sobota, 11 stycznia 2014

Recenzja książki "W cztery strony świata" - Grzegorz Zaleski

"W cztery strony świata" - Grzegorz Zaleski
Tytuł: "W cztery strony świata"
Autor: Grzegorz Zaleski
Zdjęcia: Joanna i Grzegorz Zalescy
Wydawnictwo: Videograf
Ilość stron: 176
Opis wydawcy: Opowieść o dziesięciomiesięcznej podróży, jaką podjęła para narzeczonych, korzystając z wszelkich możliwych środków lokomocji i nocując, gdzie tylko się dało. Podczas tej niesamowitej wyprawy odwiedzili Rosję, Uzbekistan, Kazachstan, Mongolię, Chiny, Wietnam, Kambodżę, Birmę, Malezję, Indonezję, Peru, Boliwię, Paragwaj i Argentynę. Swoje fascynujące przeżycia spisywali na podręcznym komputerze i na bieżąco publikowali w portalach www.gazeta.pl i naszemiasto.pl. Z ich relacji dowiemy się, co to jest "wódka dla duszy", jak wygląda taniec mongolskiego szamana, kto jest dla Chińczyków prawdziwym mężczyzną, dlaczego w Tybecie córka może mieć czterech ojców, gdzie jeżdżą prawdziwi "Easy Riders", jak smakuje miłość w hotelu na godziny.
Nasza opinia: Myślę, że wiele czytelników przez książki ma bardziej otwarty umysł, a co za tym idzie większe marzenia i wyobraźnię. Podczas czytania wszyscy wyobrażamy sobie dalekie krainy, piękne pałace i różne zdarzenia, jednak w życiu każdego mola książkowego przychodzi moment, kiedy trzeba wyciągnąć nos z książki. Wtedy zwykle zaczyna się nasza czarna rozpacz i patrzenie spode łba na ten szary świat. Tak wcale nie musi być, bo my możemy tak jak nasi ukochani książkowi bohaterowie przeżywać przygody i zobaczyć na własne oczy te cuda, które istnieją. To właśnie zrobili państwo Zalescy. Co z tego wyszło? Można dowiedzieć się z "W cztery strony świata".

"W Birmie odkryliśmy na nowo prawdziwą wartość świąt Bożego Narodzenia. Mieliśmy wrażenie, że tutaj braterstwa między ludźmi nie ogłasza się na trzy dni raz do roku. Birmańczycy mają tyle ciepła w sobie, że każda osoba rozczarowana światem, po spotkaniu z nimi wyjeżdża naładowana dziecięcą wiarą w człowieka."

Początkowo spodziewałam się książki, w której większością treści będą sytuacje z podróży (coś w rodzaju "Busem przez świat") W "W cztery strony świata" jest dużo treści, ale również wiele pięknych zdjęć. Nie jestem w stanie porównać tych książek, bo mimo tej samej tematyki są zupełnie inne. Dla niektórych zdjęcia na koszt tekstu będą zaletą, dla innych wadą. Wiadomo, mole książkowe skłonią się ku wadzie, ale ktoś kto kocha podróże, ale książki niezbyt ucieszyłby się z takiej.

Państwo Zalescy w swojej 10-miesięcznej podróży poślubnej odwiedzili wiele krajów. Ciekawe dla mnie jest to, że nie odwiedzali krajów, które zwykle się odwiedza. W sumie logiczne jest, że ludzie, którzy kochają podróżować nie będą zwiedzać kurortów, ale niektóre wybory - z racji tego, że to podróż poślubna - mnie zdziwiły. Tylko nie myślcie, że jakoś mnie zraziły, czy coś. Facet, który zabrałby mnie w taką podróż poślubną, chyba byłby moim księciem z bajki.

"Szanghaj nas przerasta. To pierwsze słowa jakie wypowiedzieliśmy po wyjściu z metra na ulicę."

