czwartek, 10 kwietnia 2014

Słowa z innego wymiaru czyli przypływ weny od irytującego komara - część 1 i ostatnia.

Nie sięgam po powieści młodzieżowe polskich autorów. Przynajmniej zazwyczaj, bo zawsze się zdarzy, tak jak i tym razem. Po przeczytaniu tej książki przypomniałam sobie jednak dlaczego tak właściwie ich nie czytam. Jako młoda osoba jestem przyzwyczajona do "amerykańskiego standardu". Oglądamy filmy, czytamy książki i gramy w amerykańskie gry. Odżywiamy się w fast food'ach i żyjemy na krechę. Można by rzec "cholera, takie czasy". Właściwie nie ma innego wyjścia, bo tak po prostu jest. Z tego też powodu gdy sięgam po książkę polskiego autora czuję się, jakby mnie spoliczkowano. Sorry, ale to jest coś całkowicie odmiennego od znanych nam bestsellerów porównywalnych do "Igrzysk śmierci" (bogowie, wyrzućcie zanim złoży jaja), czy "Zmierzchu" (pełne uszanowanie dla pierwowzoru książki Paranormal Romance, a raczej mody na ten podgatunek).


Po pierwsze... zupełnie od czapy dialogi.
Mówi się, że dopóki nie zaczęło się korzystać z internetu nie wiedziało się ilu istnieje idiotów. Tak naprawdę, to Ci ludzie nie czytali chyba kilku słabych polskich powieści młodzieżowych. Ta, o której mowa do najgorszych się nie zalicza, ale ochotę na tak zwany po amerykańskiemu "facepalm" z pewnością wywołuje. 

"- Czego wy wszyscy ode mnie chcecie? - zaczęłam się nagle denerwować. - Proszę mi wyjaśnić inaczej stąd wyjdę (...)"

Okej. Jeśli ktoś mówi Wam o tym, że przykładowo jesteście opętani i potrzebujecie egzorcysty to raczej nie mówicie księdzu "proszę mi wyjaśnić czemu pan tak twierdzi, inaczej stąd wyjdę" tylko po prostu zwiewacie nawet dalej niż tam, gdzie nikt was nie znajdzie. A z pewnością nie ksiądz. No i egzorcysta.

Po drugie... nic ważnego się nie dzieje, ale za to w pędzie (wiecie, te zdania mogłyby grać strusie w filmach akcji *ba dum tss*).
Bo ona poszła do knajpy, spotkała chłopaka, kochali się i pobrali, a jak urodziła to ją porzucił i pewnie nie uwierzycie, że jakiś czas później znów zaprosił ją do tej samej knajpy. No i to wszystko. W jednym zdaniu.


Po trzecie... styl pisania.
Wiesiu kupił puszkę. W środku był alkohol. Alkohol szkodzi zdrowiu. Także osobom w Twoim otoczeniu. Wiesiu poszł pod bramę. On otworzył puszkę. Wziął łyk. Potem zasnął. Na wycieraczce sąsiadom. 

#takbardzozaawansowanypolskijenzyk
#megaduzoepitetowboszkolanieuczy

Po czwarte i nie ostatnie. Niekonsekwentni bohaterowie.
"(...) zjechałam chłopaka, który niczym nie zawinił. Myślałam, że się pod ziemię zapadnę. Taki wstyd." 


Jeśli na kogoś wrzeszczysz, to wiesz co robisz. Znęcając się nad kimś i bijąc go także. Nie można później powiedzieć "ja nie chciałem". To po prostu tak nie działa. Owszem, mogą Cię dopaść wyrzuty sumienia. Ale rzucając się na kogoś jak typowy agresywny pies nie podwijasz potem ogona samobiczując się. 

Po piąte i dziesiąte, czyli skąd do cholery Polacy czerpią inspiracje.
Szczerze powiedziawszy, myślałam, że mam sporą wyobraźnię. Wiecie, każdy może mieć o swojej swoją opinię, bo nie wie, jak "ta opcja" działa u innych... a potem sięgasz po polską książkę i uzmysławiasz sobie, że polskie szczury mają więcej potencjału niż ty, bo potrafią z igły zrobić widły i to w zupełnie innym znaczeniu niż przysłowiowym, na dodatek w stu procentach dosłownie. 

Przepraszam, ale chyba ktoś mi zakosił wróżkę chrzestną, bo mam w spiżarni dynię zamiast karocy.


Po szóste i ósme, czyli kłótnia o buty, skarpetki i śmierdzące stopy nogi (jak szaleć, to szaleć)
Jako dziecko (lub dorosły w wersji zaawansowanej) na pewno kłóciłeś się o skarpetki ze swoim najlepszym przyjacielem, a gdy ten powiedział Ci, że twoje nogi (sic!) śmierdzą to wasza przyjaźń się zakończyła. Jeśli nie, to sorry, ale nie zostaniesz autorem bestsellerów (czyt. polskich książek sprzedawanych w małych wioskach). 

