Tytuł oryginalny: "False memory"
Autor: Dan Krokos
Wydawnictwo: Drageus Publishing House
Ilość stron: 336
Opis wydawcy: Dziewczyna budzi się sama na ławce w parku, w stanie amnezji. W przypływie paniki uwalnia tajemniczą energię, która powoduje przerażenie i niszczycielską panikę wśród otaczających ją ludzi. Wyjątkiem w tym oceanie strachu jest Peter, chłopiec, który ani trochę nie jest zaskoczony szokującymi zdolnościami Mirandy.
Nie mając innego wyboru, jak tylko zaufać nieznajomemu, Miranda powoli zaczyna odkrywać, że została specjalnie wyszkolona i stanowi trybik pewnego eksperymentu - wchodzi w skład zespołu,którego członkowie posiadają doskonałe umiejętności walki oraz tajemnicze, śmiertelnie groźne zdolności. Jednak powtórne przystosowanie się do starego życia nie jest łatwe, a powracające wspomnienia komplikują jeszcze sprawę.
Miranda odkrywa mroczną tajemnicę, która zmusza jej zespół do ucieczki. Nagle jej przeszłość nie wydaje się już taka ważna… bo okazuje się, że może nie być dla niej przyszłości.
Nasza opinia: Na "Obcą Pamięć" miałam chrapkę od chwili, kiedy zdałam sobie sprawę z jej istnienia. Już nawet sam opis książki mówi, że to nie będzie pozycja, o której szybko zapomnimy bądź znajdziemy w markecie na przecenie pod innym tytułem. No i z jednej strony myślimy sobie, że borze szumiący, zaraz nam wyjadą z super mocami, podróbką batmana i w ogóle super psa, który potrafi zabijać szczeknięciem, a z drugiej opis naprawdę zachęca, bo pozostawia naprawdę dużo do wyobraźni, dzięki czemu sięgając po tę książkę byłam przygotowana na zupełnie inny rozwój akcji.
Uznaję zasadę, że opis powinien mówić maksymalnie o 1/4 do 1/3 książki. Bo co to za ciekawostka dowiedzieć się kto umrze na końcu książki albo kto był mordercą czytając kryminał? Odpowiem na to pytanie sama. Żadna. Tutaj mamy dość rozległy opis, który pozostawia nutkę tajemniczości i daje czytelnikowi materiał, nad który może pracować czekając na książeczkę (albo stojąc przy kasie i wracając do domu).
Wspomniałam już o rozwoju akcji, na który byłam przygotowana, jednak potoczył się on w zupełnie innym kierunku. Lubię coś takiego. Niektórzy mogą to nazwać "zrobieniem czytelnika w balona" albo "zagubieniem", ale tak naprawdę to doskonale dodaje wszystkiemu pieprzyku. Zaskoczenie jest większe, częste zwroty akcji mogą przyprawić o kolorowy zawrót głowy, jednak gdy już zaczyna mdlić nagle wszystko zaczyna się kręcić w drugim kierunku. To się właśnie nazywa doskonałe zachowanie równowagi i nie, nie chodzi mi o chodzenie po krawężniku.
Podobali mi się bohaterowie. Dobrze wczułam się w Mirandę (czy tylko mnie to imię kojarzy się z podróbką fanty?) i nie miałam problemu ze zrozumieniem jej decyzji. Fajne było to, że reszta postaci nie zeszła mocno na drugi tor, dzięki czemu czytelnik bardzo dobrze może także poznać Petera, Noaha i Olive. Tej ostatniej mi jednak trochę brakowało. Z jednej strony była taką cichą osóbką z charakteru, ale uwaga skupiła się na tym "trójkąciku" ją zostawiając w spokoju.
Wiecie jakie książki stają się bestsellerami? Te, które nie naśladują wcześniejszych, tylko idą innym torem. "Obca pamięć" nie szła więc szablonem, po kilku stronach nie wiedziałam co się wydarzy (a są takie książki) i szczerze mówiąc nawet w ostatnim rozdziale miałam lekko nierozgarniętą minę, bo zwroty akcji szły z czytelnikiem ramię w ramię aż do samego końca. Jestem wdzięczna, że bohaterowie nie byli "dzieciami (zamierzone) z wioski, które stały się bohaterami", tylko już wiedzieli o co chodzi, ale nie byli też wszystkowiedzącymi robotami dzięki amnezji Mirandy.
Wydaniu daję łapkę w górę. Książkę komfortowo się czyta, jest chuda więc grzbiet się nie zagina nawet gdybym bardzo próbowała. Okładka jest niczego sobie, może i nie jest kolorowa, i wzrok skupia się na tym komputerowym czymś (płytce czy coś, która w sumie ma swoją rolę), ale przynajmniej nie wygląda jak powieść kierowana głównie dla dziewczyn.
Dan Krokos doskonale stopniuje przypływ informacji (czyt. czytelnik odkrywa fakty razem z główną bohaterką, nie jest od razu rzucany na głęboką wodę) i tempo akcji, nie przedłuża opisów (w takiej sytuacji kto by przecież patrzył na wygląd kwiatków kwitnących!) i wie o tym, że długo opisywana strzelba na końcu musi oddać strzał. Już po kilku stronach tej książki przepadłam i skończyłam ją na jednym wdechu, nie mogąc doczekać się kontynuacji, którą autor ma w planach (plany planami, ale mam nadzieję, że szybko się pojawi).
Ocena ogólna: Queen Dee 10/10 Small Metal Fan --/--
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu Drageus
Cóż, bohaterowie zawsze mogliby być miłośnikami botaniki, wtedy opisy kwiatków na pewno by się znalazły :D Kontynuacji nie ma jeszcze nawet za naszą granicą? ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa okładka, zachęca do wzięcia książki z półki ;)
OdpowiedzUsuńbaaardzo mi się podobała!
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ba nawet nie słyszałam o niej i widzę, że dużo straciłam, bo książka wydaje się bardzo interesująca, zapisuję na swojej liście :D Recenzja jest świetna, zabawne porównania, aż miło się czytało :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Mi ta książka też się spodobała, choć nie aż tak bardzo, jak Tobie. Mam nadzieję, że jakaś kontynuacja się wkrótce pojawi :)
OdpowiedzUsuńHaha, nie, nie tylko Tobie to imię kojarzy się z podróbką Fanty :)
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że ta książka jest aż tak dobra i nieszablonowa. Dopiero teraz mam ochotę ją przeczytać.
P.S. Szczerze się roześmiałam przy zdaniu o chudej książce. Widok pewnej osoby X zginającej jak najmocniej grzbiet z miną "no zegniesz się ty chole.o czy nie?" :)
Chętnie skuszę się na tę książkę, bo opis jest bardzo ciekawy i dobra ocena też zachęca :)
OdpowiedzUsuń