Tytuł oryginalny: "Arkadien erwacht"
Autor: Kai Meyer
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ilość stron: 446
Opis wydawcy: Gdy zbuntowana Rosa ucieka z Nowego Jorku, by zamieszkać z ciotką na Sycylii, trafia prosto do mrocznego świata mafii, korupcji i wielowiekowej walki starych sycylijskich rodów. Przypadkiem spotyka tajemniczego, przystojnego Alessadra, który ją nieodparcie pociąga, choć jego postać niesie niebezpieczeństwo dla Rosy i jej rodziny. W centrum wydarzeń tkwi pradawna legenda o Arkadii, której mieszkańcy potrafili zmieniać się w zwierzęta. Rosa musi rozwiązać tajemnicę z przeszłości, zanim rozpęta się zło.
Nasza opinia: Pamiętam książkę, dzięki której zaczęłam więcej czytać. Opowiadała ona o ludziach, którzy przyjmowali formę zwierząt bądź mitycznych istot - smoków. Zaczytałam się w niej tak bardzo, że teraz ciągnie mnie do wszystkich książek w których człowiek przybiera zwierzęcą formę. Spełnieniem marzeń jest znaleźć też pozycję w której to zwierzęta przyjmują formę ludzką. Można śmiało powiedzieć, że dopiero wtedy zaczyna się zabawa. Tak więc gdy zobaczyłam już samą okładkę "Przebudzenia Arkadii" wiedziałam, że to będzie to. W końcu nikt by nie robił takiej cudownej okładki z wężem, gdyby opowiadano o słodkiej i brykającej księżniczce, prawda? Wystarczył jeszcze opis na deser i już byłam stracona albo postrzelona strzałą... ale dobra, dobra - walentynki się skończyły.
Zacznę od głównej bohaterki, czyli Rosy. Początkowo była arogancka, buntownicza i pyskowała lepiej niż niejeden dres. Chociaż nie wiem czy to dobre porównanie, bo dres nie pyskuje, tylko daje w... twarz. W każdym razie Rosa była to dziewczyna, z którą lepiej nie zadzierać. Była kimś. Z biegiem książki stała się wyblakła i nijaka. Jakby autor zapomniał o charakterku głównej bohaterki. Nie zmieniał go, tylko po prostu porzucił. Bohaterka była tylko narzędziem i się dowiedziała? Wcześniej podarowałaby komuś kopa w czułe miejsce i udekorowała wiązanką, a po jakiś czasie przebywania na Sycylii po prostu wzruszyłaby ramionami. To było złe. Chyba każdy lubi jak dziewczyna spierze faceta, a tu takie rozczarowanie.
"- To śmieszne! - odparł mężczyzna, nie patrząc Rosie w twarz. (...) - Dopiero będzie śmiesznie - powiedziała Rosa uspokajająco. - Bez obaw"
Jednym z facetów których Rosa mogłaby sprać był "tajemniczy i przystojny", a raczej nudny i żenujący Alessandro. To była postać, która kompletnie nie przypadła mi do gustu. Był bardziej zmienny emocjonalnie niż stereotypowa kobieta, a na dodatek miękki jak... jak... jajko na miękko. To nie był prawdziwy facet, który mógłby należeć do gangu! Był istotą złożoną, ale także po prostu płytką. Nie był także zbyt realistyczny, zachowywał się jak kukiełka prowadzona przez los, poruszająca się razem z nurtem i obijająca się o inne postacie. Jakby ktoś nie do końca go opracował i na ledwie widocznym szkicu przeprowadził go przez wszystkie wydarzenia.
"Baby-książka. Była maleńka, mniejsza od pudełka papierosów, w skórzanej oprawie, z pożółkłymi krawędziami kartek. - Ma przynajmniej tę zaletę, że przez całe życie pozostaje śliczna - powiedział. - I nie wrzeszczy."
W powieści pojawił się także wątek miłosny. Rodzące się uczucie między Rosą a Alessandrem nie było dla mnie zaskoczeniem. Chyba nie doceniłam Rosy i myślałam, że jak stereotypowa nastolatka wskoczy w ogień za każdym przystojnym chłopakiem. Była jednak postacią zawziętą i z jej spojrzeniem na świat miałam wrażenie, że wszyscy pomrą jak w Romeo i Julii. Mój pomysł na piękne zakończenie został jednak zdeptany, ale na szczęście nie skończyło się tak kiczowato jak myślałam. Rosa nie była gotowa na zaangażowanie się w związek, a ich skłócone rodziny nie miały ochoty na dłuższy rozejm.
"Życie jest niesprawiedliwe, a śmierć to prawdziwa dziwka."
