poniedziałek, 6 stycznia 2014

Recenzja książki "Dotyk" - Jus Accardo

"Dotyk" - Jus AccardoTytuł: "Dotyk"
Tytuł oryginalny: "Touch"
Autor: Jus Accardo
Wydawnictwo: Dreams
Ilość stron: 343
Opis wydawcy: Pewnego dnia tajemniczy chłopak po upadku z nadrzecznego wału ląduje u stóp Deznee Cross, szalonej 17-letniej miłośniczki mocnych wrażeń. Dziewczyna uznaje to za świetną okazję, żeby wkurzyć ojca i sprowadza błękitnookiego przystojniaka do domu.
Jednak nie wszystko jest z nim w porządku. Kale zachowuje się na tyle dziwnie, że nawet Deznee zaczyna coś podejrzewać. Okazuje się, że chłopak był więziony przez Denazen Corporation, organizację, która wykorzystuje ludzi o specjalnych umiejętnościach jako broń. A umiejętności Kale'a są wyjątkowo niebezpieczne – jego dotyk zabija...
Nasza opinia: Myślę, że większość osób chciałoby mieć jakąś nadprzyrodzoną moc. Chociażby umieć tak podrzucić naleśnika, by nie przykleił się do sufitu (tutaj przeprosiny dla znajomej), co jest trudną do opanowania sztuką. Ale można też sięgać wyżej! Umiejętność oczarowania ludzi, kopiowania ich wyglądu lub dotyk śmierci - coś ciekawego, ale czy na pewno pozytywnego? Kto chciałby nie mieć możliwości nikogo dotknąć, przytulić, pocałować? Samotność, pustka... Takie emocje potrafią przytłoczyć. Co ma powiedzieć ktoś, kto nie zna innej możliwości? Kale jej nie zna, ale ma okazję poznać...

Na wstępie zacznę od czegoś, co od razu mnie zmusiło do porównywania pozycji. Między "Dotykiem" Jus Accardo, a "Dotykiem Julii" jest dużo podobieństw, które aż się proszą o to, by zwracać uwagę na najmniejsze błędy, ale także zdumiewające zalety obu powieści. Mimo wszystko nie lubię czegoś takiego. Tak podobne książki są czymś, co mi się nie podoba. Jak ściąganie na klasówce, pełne podobieństw i podobnych wad.

"W zamku rozległ się szczęk klucza, a później poruszenie klamki. Normalka. Jemu nigdy się nie zacina."


Sama fabuła książki mi się podobała. Tajemnica, organizacja która wykorzystuje bohatera, który może zabijać dotykiem i oczywiście druga postać płci przeciwnej (bo bez romansu nic dobrego wyjść nie może). Na razie "Dotyk" jest taki sam jak druga książka o której już wspominałam, a także miałam okazję przeczytać jakiś czas temu. Tutaj jednak wydaje mi się bardziej rozbudowany wątek samej organizacji i sensacji, dzięki czemu staje się to powieść pełna zwrotów akcji, niespodziewanych wydarzeń i... spodziewanego końca.


"Na szczęście tyłki uratował nam mój koci instynkt. Taaa... Albo raczej szczęśliwy traf."


Nie podobał mi się język pisania autorki (albo tłumacza, bo to chyba jego powinnam oceniać czytając polskie wydanie, a nie oryginalne). Był trochę jak czytanie bloga, którego pisze nastolatka, która potem i tak skończy bankowość (czytaj: nie do końca umie pisać tak, by logicznie się zdania układały, a zawikła tak, że i tak nic się nie zrozumie). Mało opisów emocji, uczuć, opisów miejsc etc... Trudno sobie bez tego coś wyobrazić i trzeba dobrze sobie to przyłożyć. Zbyt dużo opisów przyrody to nie jest to, co kocha młodzież, ale postawienie bohatera w pustce i opisanie np. samego słońca niewiele pomaga w wyobrażeniu sobie tego, co się dzieje. Były jednak śmieszne momenty, sporo sarkazmu... Coś, co pociągało czytelnika i nie dawało mu ochoty na zaprzestanie przygody z pozycją. Mimo kilku wad ta pozycja ma "to coś", czego czasem brakuje bardzo dobrze napisanym książkom. Może też zbyt surowo oceniam tę  książkę. Autorka ma jakby te "lepsze" momenty i te "gorsze", przez które trudno mi było przebrnąć. Myślę jednak, że całość wypadła dość dobrze.


