Tytuł: "Rywalki"
Tytuł oryginalny: "Selection"
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 334
Opis wydawcy: Dla trzydziestu pięciu dziewcząt Selekcja jest szansą ich życia. To dzięki niej mają szansę uciec z ponurej rzeczywistości. Ze świata, w którym panują kastowe podziały, wprost do pałacu, w którym będą spełniane ich życzenia. Z miejsca, gdzie głód i choroby są na porządku dziennym, do krainy jedwabi i klejnotów. Celem Selekcji jest wyłonienie żony dla czarującego i przystojnego księcia Maxona. Każda dziewczyna marzy o tym, by zostać Wybraną. Każda poza Americą Singer. Dla Americi Selekcja to koszmar. Oznacza konieczność rozstania z Aspenem – jej sekretną miłością i opuszczenie domu. A wszystko tylko po to, by wziąć udział w morderczym wyścigu o koronę, której wcale nie pragnie. Jednak gdy spotyka Maxona, który naprawdę przypomina księcia z bajki, America zaczyna zadawać sobie pytanie, czy naprawdę chce za wszelką cenę opuścić pałac. Być może życie o jakim marzyła wcale nie jest lepsze niż to, którego nawet nie chciała sobie wyobrazić…
Nasza opinia: Gdy szukasz sobie książki wśród powieści kobiecej widzisz tylko takie, w których książę jest złudzeniem. Jasne, każda dziewczyna na niego czeka, ale zawsze jest to podkreślone. Księcia nie ma. Nie istnieje. Wyparował, wywinął kopyta, kopnął w kalendarz, poślizgnął się na skórce od banana. Jasne. Potem szukasz książek młodzieżowych. Przeglądasz opisy i już wiesz jak się każda skończy. A potem pojechali na swoim jednorożcu w stronę zachodzącego słońca, a piękne lico księżniczki podkreślał diadem. Chrzanienie! Jedne przesłodzone, drugie gorzkie. No i oczywiście, ponieważ w recenzji książki "Rywalki" nie może zabraknąć tego tytułu i to chyba oczywiste, w końcu się natykamy na tę powieść. Już masz nadzieję i nagle widzisz okładkę. Suknia. Balowa. Jasne, oczywiście że nie będzie księcia. Pfff, kto w ogóle wymyślił że może chodzić o księcia? Ja? Ja przecież nic nie mówię... Nie zwiedzie Cię nawet diadem nad tytułem, bo rudzielec nie może być księżniczką. No i masz w pewnym sensie racje. Bo rudzielce, jak to mają w zwyczaju, rudą mają nie tylko łepetynę ale także rudą babkę, ojca i sąsiadkę. Czyli trochę tego jest. No i oczywiście jest dylemat. Bez niego byłoby za prosto. Bo ona nie będzie księżniczką. Dlaczego? Bo nie. Ona nie chce spróbować, bo ona jest za brzydka, bo... nie. A gdy się już przekona... Boże broń w nią klapkiem rzucić!
Dzisiaj książkę dostałam, dzisiaj przeczytałam i dzisiaj recenzję napisałam. Dzisiaj także miałam okazje opowiedzieć o niej kilku osobom. No więc opisuje to, co pamiętam i porównuje. "No bo jest tam te osiem klas i... e... no jak w igrzyskach śmierci. Dystrykty". Wcięło mnie na moment, ale jadę dalej: "No i wiecie, bo ona kocha tego biednego, ale teraz pojawia się książę...". Nie, przecież nie opowiadam o igrzyskach śmierci i dwóch miłościach głównej bohaterki... "No bo ona ma tą młodszą siostrę, którą kocha". W tym momencie powiedziałam, że nie wiem co dalej. Jakoś mi zbrzydło. Szablon. Ludziki, aż tak go kochacie? To może teraz sprawdźmy co się stało w innej podobnej książce i od razu wiemy co się stanie. Wystarczy przeczytać opis! Proszę, normalnie jesteśmy cztery dychy do przodu - żyć, nie umierać!