O ile koniec "Przebudzenia Arkadii" jest dynamiczny i czytelnik nie może doczekać się drugiej części przygód Rosy, to początek się wlecze. Nic się nie dzieje, czytelnik przysypia i ma ochotę na przerwę w powieści. Sama na kilka dni zostawiłam tę pozycję przeklinając autora za tak długi rozwój akcji. Przecież to właśnie początkowe strony powinny zachęcać czytelnika do kontynuowania czytania! Często w księgarniach przegląda się kilka pierwszych stron, zanim podejmie się decyzje o kupnie - w takiej sytuacji "Przebudzenie Arkadii" leży i kwiczy.
Sam styl pisania autora mnie urzekł. Jest lekki, czyta się go z niesłychaną przyjemnością. W pewnym momencie czytelnik całkowicie się wyłącza na świat zewnętrzny i ma wrażenie, że żyje tym co czyta. Licznik nabija kolejne przeczytane strony szybciej niż zwykle, a stonowana prędkość wydarzeń pozwala na całkowite i komfortowe śledzenie ich biegu. Pozycja wciąga i choć w pewnych momentach bez problemu można sobie zrobić od niej przerwę - nie są one aż tak odczuwalne.
"- Miałam tam obłędnie drogie ciuchy. - Przeciągnęła dłońmi po starej spódniczce siostry, którą nosiła od dwóch lat. Stewardesa wykrzywiła usta, jej broda zmarszczyła się. Wyglądała jak pestka wiśni. - Mamy ekspertów, którzy mogą to ustalić. - I niemal z rozkoszą dodała: - Na podstawie tego, co z nich zostało."
Problemem w powieści była jednak przewidywalność tego, co wydarzy się na następnej stronie. Tajemnice? Jakie tajemnice? Wszystkie niewiadome były praktycznie od razu ujawniane. Kilka pobocznych wątków było chyba tylko po to, by zapełnić strony dodatkową ilością tekstu. Być może "mafijne porachunki" były dla niektórych ciekawe, a pistoleciki wywoływały skrajne emocje, ale książce brakowało tego czegoś dzięki czemu z niecierpliwością wyczekiwałabym drugiego tomu i mogłabym biec po niego do księgarni w dniu premiery.
Nie mogłabym także zapomnieć o okładce, która przyciąga wzrok nawet najbardziej wymagającego czytelnika, który poszukiwałby pozycji dla siebie. W Polskiej wersji dziewczyna skryta jest w cieniu, a wąż zdecydowanie jest tam głównym widocznym elementem. No i wszystko w porządku, bo w końcu będzie o nim mowa. Do gustu przypadły mi jednak także zakładki z wydań zagranicznych. Zwracały może uwagę na innego zwierza, jednak także było na czym zawiesić oko. Myślę, że nie przeszłabym obojętnie obok żadnej z klimatycznych okładek "Przebudzenia Arkadii".
"- Moje miejsce przy oknie, więc i moja żaluzja.
- Co za bzdura. Przecież okno nie należy do Pani miejsca.
- A chmury do pana programu rozrywkowego."
- A chmury do pana programu rozrywkowego."
Książka nie jest pozycją, która mnie zachwyciła. Miała kilka wad jednak wierzę, że kolejne tomy będą dużo lepsze. Nie żałuję sięgnięcia po nią i z chęcią przeczytam dalsze losy Rosy oraz Alessandra szczególnie, że koniec pierwszej części był nieco niejasny i urwany w ważnym momencie.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu Media Rodzina
Również miło wspominam i z niecierpliwością wyczekuję kontynuacji. Nawet jeśli dwójka będzie okropna to finał też kupię bo te okładki są po prostu... przepiękne! I MUSZĘ je mieć na półce ^^ Co do Alessandra to mam nadzieję, że po tym wszystkim co się stało, teraz jako... hm... szef? Można to tak określić? Stanie się mężnym, twardym wojownikiem. :) Choć nie powiem - ta jego melancholia jest na swój sposób intrygująca. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Wiele słyszałam o tej lekturze i chętnie się za nią zabiorę jak tylko gdzieś ją dopadnę ;)
OdpowiedzUsuńDługaśna recenzja, zwłaszcza jak na książkę, która w sumie na kolana nie rzuciła. Czytało się przyjemnie, zapewne nawet lepiej niż bym miał się przedzierać przez treść samej książki, bo gatunkowo trochę nie moje tereny ;-)
OdpowiedzUsuńJakoś bardzo przyjemnie mi się ją pisało i dlatego tak długo wyszło :D
UsuńBujaczek zastanawiała się nad tą pozycją, bo też lubi takie książki, ale teraz nie do końca jest co do niej przekonana. Ma dość pozycji, które przez większość czasu się ciągną...
OdpowiedzUsuńOj chcę! Nie słyszałam o tej pozycji wcześniej, lecz mnie zaciekawiłaś! :3
OdpowiedzUsuńPomimo tego, że mam dużo własnych teraz ksiażek mam na nią ogromną chęć :3