Autor: Rick Yancey
Wydawnictwo: Otwarte
Opis wydawcy: Czy ludzkość jest w stanie stawić czoła inwazji obcej cywilizacji tysiąckrotnie bardziej zaawansowanej niż nasza?
Nie.
Wystarczyły cztery fale kosmicznej inwazji, by z siedmiu miliardów ludzi ocalała zaledwie garstka. Rozrzuceni w różnych miejscach okupowanej planety walczą o przetrwanie. Od wymarłych miasteczek, przez płonące metropolie, po obozy uchodźców i tajne bazy wojskowe - każdy z bohaterów powieści Yanceya próbuje przetrwać i zrozumieć, co się stało i kim są kosmici, który postanowili wymordować całą ludzkość.
Nasza opinia: Ludzie od jakiegoś czasu wysyłają wiadomości w kosmos. Chcą w ten sposób pozyskać odpowiedź od obcej cywilizacji, która może istnieć gdzieś w kosmosie. Jednak czy zastanowiliśmy się nad tym, co zrobiły gdy otrzymamy odpowiedź? Może kosmici będą do nas wrogo nastawieni? Przecież nie mówimy tutaj o malutkich wróżkach ze skrzydełkami. Myślę, że powinniśmy się zastanowić nad odpowiedzią jeszcze przed sięgnięciem po tę książkę, której bohaterowie dowiedzieli się jaki ruch może wykonać obca cywilizacja w stosunku do nas.
Kosmici. Koniec świata. Boże, jaki oklepany temat. No i cóż... Bóg ma z nim trochę wspólnego, bo najczęściej dla bohaterów, po tym co ich spotkało, przestał on istnieć. Jednak w literaturze rzeczywiście obca cywilizacja jest bardzo oklepanym tematem i czasem mam go dosyć. Matka rada od razu by przecież rzekła "Jak ci go za dużo., to go nie czytaj". Ma racje, trzeba się z tym zgodzić. Jednak w jakiś sposób ciągnie mnie do książek o apokalipsie, czy obcych cywilizacjach. Zagłębiam się więc w lekturę tych pozycji, a potem okazują się... Takie same jak ta wcześniejsza. Autorzy już prawie wszystko wykorzystali i no cóż... Ta książka też była podobna do takiej jednej pozycji...
Dziewczyna, która szukając brata poznaje tajemniczego chłopaka, który postanawia jej w tym pomóc. W miejscu ważnym dla całej akcji jest jeszcze jeden chlopak. Jak wyglądają kosmici? Oczywiście jak ludzie. Co z implantem? Umieszczamy na karku. Teraz przyjrzyjmy się najnowszej pozycji autorki "Zmierzchu". Chyba nie muszę pisać jeszcze raz. Wszystko się zgadza i jest podobne. Nie sugeruję, że autorzy 'zgapili' pomysł na fabułę. Pewnie tak nie było. Jednak podobieństwo jest zaskakujące i nic dobrego z tego nie wyszło. Książki na szczęście różnią się w pozostałych częściach, bohaterowie mają inne charaktery i jest wiele różnic. Można powiedzieć, że w pewnym momencie te książki opowiadają historie, które rozdwoiły się jednym ruchem bohaterki - pociągnięciem za spust.
"- Ja cię podciąłem, ty musisz do mnie strzelić. Tylko tak będzie sprawiedliwie.
- Nie widzisz, jak to stopniowo narasta? Co następne? Wsadzisz mi granat do majtek?"
Cassie. Dziewczyna pełna odwagi, która przebija strach. Dąży oczywiście do ocalenia tego, którego najbardziej kocha. Czy jest to dobra postawa? Jak najbardziej. Warto do czegoś dążyć i mieć coś za cel. Wtedy jest dużo łatwiej. Złożony charakter bohaterki nie pozwala przewidzieć czytelnikowi jej kolejnych ruchów co jest po prostu cudowne, bo dodaje zarówno książce jak i bohaterce charakterku. Muszę także przyznać, że dobrze zgrałam się z bohaterką. Mając młodszego brata wiem, że trudno byłoby pogodzić się z jego stratą. Postąpiłabym pewnie tak samo jak ona. Skojarzyła mi się z główną bohaterką "Igrzysk Śmierci", choć podobieństwa do niej stały się tak popularne, że już prawie nic nie znaczą.