Po siódme i najbardziej irytujące, czyli koniec jak w ruskiej (nie, wcale nie brazylijskiej) telenoweli. 
Drzwi możliwości do napisania kolejnej części pozycji trzeba sobie zostawić otwarte. Jak najbardziej. Tylko, że może nie na oścież, bo zakończenie książki słowami "nie, to przecież niemożliwe! A potem zemdlałam" jest tak bardzo irytujące jak brzęczący komar, do którego mojemu leniwemu kotu nie chce się podejść i zjeść. Więc żegnam, bo idę go łapać. W sensie, że komara. Nie kota.

Są książki i są prototypy. Nad tymi drugimi trzeba niestety jeszcze popracować.

13 komentarzy:

  1. Jakie Ty książki czytasz? Sięgnij po polską fantastykę, nie zawiedziesz się :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ogółem się zgadzam, też nie lubię polskich autorów. z dwoma wyjątkami - pani Małgorzata Musierowicz i pani Małgorzata Gutowska-Adamczyk, to są moje mistrzynie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do Małgorzaty Musierowicz przekonać się nie mogę, bo nie wiem jak w wieku... hm... będąc doświadczonym w życiowej drodze, pisać książki dla młodzieży. Drugiej Małgorzaty nie kojarzę. :)

      Usuń
  3. Z deka nie zrozumiałam twojego wpisu - może dlatego że mam inne zdanie ;/
    Lubię polskich autorów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja się nie zgodzę. Kocham polską literaturę! Oczywiście, jak w każdej, znajdzie się trochę szmiry, ale moim zdaniem podane przez ciebie argumenty są trochę od czapy, bo to się zdarza w książkach z całego świata. Natomiast zgodzę się w jednym. Literatura polska, a raczej ogólnie słowiańska, jest specyficzna, zupełnie nieporównywalna do amerykańskiej. Inspiracje czasami są dziwne, ale lubię to. I zupełnie nie zgadzam się z argumentem 2. i 3., bo, choć to zdania na pewno zupełnie wyrwane z kontekstu, to dla mnie po prostu taki zabieg artystyczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdania z argumentów 2 i 3 są moimi "dziełami" i nie są to cytaty z książki :D Przez nie starałam się przekazać to, co mnie drażni.

      Usuń
  5. Ja wolę literaturę zagraniczną, od Polskiej, ale z Twoim tekstem się nie zgadzam.
    Proponuję przeczytać "Kakrachan" (tak, to napisał Polak/Polka) lub "Pułapkę Tesli", może wtedy zmienisz zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że często polscy autorzy przyjmują zagraniczne pseudonimy właśnie ze względu na to, żeby ich książki nie zostały odrzucone na starcie, bo są z Polski. ;)

      Usuń
  6. A Jadowską czytałaś? Nie można wszystkich autorów (czy pseudo-autorów) wrzucać do jednego worka. Może czas komuś dać szanse, a nie opierać się na schematach, hmm?

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdarza się, że trafię na beznadziejna polską książkę, ale to nie znaczy, że przestanę czytać polską literaturę, bo autor danej pozycji nie potrafi pisać. Dlatego jednego autora zostawiam w spokoju i wiem, że nie sięgnę po jego twórczość. Myślę, że jest wiele świetnych książek. Dla przykładu "QUO VADIS Trzecie tysiąclecie", cudowna książka. Wcześniej bym nie pomyślała, że taka pozycja mnie zaciekawi, a tu proszę. Polski autor i trafiła się taka niespodzianka.
    Ostatnio czytałam zagraniczną książkę i szczerze? Była okropna. Czyli to oznacza, ze nie tylko w naszym kraju znajdzie sie kiepski pisarz, ale w innych również.
    Tak, więc popieram poprzedników, że nie wolno wszystkiego mierzyć jedną miarą.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również się nie zgadzam. A "Tam gdzie spadają anioły" Terakowskiej, lub książki P. Małgorzaty Musierowicz to mistrzostwo. Są mądre, śmieszne i ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również się nie zgadzam. Nie można wrzucać wszystkich polskich autorów do jednego wora. Poza tym, wioska czy nie, ktoś te książki wydał- więc definitywnie w sobie coś mają. Jakos nie widzę egzemplarzy z moim czy Twoim nazwiskiem na rynku. Czy w takim razie mamy prawo aż tak źle się o nich wypowiadać? Nie sądzę.
    Poza tym książka, która dla Ciebie może okazać się najgorszym szajsem- dla kogoś może być odzwierciedleniem jego myśli, uczuć (pisząc takie posty powinnaś liczyć się z takimi osobami, bo jestem pewna, ze są wśród Twoich czytelników i niezwykle ich uraziłaś). Moim zdaniem to, ze trafiliśmy na złą, a nawet kilka złych, książek nie upoważnia nas do przekreślania literatury całego narodu.

    PS Internet pisze się z wielkiej litery.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zawierające linki do blogów bądź podlinkowany tekst zostają natychmiastowo usunięte. W zamian proponujemy współpracę bannerową, po szczegóły zapraszamy na mail.