Wywiad z Avenixem, autorem bloga Extinctdreams!
Queen Dee: Po wejściu na Twojego bloga w oczy od razu rzuca się nagłówek, na którym widnieją cztery okładki książek, które polecasz. Nie masz wrażenia, że mogą one odstraszyć od twojej strony osoby, które za nimi nie przepadają?
Avenix: Właściwie to nie sądziłem, że okładki książek na nagłówku mogłyby kogoś odstraszyć, ale rzeczywiście dość mocno rzucają się w oczy. Dodałem je tam, gdyż - jak wspomniałaś - polecam je wszystkim czytelnikom, którzy mnie odwiedzają. Mam szczerą nadzieję, że nikogo one nie odpychają.
Queen Dee: To teraz powinieneś jeszcze publicznie powiedzieć, że nikt Ci za to nie zapłacił. Na szczęście Ci wierzę, więc odpuszczę tę część. Znowu jednak zwrócę uwagę na (ładny moim skromnym zdaniem) nagłówek. W jednym z okienek piszesz: "Oprócz opinii na temat lektur, pojawią się tutaj informacje na temat najnowszych premier książkowych, stosiki, zabawy oraz konkursy". Jakie więc zabawy proponujesz na swoim blogu?
Avenix: Najczęściej są to różnego rodzaju akcje, w których otrzymuję pytania, odpowiadam na nie, oraz zapraszam, nominuję innych. Na Extinct Dreams prowadzę jedną stałą zabawę, mianowicie Bitwę Okładek, w której raz na dwa tygodnie (bądź rzadziej, ale w miarę regularnie) czytelnicy głosują na najlepszą okładkę/wydanie danej pozycji (staram się wyszukiwać okładki najciekawsze, niespotykane, z przeróżnych krajów). Być może przygotuję wkrótce inną, stałą akcję, zabawę, gdyż jedna to dość mało. Musiałbym jednak zastanowić się porządnie i wymyślić coś naprawdę oryginalnego i ciekawego.
A masz już jakikolwiek zarys pomysłu na nową akcję?
Nie mam; nie zastanawiałem się jeszcze nad niczym, co mogłoby na stałe zagościć na Extinct Dreams. Jestem jednak pewien, ze coś takiego się pojawi, ale prawdopodobnie dopiero w wakacje, gdyż do czasu egzaminów, a potem wystawienia ocen będzie dość ciężko z moim wolnym czasem. Natomiast w maju zorganizuję wielką rozdawajkę z okazji drugich urodzin bloga i napisania egzaminów gimnazjalnych. Więcej jednak na razie nie zdradzę :>
Miewasz momenty, gdy brakuje Ci siły do pisania? Co Cię wtedy motywuje?
Jasne, bywa, że mam momenty, w których nic a nic nie naskrobię. Najczęściej nie zmuszam się wtedy na siłę, nie próbuję wyciskać każdego zdania - po prostu zostawiam recenzję na później i wracam, gdy czuję, że chcę ją skończyć. Zdarza się to na szczęście rzadko, ale nie nigdy. Motywują mnie czytelnicy. Jeśli pisząc wiem, że ktoś naprawdę to przeczyta i być może wyrazi swoją opinię, to zdecydowanie łatwiej i przyjemniej jest mi coś napisać. Ponadto czuję się... ja wiem? Czuję się źle, jeśli od dłuższego czasu nic się na Extinct nie pojawia i takie poczucie również jest dobrym, czasem potrzebnym motorem do działania (najczęściej w najbardziej pracowite tygodnie).
W takim razie współpraca z wydawnictwami nie jest dla ciebie motywująca?
Masz rację, o współpracy nie wspomniałem. Zdecydowanie, jeśli wiem, że mam jakiś tytuł do przeczytania i zrecenzowania, a deadline nieubłaganie się zbliża, to zbieram się i czynię mą powinność :) Staram się jednak nie czekać do ostatniej chwili, dlatego zawsze mam czas, żeby w razie czego zrobić sobie przerwę i wrócić do pisania później (ale prawdę mówiąc, najczęściej siadam i nagle recenzja pojawia się sama XD).
Sam ustanawiasz sobie taki deadline, czy wydawnictwo Ci go narzuca? Ile on u ciebie wynosi?
Żadne wydawnictwo właściwie nie narzucało mi nigdy określonego terminu na przesłanie recenzji, ale przyjąłem sam, że egzemplarze recenzenckie będę czytać nie dłużej, niż miesiąc, od kiedy je otrzymałem, więc - sam stanowię sobie deadline, taka samodyscyplina xD Myślę, że dłuższe zwlekanie mogłoby powoli zaniepokoić drugą stronę, a poza tym jestem dość obowiązkowy i nie lubię, gdy wisi nade mną coś, czego nie dopełniłem. No i ostatnia sprawa - zawsze jestem niezmiernie ciekawy każdego egzemplarza, który dostaję i tylko szkoła jest w stanie mnie powstrzymać przed natychmiastowym sięgnięciem po książeczkę (chyba, że czytam już coś innego, albo w kolejce są inne egzemplarze).
