Pytacie czasem o inspiracje do postów. Wcześniejsze nawiązywały do różnych problemów, które najczęściej przychodziły mi do głowy w nocy (a raczej pomysł na ich spisanie). Ten został napisany jako odpowiedź do "Środowych wieczorków 11) Egzemplarze recenzenckie" autorstwa Moniki Gagat*, żeby się jakoś w komentarzach nie rozpisywać i jako komentarz do pytania na grupie blogerów zaczytanych czy warto współpracować z portalem Sztukater.
Jak to jest z tymi egzemplarzami recenzenckimi?
Kiedy słyszę "Wow, ale fajnie - dostajesz książki za darmo..." mam ochotę walić głową w mur. Serio, takie stwierdzenie powinno być zakazane.
Dużo książkowych blogerów jest oburzona, gdy ktoś mówi, że dostają książki do recenzji za darmo. Bo przecież oni się męczą i piszą te cudowne recenzje, które każdy czyta obgryzając paznokcie bo chce wiedzieć, jak ten tekst się skończy. Teraz bądźmy szczerzy. Egzemplarze recenzenckie naprawdę dostajemy za darmo.
Przedstawiam Wam... historię powstania MyBooks - Nasze Recenzje, czyli blogo-strony.
Dobra. Tak naprawdę to nie pamiętam dokładnie jak to było, ale na zasadzie "cholera, trzeba wymyślić coś, czego jeszcze nie było". Po założeniu bloga i kilku recenzjach, a także dokładniejszym przejrzeniem strony empik.com okazało się (ku naszemu wielkiemu zdziwieniu), że coś takiego już istnieje, że istnieją ludzie, którzy na blogach piszą opinie o przeczytanych książkach. To. Był. Szok. Bo, mimo wysokiego ego części książkowych blogerów, którzy mając dwa lata byli "piersi" w blogosferze książkowej, mało osób wie o tym, że jest coś takiego jak blog książkowy. Nie licząc innych blogerów, dziadka, babci, matki, tatki, psa i kota. Może jeszcze chomika (jak ja mogłam o nim zapomnieć...).
Więc... My dostajemy książkę. Kompletnie za darmo, nawet grosza nie wydajemy (chyba że nam się pić zachce w drodze na pocztę). Co wydawnictwo chce w zamian? Reklamy. Wiem, że wszyscy jesteście zaskoczeni i przepraszam, jeśli spowodowałam jakiś zawał serca, ale nie chcę was oszukiwać w tak ważnej i mało znanej kwestii. No i teraz...
~ Mając listę ostatnio opublikowanych recenzji przez tych, których obserwuję wchodzę w te, w których opisane książki czytałam. Reklamy brak.
~ Nie czytam recenzji książek przed ich kupnem, bo masa w nich gunwnianych spoilerów. Reklamy brak.
~ Blogi książkowe są odwiedzane głównie przez innych blogerów, którzy chcą zakosić więcej obserwatorów. Reklamy brak.
Więc tutaj pytanie do broniących swoich racji autorów blogów, którzy upierają się, że tych książek to oni za darmo nie czytają, bo czas na przeczytanie książki kosztuje. Jaka bzdura.
Zazdrość powodem zrównywania z błotem
Dostaję dużo książek, lecz nie zawsze tak było. Pierwszą współpracę nawiązałam niemal pół roku po starcie bloga. A dzisiaj? Dzisiaj blogerzy, którzy mają bloga miesiąc lub dwa, na swojej liście współprac mają paręnaście wydawnictw.
Młodzi stażem i najczęściej wiekiem blogerzy zakładają blogi dla współprac. No i to jest ich sprawa. A raczej mogłaby być, gdyby te cholerne bestie nie zabierały mi miejsca pracy jako recenzenta na liście Wielkich Wydawnictw. Oj... czekajcie... to chyba poczucie konkurencji. W tej WIELKIEJ BLOGOWEJ RODZINIE pojawiła się zazdrość. Aż łezki mi poleciały z oczek, bo to przykre. Głównie dlatego, że ci starsi stażem (czyli powinni być mądrzejsi) cały czas wjeżdżają w tyłek tym młodszym. To tak samo jak staruszkowie w kolejkach do kasy w supermarkecie.
Negatywne recenzje, czyli wydawnictwo jest mi wdzięczne
Są też i tacy blogerzy, którzy boją się skrytykować powieść. Myślą, że wydawnictwo zerwie z nimi współpracę.
A ja się nie boję i co? Kto ma dla mnie nalepkę, że byłam dzielna, no ja się pytam?
Praktycznie w każdej recenzji wymieniam wady, nieraz wyzwałam książkę od chłamu - jeszcze nigdy nie zerwałam z takiego powodu współpracy.
Zerwać współpracę, bo książka była kiepska - bezcenne.
Wręcz przeciwnie, zostałam obdarzona szacunkiem, bo nie bałam się wyrazić własnego zdania.
Bogowie, poproszę o screen'a. Nie martwcie się, jak ktoś wam powie, że jesteście tak brzydcy, że patrzeć nie można. Powinniście go obdarzyć szacunkiem za delikatną aluzję do setki operacji plastycznych.
