Drogi pamiętniku, jestem we Włoszech na wakacjach. Piękna pogoda,
okolice i mili ludzie. Czego więcej pragnąć? Niestety zostały mi
jeszcze tylko 4 dni podziwiania tych pięknych okolic. Zwiedziłam już
dużo. Niestety zmarnowałam też swój czas na wylegiwanie się na plaży i
pilnowaniu Michaliny, by nie wypłynęła za głęboko, ani nie wplątała się w
żadne kłopoty, co swoją drogą dosyć łatwo jej przychodzi. Na szczęście z
dobrą lekturą w rękach zapominałam o otaczającym mnie świecie.
Jeśli chodzi o chłopców, to moja opinia się w cale nie zmieniła.
Jak na razie nie poznałam, żadnego mężczyzny, a zadawać się z
chłoptasiami, którzy sami jeszcze nie wiedzą czego chcą nie mam zamiaru.
Gośki nie ma całymi dniami, ciągle przebywa z Jeremim. Nic do niego nie
mam, ale jednak wolałam, gdy miała na nas oko.
Michalina pozwala sobie na wszystko. Nie chcę by stała się taka,
jak te wszystkie puste dziewczynki, ale to już chyba nie ode mnie
zależy. Musiałam iść z nią na kompromis, bo zaczęła już się buntować, że
tylko ciągle zwiedzamy jakieś muzea i zabytki, a ona chce się bawić.
Obiecałam, że pójdę z nią na jedną dyskotekę w wybrany przez nią dzień.
Niestety, ten dzień wypadł dzisiaj.
Jakoś nie szczególnie przejmuję się co założę. Wszystko mi jedno.
Pójdę, odsiedzę swoje i wrócę do codziennego życia, a młoda chociaż
trochę się zabawi.
Jest już prawie 18 powinnyśmy wyjść jakieś pół godziny temu,
aczkolwiek Miśka nie mogła się wyzbierać. Stroiła się, malowała, aż żal
patrzeć jak się marnuje, jak marnuje swoją nieskazitelna cerę od
kosmetyków i gęste kręte włosy od prostownicy . Szkoda, jest naprawdę
mądra, tylko że, ci chłopcy jej tak w głowie mamią. Sama jeszcze nie wie
czego chce. Mam tylko nadzieję, że wybierze właściwą drogę.
- Misia, chodź już! Nie mam zamiaru tam siedzieć do północy
- Tak, tak… Ty tylko marudzisz. Wyjdziesz, zabawisz się. Zobaczysz,
że świat to nie tylko nauka. – Wiem, że świat to nie tylko nauka. Wiem
to doskonale! Świat to też, mnóstwo niebezpieczeństw od których mam
zamiar trzymać się z daleka. Niestety, jak na przekór moją młodszą
siostrę wręcz do nich przyciąga.
- No chyba tak nie pójdziesz? Zwykłe jeansy i sprany t-shirt! Nie mam zamiaru się tam za ciebie wstydzić.
- Wiesz co? Pomyślałam tak samo o tobie! Zobacz jak ty wyglądasz!
Masz dopiero 16 lat, a już ubierasz się jak… Zresztą co tu dużo mówić,
albo się przebierzesz albo nigdzie nie idziesz!
- Nie będziesz mną rządzić! Wyjdę tak jak chcę. – Nie lubiłam się z
nią kłócić, ale prawda była taka, że ubierała się jak jakaś lafirynda!
Spódniczka mini i top, przy którym z kilometra widać jaki ma biustonosz,
lub że niema go wcale.
-Dobra pójdę na kompromis, ty założysz coś innego, to i ja. Wiesz
dobrze, że beze mnie nigdzie się nie wybierzesz. – Nie będę taka wredna,
postanowiłam jakoś załagodzić sytuację. Ona ma własny styl, i doceniam
to, póki nie przesadzi. Tym razem jednak tak było i musiałam zareagować.