Jak już jesteśmy przy opisie... Cieszę się, że nie zdradza aż tak wiele, jak na to wygląda. Przede wszystkim zachęca. Chociaż... Mamy dwójkę chłopaków, dziewczynę która się waha w wyborze. Ale to nie brzmi aż tak źle. 35 dziewczyn. Jedna korona. To nie brzmi aż tak ciekawie, jak mogłoby się wydawać gdy patrzymy na okładkę nie czytając powieści. Bardziej jak chwyt marketingowy na spragnione miłości po Belli i Edwardzie nastolatki. Oczywiście gdyby chodziło tylko o koronę, to byłoby w porządku. Więc... Czemu nie napisano: 35 dziewczyn, jeden książę? Muszę się zgodzić, że brzmi kiczowato. Nie mogę znaleźć lepszego określenia, ale... tak to też wygląda. No i pomyślmy... W opisie mowa o Ami. Czy może powstać trylogia o tym, że bohaterka odpada jako pierwsza? Chyba doszłoby wtedy do zamieszek, bo ludzie pchaliby się do księgarń drzwiami i oknami. Wiecie o czym mówię, prawda? Może i pewne nie jest, że bohaterka wygra. Ale na pewno jakiś czas się utrzyma w tej całej puli szczęśliwych dziewcząt czekających na swoją kolej na spacerek z księciem.
Wracając do księcia... Powinien być majestatyczny. Skoro wkracza w pełnoletność i wychowany został pod kopułą, to powinna bić od niego moc. Powaga. Wszyscy powinni odwracać wzrok, by go nie uradzić. O! Ale kto tam biegnie? Czyżby nasz słodziusieńki Maxonik? Malutkie dziecko w dorosłym ciałku? Tak, to ono biegnie - patrzcie wszyscy! Naprawdę. Trochę powagi by nie zaszkodziło. Ani ulepienie księcia z błękitnej gliny, skoro już nie zachowuje się jakby miał w sobie błękitną krew. Czułam się, jakby Maxon miał maksymalnie czternaście lat, z resztą sama Ami nie więcej. Pierwsze miłości, pierwsze dziewczyny, pierwsze... wszystko. Nie mam jak tego opisać, porównać. Główny bohater po prostu został wykreowany na dziecko i tak też się zachowywał.
Kolejnym etapem błędów byli rebelianci. Oni sobie byli, oni sobie atakowali, a gwardziści odpierali wszystkie ataki. Fajnie. Zarąbiście. Tylko można by było to jakoś ożywić. Porwać jedną z dziewczyn (najlepiej główną bohaterkę - tylko nie mówcie mi, że to jest w następnej części...). Ogólnie mam wrażenie, że autorka napisała jedno tomową powieść, a potem dolała wody żeby wyszły trzy tomy. Nic ciekawego się przez to nie dzieje, choć nie mogę powiedzieć żeby książka nudziła. Nie ma mowy. Książka wciąga i nie pozwala się oderwać, ale nie liczcie na zwroty akcji.
"Ty sobie nie dajesz rady z płaczącymi kobietami, a ja nie radzę ze spacerami u boku księcia."
Muszę skupić uwagę na jeszcze jednej rzeczy, która mnie irytowała. Autorka (a może to wina tłumacza?) nie pisała o uczuciach bohaterów. Czy w tej książce kiedykolwiek pojawił się opis jakiejkolwiek emocji oprócz pustego "Kocham cię"? Ja go nie zauważyłam i z tego też powodu trudno było mi się wczuć w główną bohaterkę z rudą czupryną. Z jednej strony dobrze się czułam czytając książkę w pierwszej osobie, a z drugiej nie do końca rozumiałam odczucia bohaterki i przez to także jej decyzje.
Nie mniej jednak, książka ma w sobie to coś. Kiera Cass miała cudowny pomysł, który chwycił za serce tysiące dziewczyn nie tylko z Illei, które chciały mieć możliwość wzięcia udziału w eliminacjach, ale także czytelniczek. Muszę przyznać, że mimo średnich opinii nie mogłam nie sięgnąć po tę książkę i nie zobaczyć jaka ona jest dla mnie. Bo każdy widzi z innej perspektywy. Ktoś może nie lubić pierwszoosobowej narracji, a ja mogę ją kochać i już się nie zgadzamy. Oko zawiesiłam już na tym tytule jakiś czas temu i cieszę się, że pojawił się także w Polsce.