Dobra. Te kilka odpowiedzi na pojedyncze zdania były złośliwe (uwierzycie, że czasem jestem miła?). Prawda jest taka, że wydawnictwo po wielu negatywach po prostu nie wyda innych książek z tej serii bądź w ogóle niczego, co wyszło spod pióra danego autora. Ale w rzeczywistości aż ma szczękościsk, bo przy niskiej ocenie na stronie internetowej mało kto kupi taką książkę i poniosą straty finansowe.
Bloger nie dostaje pieniędzy za prowadzenie bloga. Formą wynagrodzenia są książki, które wydawnictwa przysyłają nam w zamian za recenzję.
Historia naszej przygody z portalem Sztukater
Wchodząc i czytając najróżniejsze blogi książkowe wszędzie dało się zobaczyć baner tego portalu. Przecież właśnie o to chodzi i jak widać - skutkuje, bo po przeczytaniu kilku chwalebnych wypowiedzi na temat ich współpracy z blogerami i dowiedzeniu się, że szukają redaktorów - skontaktowałyśmy się z nimi. Pierwszą dziwną rzeczą był fakt, że po napisaniu na mail do Pana Tomasza odpowiedziała na niego... Pani Kamila. Chwilowy zonk, no ale dobra. Czcionka była tak mała, że odczytać się nie da, więc bez powiększenia strony o jakieś 200% co drugie słowo trzeba zgadywać, no ale sens jest. Zgłosiłyśmy się, umowa poszła, wysyłamy pierwsze dwa teksty, problemów nie ma. No ale po chwili przychodzi mail...
Szalejecie z tym wkładem w rozwój Redakcji. Może coś jeszcze dorzucicie? Przecież to dla Was też reklama, że Wasze recenzje pojawią się nie tylko na blogu. :)
No i w mózgach nam coś zaskoczyło, że to chyba tak nie powinno być. Znaczy jasne, może teksty się podobały, a może coś... weszłyśmy więc do sklepiku, gdzie można było zamawiać egzemplarze recenzenckie. Mogę się jednak założyć, że są to wszystko książki, których nie chcieli blogerzy, którym wydawnictwa same to proponowały. Takie życie na odpadkach, doprawdy bardzo ciekawe. Przy okazji logo portalu znalazło się na stronie z współpracami. Uznałyśmy, że to nie ma sensu, ale poczekamy. Najwyżej wyślemy następny tekst przed końcem miesiąca i zaczekamy. Nie dostałyśmy jednak nawet takiej szansy, gdy... podziękowano nam za współpracę.
Po przeprowadzonej przez nas kontroli na stronach naszych współpracowników okazało się, iż na głównej stronie Waszego bloga nie widnieje logo portalu Sztukater.pl , co jest równoznaczne z niestosowaniem się zaakceptowanego przez Was regulaminu (artykuł 4, punkt 7).
W związku z tym dziękujemy za dotychczasową współpracę oraz życzymy sukcesów zarówno związanych z pracą recenzenta, jak i też w życiu prywatnym.
a) zamieszczenie na stronie/blogu Redaktora bannera Portalu dostępnego na stronie w Dziale Linki, w górnej, możliwie najwyższej części strony.
Witamy,podziękowano nam za współpracę z powodu, "iż na głównej stronie Waszego bloga nie widnieje logo portalu Sztukater.pl", co jest podobno nie zgodne z punktem regulaminu, z którego wynika, jak sama Pani podkreśliła, że banner ma się znajdować "w górnej, możliwie najwyższej części strony". Proszę mi więc wskazać, gdzie użyto słów "strona główna"/"pierwsza strona"?
Odpowiedź na nasz mail nas jednak bardzo zaskoczyła.
Wydaje mi się, że fraza "w górnej, możliwie najwyższej części strony" jest na tyle zrozumiana, iż nie chodzi nam o żadną podstronę tylko o stronę główną. Jeśli jednak miały Panie wcześniej w tej sprawie wątpliwości - istniała możliwość zapytania o tę sprawę. Natychmiastowo rozwiązalibyśmy wszelkie wątpliwości.
Afera na grupie, afera na stronie
Na grupie blogerów zaczytanych padło pytanie "czy warto współpracować z portalem Sztukater". Część osób wypowiedziało się, że nie (podając powód), inni napisali, że są zadowoleni z współpracy. Do dyskusji dołączyła jednak Pani Kamila (ta sama osoba, z którą wcześniej korespondowałyśmy) i udostępniła tekst, który pojawił się na fanpage'u portalu.
"Na fb, forach, w sieci i po za nią trwa debata... Sztukater jest zły,
Sztukater wyzyskuje... A zastanowiliście się, że praca, którą
wykonujemy jest również naszym wkładem, za który nam nie
płacą? Blogerzy wypisują, że ich bezcenne teksty mają wartość...
Że im się należy, że oni muszą dostać bo jak nie, to zabiorą zabawki
i pójdą do innej piaskownicy! Wydawcy są źli, portale są złe...
Wszystko jest fuj! Za to blogosfera jest cacy, sława sprawia,
że idea blogosfery stała się dla wielu dochodowym interesem,
skoro obecnie się płaci za wszystko, to dlaczego nie płacić blogerom
za teksty! Zatem Moi drodzy, małe rozliczenie... działań Sztukatera!
Ilość wysłanych książek łącznie z ostatnich 3 lat!
3876 tytułów nieodpłatnie przesłaliśmy Wam drodzy blogerzy do tzw. zrecenzowania!
Wartość?
3876 sztuk = 116280 zł (cena średnia za pozycję wydawniczą wynosiła 30 zł)
Koszt wysyłek?
15670 zł (tyle wydaliśmy na Pocztę Pl.)
Czas spędzony na administrowaniu portalu?
Bezcenny!
Ilość kontroli skarbowych?
27 odwiedzin (pozdrawiam Panie z urzędów kontrolujących)
Czas poświęcony na rozmowy telefoniczne?
2786 h 37 min
Dochód z działalności Sztukater.pl?
0 zł
Ilość osób, które odeszły z naszej redakcji?
587 martwych dusz!
Ilość osób pozostających w redakcji?
59 osób, wspierających nasze działania!
Ilość spotkań autorskich od początku naszej działalności?
598 spotkań autorskich, za które nikt nikomu nie płacił!
Ilość imprez masowych?
98 imprez, które współtworzyliśmy!
Ilość nagród rozdanych w konkursach?
1578 nagród (w tym książki, płyty dvd, seriale i gadżety)"
Zatem moi drodzy, zrozpaczeni, poszkodowani przez życie blogerzy, zanim zaczniecie spamować grupy na FB, jacy to jesteśmy źli a jacy Wy cacy, zastanówcie się, dlaczego stajecie się potworami, raniącymi ludzi, którym zależy na dostępie do kultury w formie nieodpłatnej, którzy się starają, wierzą w ideały i piękno tego świata!
Osoby z nami współpracujące, uderzcie się w pierś, zastanówcie się, czy współpraca z nami była taka kiepska... Nikt Was nie trzymał na siłę, odeszliście na własne życzenie, zostaliście wywaleni za olewactwo (albo nie zapytanie się o niedokładność w regulaminie)! To że jesteśmy frajerami, to nie znaczy, że przez Wasze szkalowanie na grupach mają cierpieć ludzie, którym naprawdę zależy na zmianach w tym niezwykle skomercjalizowanym kraju.
Więc... Komentarza chyba już nie trzeba.
* Żeby było jasne... pisząc ten post nie obrażam autorki tekstu z serii "Środowych wieczorków", ani nie krytykuję jej poglądów. Za pomocą komentarzy do jej słów po prostu przedstawiam moje spojrzenie na sytuację.
czytając tekst Moniki w wielu miejscach się z nią zgadzałam, ale ty też piszesz z sensem. jestem więc chyba tak pośrodku.
OdpowiedzUsuńco do Sztukatera - już mi się nawet nie chce na ten temat wypowiadać, nie wypowiadałam się także na grupie (zostałam przy obserwowaniu i trzęsieniu się ze śmiechu), ale zdanie mam oczywiście jak Wy.
btw - kocham Twoje teksty, zawsze wmieszasz między wiersze w genialny sposób ironię, czyta się świetnie :D
Bardzo ciekawy wpis. Zgadzam się z nim jak najbardziej. Miałam sama taką sytuacje, gdy jedna dziewczyna zapytała się mnie co robię że mam tyle współpracy. Spytała się też, czy i ona może je mieć i dostawać za darmo książki. Ja mówię że oczywiście, lecz musi założyć bloga, pisać recenzję i obcować z blogerami. Stwierdziła, że to jest nudne. -.-' ja się pytam, no jak to jest nudne??! Czy ona myślała, że książki dostaje się ot tak? Przecież to piękne, gdy wydawnictwo Cię doceni i powierzy Ci egzemplarz... Ehh..szkoda gadać. Strasznie jest mi żal takich osób :P
OdpowiedzUsuńNa miejscu Sztukatera już bym zamilkła...
OdpowiedzUsuńO Jeżu Kolczasty! Nie miałam do czynienia ze Sztukaterem (w ogóle współpracę na koncie mam tylko jedną na razie), ale wygłupił się ten portal tą wypowiedzią okropnie. Brzmią trochę jak użalające się nad sobą nastolaty. O my biedni, pokrzywdzeni frajerzy!
OdpowiedzUsuńA ja czasami czytam recenzje książek, których jeszcze nie znam, ale fakt, rzadziej. Wiem już jednak mniej więcej po których blogach spodziewać się spoilerów, a po których nie (na szczęście Wy się ich wystrzegacie).
Pozdrawiam : )
Jak to miło przeglądać blogi i nagle trafić na taki artykuł.
OdpowiedzUsuńNie przypominam sobie, ażebym udzielała zgody na używanie fragmentów moich tekstów...
1) Albo Twoja samoocena jest bardzo niska, albo oprócz czytania książek nie masz życia, albo nie zgadzasz się tak dla zasady. Bo te książki nie są za darmo, a za recenzję. Jeśli byłyby za darmo to mogłabyś brać każdą lekturę i robić z nich wieże lub inne konstrukcje. Gdyby to były tylko książki za darmo to pierwszy lepszy bloger by je dostawał, ba! tak jak panie z ulotkami chodzą po ulicy, tak i pracownicy wydawnictwa rozdawaliby książki. Bo przecież są za DARMO.
Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale stwierdziłaś, że założyłaś bloga książkowego, bo chciałaś być wyjątkowa i mieć nietuzinkową stronę. Nie z miłości do książek, literatury, kultury? Przykre...
Zależy kto jakiego ma bloga - nie mierz wszystkich swoją miarą. Mojego bloga odwiedzają blogerzy, lecz po ilości wyświetleń, maili lub nawet anonimowych komentarzy zauważyłam, że "zwykli ludzie" też zaglądają.
2) Czy to jest ich sprawa? Śmiem wątpić, bo parę takich blogerek jest utożsamianych z całą blogosferą i vice versa. Hmm O zazdrości raczej mówić nie można. Nie kryję się z tym, że współpracuję z największymi wydawnictwami w Polsce, jestem z tego dumna. A jeśli już mam miejsce w ekipie, a współpraca przebiega niezwykle przyjaźnie i pomyślnie to chyba blogerka X, która bloga prowadzi 2 miesiące mnie nie zastąpi. Chodzi o sam fakt, żeby uczulić młode blogerki i uświadomić im coś. Wybłagują egzemplarze, uniżają się wydawnictwom byle dostać książkę. Nie jest to czcze gadanie - napisz w komentarzu, że chcesz przykłady, a wyślę ci na maila. Zobaczymy, czy wtedy będziesz miała tyle do powiedzenia.
Tak z pewnością mówimy o konkurencji. Jakoś jej nie zauważyłam w moim przypadku. Może nie utożsamiam się z całą blogosferą, ale moja przyjaciółka (którą poznałam dzięki blogowaniu) też pisze, praktycznie codziennie rozmawiam z blogerami, mamy własne grupy, spotykamy się na targach. Faktycznie, konkurencja w cholerę.
3) Wszystko zależy od tego jak przebiega Twoja współpraca. (sądząc po Twoim stosunku do innych ludzi) Jeżeli dla ciebie jest to tylko "Witam, poproszę to, to i to" faktycznie dla ciebie to co piszę może być bez sensu. Nawet nie będę próbowała ci tego wytłumaczyć, nie zrozumiesz lub nie będziesz chciała zrozumieć.
A dobrze napisana negatywna recenzja czasami bardziej zachęca niż grafomania i bez argumentacyjne wychwalanie lektury.
Czyżbyś nie miała wystarczających umiejętności lub sztuki perswazji, ażeby bez cytowania kogoś przekonać innych do swoich poglądów?
PS I nie, nie wierzymy, że potrafisz być miła.
Hm... Właśnie żeby nie robić takiego komentarza na Twoim blogu zrobiłam ten wpis :)
Usuń1) Założyłam bloga nie tylko dlatego, że wydawało mi się, że "czegoś takiego jeszcze nie było". Był to jeden z głównych powodów, ale raczej nie ciągnęłabym tego tak długo, gdyby nie zamiłowanie do lektury, prawda?
2) Konkurencja wśród blogerów istniała, istnieje i istnieć będzie. Nikt nic na to nie poradzi. Tak samo jak na to, że coraz więcej blogerek ma o sobie nadzwyczaj wysokie mniemanie.
3) Myślę, że przebieg współpracy jest prywatną sprawą każdego blogera i nie musi się nią dzielić na forum publicznym. Ja nikomu z toalety papieru toaletowego nie wyciągam i nie patrzę czy akurat jadł śliwki, czy może truskawki.
Prawdę mówiąc wydaję mi się, że wprowadzenie cytatów dodało całemu mojemu tekstowi pieprzyku. Bez nich to nie było by to samo, a zgodnie z art. 29. ust. 1. ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.
W rzeczywistości jestem miła. Naprawdę. Choć... zależy oczywiście dla kogo. Tak naprawdę nie ma osoby, której bym nie lubiła. Są po prostu osoby z którymi bardziej się zgadzam lub mniej.
Nie za bardzo rozumiem po co napisałaś ten komentarz, bo tak naprawdę gówno ma do tego co napisałam powyżej.
UsuńTy swoje, ja swoje.
Tak jestem narcyzem i nikt ani nic tego nie zmieni. Dobrze czuję się w swoim ciele, ze swoim charakterem, lubię ludzi, którzy mnie otaczają. Nie znaczy to, że nie znam swoich wad. Ale skoro ty uważasz inaczej, to ja nie mam pytań...
Zabolało? Nie jestem księdzem, nie musisz mi się spowiadać, ani wypowiadać na ten temat. Twoje życie, Twój blog, Twoja współpraca.
Nie musisz cytować ustaw. Chodzi o zwykłą godność ludzką, szacunek do drugiego człowiek i dobre wychowanie. Tego nie reguluje żadna ustawa, a sumienie. Przemyśl to sobie.
Załóżmy, że nie ma ustawy regulującej plucie na innych. I co? Będziesz pluła na każdą napotkaną osobę? Tak samo tutaj.
Zakończę swoją wypowiedź ulubionym powiedzeniem mojego Taty. Ty masz rację, ja mam święty spokój. Dziękuję.
@Monika Gagat, do cytowania nie trzeba żadnych pozwoleń specjalnych, wystarczy podać źródło. A jak ci się to nie podoba, to wystarczy zrobić bloga dla wybranej grupy.
UsuńNie sądzę, aby konkurencja w blogosferze była AŻ TAKA WIELKA, bo ta starsza, doświadczona blogerka wygryzła "mnie, autorkę bloga XXX który istnieje od dwóch miesięcy" z listy osób mogących w niedalekiej przyszłości współpracować z tym wielkim wydawnictwem. Nie wiem jak Ty funkcjonujesz w blogosferze, ale ja nigdy nie spotkałam się z zarzutami, że "ta pracuje dłużej, nie mogę przez to współpracować z tym wydawnictwem, dlatego jest dla mnie wielką konkurentką". Zauważyłam wprost coś przeciwnego - młode, startujące blogerki i blogerzy piszą do tych doświadczonych i starszych wiadomości z pytaniami, jak zacząć współpracę, kiedy najlepiej ją rozpocząć, do których wydawnictw pisać itp. Nigdy nie odczułam, aby blogosfera była traktowana jako zbiorowisko konkurujących ze sobą blogerów.
OdpowiedzUsuńPonad to nie wiem czemu tak przyczepiłaś się do wypowiedzi dotyczącej zrywania współprac i pisania negatywnych opinii. Pierdyliard blogerów zajmujących się recenzjami może potwierdzić, że jakieś wydawnictwo celowo zerwało z nimi kontakt po wystawieniu niezbyt pozytywnej recenzji. Ja też miałam taki przypadek i nie jest to miłe doświadczenie, ale ma miejsce w blogosferze. Dobrze, że Ty jesteś odważna i nie boisz się wystawiania negatywnych opinii, ale na takie sytuacje trzeba uczulać recenzentów. I tak, sztuką jest napisanie negatywnej opinii bez owijania w bawełnę i jąkania się. Przecież zawsze lepiej mówi się o miłych i dobrych rzeczach, a nie o tych złych.
Wydawnictwa chcą sobie zapewnić reklamę przez egzemplarze recenzenckie, ale nie jest to ich głównym celem. Liczy się przecież książka, liczy się to, czy jest dobra i czy opłaca się wydać kolejną część lub kolejną książkę tego samego autora. Boże, nie traktujmy ich jak maszyny masowego wydawania książek, kładącej nacisk na reklamę kosztem wygłodzonych, czekających na książki blogerów. Czekających NA DARMOWE KSIĄŻKI, przecież o to się wojna rozchodzi. Współpraca recenzencka łączy te dwie funkcje, jest to przyjemne a jednocześnie pożyteczne.
Aha, i faktycznie trochę nieładnie jest umieszczać tyle fragmentów z artykułu autorki, jeszcze w dodatku wyrwanych z kontekstu. Jeśli się przeczyta cały artykuł, nabiera to sensu. Pojedyncze zdania umieszczone w Twoim artykule bez jakiegokolwiek poinformowania autorki, z niezbyt przyjemnymi komentarzami to przejaw braku kultury, nie uważasz? No, dochodzi do tego jeszcze bardzo przyjemny obrazek "Sorry, you're ugly". Na pewno każdy inny bloger chciałby zobaczyć taki napis odnoszący się do fragmentów jego tekstów, które prezentują jego postawę. Dochodzi do tego jeszcze publikowanie fragmentów e-maili z Naczelną Sztukatera, pewnie bez jej zgody, racja? Ale co ja tam wiem. Nie mieszam się, w końcu to Twój blog. W sumie też chciałabym zobaczyć, jak któreś wydawnictwo zamieszcza fragmenty naszej e-mailowej rozmowy na swoim fanpage'u... Bez mojej wiedzy, rzecz jasna.
W sprawie Sztukatera mam jasne zdanie - większość przyzwyczaiła się do luźnych relacji z wydawnictwami i nie jest w stanie zastosować się do punktów Regulaminu Portalu. Nie rozumiem tych, którzy wszczynają wojnę po zrezygnowaniu ze współpracy. Koniec to koniec, po co roztrząsać dalej? Jak widać Portal da radę funkcjonować dalej, nawet jeżeli odejdą kolejni Recenzenci.
Nie jestem w stanie zgodzić się z Tobą i Twoim zdaniem. Mam zupełnie odmienne.
Napisałam bardzo długi komentarz, który oczywiście zamiast się opublikować usunął. Ale może to i dobrze, bo wszystko co chciałam napisać zawarła Jane Rachel <3 Dokładanie tak!
UsuńDodam jeszcze, że nie wiem czy jesteś zazdrosna czy zawistna, czy cierpisz może na za dużo wolnego czasu, ale ten tekst mógłby być wartościowy i sensowny, gdybyś odpuściła sobie ten jad i żółć.
I jeszcze jedna rzecz, bo nie wiem czy dobrze widzę - naprawdę myślisz, że wydawnictwa wysyłają nam książki za darmo? Takie prezenciki, z których i tak nic nie wynika?
Czy muszę tłumaczyć jak działa ten reklamowy mechanizm czy potrafisz sama to pojąć?
Chyba w niektórych momentach trochę źle mnie zrozumiałaś.
UsuńOsobiście nie traktuje innych blogerów jako konkurencję, ale także nie patrzę na nich jako na wielką rodzinę, bo mam z większością raczej luźny kontakt. Sama nie zaliczam się do tych bardzo młodych stażem blogerów, jednak nie zawsze pomagam tym niższym stażem. Mogę udzielić rad, ale denerwują mnie prośby pt. "wyślij gotowego mail'a" albo "daj gotowy przepis". Do tego wszystkiego trzeba dojść samemu, często ciężką pracą.
Co do negatywnych opinii, to nie rozumiem do końca twojej wypowiedzi. Sama może nie boję się wystawiać negatywnych recenzji, ale nie uważam ich za miłe dla wydawnictwa czy autora. Wiem, że są przypadki zerwania współpracy przez wydawnictwo, jednak nie spotkałam się jeszcze przez zerwanie takiej współpracy przez blogera.
Sam obrazek jest grafiką do przenośni, której użyłam, a nie fragmentu tekstu.
Ogólnie do publikowania maili mam prawo, gdyż są one moją własnością. Miałabym pewnie jakieś zahamowania, gdyby portal nie robił tego samego w różnych przypadkach. Co do "nieładności w umieszczaniu fragmentów z artykułu autorki" to naprawdę czyniąc to nie miałam nic złego na myśli. Sama czułabym się szczęśliwa, gdyby ktoś użył fragmentów mojego tekstu nawet posiadając odmienne zdanie, bo zachęciłabym go do opisania własnej opinii na dany temat. Uważam, że tak właśnie powinno być. Za pomocą słów innych, czy cytatów, obrazujemy różne wartości i problemy życia codziennego. Czemu więc nie możemy spokojnie się nimi posługiwać na swoich stronach? Czy w takim razie używanie cytatów także jest nieetyczne i powinno mi włazić na sumienie? Bo obraża autora tych słów? Nie rozumiem.
Cieszę się, że są osoby z odmiennym zdaniem. Wcale nie piszę tego ironicznie. Gdyby każdy miał takie same, to nie byłoby sensu w publikowaniu tego tekstu.
@Karolka - Myślę, że w wielu moich postach piszę po prostu tak, jak to czuję. Moim zdaniem tak właśnie powinno się pisać, by było prawdziwie. Jeśli więc cuchnie jadem na kilometr, to nigdy nie dotyczy to autora fragmentu danego tekstu, tylko tego, co w nim zawarte. Nie krytykuję także jego poglądów, tylko je komentuję przedstawiając swój punkt widzenia.
UsuńMyślę, że wiem jak działa reklamowy mechanizm, jednak nie uważam, żebyśmy aż tak bardzo ciężko pracowali nad książką, którą dostajemy. Tyle samo poświęcamy wtedy, kiedy pójdziemy i kupimy ją w sklepie.
Ha! Czyli doszłyśmy do tego momentu dyskusji, w którym ja powinnam być ci WDZIĘCZNA za oczernianie mnie i moich tekstów (ja utożsamiam się z tym co piszę, więc wyśmiewając teksty, wyśmiewasz i mnie). Nie no pewnie, idźmy na całość. Kochana, bardzo Ci dziękuję, świetny tekst, bosko to napisałaś, uwielbiam ciebie i twojego bloga i oddałabym życie byle tylko cię poznać. Błagam, wyślij mi swoje zdjęcia, żebym mogła zrobić ołtarzyk w swoim pokoju...
UsuńCzy ty nie widzisz, że się ośmieszasz? Piszesz, że nie zadajesz się z blogerami, masz jakiś tam kontakt, ale nie nawiązujesz z nimi przyjaźni. I stawiasz mnie, osobę która przyjaźni się z recenzentkami, za przykład blogowej konkurencji. Pomogłam wielu młodym blogerom, dzięki mnie parę osób zdecydowało się na założenie bloga. Przez 3 miesiące poprawiałam jednej dziewczynie teksty i uczyłam ją jak dobrze pisać. Ale według ciebie traktuję innych blogerów jako konkurencję. No brawo.
Naprawdę nie mam pojęcia, po co napisałaś ten tekst, dlaczego (bez mojej zgody) posłużyłaś się moją opinią. Liczyłaś na to, że wejdę, zobaczę i się wkurzę? Udostępnię na każdej możliwej stronie i nabiję Ci statystyk? No to chyba się troszkę przeliczyłaś.
Nie wiem, może ja ślepa jestem, ale nie widzę tu oczernień. Droga Moniko, nie widzę, by MyBooks w jakiś sposób Cię obrażała - ona po prostu weszła w polemikę i nie ma co tu się pienić, czy rozrywać koszuliny na piersiach. Nie zgadzacie się ze sobą - dyskutujcie. Tylko kulturalnie, bez pieniactwa.
UsuńFragment o konkurencji - faktycznie, w ogóle nie ma w nim zarzutów.
UsuńNie pienię się, po prostu jawnie napisałam co sądzę na ten temat. Bronię swoich racji i swojego tekstu, który (powtarzam po raz setny) został użyty bez mojej zgody. Więc na upomnienie o zachowanie kultury nie zasługuję ja, a autorki bloga.
Poza tym czemu autorka nie skomentowała tekstu na moim blogu? Bała się, że wśród pochwał i akceptacji mojego artykułu będzie się wyróżniać? Wstydzi się swojego zdania i nie chce publikować go na moim blogu, który (z tego co widzę) dociera do większej ilości osób?
@MyBooks - okej, Twój blog, więc możesz tu pisać co chcesz. Możesz nie zgadzać się z poglądami innych. Ale w takim razie po co wstawiasz obrazek "Sorry, you're ugly"? I jeszcze wmawiasz, że nikogo nie obrażasz.