Z tej książki można się dowiedzieć trochę o kulturze krajów, które odwiedził autor z żoną i o ich doświadczeniach z podróży. Jeżeli chodzi o to, uważam, że są niestety tylko 'na smaczek', no ale trudno, nie można mieć wszystkiego. W każdym razie zdecydowanie zatęskniłam za wakacjami. Pod koniec każdego rozdziału są informacje, które mogą się przydać osobie, która ma zamiar wyruszyć do opisanego w rozdziale kraju np. sprawdzone noclegi, gdzie warto pójść, co powinno się zrobić. Na końcu książki są też porady praktyczne - garść informacji o couchsurfingu, bezpieczeństwie w podróży, pieniądzach, formalnościach, pakowaniu i innych takich rzeczach, które mogą się przydać.

Joanna i Grzegorz Zalescy

Historia tego małżeństwa jest bardzo ciekawa, spodobał mi się pomysł na podróż poślubną i różne zdarzenia, które ich spotkały, zdjęcia mnie zachwyciły, cieszę się, że zdecydowali się wydać książkę, jednak nie podoba mi się język jakim pisze Grzegorz Zaleski. Teoretycznie jest dosyć swobodny i nieskomplikowany. W tekście autor łączy wspomnienia, ważne informacje o danych miejscach, ale też fakty historyczne. To brzmi na same zalety, jednak często musiałam się zmuszać do czytania i skupiania kolejnych zdań.

"-Dlaczego myślałaś, że możemy być złymi ludźmi? - spytałem szczerze.
-Na swoim profilu macie takie okropne zdjęcie. Jesteście w swetrach w jakimś okropnym lesie. Dlaczego nie macie zdjęcia z plaży, albo z jakiejś fajnej, stylowej restauracji?"

"W cztery strony świata" to przyjemna, krótka lektura, jednak nie jest to książka na jeden wieczór. Po prostu takich pozycji nie da się przeczytać jednym tchem i nic na to nie poradzimy. Próbując przeczytać ją za jednym posiedzeniem wiele razy przypadkowo omijałam zdania, a potem się gubiłam. Miły w tym wszystkim jest podział krótkich rozdziałów na jeszcze krótsze fragmenty. Łatwiej przerwać czytanie i - troszkę paradoksalnie - szybciej się czyta.

Wydanie mi się podoba. No, może oprócz okładki. Jej projekt niezbyt przypadł mi do gustu, zwłaszcza ten pomarańczowy pasek po lewej stronie. Gdyby całość stanowiło to zdjęcie na czarnym tle, wyglądałaby o wiele lepiej. Okładka jest miękka i dość szybko się niszczy. Papier jest gładki, ale niezbyt gruby. Trochę taki jak w niektórych kolorowych czasopismach. Pomimo tego, że trochę odbija światło i jest jasny w miarę dobrze się z niego czyta. Czcionka jest czarna, bardzo wyraźna, a dzięki temu czytelna.

"Wracając z powrotem na ziemię, można zobaczyć Angkor w nieco innym świetle. Polowanie na "chodzące bankomaty" - tak bowiem tubylcy traktują turystów - rozpoczyna się już o świcie."

Podsumowując, mimo tego, że książka pozostawia pewien niedosyt i momentami ciężko się ją czyta bardzo mi przypadła do gustu. Zdjęcia mają coś w sobie, są w bardzo dobrej jakości i pomagają wczuć się w przeżycia autorów. Osobiście w pewnym momencie poczułam się jakbym ich dobrze znała. To idealna pozycja dla osób kochających podróże. Może kupować samemu to nie, bo grubość nie powala, ale na prezent to dobry pomysł.
Ocena ogólna: Small Metal Fan 8/10 Queen Dee --/--

Za możliwość przeczytania dziękuję
Wydawnictwu Videograf

3 komentarze:

  1. Ja też uważam, że książki podróżnicze niesamowicie rozwijają. Z chęcią bym przeczytała i tę publikację.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię książki podróżnicze! Tutaj aż kipi od krajów i to mnie trochę zraża (tym bardziej jeśli książka nie jest zbyt pękata), bo to relacjonowanie trochę "po łebkach". No, ale może kiedyś zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kraje są zrelacjonowane troszkę 'po łebkach", ale może wspomnij znajomym o książce tak kilka razy i może przypadkiem dostaniesz ją niedługo :D /[SMF]

      Usuń

Komentarze zawierające linki do blogów bądź podlinkowany tekst zostają natychmiastowo usunięte. W zamian proponujemy współpracę bannerową, po szczegóły zapraszamy na mail.