Wiem, że marudzę jak stara baba, ale… to moja młodsza siostra. Nie chcę
by została skrzywdzona przez jakiegoś pajaca. Tylko dlatego, że
pomyśli, że jest „panią lekkich obyczajów!”
- Dlaczego nie możesz być jak inne dziewczyny w twoim wieku?
Dlaczego nie potrafisz się zabawić? Masz już 18 lat, a byłaś zaledwie na
trzech dyskotekach i to jeszcze nie z własnej woli. Prawie w ogóle nie
widujesz się ze swoimi znajomymi. Dajesz mi podstawy by sądzić, że wcale
ich nie masz! Ciągle tylko nauka, książki. Nie pochodzisz, po galerii
jak normalna dziewczyna. Zamiast tego wolisz się uczyć. Jesteś nudna!
Zrozum to. Nie dziwię się, że znajomi nie zapraszają cię nigdzie. – Co?
Jak ona śmie tak twierdzić! Jest bezczelna i arogancka. Nie jestem
nudna! Owszem mam inne zainteresowania niż większość moich rówieśników,
ale ja też potrafię się zabawić. Tylko, że ja w przeciwieństwie do
większości umiem bez alkoholu! Ale nie od dziś cenię sobie szczerość. Te
słowa zabolały. Teraz już wiem jakie ma o mnie zdanie większość. Mimo
wszystko i tak nie mam zamiaru się zmieniać.
To ich problem, jeśli nie akceptują mnie taką jaką jestem.
Weszłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami. Z oddali słyszałam głos
Michaliny. Przepraszała mnie. To bez znaczenia. Po policzku popłynęły mi
łzy. To prawda, jestem nudna, nie mam przyjaciół i nigdy nie miałam
chłopaka. Ciągle marzę o księciu z bajki, a sama nie potrafię się
zachować jak księżniczka. Dość tego, muszę wziąć się w garść.
Gdy już trochę ochłonęłam wyszłam z pokoju. Myślałam, że w salonie
zastanę Michalinę, ale na próżno się łudziłam. Zamiast tego na stole
była zostawiona karteczka.
„ Droga Rito, przepraszam za gorzkie słowa prawdy, ale musiałam ci
je kiedyś powiedzieć. Gdy zamknęłaś się w pokoju, próbowałam jakoś cię
przeprosić. Na marne. Myślałam, że ten wieczór, będzie należał do nas.
Nie mogłam dłużej czekać. Siedziałaś tam ponad godzinę. Sądziłam, że
usnęłaś. Skoro to czytasz, pewnie tak nie jest. Mam przy sobie telefon,
pieniądze i zdrowy rozsądek. Wedle życzenia przebrałam się w nieco
dłuższe ciuchy, zakrywające co potrzeba Mam nadzieję, że się nie
wściekasz, aż tak bardzo. W razie czego bawię się w dyskotece za rogiem.
Liczę na to, że nie przyjdziesz i mnie nie ośmieszysz swoim
nadopiekuńczym zachowaniem, wręcz przeciwnie, dołączysz do zabawy. Wrócę
nad ranem. Buziaki kochająca Misia ;* ”
Nie wiedziałam, czy mam się złościć, czy cieszyć, że moja siostra
napisała tak inteligentną jak na nią wiadomość, w której nie powtarza
się co drugie zdanie, tak jak to było do tej pory. Ufam jej, ale mimo
wszystko boję się, że sobie nie poradzi. Chyba powinnam się przebrać i
co nieco, wyluzować. Chociaż w takiej atmosferze, jaka tam panuje z
pewnością będzie mi ciężko.
Pierwszy raz odkąd pamiętam miałam dylemat co założyć.
Zdecydowałam się na turkusową sukienkę na ramiączkach, sięgającą mi do
kolan, która według Michaliny i Gośki idealnie podkreśla moją ciemną
karnację. Do tego założyłam czarne baleriny i rozpuściłam beztrosko
wijące się blond kołtuny. Spojrzałam na zegarek, 23. Jeśli chciałam
zastać moją siostrę chociaż trochę trzeźwą musiałam się pośpieszyć.
