicznie i udawał przez tyle lat doskonale wtapiając się w otaczający go ze wszystkich stron tłum. Wtedy musiałby być wręcz robotem czy potworem bez uczuć, by mieć nadzieję. Na co? Nikt tak naprawdę nie wie. Jako czytelnik - być może się domyślam. Ale główny bohater tego nie dostrzegał. Nigdy nie pomyślał o tym czego chce doczekać. Żył, bo tak kazał mu ojciec. Mam wrażenie, że kończąc tę książkę Gene wyszedł z niej, żartobliwie zasalutował i powiedział "sajonara, frajerze". 

Brakowało mi tu bardzo ważnej rzeczy. Wyjaśnienia. Naprawdę nie potrzebuje wiedzieć jakiego koloru trzewiki miała jego matka. Jaka koszula była ulubioną jego ojca. Kiedy ostatni raz odkurzał dywan. Czy istnieją telefony, jak dostarczają prąd do domostw. Jednak Andrew Fukuda mógł wyjaśnić w jaki sposób ludzie zmienili się nie do poznania i jak powstała pierwsza taka mutacja. 

Polubiłam tę książkę. Jest oryginalna, błyskotliwa i zazdroszczę autorowi wyobraźni i zwrotów akcji. Są tam istoty z kłami, które gdy biegną możesz je dostrzec jedynie pod postacią smugi. Mimo to nie dostrzegłam nigdzie słowa na "w", którego w takim razie chyba nie wolno wymawiać, bo straci się nos*. Kreatury te nie świecą się także jak diament, gdy dotknie je słońce. Stają się raczej wielką ruszającą się postacią ropy. No i może w książce tych w**** nie ma, ale gdybym to ja była w tym świecie zamiast głównego bohatera, to z pewnością bym się do tego odniosła (proste skojarzenia).

Mimo mało inteligentnego bohatera, którego jednak mogłam ostatecznie znieść, książkę czytało mi się dużo sprawniej, niż mogłoby się wydawać. Chciałam za wszelką cenę wiedzieć, co wydarzy się dalej i jak właściwie się to wszystko potoczy, więc raczej nie miałam okazji by od niej odpoczywać. Niestety nie mogę się pogodzić z kilkoma błędami, których w życiu nie powinien Andrew Fukuda popełnić.

Pozycja była przewidywalna. Nie dość, że się ciągnęła jak flaki z olejem, to jeszcze wiedziałam co się zdarzy. To się dopiero nazywa porażka. Był jednak taki moment, gdy zaczęło się wszystko rozkręcać. Tak jakoś na ostatniej stronie. Z podziękowaniami. Dobra, to mogło być złośliwe. Rzeczywiście pod koniec było lepiej, ale co z tego, skoro autor uciął wtedy pierwszy tom i trzeba czekać na następny?

Nie żałuję, że przeczytałam tę książkę. Szczerze powiedziawszy mam wrażenie, że otworzyła mi oczy na pewne niedociągnięcia, które w innych przypadkach były mniej widoczne. Jeśli mogę to tak określić, to nazwałabym ją połączeniem "Ciepłych ciał" ("Żywych trupów"), "Jestem legendą" i "Igrzysk śmierci" (co obecnie już nic nie znaczy bo chyba każdą książkę można porównać do tej pozycji). W całości była jednak jedyna w swoim rodzaju, a takich pozycji nie potrafię sobie odmówić. 
Ocena ogólna: Queen Dee 4/10 Small Metal Fan --/--

*Odniesienie do postaci z HP, której imienia nie wolno było wymawiać.


7 komentarzy:

  1. Niedługi zabieram się do niej, ale przyznam, że Twoja recenzja ostudziła mój entuzjazm

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam tę książkę na uwadze, jednak po Twojej recenzji nie wiem już co mam o niej myśleć. Dość specyficzna książka - szkoda też, że główny bohater jest g.ł.u.p.i.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech, chyba nie dla mnie, ale ubawiła mnie wzmianka o odpadaniu nosa :D
    B.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że same negatywy w tej książce, więc pewnie niewielu się skusi na tę pozycję ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się skuszę. Nie rażą mnie negatywy. Uważam, że opis jest zachęcający. Każdy ma swój gust, więc to należy brać pod uwagę :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm... Mam wrażenie, że czytałyśmy dwie różne książki...

    PS. Z tego, co widzę, to są minimum 2 kolejne tomy, więc zapewne sporo wyjaśnień się ma szansę pojawić ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. może po prostu główny bohater nie znał tego słowa? Może to świat równoległy, gdzie w czasie 2 wojny światowej zmieniono ludzi w wampirów...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zawierające linki do blogów bądź podlinkowany tekst zostają natychmiastowo usunięte. W zamian proponujemy współpracę bannerową, po szczegóły zapraszamy na mail.