Podobał mi się wprowadzona przez autora zmiana narracji, dzięki czemu czytelnik mógł poznać to, co dzieje się aktualnie w rożnych miejscach. Pozwalało to na rozeznanie się w sytuacji i łatwiejsze zrozumienie toczącej się akcji. Autor posłużył się jednak lekkim i prostym językiem, dzięki czemu książkę przyjemnie się czytało. Można powiedzieć, że zawarł on w niej ucieczkę i walkę, co zmieniało światopogląd bohaterów.
Na książkę miałam ochotę od kiedy dowiedziałam się o jej premierze, a dodatkowo wzmocniło ją przeczytanie jej fragmentu. Kilka pierwszych rozdziałów dla osoby, która ma chrapkę na książkę jest czymś wręcz strasznym, bo od razu czuje się wtedy zła, że nie ma od razu całej. Nie dziwie się więc sobie, że gdy do mnie w końcu dotarła - sięgnęłam po nią od razu. Już po chwili czytania złapałam rytm, a akcja wciągnęła mnie... i nie puściła aż do końca, a ja nie chciałam się jej opierać. Pozycja była dobrym kąskiem i zamiast delektowania się, połknęłam ją na raz. A smakowała... Cóż... Wybornie.
A teraz czas na techniczne spojrzenie, czyli jak kształtuje się wydanie. Podoba mi się prosta okładka, a grafika która ma kształt tytułu pozycji przedstawia to, co powinna. Białe, lecz nierażące po oczach kartki i czarna, posta czcionka pozwalały na komfortowe czytanie.
Podsumowując uważam, że książka jest naprawdę dobra. Nie miałam niestety okazji spotkać się z innymi pozycjami tego autora (albo sobie o tym nie przypominam), ale jest to jego pierwsza powieść science fiction, która otwiera całą sagę, choć może nas zmylić tytuł (można pomyśleć że to piąta cześć z serii). Rick Yancey dobrze (dla siebie) zakończył powieść. Wybrał najciekawszy moment i każdy kto przeczytał powieść z pewnością chce wiedzieć jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Myślę że książka ma kilka małych wad, jednak plusy zdecydowanie przeważają.
Ocena ogólna: Queen Dee 9/10 Small Metal Fan --/--
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawcy
Baardzo bym chciała przeczytać, ta recenzja tylko mnie dodatkowo zachęca!
OdpowiedzUsuńRany, ja marzę o tej książce odkąd po raz pierwszy zobaczyłam ocenę: "10/10" uzasadnioną przepiękną recenzją ^^ 9/10 również bardzo mi się podoba i wiem, że na sto procent już wkrótce "Piąta fala" pojawi się na mojej półce. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Następna pozycja do listy "must read", tylko kiedy ja na to wszystko znajdę czas?
OdpowiedzUsuńTo druga recenzja na temat tej książki, którą dzisiaj czytam i obie były zaskakująco pozytywne :) Nie mogę się doczekać książki, bo zapowiada się bardzo ciekawie. Mam nadzieję, że szybko trafi w moje ręce.
OdpowiedzUsuńWielkie katastrofy, inwazje obcych - fajnie się o tym wszystkim czyta, a jeszcze lepiej ogląda. Im częściej napotykam informacje o takich pozycjach, tym większą mam ochotę na lekturę/seans. Niestety, coraz trudniej znaleźć ciekawą, oryginalną opowieść (a może to tylko ja jestem wybredna?).
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę. Jeśli chodzi o dystopię to jestem zawsze pierwsza w kolejce :P
OdpowiedzUsuńIdzie do mnie pocztą, co mnie ogromnie cieszy! :D
OdpowiedzUsuńZostałyście nominowane przeze mnie do The Versatile blog.
OdpowiedzUsuńWięcej u mnie na blogu. :D
Trzeba przeczytać, brzmi obiecująco ;)
OdpowiedzUsuńTrzeba przeczytać, brzmi obiecująco ;)
OdpowiedzUsuń