Jeszcze tylko przeczesałam szczotką, moje okropne włosy, lekko musnęłam
wiśniowym błyszczykiem usta, wzięłam torebkę i byłam gotowa do wyjścia.
Gdy już prawie byłam na miejscu zorientowałam się, że wieje chłodny
wiatr, a ja mam na sobie tylko i wyłącznie przewiewną sukienkę, szkoda
tylko, że dopiero teraz sobie to uświadomiłam. Byłam zbyt blisko celu,
żeby teraz się wracać do domu. Weszłam do ciemnego klubu. Nic nie było
słychać, wszystko zagłuszała głośna muzyka. W powietrzu unosiły się
zapachy drogich perfum i alkoholu. Światła mieniły się kolorami,
oślepiały mnie i jednocześnie sprawiały, że nic nie widziałam. To chyba
nie możliwe żebym ją znalazła w tym tłumie. Podeszłam do baru z
nadzieją, że ją tam zastanę. Niestety tak nie było. Postanowiłam, że
usiądę, wypiję sok i spróbuję w między czasie ją znaleźć. Zapewne gdzieś
tańczyła na parkiecie.
-Od tamtego pana. – Powiedział barman podając mi kolorowego drinka i
wskazując na przystojnego bruneta, który właśnie zbliżał się w moją
stronę. Ledwo dostrzegałam jego twarz, ale z pewnością mogłam
stwierdzić, że gościł na niej dwudniowy zarost, który jakoś nie
oszpecał, wręcz przeciwnie, idealnie pasował do nie okrzesanej czupryny i
zalotnego błysku w oku.
-Co robi taki anioł, w takiej atmosferze? – Spytał ironicznie.
-Zapewne grzeszy. – Nie wiem, dlaczego tak odpowiedziałam. Nie sądziłam, że umiem flirtować. W sumie, to nie umiem.
-Za to ty, pewnie czujesz się jak w raju co ? – To miejsce idealnie
do niego pasowało. Typowy podrywacz. Chyba. Właściwie, to skąd mam
wiedzieć jak wygląda typowy podrywacz? Przecież jeszcze nigdy nie byłam
podrywana. No właśnie to mnie też dziwi, że taki facet zwrócił na mnie
uwagę.
-Nie oceniaj książki po okładce. Nie pijesz?
-Nie.- Odparłam dumna ze swojej abstynencji.
-Mało znam takich osób.
-To mnie akurat nie dziwi. – Może i był przystojny, ale z pewnością
nie w moim typie. Poza tym, teraz miałam większe problemy na głowie,
musiałam znaleźć moją młodszą siostrę, a już zaczęłam powątpiewać, że
ona w ogóle znajduje się w tym klubie.
-Nie znasz mnie.- Oburzył się
-Dla tego, że nie chcę.
-To może chociaż zatańczysz? – nie rozumiałam dlaczego mu tak
zależy, żeby mnie poderwać. Zakład z kumplami? Czy może zwykłe poczucie
godności, nie pozwalało mu sobie odpuścić.
-Niby czemu ci tak zależy?
-Nie zależy, po prostu chcę się zabawić, a z daleka widać, że
potrzebujesz trochę rozrywki.- Nie miałam teraz ochoty tańczyć, bawić
się ani nic podobnego. Do tego uświadomiłam sobie, że nie umiem tańczyć i
tylko się ośmieszę wychodząc na parkiet. Zrobiło mi się duszno.
Odeszłam od baru i wyszłam na zewnątrz. Nie muszę się przed nim
tłumaczyć, dlaczego tak nagle zniknęłam. Zapewne żadna dziewczyna
wcześniej go nie olała. Jedyne czego teraz chciałam, to zaciszu, ale
nawet na ulicy panował hałas.