"(...) zrobi minę szczeniaka. Kurde, może nawet lamy."

W książce było wiele "czułych momentów". Pocałunki, objęcia, splecione dłonie, miłosne sceny... Autorka tak bardzo wczuła się w te chwile, że to je najbardziej dopieściła. Tutaj dopiero pokazała emocje i uczucia bohaterów chociaż i tak nie wiemy czy byli na ścianie, podłodze, sianku, czy zaścielonym łóżku (nie wspomnę o suficie, bo go najłatwiej skreślić). Były także trochę sztuczne, bo osoba która nie wie co oznaczają splecione dłonie, która nigdy się nie pocałowała nagle chce czegoś dużo bardziej poważnego... Ja rozumiem, ciekawość. Ale w trakcie czytania wydawało mi się jakby to Kale miał w czymś takim większe doświadczenie od zbuntowanej nastolatki, która sprowadzeniem przystojniaka do domu chce wkurzyć ojca.

Podobał mi się wątek poznawania świata przez głównego bohatera. Smakowanie prawdziwego życia z pewnością było czymś, czego można doświadczyć tylko raz. To jest tak jak jak z robieniem dobrego, pierwszego wrażenia. Można je zrobić tylko raz. Było z tego mnóstwo śmiechu, szczególnie że autorka te fragmenty dość dobrze i ciekawie opisywała. Nie były monotonne, dodawały urozmaicenia i nie pozwalały na nudę.

"Proste rzeczy, które traktujemy jako oczywiste, dla niego są nowe i ekscytujące. I dzięki temu również mnie się takie wydają."

W samej książce pojawiło się także kilka błędów, które od razu wszystko psuły. Nagły "zonk" jaki dopada mnie w takiej sytuacji całkowicie wybija mnie z rytmu, często czytam wszystko kilka razy i upewniam się czy to ze mną coś jest nie tak, czy tym błędem. Tutaj jednak wydaje mi się, że jest to błąd w książce, a brak niektórych znaków interpunkcyjnych (które są naprawdę ważne) wprowadziły mi do głowy to, że bohaterka musi być chora na rozdwojenie jaźni albo coś jeszcze innego, skoro opowiada o tym jak to fajnie oddycha jej się świeżym powietrzem i tym, że w ogóle potrafi wziąć oddech.

"Pochyliłam się i przesunąłem (...)"

Podsumowując uważam, że warto poświęcić swój czas na przeczytanie tej książki. Może nie wniesie ona czegoś poważnego do naszego sposobu patrzenia na świat, czy czegokolwiek innego, ale można się przy niej zrelaksować. Autorka nie najgorzej doprawiła sensację nutką fantastyki i romansu, dzięki czemu wyszło coś, co można czytać i później nie żałować. Sama z chęcią sięgnę po kolejny tom przygód Kale'a i Deznee.
Ocena ogólna: Queen Dee 8/10 Small Metal Fan --/--

3 komentarze:

  1. Mam w planach na kiedyś tam... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tą pozycję mam już za sobą. Również trochę porównywałam ją do "Dotyku Julii". Miło wspominam tą ksiąźkę i zapewne sięgnę po kontynuacje

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa recenzja, ale utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie dla mnie... :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zawierające linki do blogów bądź podlinkowany tekst zostają natychmiastowo usunięte. W zamian proponujemy współpracę bannerową, po szczegóły zapraszamy na mail.