Samo wydanie jest BOSKIE. Nie sposób przejść obok pięknej okładki obojętnie. Niebieska suknia zachwyca, efekt luster dodaje wszystkiemu cudownego wyglądu, a spojrzenie rudzielca wbija w podłogę. Od razu wiadomo na co czytelniczka się pisze, a diadem nad tytułem to dobry pomysł. Teraz już chyba wiemy z jaką pozycją będzie się on nam kojarzył!
Ocena ogólna: Queen Dee 6+/10 Small Metal Fan --/--
Czytałam wersję oryginalną gdzie główna bohaterka nazywała się America ^^, ale nie kojarzyło mi się IŚ, może dlatego, że nie było tego klimatu. Styl autorki przypadł mi do gustu, aczkolwiek sama bohatereczka niekoniecznie. Pozycja przyjemna na rozluźnienie, ale też bez wielkiego HALO. Ot, taka na wolne popołudnie. :) W każdym razie, pewnie w weekend zabieram się za ebooka drugiego tomu, także zobaczymy czy autoreczka sprostała zadaniu. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Jakoś te zbieżności z Igrzyskami chyba skutecznie potrafią odstraszyć. Z pewnością nie będę szukać, ale jeśli kiedyś wpadnie mi w ręce to zobaczę czy faktycznie jest tak jak piszesz. Generalnie kiedy dojechałam do końca, to ocena mnie dość zdziwiła ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie intryguje, więc pewnie i tak w końcu ją przeczytam. Za to recenzja powaliła mnie, gratuluję ;-)
OdpowiedzUsuńKurcze... bardzo chciałam tę książkę ale teraz to już nie wiem :(
OdpowiedzUsuńPolecam ją. jest wspaniała
UsuńŚwietna recenzja :D Co do książki, to pewnie i tak po nią sięgnę, ponieważ intryguje mnie od dawna :P
OdpowiedzUsuńPolowałam na tę książkę,ale chyba nie kupię, tylko poczekam, aż będzievw bibliotece :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej lektury, a Twoja recenzja tylko podsyciła mój apetyt
OdpowiedzUsuńTak, tak oprawa jest boska, a nawet lepiej :D No więc ja jestem w tej grupie dziewczyn, które muszę ją przeczytać :D Mimo wszystko ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja!
Miałam zamiar nabyć tę książkę, ale teraz już sama nie wiem. Niby wszystko pięknie fajnie, lecz bez większych rewelacji, dlatego zastanowię się jeszcze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam- klik
Ja ją na pewno przeczytam bo strasznie mi się okładka i opis podobają ALE dlaczego, dlaczego wierzę w Twoją opinią że książka jest lekko średnia :( Naprawdę przykro mi się zrobiło że to nie kolejna Bishop jest :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na http://mbzapisanekartki.blogspot.com/
Dostanę ją niedługo w swoje łapki :D
OdpowiedzUsuńRecenzję doprawdy bardzo przyjemnie się czytało, ale na książkę jakoś ochoty nie nabrałam. Mniemam, iż to pewnie przez uprzedzenia do fałszywych rudych. A tak dokładniej, to mimo wszystko jakoś mnie nie pociąga.
OdpowiedzUsuńAle okładka jest śliczna.
B.
Zapowiada się całkiem ciekawie, chyba muszę sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńKurczę, ocena taka średnia, i to już następna recenzja, która określa książkę jako mierną bądź dostateczną. ;/ A okładka... sukienka....*.*. Tak bardzo to boli, nie chcę wydawać pieniędzy na kolejny chłam, ale perspektywa posiadania TAKIEJ okładki na swojej półce przyciąga jak magnes.. Ech.... chyba na razie się wstrzymam z kupnem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Okładka jest cudna *_* Ale do książki nieszczególnie mnie ciągnie. Pomijam już fakt, że cały opis kojarzy mi się z bajką "Barbie i Akademia Księżniczek", ale nie mam raczej ochoty na schematyczną historię z trójkątem miłosnym w tle :)
OdpowiedzUsuńUdana recenzja ; )
Czytałam 3 tomy książki. Bardzo mi się spodobały. Zwłaszcza 3 tom - "Jedyna". Książka ta nie każdemu przypadnie do gustu. Mi bardzo się podobała, choć faktycznie sytuacja była podobna do igrzysk. Najmniej podobała mi się 2 część - "Elita" po prostu nudziłam się, czytając ją. Osobiście polecam Rywalki, chodź wiadomo, każdy ma inne upodobania ;)
OdpowiedzUsuń