-Wolisz tutaj tańczyć? – Zapytał kpiąco. -No dobra skoro ci tak
zależy- Ściągnął kurtkę, włączył szybką muzykę na telefonie i podszedł
chwiejnym krokiem. Dopiero teraz poczułam jego perfumy. Nie potrafiłam
zidentyfikować zapachu, ale był bardzo ostry. Odruchowo odsunęłam się. –
Chyba, że wolisz wolniejsze kawałki.- Zmienił muzykę, na wolną i
przyciszył trochę robiąc „nastrój” przyciągnął mnie do siebie.
Odepchnęłam go. Nie chciałam mieć nic wspólnego z tym typem. –Spadaj!
–Krzyknęłam, ochroniarz zaczął podejrzliwie, na niego spoglądać, ale
jeszcze nie interweniował. Wolałabym, żeby bez tego się obeszło. – Daj
spokój, wyluzuj się. Nie zrobię ci krzywdy. Chcę tylko zatańczyć!
-Dlaczego ci tak zależy!?
-Bo lubię, atrakcyjne dziewczyny i lubię z nimi tańczyć. –Uśmiechną
się i małym krokiem przybliżył się. Staliśmy tak blisko, że prawie
stykaliśmy się ciałami. Nie mogłam się oprzeć, temu uśmiechowi, tym
oczom, temu zarostowi. Nie mogłam się oprzeć jemu całemu! Był tak
okropny, że aż idealny. Tak nie w moim typie, że aż go pragnęłam,
pożądałam. Po raz pierwszy w życiu, cokolwiek tak chciałam, jak teraz
poczuć smak jego ust, dotyk tych ciepłych dłoni, którymi jeszcze
zaledwie dwie minuty temu mnie dotykał. Objął mnie ramieniem, muzyka
ciągle grała. Spojrzał w moje oczy i.. coś się zmieniło, teraz patrzył
na mnie całkiem inaczej. Nie jak na dziewczynę której pożądał, raczej
którą szanował i której nie pozwoliłby skrzywdzić. Patrzył na mnie tak,
jak mój starszy brat. Zaczęliśmy tańczyć, było zimno i ciemno, ale w
tedy o tym nie myślałam. Żyłam tylko chwilą. Czułam się bezpiecznie. Po
raz pierwszy w życiu tak się czułam. Wtuliłam się w jego pierś i nie
obchodziło mnie już to, że ochroniarz patrzył na nas dziwnie, że ludzie
nas omijali z daleka, że zaczęło padać.
Utwór się skończyć. Razem z nim cała magia chwili. Odsunęłam się,
zdałam sobie sprawę, że już dawno jest po północy, a ja stoję
przemoczona do suchej nitki z nieznajomym w ciemnej uliczce, zaraz obok
dyskoteki, w której zaledwie pół godziny temu się znajdowałam.
- I co, aż taki straszny chyba nie jestem? No i nawet nie najgorzej
tańczysz, co prawda podeptałaś mi czasem palce, ale może być –
Powiedział i zaczął się śmiać. Mi nie było tak wesoło, szczególnie
teraz, kiedy wszystko do mnie dotarło. Jak głupia jestem. Sądziłam, że
nigdy do tego nie dojdzie, że nigdy nie dam się omamić, żadnemu
facetowi, a już na pewno nie nieznajomemu!
-Tak, to bardzo zabawne! Swoją drogą tobie też nie poszło najlepiej. – Odwdzięczyłam się podobnym „komplementem”.
-Widzisz, jak chcesz to potrafisz się wyluzować. Szkoda tylko, że na tak krótko.
-Jestem wyluzowana! Ale jednocześnie odpowiedzialna. Nie cieszą mnie
szczenięce zabawy. –Odparłam oburzona. Jeszcze raz, ktokolwiek mi
powie, że nie umiem się wyluzować, to zabiję na miejscu!.
- Tak się nie da, a co do zabaw, to nie jestem tego taki pewien. Jesteś naprawdę dziwna.