Hm... Szczerze powiedziawszy standardowa (krótsza) wersja limitu czasowego przy egzemplarzach recenzenckich. Dużo blogerów ma ją do maksymalnie dwóch miesięcy. Powiedz mi jaką książkę zrecenzowałeś najszybciej od otrzymania?
Nie pamiętam, którą najszybciej, aczkolwiek zdecydowanie szybko przeczytałem "Dom pod Pękniętym Niebem" (gdy tylko przyszła zabrałem się za czytanie), a zrecenzowałem ją od razu po skończeniu. Równie szybko sięgałem po wszystkie trzy części trylogii "Legenda", a ostatnio, niedługo po otrzymaniu, zrecenzowałem "Red Rising. Złota krew". Przypuszczam, że przeczytanie i napisanie opinii zajęło mi w przypadku tych egzemplarzy około tygodnia, dwóch.
To rzeczywiście bardzo dobry czas! Uważasz, że takie otrzymywanie egzemplarzy recenzenckich to w obecnych czasach trudna sprawa?
To zależy od oczekiwań. Osobiście nie poluję na każdą możliwą pozycję, aby tylko mieć książkę za darmo. Jeśli recenzent oczekuje wielu lektur od różnych wydawnictw, szczególnie dając mało od siebie, może się zawieść. Myślę, że osoba solidna, pisząca szczere i wyczerpujące recenzje nie powinna mieć problemów z zawarciem bardzo owocnych współprac.
Jakie cechy według ciebie powinna mieć taka recenzja, która spodoba się każdemu wydawcy?
Recenzja powinna być przede wszystkim naszą opinią, a nie opisem fabuły z krótkim zdaniem podsumowania. Myślę, że recenzent powinien wnikliwie spojrzeć na opowieść i wyczerpująco przekazać swoje zdanie. Ważna jest też szczerość, choć nie zawsze podoba się ona wydawcom, jeśli oceniamy źle ich książkę. Ale jeśli mielibyśmy pisać zakłamane recenzje, to bezsensu w ogóle je pisać.
Jaka jest twoja opinia na temat spoilerów w recenzjach?
Wiem, jak to jest przeczytać spoiler niszczący wszystko! Dlatego stanowcze nie spoilerom. Uważam, że krótki opis fabuły wprowadzający tylko do historii w zupełności wystarczy. Wiadomo, że w trakcie pisania recenzji czasem trzeba podać przykład z książki, aby poprzeć czymś swoje zdanie, ale osobiście staram się wtedy przytoczyć jakiś mało istotny fakt lub opisać go tak niejasno (nie zdradzając niczego), aby tylko osoby, które zapoznały się z daną pozycją, wiedziały, o co mi chodzi (a inne zaciekawiły się :3).
Uważasz, że Twoja opinia jest w stanie zachęcić (lub zniechęcić) jakiegoś osobnika do przeczytania danej książki?
Przede wszystkim po to piszę recenzje - aby inni mogli je przeczytać i dowiedzieć się, czy warto lub też nie warto sięgnąć po daną pozycję. Jeśli jakaś książka mi się nie podobała, staram się jasno przekazać dlaczego, argumentując, dzięki temu czytelnik może zdecydować, czy chce spróbować przeczytać książkę, czy nie. Jeśli polecam, to wiadomo, piszę czemu była interesująca, a jeśli jakaś lektura mnie powaliła to wychwalam w niebiosa bez opamiętania XD W każdym razie mam nadzieję, że moje recenzje są w stanie kogoś zachęcić (lub zniechęcić) do przeczytania czegoś.
Zaobserwowałam coś, co pewnie kiedyś pojawi się także w poście "Z innej półki", bo wydaje mi się być warte opisania. Na dodatek to pytanie pojawi się też w następnych wywiadach, bo chciałabym znać zdanie wielu blogerów na ten temat. Teraz więc w skrócie przedstawię sytuację. (Pseudonimy są przypadkowe) Malina pisze recenzje książki "Rosa", która bardzo jej się podobała. Odwiedzający podpisujący się nickiem Jabłko komentuje: "mam wielką ochotę na tę pozycję, na pewno ją kupię i nie mogę się doczekać aż trafi w moje ręce!". Po jakimś czasie inny bloger, Jagoda, pisze recenzje tej samej książki ("Rosa"), która mu się nie podobała, recenzja w 100% negatywna. Jabłko (ten sam odwiedzający co przy poście Maliny) komentuje: "po twojej opinii nie sięgnę po tę książkę nawet gdyby mnie przypalali". Jak oceniasz taką sytuację? Zaobserwowałeś takie zjawisko w blogosferze książkowej?
