Jeśli macie za sobą nasze podsumowanie stycznia to wiecie, że w lutym ruszamy z dniami dyskusyjnymi, które w magiczny sposób zmieniły nazwę na "Z innej półki". Dzisiaj pierwszy taki tekst, więc zżeramy się z ciekawości jak zareagujecie.
Powiedzenie dzieciństwa
Powiedzenie dzieciństwa
Jestem pewna, że nie raz jako dziecku udało wam się usłyszeć reprymendę podsumowaną powiedzeniem nie oceniaj książki po okładce. Chociaż byłam bardzo wygadanym dzieckiem i nigdy buzi nie zamykałam w odpowiednim momencie, więc może i zdarzało się to tak często tylko mnie. Nie raz moi rodzice umierali ze wstydu, gdy powiedziałam przy opiekunce w przedszkolu, że jedna z koleżanek jest gruba więc i niemiła. Czy mam coś do puszystych osób? Oczywiście, że nie. Więcej ciałka do kochania. Jednak to nie mowa jest złotem, a milczenie. Czasem warto więc dać sobie spokój, zachować uwagę dla siebie.
Jeśli nie okładka, to co?
Często zastanawiam się, ile w tym przysłowiu jest prawdy. Zależnie od humoru patrzę na to inaczej. Ale zdołałam uzmysłowić sobie jedno - na wygląd zwraca się uwagę. Jeśli kogoś nie znamy, to po czym mamy go ocenić? Mamy go nie szufladkować? Niestety podświadomość jest sobie tą podświadomością i właśnie tak działa, że nakleja łatki każdemu. To jak wyglądamy jest najszybszym sposobem na ocenienie jego wartości w społeczeństwie. Można to także zauważyć już u zwierząt - po sposobie zachowania określają czy dany osobnik jest dominujący, czy uległy. Przy facecie w dresie zawsze każdy będzie się zachowywał inaczej niż przy mężczyźnie w garniturze. Taki strój po prostu wzbudza w każdym respekt.
Warto jednak zauważyć, że oceniamy wysoko to, co przypada nam i tylko nam do gustu. Jeśli więc chcemy uzyskać o danej rzeczy obiektywną opinię warto zebrać kilka słów od paru źródeł informacji. Jedna ocena nie pokaże właściwego wyniku, a kierując się nią jesteśmy właściwie głupcami. Podobnie jest z testowaniem różnych osób. Powiedz człowiekowi, żeby podniósł rękę jeśli jest mądry. Jeżeli to zrobił, to raczej nie jest. Osoba, która rozważa wszystkie możliwości zawsze zapyta którą właściwie rękę ma wtedy podnieść.
Warto jednak zauważyć, że oceniamy wysoko to, co przypada nam i tylko nam do gustu. Jeśli więc chcemy uzyskać o danej rzeczy obiektywną opinię warto zebrać kilka słów od paru źródeł informacji. Jedna ocena nie pokaże właściwego wyniku, a kierując się nią jesteśmy właściwie głupcami. Podobnie jest z testowaniem różnych osób. Powiedz człowiekowi, żeby podniósł rękę jeśli jest mądry. Jeżeli to zrobił, to raczej nie jest. Osoba, która rozważa wszystkie możliwości zawsze zapyta którą właściwie rękę ma wtedy podnieść.
Po co ta cała oprawa?
Początkowo okładki były gładkie. Nawet głupiego szlaczka nie było, tylko sam kurz je dekorował. Podstawową rolą takiej twardej oprawy było chronienie cennych, zapisanych kartek. Chociaż nie przed nimi samymi, czy chętnym do czytania szlachcicem. Strony miały się nie podrzeć, nie zaginać i trzymać w kupie, bo kupy nikt nie ruszy. Mija trochę czasu, szlachciców już nie ma i ich majątku również. Książki wydawane są w dużych (chciałoby się) nakładach. Są więc łatwo dostępne, można je dostać w całym kraju, a nie tylko w stolicy. Czym więc okładki stały się potem? Przede wszystkim służą w celach estetycznych i informacyjnych. Są też obiektem, którego lubię się czepiać. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam tę idealną...
Jaki wygląd powinien mieć ideał?
Przede wszystkim pasujący graficznie do treści. Możemy się posłużyć okładką popularnej nawet na największym zadupiu książce, czyli Zmierzchu. Na okładce widzimy jabłko i trzymające je dłonie. W filmie można zauważyć, że jeden z bohaterów łapie ten owoc w taki sam sposób jaki mamy tam pokazany. Nie jest to jednak istotne wydarzenie. Jedni mówią, że autorka nie uczestniczyła w projektowaniu "opakowania" swojej książki i nie znaczy ono nic. Możemy jednak doszukiwać się drugiego dna i sięgać aż do biblii, gdzie jabłko było zakazanym owocem tak jak miłość wampira i śmiertelniczki. Nic to jednak nie znaczy dla czytelnika, który w sklepie widzi taką pozycję. Co to, o sadzie będą bredzić czy jak? Przecież okładka nie musi być kolorowa jak tęcza i zapełniona jak ul latem.
Dobry make-up nie jest zły, ale czasem nie można dostrzec piękna przez warstwę tapety. Wtedy polecamy profesjonalną skrobaczkę do tapet firmy Nie chcąc stracić swej urody, nie przesadzaj - zostań młody!
Punkt informacja, czy może ochrona?