-Uznam to jako komplement, tak jak większość twoich słów, a teraz
pozwól ale muszę iść i znaleźć moją młodszą siostrę. Zresztą, chyba
sobie odpuszczę, to bez sensu i tak jej nie znajdę w tym tłumie. Dzięki
za taniec, ale mam już dość stania przemoczona na środku ulicy z
nieznajomym.
-Jej, czyli to twój pierwszy raz? Że niby chcesz mi wmówić, że nigdy
wcześniej nie tańczyłaś mokra, w ciemnej uliczce z podejrzanym typem ?
Nie w to, to na pewno nie uwierzę. – Zaczął sobie żartować. Odruchowo
się roześmiałam. Był jakiś inni, niż te „podejrzane typy”. Ufałam mu.
Nie chciałam nic więcej mówić. Zresztą i tak nie wiedziałabym co.
Odwróciłam się i poszłam. Chciałam wymazać ten wspaniały czas z nim.
Tylko dlatego, że wiedziałam, że to się już nigdy nie powtórzy, że
pewnie nigdy go już nie spotkam, że on już o mnie jutro nie będzie
pamiętał, że to była tylko jednorazowa przygoda.
-Ej! Chciałbym wiedzieć chociaż jak się nazywasz!- Odwróciłam się.
Stał zrezygnowany. Deszcz znów zaczął padać. Nawet mokry, w czasie ulewy
wyglądał słodko, a jednocześnie tak męsko.
- Po co ci to wiedzieć? I tak pewnie się już nie spotkamy. – Gdy to
powiedziałam, coś ukuło mnie w żołądku. Do oczu napłynęły łzy. Chciałam
do niego pobiegnąć i znów się wtulić. Jak małe dziecko, tak beztrosko.
Ale nie mogłam. Pomyślał by sobie, że jestem jakąś psychopatką, albo i
gorzej.
- Będzie mi o wiele trudniej, cię spotkać, jeśli nie będę nawet
wiedział jak się nazywasz.- czyli, że on niby chciał się ze mną jeszcze
spotkać? Jasne… Nawet nie robiłam sobie nadziei, ale skoro, tak bardzo
chciał, to proszę bardzo. Przy najmniej nie będzie miał wymówki,
gdybyśmy na siebie gdzieś wpadli. Gdyby o mnie pamiętał. W co wątpię.
- Rita, Rita Jonson – Powiedziałam, nie odwracając się. Szłam przed siebie. On też już nic nie dodał. Oddalił się.
Rano wstałam łudząc się, żeby to był tylko piękny sen. Nie
chciałam się zakochiwać. Miałam nadzieję, że i tak się nie stało.
Chociaż od wczorajszego wieczoru nie mogłam o nim przestać myśleć. No
właśnie o kim? Nie mogłam się zakochać w facecie, o którym nic nie
wiedziałam, nie znałam nawet jego imienia. Zorientowałam się, że jestem
jeszcze we wczorajszym stroju. Sukienka była cała pomięta, jeszcze
trochę wilgotna i przesiąknięta jego perfumami. Na samą myśl się
uśmiechnęłam.
Postanowiłam zająć się czymś normalniejszym niż wspominanie
wczorajszego wieczoru i śmianie się do samej siebie. Poszłam sprawdzić,
czy Michalina wróciła. Weszłam do jej pokoju ale jej nie było. Wtedy
poczułam zapach świeżej kawy i naleśników. Kocham naleśniki. Coś musiało
się stać, bo robi je tylko „na specjalne okazje” czyli wtedy gdy czegoś
ode mnie chce, coś przeskrobie lub gdy są święta. O ile dobrze pamiętam
dziś nie były ani moje imieniny, urodziny, a już na pewno nie święta.
Tego bym nie zapomniała.
Zeszłam na dół. Musiałam wyglądać naprawdę okropnie, bo spojrzała na mnie, jak na ducha.
