Tytuł oryginalny: "Fallen"
Autor: Lauren Kate
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 460 - Mega za dużo, drzewka cierpią!
Opis wydawcy: Luce Price zwraca uwagę na tajemniczego i zdystansowanego Daniela już pierwszego dnia w szkole Sword & Cross w dusznej Georgii. On jest jedynym jasnym punktem w miejscu, gdzie nie wolno korzystać z komórek, inni uczniowie to świry, a każdy ich ruch śledzą kamery.Choć Daniel nie chce mieć nic wspólnego z Luce - i robi wszystko, żeby dać jej to wyraźnie do zrozumienia - dziewczyna nie potrafi się powstrzymać. Przyciągana niczym ćma do płomienia, musi dowiedzieć się, jaką tajemnicę ukrywa Daniel... nawet gdyby to miało ją zabić.
Nasza opinia: Przed przeczytaniem skonsultuj się z psychiatrą, gdyż każde stosowane porównanie z zupełnie innej bajki może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu (psychicznemu). Chyba mi trochę nie wyszło...
Ta recenzja należy do tych, które z całego serca chciałabym nagrać. Nie chodzi tutaj o chwalenie się jakże swoją piękną, mądrą i skromną osobą, a przekazanie tego wszystkiego co piszę w intonacji, której nie da się przekazać stukając w klawiaturę. Co dziwne - są też takie opinie, których za nic bym nie nagrała, bo... są nijakie. Niby dobre, niby kiepskie. Po za tym mam znienawidzony przez siebie głos. Naprawdę, w głowie brzmi okej, a jak przychodzi co do czego i ktoś cokolwiek nagra to najchętniej gwizdnęłabym łopatę i wykopała dół, w którym się schowam na wieki. Gdyby jeszcze był nie wiem... Męski, czy coś. A on jest po prostu brzydki, jak stopiona głowa lalki. Przerażający na swój sposób w związku z tym, że z żelkowej słodyczy stał się... smakiem kawy. Fuu, nie lubię kawy. Serio.
Do serii mnie kiedyś ciągnęło, ale widocznie nie tak mocno by przeciągnąć na swoją stronę. Mimo już wielu okazji do przeczytania książki (ona chyba była wydana w 2010, c'nie?) nigdy po nią nie sięgnęłam. Teraz, pisząc to zdanie i będąc na 429 stronie mogę powiedzieć, że to jedno z największych rozczarowań książkowych kiedykolwiek. Co dziwne sama zmuszam się by to napisać. Bo jak dla mnie ta książka w ogóle nie trzyma się kupy! Jakby autorka do serca wzięła sobie słowa "trzymajmy się kupy, bo kupy nikt nie ruszy" i naskrobała tak dużo stron tylko dlatego, żeby nikt się nie przyczepił. Szczerze? Podziwiam takie osoby. Zazdroszczę im tak bardzo, że najchętniej wrzuciłabym te strony do ognia i patrzyła jak się palą by mieć tę nutkę satysfakcji. Bo, cholera, ja napisałabym tę historię na trzech stronach. Nie bawiłabym się w pięć stów, bo żal by mi było biednych drzew. Jak ja bardzo chcę, by przez moją pisaninę także wycinano lasy...
Książkę kupiłam po super cenie. Ona zachęciła mnie do sięgnięcia po książkę, której nawet nie pamiętałam opisu. Głupia cena. Wystarczyła ta wielka czcionka, by wszystko się we mnie zagotowało. Wydawnictwo chyba postawiło na dość niewybredną (ż)aluzję co do ślepoty większości czytelników. Ta czcionka jest ogromna. Dziwię się, że nie uwieczniło jej satelitarne zdjęcie księgarni w popularnym serwisie z mapami, gdzie możesz sobie zwiedzać Wenecję online. Żeby nie kręcić głową (choć w drugą stronę) jakby się całe dzieciństwo nade mną znęcano, trzymam tę książkę przed sobą na długość wyprostowanej ręki, co nie jest komfortowe. Hej... czy ja widzę zalążki mięśni? Bogowie, mamusia będzie ze mnie dumna.
Zrażona wielką czcionką jak stąd do Alabamy (wcale nie sprawdziłam gdzie dokładnie jest Alabama...) nie zdążyłam przeczytać trzech stron, a trafił we mnie piorun mocy zmuszający mnie do jakże eleganckiego walnięcia głową o ścianę. Szkoła bez telefonów komórkowych. Podstawówka. <miejsce na spoiler, którego nie będzie bo nie jestem w tej sprawie hipokrytką> Zakazana miłość. Tak, to rodzaj tych, gdzie dzięki miłości czternastolatki umiera z sześciu człowieków*. Chłopak, który przy pierwszym spotkaniu pokazuje Ci środkowy palec... Chwila, chwila. Przecież ja nie wydałam zgody na publikowanie mojego pamiętnika! A tak na serio, to jest bardziej żenująco niż się wydaje.