Na okładce książki znajdziemy także kilka przydatnych informacji. Każdy wie co znajdziemy na tym kawałku grubszego papierka - tytuł, autora, cenę detaliczną i oczywiście opis. Tutaj warto zwrócić uwagę na jedną ważną rzecz. Opis to nie streszczenie. Opis to po prostu opis. Zawiera kilka zdań, które powinny zachęcić potencjalnego czytelnika po sięgnięcie po tę właśnie książkę, a nie tą stojącą obok. Gdy z okładki dowiaduję się, że ojciec bohaterki umrze, co właściwie staje się na samym końcu książki, to robi mi się po prostu słabo. Po co? Po jaki chrust odsłaniać za dużo?Pierwotnie, tak jak już pisałam, rolą okładki było chronienie wnętrza książki. Współcześnie wydanym pozycjom nie przeszkadza to wcale w wygięciu się stron i pozostawieniu okładki w nienaruszonym stanie. Czasem dzieje się też na odwrót - okładkę bardzo łatwo jest zdewastować. Jeśli więc chcemy by ładnie to wyglądało na półce, musimy się obchodzić z naszymi cudeńkami delikatniej niż z wydmuszkami. Po co więc w ogóle zakładać wtedy o tyle, że nawet nie dostrzegam, grubszą okładkę? Lepiej zacząć drukować tylko cegły z twardymi okładkami, na których każde wgniecenie prezentuje się lepiej, niż odblask gdy poświecimy go latarką.
Chwyt rodem z księgarni
Gdy wchodzimy do księgarni widzimy mnóstwo książek. Co więc decyduje o tym, którą książkę kupimy? Elementy manipulacji klientem przede wszystkim widać w najbardziej popularnej sieci księgarń w Polsce. Osobne miejsca dla nowości przyciąga klienta z samego progu. Jeśli nie znajdziemy tam nic ciekawego, to nasze spojrzenie leci do półki z bestsellerami. Jeśli wszystko już z niej mamy, to najczęściej poszukujemy dalej. Spojrzenia przyciągają karteczki "Polecamy" bądź "Tylko u nas!". Najczęściej wtedy jesteśmy już zgubieni. Jeśli jest się jednak wytrwałym w końcu dociera się do upragnionego regału i patrzy na co? Oczywiście na okładki. Ich wygląd ma przyciągać czytelników, do których kierowana jest ta pozycja. Dzięki temu nie biorą się za historie o księżniczkach chłopcy, o autach dziewczyny i nie ma negatywnych opinii.
Czasem jednak pod piękną fasadą kryje się gniot, a wewnętrzne piękno znajdujemy w najbardziej nieoczekiwanej pozycji. Czy warto więc zwracać uwagę na okładkę?
~ Queen Dee
Ja zauważyłem, że zdecydowana większość książek walających się po wyprzedażach ma właśnie niezbyt urodziwe okładki. Co chyba idealnie uświadamia jak wielki ten aspekt ma znaczenie ;-) Okładka i odpowiednia promocja kluczem do sukcesu dla wydawcy. Treść, to co pomiędzy okładkami, ma niestety często drugorzędne znaczenie... Przykre, ale prawdziwe. Ileż to już literackich perełek ukrytych za paskudnymi grafikami odkryłem!
OdpowiedzUsuńJa muszę przyznać, że zwracam uwagę na okładkę. Nic w tym dziwnego nie widzę - od tego przecież są. Zgodzę się z tobą, że jest wiele perełek kryjących się w brzydkiej muszli, ale są też takie których okładka pięknie się prezentuje. ^^
UsuńUważam, że w obecnych czasach o dobre okładki wydawnictwa powinny się starać, bo miło gdy oddaje ona klimat książki i jest intrygująca.
OdpowiedzUsuńPowinny się starać, powinny. Chociaż każdy ma inny gust i nie można przesadzić ;)
UsuńJa na przykład bardzo lubię doszukiwać się podobieństw między treścią, a okładką. Sprwaia mi to wielką radość jak dojdę do jakiegoś sensownego znaczenia.
OdpowiedzUsuńOczywiście też w księgarni patrzę na okładki :D
Ciężko czasem nieoceniać po okładce, rzeczywiście zgadzam się z komentarzem powyżej że wydawnictwa powinny się starać :)
OdpowiedzUsuńhttp://anonymous-reader-reviews.blogspot.com/ - zapraszam na konkurs :)
No cóż, to przecież okładkę widzi się najpierw, a dopiero później treść, więc najbardziej liczy się, żeby była ładna, estetyczna, ale nie przesadzona. Lubię różne proste okładki, jak na przykład do "Igrzysk Śmierci". I serdecznie nienawidzę, gdy fragment opisu znajduje się z przodu książki, a nie z tyłu. Wkurzają mnie te wszystkie "Tylko jej niesamowita moc może powstrzymać gigantycznego Brokuła..." i im podobne.
OdpowiedzUsuńYay! Więcej takich innych półek, bo to fajne :>
B.
200 obserwator wita! :D
OdpowiedzUsuńOczywiście, że zwracam uwagę na okładki. Często to one decydują o tym, czy sięgnę po książkę czy nie. Nie widzę w tym nic złego - w obecnie olbrzymiej ilości tytułów każde kryterium zawężające poszukiwania jest dobre. ;) Tym bardziej, że wydawnictwa świetnie zdają sobie sprawę z tego, jak ważną rolę odgrywa okładka. Więc jeśli ona została kiepsko zaprojektowana, to może być znak, że wewnątrz też nie znajdziemy nic ciekawego, nic, czemu warto byłoby nadać ładną szatę graficzną.
Zgadzam się z Piotrem W. - na wyprzedażach najczęściej zostają książki brzydko wydane i to o czymś świadczy. ;)