-Nawet gdy ta sukienka jest pamięta to i tak wygląda na tobie rewelacyjnie.- Zażartowała. –A ty nie chciałaś jej kupić.
-No dobra, co chcesz? Albo co zrobiłaś? –Spytałam bez owijania w bawełnę. Zawsze lubiłam bezpośredniość.
-Nic, ale za to ty chyba się genialnie bawiłaś. Za to, ja wróciłam z
wyrzutami sumienia, do domu, a tam się okazało, że ciebie nie ma. –
Wróciła? Zrezygnowała ze zabawy, tylko dlatego żeby pobyć chwilę ze mną.
Przeprosić, posiedzieć i porozmawiać. Owszem czasem mnie wkurzała, ale
właśnie w takich momentach ją najbardziej kochałam. -Sądziłam, że skoro
wróciłaś tak późno to będziesz miała kaca, a nic tak nie stawia na nogi
jak gorąca kawa i ulubiona potrawa. W twoim wypadku, to
bezpretensjonalnie naleśniki. - Kaca ? Nie, aż tak to bym nie
zabalowała.
-Mówiłam ci już, jak bardzo cię kocham?- Uśmiechnęłam się i poszłam
ją przytulić. Wzięłam sobie talerz z naleśnikami. Dopiero teraz do mnie
dotarło jak bardzo jestem głodna. Nie jadłam nic, od wczorajszego
obiadu, składającego się, z sałatki i 7up’a. –Jestem potwornie głodna.
Sądzę, że to może nie wystarczyć. – Zażartowałam.
-Chyba nie mam wyjścia i muszę usmażyć kolejną porcję. W przeciwnym
razie, jeszcze z tego głodu zjesz mnie. – Wybuchnęłyśmy śmiechem.
***
Drogi pamiętniku, chyba się ZAKOCHAŁAM. Tak, wiem to wbrew
wyznawanych przeze mnie wartości, do tego ten chłopak mógłby się
wydawać, typowym podrywaczem, a jednak zawrócił mi w głowie, co jak
wiesz, nie jest takie proste i jak na razie żadnemu się to nie udało.
Nie wiem, czy coś z tego wyjdzie, w sumie nawet się nie łudzę, ale na
samą myśl o nim, mam w brzuchu motyle.
***
-Zadzwonił! – krzyczałam w niebogłosy. –Naprawdę zadzwonił, i
zaprosił na randkę, Miśka czy ty to słyszysz? – Myhym… to świetnie, ja
też dziś wychodzę. – Ale gdzie? I z kim? Poza tym, myślałam że będziesz w
domu gdyby nagle Gośka wróciła – nie chciałam, żeby młoda włóczyła się
sama, albo raczej z jakimś kolesiem po tak wielkim mieście. Wiem, wiem,
wiem… jak zwykle zrzędzę, ale taka moja natura, martwię się o nią. – Daj
spokój, sama tego nie wiesz, gdzie i z kim idziesz, a ja znam
przynajmniej jego imię, Mateusz. Prawda, że śliczne? – miała rację, nie
mogłam iść z nim na tą randkę, przecież ja tego chłopaka znam zaledwie
godzinę. Zresztą nawet niecałą. – Masz rację, nigdzie nie idę. –
powiedziałam, zrezygnowana. – No nawet nie żartuj! Pierwszy raz ci się
coś takiego przytrafia, a ty chcesz z tego jeszcze zrezygnować?
Pójdziesz tam i moja w tym głowa! – Powiedziała i uśmiechnęła się
złowieszczo. Kto jak kto, ale Michalina potrafi manipulować ludźmi.
Wiedziałam, już że wszystko dla mnie zaplanowała. Nie miałam wyjścia.
Autor : Lullka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze zawierające linki do blogów bądź podlinkowany tekst zostają natychmiastowo usunięte. W zamian proponujemy współpracę bannerową, po szczegóły zapraszamy na mail.