wtorek, 7 stycznia 2014

Recenzja książki "Zabójczyni i władca piratów" - Sarah J. Maas

Tytuł: "Zabójczyni i władca piratów"
Tytuł oryginalny: "The assassin and the pirate lord"
Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 97
Opis wydawcy: Groźna zabójczyni Celaena Sardothien pragnie dokonać odwetu. Gildia Zabójców wysyła ją na daleką wyspę na tropikalnych morzach, gdzie Celaena ma odebrać dług od Władcy Piratów. Gdy jednak dowiaduje się, że spłatę uzgodniono nie w pieniądzach, a w niewolnikach, charakter jej misji nagle ulega zmianie i zabójczyni zaryzykuje wszystkim, by naprawić dziejące się zło.
Nasza opinia: Chyba muszę zebrać się wpierw do kupy, by coś naskrobać, a potem dopiero się za to zabrać...

Zacznę może od czegoś, przy czym trybiki w mojej głowie nie muszą pracować, czyli do sposobu, w jakim stałam się szczęśliwą posiadaczką egzemplarza pierwszej nowelki o jakże wielkiej, pięknej i oczywiście potężnej zabójczyni. Nikt nigdy o tym nie wspomina, a ja zawsze lubię o tym pisać. Razem z kilkoma znajomymi zrobiliśmy sobie losowane Mikołajki (jak mogłam tyle zwlekać z przeczytaniem książki nie wiem, więc proszę nie pytać). Oczywiście już po kilku godzinach każdy wiedział kto kogo ma, ale nikt - kto chciałby co dostać. Ja, jako chodzący pech, zostałam wylosowana przez osobę, która zawsze kupuje komuś niespodziankę. No więc, przy okazji mając nadzieję na stanie się legendą, która pierwsza dostała od tej osoby to, co chciała, chodziłam za nią z maślanymi oczami i mówiłam, że jest taka książka, no i właśnie jest jak uloteczka - taka cieniuteńka, no i mieści się funduszach, które były do dwóch dych. No i po kilku dniach wyczekiwania stałam się chodzącym kłębkiem szczęścia ciekawości, co dostanę w tej pozycji, no i czy mnie w ogóle zaskoczy tak pozytywnie, jak "Szklany tron".

Jak pisałam, z czytaniem powieści trochę czekałam. Sama nie wiem czego się obawiałam, ale trochę... rozczarowała mnie objętość książki. Niby tak, było jak wół - sto stron. No ale tak cienko? Może... Może grubszy papier? Niby tam lekkie oszukanie czytelnika, ale drodzy państwo - od razu wydaje się, że mamy więcej zdanek! A tak, to Queen Dee sobie siedzi, patrzy i myśli, że to raczej nic dobrego być nie może. W końcu jakie dobre dzieło zmieściłoby się na stu stronach? Oczywiście pamięta też, że mówiła tak samo o samym "Szklanym Tronie", że mógłby być grubszy, bo płacze z powodu, że się skończył. No ale tutaj... A może dwie nowelki w jednej pozycji? Taki... dwupak? Za normalną cenę, ale grubsze i od razu lepiej się prezentuje! Chociaż... Tak tęczowo będzie na półce... Czerwony, Żółty, Granatowy, Zielony i Biały...

Czytając "Szklany tron" dobrze się bawiłam. Przede wszystkim zachowanie naszej Celeany było w jakimś stopniu zabawne. Rzucenie w kogoś doniczką, ostry język, a także to, że szanowała książki - za to ją pokochałam. Ale była też zabójczynią, która - uwaga - zabijała. No, a zabójcy powinni być źli, bo w końcu ich profesja też to dumnych nie należy, chociaż postrach budzi. Takie wrażenie odnosiło się do pewnego momentu w nowelce z Władcą piratów. Tyle, że później Celeana z budzącego grozę przywódcy krwiożerczych wilków zmieniła się w białą owieczkę skaczącą radośnie po łące. No i jestem pewna, że większość kurtyzan była wtedy groźniejsza od największej zabójczyni, a te potrafią pyskować.