Jak oceniam taką sytuację? Cóż, szkoda trochę, że ten Jabłko wchodzi na czyjegoś bloga tylko po to, żeby zostawić jakikolwiek, bezwartościowy ślad po sobie. Dla mnie ta sytuacja wygląda w ten sposób - Jabłko wchodzi na bloga, patrzy czy ksiązka została dobrze oceniona, pisze komentarz, w którym twierdzi że został zachęcony, nie zapamiętuje nawet tytułu książki, leci dalej i robi tak na kolejnych blogach. Po co? Zapewne po to, żeby inni widzieli, że zagląda na ich blogi i może zajrzeli do niego :) Może jeszcze na koniec komentarza dodaje "i zapraszam do mnie"? Choć osobiście nie zauważyłem nigdy konkretnej osoby, która tak robi, to na pewno są ludzie, których opinia jest wymuszona i nieszczera, co jest dość przykre i nieciekawe... Nie podoba mi się ów zjawisko - jak ktoś nie ma nic do powiedzenia, lub wręcz zamierza spamować, to ja dziękuję. Jeśli ktoś jednak napisze prawdziwy komentarz, a na koniec w jakiś sposób się zareklamuje, nie powtarzając tego w kółko w każdym komentarzu to wiadomo - jakoś trzeba znajdować czytelników i zapraszać ich do siebie. W takich wypadach naprawdę zaglądam do innych. Gdy otrzymuję komentarz "Zachęciłeś mnie, zapraszam do mnie!" to po prostu to ignoruję.
Jestem ciekaw opinii innych na ten temat, bo masz rację, że jest to warte opisania. Może spojrzałem tylko z jednej strony na ten temat, a inni bloggerzy przedstawią swój odmienny punkt widzenia
Zdarza Ci się pisać "zapraszam do mnie" w komentarzach u innych blogerów? Częściej zdarza Ci się pisać długie komentarze czy raczej mieścisz się w dwóch zdaniach?
Kiedyś, gdy zaczynałem prowadzić bloga, każdy mój komentarz się tak kończył XD Potem pisałem jakieś zaproszenia do mnie tylko na blogach, na których jeszcze nie byłem, ale od dawna już tak nie robię. Wiem, ze wiele osób nie lubi czegoś takiego, a poza tym jeśli ktoś będzie chciał, to zajrzy. Nie komentuję po to, żeby robić sobie reklamę, tylko po to, żeby wyrazić własną opinię. Bywa jednak, że gdy organizuję jakieś konkursy, rozdania, powiadamiam o nich innych blogerów na końcu komentarza.
Co do objętości komentarzy - jeśli chciałbym powiedzieć więcej na dany temat, rozpisuję się póki nie wyrzucę z siebie wszystkiego (i tak robię najczęściej). Jeśli nie mam nic do powiedzenia, zazwyczaj tylko czytam post, recenzję nie zostawiając po sobie śladu. Jeśli natomiast mam opinię, którą chciałbym przekazać, ale nie jest ona zbyt długa, to rzeczywiście mieszczę się wtedy w kilku zdaniach.
Avenix o sobie: Jestem Damian, mam szesnaście lat i mieszkam we Wrocławiu. Książki zacząłem czytać stosunkowo niedawno, w podstawówce w ogóle lektur nie tykałem :o Prowadzę bloga od 2 lat i nie wyobrażam sobie teraz go nie mieć. Oprócz książek bardzo lubię muzykę - filmową, rock oraz pop, filmy i seriale - science fiction i fantasy, a moją pasją jest podróżowanie (choć nie mam zbyt dużo czasu i możliwości). Uwielbiam języki obce; aktualnie uczę się angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego, a we wrześniu zacznę hiszpański. Do liceum idę na profil prawno-ekonomiczny dwujęzyczny z rozszerzeniem matmy i fizyki (już wolę to niż rozszerzony polski, historia i filozofia XD), natomiast w przyszłości nie mam zielonego pojęcia co będę robić. Napiszę książkę! ;) W wolnym czasie lubię łazić ze znajomymi przez cały Wrocław, zahaczając o McDonalda czy coś, kręcić filmiki tak głupie ze nie powinny ujrzeć światła dziennego XD oraz przeglądać z nimi półki w Empiku czy bibliotece (o dziwo oni też lubią czytać c:).
Ciekawe pytania i równie ciekawe odpowiedzi ;) Dzięki wywiadowi będę stałym czytelnikiem Damiana. Co do kwestii komentarzy, trudno ją określić, początkujący blogger, chcąc rozkręcić swojego bloga musi go jakoś zareklamować, i pisze pod każdym swoim komentarzem "zapraszam tu i tu". Niestety czasami zdarza się, że bloggerzy z większym stażem gnoją takiego młodzika, niejako psując mu obraz blogosfery. Oczywiście nie powinno to być nagminne, nie każdy pisze o czymś co każdego zainteresuje, jednak z własnego doświadczenia powiem, że warto regularnie odwiedzać i komentować z sensem kilkadziesiąt blogów, a stali czytelnicy na pewno się znajdą ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad, takie lubię najbardziej. Gdy tylko zobaczyłam z kim jest przeprowadzona rozmowa to koniecznie musiałam przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńSpoilery to złoooo. Dobrze, że udaje mi się nie natykać na recenzje zdradzające kluczowe elementy fabuły.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad :)