Tytuł oryginalny: "The Sea of Tranquility"
Autor: Katia Millay
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 460
Opis wydawcy: Natsya Kashnikov chce tylko dwóch rzeczy: przetrwać liceum bez żadnych osób, które będą pouczać ją na temat jej przeszłości oraz sprawić, aby chłopak, który zabrał jej dosłownie wszystko – tożsamość, duszę i chęć życia – zapłacił za to. Historia Josh’a Bennett’a to nie sekret: każda osoba, którą kochał, opuściła ten świat, aż w końcu, gdy chłopak miał 17 lat, nie został mu już nikt. Teraz, wszystko czego Josh pragnie, to to, aby ludzie pozwolili mu zostać samemu, ponieważ gdy Twoje imię jest synonimem śmierci, każdy ma tendencję do pozostawienia Ci Twojej własnej przestrzeni. Każdy z wyjątkiem Nastyi, tajemniczej, nowej dziewczyny w szkole, która zaczyna się kręcić wokół chłopaka i nie ma zamiaru odejść, dopóki nie zyska wpływu na każdy aspekt jego życia. Ale im bardziej Josh ją poznaje, tym większą jest ona dla niego zagadką. Kiedy intensywność ich relacji się nasila, a pytania bez odpowiedzi zaczynają się piętrzyć, chłopak zaczyna się zastanawiać, czy kiedykolwiek odkryje sekrety ukrywane przez dziewczynę – albo czy w ogóle tego chce.
Nasza opinia: Sięgając po tę książkę byłam naprawdę jej ciekawa. Wręcz tuptałam w miejscu nie mogą się doczekać przybycia listonosza. Wiadomo, że były chichoty, gdy trzymałam ją w łapkach. Ja się sobie nie dziwię. Okładka "Morza spokoju" jest wręcz hipnotyzująca (według mnie to najlepsze określenie, lepszego znaleźć nie mogłam). Nie przeszkadza mi to jednak w opinii, że dziewczyna i chłopak wyglądają jak dwa ufoludki. Kto ma taką twarz i nie przeraża ludzi na ulicy?! W każdym razie na oprawę tej powieści mogę patrzeć naprawdę długi czas i uważam, że w pełni oddaje przerażający klimat książki.
Fani "Tak blisko..." mieli tę pozycję polubić. Pozycja, której jakże wymyślny tytuł kończą trzy kropki była i nadal jest najlepszą jaką czytałam od dawna. Mimo kilku podobieństw te pozycje są jak ogień i woda. A raczej ich bohaterki. W pierwszej, do której porównywana jest druga, bohaterka próbuje nadal wspiąć się na tęczę mimo, że złe krasnale rzucają w nią kamieniami (włączyła mi się opcja poety-psychopaty). Za to Nastya jest dziewczyną, która kopnęła krasnale w jaja, tęcza jej zniknęła i teraz siedzi w podziemnym lochu własnego bólu i drętwych przeżyć. Tak zróżnicowanych osób nie da się wpakować do jednej kategorii! To. Jest. Zupełnie. Inna. Liga.
"Majtkozdzierca Ken w komplecie z Nadąsaną Księżniczką Barbie: nieosiągalne rozmiary, designerska torebusia i wkurwiona mina wliczone w cenę!"
Z jednego z opisów pozycji można wyczytać, że "spotyka kogoś równie odizolowanego jak ona". Chodzi o Josha, chłopaka, który "wszystkim przypomina jak kruche jest życie" - to z innego opisu. Wyobrażamy go sobie jako chłopaka, który rzeczywiście w powieści na pierwszy rzut oka jest aspołeczny. Siedzi na ławce sam, ma spuszczoną głowę. Jest samotny, brak mu znajomych. Ale co tam, trzeba zaszaleć! Przecież najpopularniejszy chłopak w szkole musi się z nim przyjaźnić, a on sam musi w innej sytuacji niż na dziedzińcu zachowywać się zupełnie normalnie. To było dziwne. On był dziwny. Naprawdę dziwny.
"Nie jestem żadnym ocaleniem. Nawet siebie samego nie umiem ocalić."
Po książkę sięgnęłam mając nadzieję na trochę negatywnych i pozytywnych emocji. Taką, która "złamie mi serce i sklei je na nowo". Niestety, chyba użyła przeterminowanego kleju. Albo biedna świnka miała zbyt słabe kości, z których podobno robi się taki biurowy klej. Niestety albo "stety" żadne z moich rozdeptanych kawałków serca nie wróciły na miejsce. Liczyłam na książkę przy której łezka może nawet polecieć, ale też na kilka uśmiechów. Jednak po przeczytaniu tej książki wyglądałam gorzej niż pijana narkomanka sprzed biedronki. Jeśli cebula jest wyciskaczem łez, to Katja Millay musiała ją wpychać w siebie hurtowo, a potem przelewać ją na papier.
Zabrałam się za odhaczanie różnych rzeczy z opisu. Bohaterowie pod koniec książki powinni być nauczeni jak "ufać, wierzyć i wybaczać". W takim razie dostałam chyba inną pozycję. Nastya i Josh nawzajem deptali po swoich uczuciach, bawili się sobą jak workami treningowymi i chyba jedynym czego się nauczyli to jak dobrze przywalić, by jeszcze bardziej bolało. Czy sobie ufali? Nie dostrzegłam. Czy wierzyli? A w co? Josh przyznał, że w Boga wierzy. A raczej w to, że on go nienawidzi. Za to w ludzi chyba nie. Czy sobie wierzyli? Właściwie nie mieli w co wierzyć, bo Nastya ukrywała całą prawdę.
"Żyję w świecie pozbawionym magii i cudów. W miejscu, gdzie nie ma jasnowidzów czy zmiennokształtnych, żadnych aniołów czy supermanów gotowych ocalić Twoje życie. W miejscu, gdzie ludzie umierają a muzyka potrafi ich skłócić, a wiele rzeczy jest do bani. Jestem tak mocno osadzona na ziemi przez ciężar rzeczywistości, że czasami zastanawiam się jak to możliwe, że nadal potrafię unosić moje nogi podczas chodzenia."
Wątek romantyczny między Nastyą i Joshem był nieunikniony. Na nim opierała się też fabuła, a przynajmniej był naprawdę ważny w tej całej sprawie. Jednak tyle kłamstw, zdrad, choć może nie dosłownych ale takich, które wbijają się w serce jak drzazgi w dłoń i choć ich nie czujesz, nie możesz wyprzeć ich z myśli. Z jednej strony trudno, żeby się męczyli taki kawał czasu, by od siebie odejść. Z drugiej to naprawdę by się nie udało, ten cały związek. Przynajmniej w moich oczach, bo nie wiem, czy któraś z tych postaci myśli racjonalnie.
Sam język w jakim została napisana książki był... luzacki. Spoczi, wszystko jest okej, bywajta... Naprawdę dobrze się to czyta. Nie trzeba się jakoś mocno skupiać, historia sama wciąga, ale niektóre przekleństwa i zwroty wręcz wytrącały mnie z równowagi. Wiem, że książkę powinno się tłumaczyć dosłownie. Wiem jednak, że to powinno jednak ze smakiem brzmieć. Nadużywanie słowa kutas określającego męskie przyrodzenie w doprawdy negatywny sposób było czymś, co w pewnym momencie zrobiło się niesmaczne. Jeśli faceci rzeczywiście myślą tak jak Josh, to... Cóż, wtedy w sumie całkiem realistycznie zostało to oddane. Ale takie słowa brzmią wyraźnie i pojawiając się w danym momencie książki blisko siebie są po prostu czymś, co wręcz oślepia.
"Wolałabym wyczyścić kibel językiem, niż spędzić choćby minutę dłużej pośród tej kakofonii."
Dobrym i zaskakującym elementem okazała się zagadka, co tak właściwie przydarzyło się głównej bohaterce. Były przypuszczenia, autorka podsuwała wskazówki, jednak czytelnik nie wiedział tego od samego początku. Z pewnością to też przyczyniło się do pola siłowego, które przyciągało biedną, pogrążającą się w lekturze osobę. Pokochałam także hobby głównej bohaterki, jakim było szukanie różnych imion i sprawdzanie ich znaczenia. Wierzyła, że one rzeczywiście zderzają się z charakterem osoby, która je posiada. Potrafiłam wczuć się w Nastyię, ale te imiona były niesamowitą sprawą! Jeszcze nigdy nie spotkałam się z postacią, która robiłaby coś podobnego. Oryginalnie.
Wszyscy blogerzy, których poczynania śledzę (nie są to polscy), polecali tę książkę. Chyba nic dziwnego, że za nią też się wzięłam. Jednak w mojej ocenie nie jest to wcale "najlepsza książka EVER", czy "najlepsza książka roku" (co w sumie powinnam powiedzieć dopiero ostatniego dnia grudnia). "Morze spokoju" jest przyjemne, z pewnością posiedzi w mojej główce sporo czasu, a gdy będę chciała sobie popłakać to wrócę do tej książki. Nie mniej jednak myślę, że to wartościowa pozycja.
Komu bym dała ją do łapek? Poleciłabym ją tym, którzy uważają, że mają kiepsko w życiu - wtedy dostrzegą, że zawsze może byćdużo gorzej. Poleciłabym ją tym, którzy chcą się zabić (wtedy zrobią to szybciej) - sama miałam ochotę to zrobić w niektórych momentach, bo ta pozycja przeraża, wzrusza i wyciska łzy jednocześnie. Nie polecam wrażliwym duszyczkom chyba, że mają obok mamusię w którą mogą się wtulić i wypłakać w jej ramię (chłopak/narzeczony/mąż nie pomoże w tak kryzysowej sytuacji).
Ocena ogólna: Queen Dee 9/10 Small Metal Fan --/--Komu bym dała ją do łapek? Poleciłabym ją tym, którzy uważają, że mają kiepsko w życiu - wtedy dostrzegą, że zawsze może być
Za możliwość zapoznania się z tym wyciskaczem łez dziękuję Wydawnictwu Jaguar
Jak na razie pierwsza recenzja pozycji, która premierę będzie miała 19 marca!
Obszerna i przyjemna (bo chwilami zabawna) w odbiorze recenzja, choć po samą książkę raczej nie sięgnę. Nie moje klimaty, no... ;-)
OdpowiedzUsuńSama mam ochotę na tę książkę <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci sie podobała :D
Naprawdę nie spodziewałam się, że aż tak Ci się spodoba. :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony opis mi się podobał, a z drugiej miałam wrażenie, że będzie to raczej przeciętna książka. No cóż ... Koniecznie muszę ją dorwać jak najszybciej i przeczytać! I jeszcze ten trailer *o*
Według mnie okładka jest przecięta, a już na pewno mnie nie hipnotyzuje :P
W pewnych momentach jak czytałam Twoją recenzje, nie mogłam powstrzymać uśmiechu :))
OdpowiedzUsuńTo o cebuli czy o narkomance- rewelacja ♥
A na książkę mam ochotę. Podoba mi się fabuła, okładka jest faktycznie hipnotyzująca, a tytuł też niczego sobie. Z pewnością kiedyś przeczytam :)))
Ja z kolei natknęłam się na wiele negatywnych recenzji tej książki. Mnie samej wpadła w ręce pierwsza wersja książki i zasnęłam gdzieś w 1/4. Mam zamiar do niej wrócić, może tym razem przebrnę. Lubię od czasu do czasu przeczytać wyciskacz łez ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem w trakcie czytania. Ale kurde, jak to rzeczywiście będzie taki wyciskacz łez... Coraz bardziej się boję. Jestem strasznie wrażliwa, więc... Hmm...
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymaj mamę pod ręką :D
Usuńświetna recenzja :)
OdpowiedzUsuńciekawa recenzja;)
OdpowiedzUsuń"Wyglądałam gorzej niż pijana narkomanka sprzed biedronki..." rozbawiło mnie to stwierdzenie. Nie ciągnie mnie do tej książki.
OdpowiedzUsuńMam na nią ogromną ochotę ^^ oby spodobała mi się tak jak Tobie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anath
Ale mi ochoty narobiłaś
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi sporej ochoty na tę powieść, a raczej jeszcze bardziej ją powiększyłaś :P Recenzja jest, jak zawsze zresztą, świetna. W paru momentach nie mogłam się powstrzymać od śmiechu :D Szczególnie na tym tekście o narkomance lub krasnalach :D
OdpowiedzUsuńNo teraz to ja MUSZĘ ją mieć ;) Koniecznie i najlepiej natychmiast ;)
OdpowiedzUsuńChcę, chcę, chcę i to bardzo
OdpowiedzUsuńMam ochotę na tę książkę! :) Zachęciłaś mnie! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Natalia Z :)