UsuńJeśli nie rozumiesz tego mechanizmu, to wytłumaczę Ci prosto i jasno jak to działa. Otóż wydawnictwo wysyłając książki blogerom, nawet tym z niewielkim stażem, ma w tym swój interes i to spory, często o wiele bardziej przekraczający cenę książki, która i tak nie kosztuje ich tak wiele jak jest napisane na okładce. Recenzje książki przede wszystkim trafiają prosto do potencjalnego odbiorcy - gdyby były w telewizji, gazecie, na blogu o innej tematyce to faktycznie, liczba osób, które to zobaczą jest znacznie wyższa, ale zaledwie jakiś procent z tych osób sięga po książki i się tym interesuje. Tymczasem wśród blogów gdzie recenzje odwiedzają inni książkowi miłośnicy, mamy docelowych klientów.
Poza tym - dzięki etykietom i komentarzom, w których pojawia się tytuł książki, recenzje są wyżej i częściej wyświetlane w wyszukiwarkach internetowych, często nawet przy hasłach niezwiązanych z książkami. I reklama rośnie, rośnie, rośnie.
Więc błagam, nie szerz herezji, że dostajesz książkę za darmo, bo to nieprawda. W dzisiejszym świecie nie ma nic za darmo.
A co do konkurencji - jeśli to co ma miejsce w blogosferze książkowej nazwiesz konkurencją, chyba nigdy nie widziałaś tego co dzieje się między blogerkami modowymi albo kosmetycznymi - tam są prawdziwe wojny i konkurencje xd
UsuńDzięki blogowaniu poznałam wiele cudownych, genialnych ludzi, w tym kilka z nich zostało moimi przyjaciółmi, którym mogę powiedzieć wszystko, więc może ty masz konkurentki, ja nie.
Teraz to Ty, Karolko, powiedziałaś to, co ja chciałam powiedzieć :D
Usuń@Monika Gagat - w moim tekście nigdzie nie ma zarzutów. Ty sądzisz (z tego co mogę wyczytać), że napisałam ten tekst bo jestem zazdrosna i chcę Cię oczernić. Prawda jest jednak zupełnie inna. Żaden z komentarzy do fragmentów Twoich tekstów nie jest kierowany do Ciebie jako blogera, tylko do wszystkich, a patrząc na wcześniejsze komentarze widzę, że część osób to zrozumiała.
OdpowiedzUsuń@Karolka - Nie chcę tego pisać, bo teraz zacznie się wojna, ale przeczytaj jeszcze raz ten tekst ze zrozumieniem. Dobrze Ci zrobi. Obrazek odnosi się do tego zdania: "Nie martwcie się, jak ktoś wam powie, że jesteście tak brzydcy, że patrzeć nie można. Powinniście go obdarzyć szacunkiem za delikatną aluzję do setki operacji plastycznych."
Nic nowego z przedstawionego przez Ciebie mechanizmu się nie dowiedziałam. Ja naprawdę wiem jak to działa...
Wiem, co się dzieje u blogerek modowych i szczerze powiedziawszy mnie to przeraża. :D Na szczęście w książkowym świecie jest takich sytuacji mniej, ale konkurencja z zawieraniem przyjaźni i tak nie ma nic do rzeczy, bo przecież jeśli prowadzisz bank A, a obok ktoś otworzy bank B, to nadal możesz się przyjaźnić z kasjerką w sklepie C ^^
No właśnie problem w tym, że Twoje komentarze odnośnie fragmentów artykułu Moniki brzmią, jakbyś kierowała je bezpośrednio do autorki. Gdybym kilka tygodni wcześniej nie przeczytała arta Moniki, z pewnością pomyślałabym, że po prostu naśmiewasz się z jej tekstu i z jej postawy. I zgadzam się z wypowiedzią, że lepiej byłoby napisać komentarz od razu po artykułem. Wywiązałaby się pewnie z tego łagodniejsza dyskusja, wyraziłabyś swoje odmienne zdanie (szacun) i dotarłoby ono do większej ilości czytelników, a tak to - jak widać - na razie mamy konflikt zbrojny.
UsuńSzczerze powiedziawszy to ja się obecnie z nikim nie kłócę. Tylko Monika Gagat, Ty oraz Karolka nie do końca zrozumiałyście cel mojego tekstu. Po postach na książkotwarzy mam wrażenie, że kogoś ten post zabolał bardziej niż solidny kop w jaja...
UsuńCo do komentarza - gdybym napisała go pod postem "Środkowe wieczorki..." dyskusja z pewnością byłaby ładniejsza, bo autorka nie obrażałaby przecież swojego czytelnika i członka wielkiej blogowej rodziny. :D
Nie mniej jednak ja swoje zdanie już przedstawiłam, wybroniłam swoje poglądy i tym akcentem chciałabym zakończyć dyskusję, bo nie ma ona już sensu. :)
Ten post nie miał sensu, a skoro go napisałaś to daj nam teraz możliwość wypowiedzenia się.
Usuńha ha z pewnością nie zrozumiałyśmy. Nie mierz każdego poziomem swojej "inteligencji".
Zabolał? Raczej rozśmieszył, bo nigdy nie sądziłam, że ktoś aż tak może mnie nienawidzić i pluć w moją stronę jadem. A lajki i komentarze chyba potwierdziły, kto ma rację.