Jak już wspomniałam, bałam się objętości książki. Obawiałam się, że autorka nie opisze niczego dobrze, tylko bardzo skróci, będzie zbyt mało opisów by się dobrze wczuć w przedstawioną sytuację. Ku mojemu zadowoleniu - nie odczułam tego za bardzo. Według mnie zbyt szybko potoczył się sam koniec, dodatkowy rozdział by nie przeszkodził, a wyglądało na to, że autorka dostała polecenie zmieścić się w setce stron i nie miała wyjścia, jak sprawnie uciąć kilka zdanek. W końcu co to jest za zakończenie: "Celeana zerknęła na niego i uśmiechnęła się szeroko."?! A gdzie chociażby podsumowanie "To był zły/dobry dzień"? Nie wiem, brakuje mi takiego zdania podsumowującego, bo szczerze powiedziawszy po przeczytaniu do końca tej strony przez kilkanaście sekund gapiłam się na kolejną pustą stronę mrucząc: czy to jest tak jak w tej reklamie nowoczesnych pamiętników, gdzie piszesz przezroczystym tuszem, a potem bierzesz światełko i widać tekst? Okej, jestem za. Tylko czemu nie dostałam w komplecie światełka?!

Muszę przyznać, że polubiłam postać Sama. Jeśli jest ktoś, kto irytuje głównego bohatera - to można go uznać za mojego ulubieńca. Oj, Samie... Szkoda, że nie było lepiej wyjaśnione jak bardzo byłeś przystojny. Czy spodziewałam się po nich jakiś miłosnych zapędów? Z początku - tak. Wiadomo, to znany szablon - najpierw się nienawidzą, a potem kochają. Już nie ma w tym nic dziwnego. Jednak potem coraz mniej w to wierzyłam. Zaczęłam ich traktować bardziej jak rodzeństwo, które droczyło się ze sobą, szturchało na każdym kroku i przekomarzało dla mniej lub bardziej poważnej zabawy. 

Dobrze wykreowana była też postać władcy piratów. Miałam cichą nadzieję, że okaże się młodszy i właśnie z nim zabójczyni się zakocha, ale co ja tam wiem. Moje wielkie miłosne plany co do tej dwójki zostały niestety zniszczone jednym zdaniem. "Pirat (...) liczył sobie najwyżej trzydzieści lat". No i jak ja mam żyć, gdy wszystkie moje teorie walają się jak domki z kart, gdy ktoś w nie dmuchnie?

Muszę też dorzucić coś o wydaniu. Cudo *-*. Jest, jak ja go nazywam (bo nie mogę znaleźć lepszego określenia), cień głównej bohaterki, który był kolorowy w "Szklanym tronie". Co bardzo mi się podoba, bo nie mam problemu z dopasowaniem go i nie muszę się głowić jaka to seria. Jest też czytelny opis i grafiki innych nowelek. Oczywiście są też beżowe, miłe dla zmęczonych oczu strony.

Podsumowując muszę powiedzieć, że obok tej książki co najmniej nie powinno się przejść obojętnie. Przyciąga już samą okładką, a wnętrze nie pozwala się oderwać. Zasysa nad do świata piratów, niewolników i tawern, gdzie piwo leje się na potęgę. Jeśli ktoś nie lubi takich klimatów, to niech żałuje, bo tutaj mamy je podane na srebrnej tacy, na dodatek z serwetką. Brakowało mi jednak jakiś dużych zwrotów akcji, czy szybszego tempa. Niemniej jednak gratuluję przede wszystkim wydawnictwu tego, że zdecydowało się na wydanie takiej serii nowelek. Bardzo ich w Polsce mało, a dla miłośników danej serii są niczym lody na złamane serce - czyli możemy się do nich wręcz modlić. Teraz, o szybsze wydanie kolejnych części. 
Ocena ogólna: Queen Dee 9/10 Small Metal Fan --/--


PS. Poszukując kilku ciekawych informacji na temat książki wpadłam na trop biżuterii, która jest robiona pod wspomnianą w "Szklanym Tronie" i... cudeńka!
Eye of ElenaDamaris Sword Earrings

8 komentarzy:

  1. Chyba a ten moment nie skuszę się, ale dziękuję za recenzję i pozdrawiam :) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybym zobaczyła okładkę w sklepie to pewnie nawet nie zerknęłabym na książkę i nie zobaczyła o czym jest. Jednak czytając recenzję wydaję mi się, że będzie mi się ją przyjemnie czytało. Więc jeśli trafi w moje ręce na pewno przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie się skuszę, jak to ja.. :) Wydaje się być ciekawa, ale niecałe 100 stron? Toż to będzie na jeden wieczór!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym przeczytać, ale najpierw muszę przeczytać "Szklany Tron" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już nie mogę się doczekać, aby po nią sięgnąć ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam, i od miesiąca piszę recenzję ;x

    PS. Wiesz, że na końcu napisałaś "Szklanego Tropu", prawda? ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę koniecznie dopaść ją w swoje ręce :) "Szklany tron" naprawdę mi się podobał :P

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zawierające linki do blogów bądź podlinkowany tekst zostają natychmiastowo usunięte. W zamian proponujemy współpracę bannerową, po szczegóły zapraszamy na mail.