Główna bohaterka jest... głupiutka. Bezbronna. Ale oczywiście ona jest terrorystą i urywa głowy bezbronnym chomikom. Jeśli macie chomiki to trzymajcie je od niej z daleka. Jeśli nie wiecie co to znaczy mieć ochotę walić ścianą w głowę przy każdym zdaniu, to zachęcam do sięgnięcia po tę powieść, bo walenie głową w mur jest już dawno przereklamowane.
Główny bohater jest.... chamski. Boski. Macho. Ciacho tak gorące, że aż się boisz, że się sparzysz. Wulkan pełen testosteronu. Baju, baju. Prawda skończyła się na pierwszym epitecie.
Oczywiście nie można zapomnieć o... aniołkach! Piękny opis, doprawdy. Chciałabym skrzydełka wyraźne, motylkowe... albo różowe! Tak! Kto mi podaruje takie cuda? Chyba NFZ tego nie refunduje...
Choć ta powieść jest według mnie badziewnie słodka i naiwna, a stopień zażenowania niebezpiecznie wzrasta, a zostało mi jeszcze dziesięć stron, to... już wiem, że będę chciała wiedzieć co się wydarzy dalej. Bo właśnie tak te cholerne niezasługujące na to książki stają się bestsellerami. Coś sprawia, że chce się je po prostu czytać dalej.
Dobra. Pisząc ten akapit oficjalnie skończyłam i muszę mieć drugą część. Nienawidzę takich książek. Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę**! Takie coś powinno być zakazane. Jeśli nie lubię stylu autora, bohaterki, bohatera, kawy, żelków, dużej czcionki to czemu głupi mózg zmusza mnie do czytania czegoś tak słodkiego kolejny raz? Nowy raz?
Ocena ogólna: Brak, bo książka nie zasługuje na żadne liczby czy cyfry. O.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje samej sobie. Za napisanie jednej z najbardziej chaotycznej recenzji także.
*błąd popełniony z premedytacją
**nie pisałam każdego słowa osobno, aż tak źle ze mną jeszcze nie jest
#$% Pytanie do siedzących w temacie... Co okładka ma wspólnego z przekazem czcionki wewnątrz oprawy?
Muszę ją przeczytać wreszcie ;)
OdpowiedzUsuńHahahaha, uwielbiam, naprawdę uwielbiam czytać Twoje recenzje ^^ Ten kawałek z NFZ totalnie mnie rozbroił :D
OdpowiedzUsuńI powiem Ci, że mam mieszane uczucia- czytałam dużo opinii, niepochlebnych opinii na temat tej książki, i to mnie zniechęca. Ale z drugiej strony Lauren Kate to ta sama autorka, która napisała "Łzę", która mi się podobała :))
Muszę to jeszcze przemyśleć, bo ta seria wiem, że ma kilka tomów. Nie wiem- 5??
Nie przeczytałam jej do końca, szkoda mi czasu na takie książki :D
OdpowiedzUsuńGenialnaaa jesteś!!
OdpowiedzUsuńMamy takie same odczucia!
Książka licha jak... nawet nie wiem co.
Nie warto!
Przeczytałam ją jak byłam młodsza. Teraz bym nie tknęła.
Btw - dlaczego wgl. takie coś zostało wydane? Dlaczego takie coś zyskało miano bestsellera?!
Hahahaha! No padłam! W głowie mi się nie mieści (nadal, bo książki pozbyłam się dawno temu <3), że takie coś dostało zgodę na ekranizację, a "Delirium" nie ;)
OdpowiedzUsuńCzyli nic nie straciłam nie czytając tej serii :P Zresztą po lekturze najnowszej powieści tejże autorki, jakoś nie ciągło mnie do nadrabiania zaległości, i dobrze :D Świetna recenzja :D
OdpowiedzUsuńAhahahaha Kocham tę recenzję :D Serio, świetnie się ją czytało, nieźle się uśmiałam. Za książkę oczywiście podziękuję ;d P.S. Serio, nie lubisz kawy? ;<
OdpowiedzUsuńNienawidzę tej książki, przeczytałam w styczniu, ale ledwo, ledwo. Luce ślamazara taka, ten Daniel wielki mi maczo sraczo.. cała książka opowiada o tym, że ona go chce, a on jej nie. Masakra :( absolutnie nie polecam.. to coś ma dalsze tomy.. koszmar
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, bardzo szczera hahah. Ja teraz jestem w trakcie czytania tej książki, strona 200 a tu nic się nie dzieje. Bohaterowie również nudni, ale bardzo polubiłam Cama. Jednak nie przeżyłabym kasy wydanej na tą powieść, więc cieszę się, że mam ją z biblioteki.
OdpowiedzUsuńgabxreadsbooks.blogspot.com