Owszem, masz rację dyskusja byłaby o wiele milsza, bo ty wyraziłabyś tylko swoje zdanie, a nie jeszcze skopiowała fragmenty mojego tekstu. Wspominałam wyżej - nic nie mam do wielkiej blogowej rodziny, ale nie ukrywam też że moja blogowa rodzina ma inny skład i chyba masz świadomość, że ty do niej nigdy nie należałaś i należyć nie będziesz.
Na zakończenie dyskusji pozostaje mi tylko zgodzić się ze zdaniem Moniki. Zrozumiałam Twój tekst (wbrew pozorom nie jestem taka głupia, jak to może wyglądać :D XD) i tylko wyraziłam swoją opinię na jego temat.
UsuńNie jesteś głupia. Nikt nie jest. :) Po prostu różnimy się sposobem patrzenia na pewne sprawy ;)
UsuńMoim zdaniem współpraca z wydawnictwem to ogromna przyjemność (dla nas i naszej biblioteczki), ale równej wielkości odpowiedzialność. Ktoś może mi powiedzieć, ze cale G. o tym wiem, bo nigdy nie spotkało mnie takie wyróżnienie, aczkolwiek ja tak to widzę. :)
OdpowiedzUsuńNie zaprzeczajmy, ze te książki są za darmo- bo naprawdę są. Jeszcze możecie wybierać, na co macie ochotę- to naprawdę wielkie wow, moim skromnym zdaniem i bardzo Wam tego zazdroszczę. :) Załóżmy, ze ktoś współpracuje z wydawnictwem Dreams (moje ulubione, dlatego podałam <3 ). On dostanie książkę ZA DARMO i napisze recenzję, a ja kupię książkę za 30 zł. i również napiszę recenzję. W obu przypadkach książka może się nie spodobać, a więc które rozwiązanie jest lepsze? Ja uważam, ze pierwsze, bo nie wydalam pieniędzy razem ze strawiona żywnością, niestety, a jak każdy wie, książki są całkiem drogie. Dlatego, moi drodzy, nie wmawiajcie sobie i innym, ze nie macie książek za darmo, ze to ciężka robota itd. Skoro mamy tutaj blogi to piszemy te recenzje, a jak już mówiłam- chyba każdy wie, która opcja jest lepsza(dlatego tez każdy zabiega o te współprace).
Jeśli pracujecie z wydawnictwami to, powtarzam, bardzo Wam zazdroszczę i życzę wszystkiego, co najlepsze oraz stałej posady. A konkurencja? Jeśli pięknie piszesz, to i dla Ciebie wydawnictwo znajdzie miejsce, tak mi się przynajmniej wydaje. Bo dobry recenzent, to skarb. Czyż nie ? :) I nie kłóćcie się, bo nie po to tutaj jesteśmy. Mijamy się z celem :)! Buziaki.
Książki są drogie? No proszę Cię. Nie wierzę, że mol książkowy, który darzy je przeogromną miłością nie upoluje okazji. Weźmy taki Znak, co chwilę są promocje, jeżeli się fajnie trafi, książkę można kupić za 50% ceny, nawet nie i dostajesz wszystko pod buźkę do domku.
UsuńCo do tekstu Autorki, czytałam obydwa i szczerze mówiąc trochę zabawnie się to czyta. Kłótnia nie wiadomo o co, a może raczej licytacja - bo ja współpracuję z największymi wydawnictwami w Polsce, a Ty nie, to co? Bo ja mam więcej wyświetleń? Nie patrzmy na ilość, ale jakość. To, co się teraz wyczynia to jest parodia, skoro ktoś zakłada bloga z miłości do książek, to po co pisze od razu, jak skontaktować się z Wydawcami, żeby otrzymać książki? Przecież on kocha te książki, a bloga założył po to, by dzielić się wrażeniami z ich lektury.
Nie przeczę, że współpracowałam, dostawałam książki, jednak teraz z miłości do nich miesięcznie kupuję za co najmniej 100, czy 200 zł. I nie mówcie mi, że Wy tak nie możecie, bo nie macie środków. Są biblioteki, promocje, niekoniecznie blog musi stać się źródłem darmowych egzemplarzy książkowych...
Zgadzam się. Ale wiesz, ja i tak poluję na książki z drugiej ręki i tak czy siak jest mi ich mało! Oczywiście nie z tego powodu współpracuję z wydawnictwami, ale zawsze mam możliwość otrzymania części książek, które normalnie musiałabym kupić. :)
UsuńTak szczerze mówiąc, to śmieję się czytając ten artykuł, ale oczywiście nie ze Sztukatera. Nie będę się rozpisywać, ale nie zgadzam się z Tobą. Jeśli przeczytałaś regulamin, zgodziłaś się na niego, to powinnaś się do niego stosować TAK JAK MY WSZYSCY. Nie wydaje mi się, by chociaż kilka recenzentów miało z tym problem. No cóż, ale zawsze ktoś taki może się znaleźć. Współpraca z tym portalem jest świetna i bezproblemowa (przynajmniej ja i znane mi osoby zawsze dobrze potrafiły się dogadać z "szefową"). Jeśli masz takie mniemanie o Sztukaterze, to po co w ogóle się tak żalić? Przecież współpracujesz z tyyyloma wydawnictwami, więc co Ci zaszkodzi o taki jeden portal mniej? I ta OGROMNA KONKURENCJA XD po prostu brak słów.
OdpowiedzUsuńNic więcej nie mam do dodania.
Pozdrawiam, Anath